Drugie milczenie Kościoła. Seksualni drapieżcy

To niebywałe! Są wytyczne watykańskie, są wytyczne polskiego episkopatu, są struktury do walki i nic. Wstrząsający reportaż Justyny Kopińskiej o księdzu, który uczynił, z pośrednim przyzwoleniem jej rodziców, 13-letnią dziewczynkę swoją seksualną niewolnicą, jest cięższym oskarżeniem niż zarzuty o mieszanie się Kościoła do polskiej polityki. Chronienie drapieżców seksualnych w Kościele rani wiarę i wiernych głębiej niż polityczne upartyjnienie Kościoła.

Za zniszczenie życia dziewczynie osobistą odpowiedzialność ponosi ksiądz. Za tolerowanie księdza pedofila odpowiedzialność instytucjonalną ponosi władza kościelna. Z reportażu wynika, że wiedza o księdzu drapieżcy była w jego kościelnym środowisku powszechna, a mimo to, nawet po odsiedzeniu i tak złagodzonej kary, Kościół pozwolił mu dalej pełnić funkcje kapłańskie.

Dziś mamy do czynienia z gorszącym milczeniem Kościoła w dwu ważnych sprawach. Pierwsza dotyczy duchownych legitymizujących moralnie w Kościele nacjonalizm i mowę nienawiści na tym tle. Druga dotyczy drapieżnictwa seksualnego w Kościele.

Oba milczenia są zgorszeniem i złamaniem norm ewangelicznych, a także naruszeniem przepisów prawa. Przeraża, że szef episkopatu abp Gądecki toleruje w swojej diecezji księdza gwałciciela, podobnie jego poprzednik na tym stanowisku abp Michalik tolerował, chronił a nawet bronił – przy pomocy prokuratora Piotrowicza, dziś gwiazdy PiS – księdza pedofila z Tylawy.

Taka postawa przywódców Kościoła załamuje moralnie wielu katolików. Propisowskie tyrady z ambon z jednej strony, a z drugiej tolerowanie drapieżnictwa seksualnego wśród księży – to młyński kamień u szyi Kościoła. Znam przypadki młodych katolickich rodziców, którzy przestają chodzić na msze, by nie musieć słuchać tego wszystkiego.

O potworze dżender, o in vitro, o kulturze śmierci. O tym kościelni obrońcy życia mają mnóstwo do powiedzenia, a co powiedzą o księdzu, który zmusił zgwałconą przez siebie dziewczynę do aborcji i nadal odprawia mszę w majestacie kościelnego prawa i aurze etycznej wyższości? Nic nie powiedzą albo uznają to za atak na Kościół lub czepianie się, bo przecież pedofile są też poza Kościołem. Słowem: drapieżcy wolno. Tu Kościół nierychliwy do działania. Ale księżom Lemańskiemu czy Bonieckiemu w try miga zakazuje działania w dobrej sprawie.

To oburza moralnie tych młodych katolików. Gdy na dodatek widzą tę zmowę milczenia, kulturę ukrywania zła w Kościele, obojętność na reakcje opinii publicznej – zaczynają w desperacji dyskutować, czy nie czas na apostazję.

Niech sobie dyskutują. To Kościoła instytucjonalnego nie martwi. Nie przejmuje go myśl, że dziesiątki, a może setki tysięcy katolików przestaną chodzić do kościoła. Miliony będą chodziły dalej. A nawet gdyby i milionów ubyło, to też dla kościelnej władzy nieważne, póki ma zagwarantowany status prawny, dający przywileje i płynność finansową.

PS Abp Gądecki przerwał milczenie. Napisał list do współbraci księdza Romana. Niestety, pod presją kryzysu, jaki sam bagatelizował (odmawiając na przykład rozmów z GW w sprawie reportażu) i za późno, żeby episkopat wyszedł z tego z twarzą.  Czekam na dalsze głosy władz kościelnych. I na stosowne decyzje.