Dąbrowszczacy: inni żołnierze wyklęci

W Warszawie na Pradze jest ulica imienia Dąbrowszczaków, polskich ochotników w hiszpańskiej wojnie domowej. PiS w ramach dekomunizacji chce usunąć obecną nazwę ulicy. Część mieszkańców protestuje. Dąbrowszczacy okazują się kolejną ofiarą polityki historycznej. Można ich uznać za żołnierzy wyklętych przez pisowskich czyścicieli historii.

To zwykle kończy się schizofrenią. W szkole, w instytucjach, w mediach społeczeństwo dostaje jeden przekaz o historii kraju, w domach, na prywatnych towarzyskich spotkaniach czy imprezach – drugi, zwykle przeciwny oficjalnemu. Pożytek z tego ma władza polityczna. Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość. Ale to jest zysk na krótką metę. Władza odchodzi lub upada, prawda wychodzi z podziemia.

Obóz prawicowy chce znów pisać historię od nowa, czyli czyścić. Dziś na celowniku są opozycja demokratyczna nurtu KOR-owskiego, lewica pierwszej Solidarności, obóz liberalno-demokratyczny po 1989 r., a nawet Armia Krajowa, która ma być powoli zastąpiona w pamięci społecznej przez kult żołnierzy wyklętych.

W Polsce po 1989 r. Dąbrowszczacy byli sczyszczani przez cenzorów historii z paragrafu komunistyczno-stalinowskiego. Ale to, że Rosja stalinowska wspomogła obóz republikański w wojnie hiszpańskiej, nie oznacza, że ochotnicy z całej Europy stający do walki z frankistami w obronie demokratycznie wybranego rządu mają ponieść zbiorową odpowiedzialność za to wsparcie, skądinąd prowadzące do błędów i zbrodni po stronie republikanów. Pisze o tym choćby Orwell w „Hołdzie dla Katalonii”. Z pewnością wielu ochotników padło ofiarą manipulacji politycznych, ale przecież nie wszyscy byli stalinowcami.

Ich historię przypomina Barbara Toruńczyk, naczelna „Zeszytów Literackich”, córka Dąbrowszczaka, w magazynie „Gazety Stołecznej”. „II RP odebrała im obywatelstwo. W czasie wojny rząd w Londynie odmówił im miejsca w armii, a Rosjanie traktowali ich jak mięso armatnie. Część przeszła przez obozy koncentracyjne, inni w nich zginęli. W czasach stalinizmu wsadzano ich do więzień, w 1968 r. dostawali paszporty w jedną stronę. Po 1989 r. wymazano ich z pamięci. Do dziś ich groby są notorycznie bezczeszczone”.

Toruńczyk jest uczciwa. Przypomina, że jeden z ochotników z 1937 r., gen. Grzegorz Korczyński, dowodził pacyfikacją górników kopalni Wujek w stanie wojennym. I taka postawa, postawa uczciwa i rzetelna w przedstawianiu naszej diabelnie powikłanej historii budzi moje uznanie.