Prawnicy z odsieczą Kuchcińskiemu. Trzy pytania

Na portalu Sejmu powieszono opinie czterech prawników o zachowaniu posłów opozycji protestujących przeciwko decyzjom marszałka Kuchcińskiego, które sprowokowały kryzys parlamentarny.

Nazwiska prawników nie były szerzej znane opinii publicznej, ale już są i nie zapiszą się dobrze w pamięci środowiska i społeczeństwa. Wcześniej Biuro Analiz Sejmowych zamówiło u trzech innych szerzej nieznanych prawników opinie na temat postępowania posłów opozycji pod kątem ich ewentualnej odpowiedzialności za blokowanie mównicy, fotelu marszałkowskiego i sali plenarnej.

Opinie obu grup prawników wpisują się w pisowską interpretację konfliktu wywołanego przez PiS. Żadnego zdania odrębnego nie ma. Nie zapytano żadnego szerzej znanego prawnika, cieszącego się zawodowym i społecznym autorytetem.

Znane są za to powiązania części ekspertów z PiS. Pomijam mało prawniczy język prawników, momentami gorszący w takich okolicznościach.

Nie odnoszę się do materii prawnej, bo nie jestem prawnikiem. Interesują mnie trzy inne sprawy:

1. Co warte są opinie osób sprzyjających osobom, które ich potrzebują? Niewiele. Sedno sprawy jest przecież polityczne, a więc eksperci są de facto stroną sporu politycznego i nawet tego nie starają się ukryć.

2. Jaka jest wymowa akcji z opiniami podjętej przez kancelarię Sejmu kierowaną przez osobę związaną z PiS? Rokuje źle. Nie gromadzi się i nie publikuje opinii prawnych, potwierdzających legalność i słuszność działań marszałka Kuchcińskiego, a jednocześnie sugerujących nielegalność i niesłuszność działań opozycji w reakcji na działania Kuchcińskiego, jeśli szuka się kompromisu w sprawie kryzysu parlamentarnego. Opublikowanie opinii można odebrać jako sygnał, że PiS w niczym nie ustąpi i że może próbować pociągnąć protestujących do jakiegoś rodzaju odpowiedzialności karnej.

3. Wraca pytanie, do czego w tej sytuacji potrzebna jest opozycja i co powinna robić, jeśli PiS nie tylko nie chce kompromisu, ale przymierza się do odcięcia parlamentu od opinii publicznej. Sejm otoczony murem, kordonem policji, a w środku wypełniony agentami BOR, i zakneblowana parlamentarna opozycja demokratyczna, która musi przegrać każde głosowanie, to koniec polskiego parlamentaryzmu.