Limuzynę pobłogosław Panie!

Minister Macierewicz rozkazał swoim żandarmom kupić 30 limuzyn po milionie sztuka. Minister Kempa wybierała w USA wyposażenie do dwóch samolotów marki gulfsteam zakupionych dla rządu za 440 mln zł.

Czytam o tym w artykule o bezkarnych dygnitarzach z PiS, Juliusza Ćwielucha i Anny Dąbrowskiej, pod tytułem „TKM”. Ten zwrot puścił w obieg… Jarosław Kaczyński, mając na myśli rządy AWS. Co za ironia, że dziś zwrot ukuty przez prezesa pasuje do PiS.

I to jak! Już w styczniu jeden z portali podał listę tysiąca ludzi związanych z PiS, którzy objęli posady w spółkach skarbu państwa. W 2016 r. szykowano wielkie podwyżki wynagrodzeń dygnitarzy państwowych, ale po fali krytyki, także ze strony prawicy, projekt odłożono. Za to w resortach rządowych poprzyznawano nagród na sumę 80 mln zł.

Limuzyny na parkingu pod siedzib? PiS na Nowogrodzkiej w Warszawie.

Limuzyny na parkingu przed siedzibą PiS na Nowogrodzkiej w Warszawie.

To jest ta twarz „dobrej zmiany”, którą PiS się nie chwali, ale którą nie gardzi, mimo że chodzi do kościoła i modli się za ubogich, a nawet robi sobie zdjęcia z papieżem Franciszkiem. Nie miałbym nic przeciwko zakupom limuzyn czy samolotów dla VIP-ów – to jest standard – ale są dwa powody, by jednak być przeciw.

Po pierwsze, w kraju na dorobku, jakim wciąż jest Polska, nie można kłuć w oczy przeciętnego obywatela. Po drugie, nie mogą tego czynić politycy rzekomo ujmujący się za biednymi, pominiętymi, wykluczonymi, a tacy politycy dziś rządzą w naszym kraju z mandatu właśnie tej części społeczeństwa. W szybkim tempie tworzą własną elitę TKM.

Morał jest taki, że dzisiejsza władza albo jest do bólu cyniczna, albo nieprzyzwoicie obłudna. I to może ją słono kosztować już w wyborach samorządowych. Czego jak czego, ale tej twarzy nowej pisowskiej elity „ciemny lud” pisowski raczej nie kupi.