Czy prezydent Duda nie ma sumienia?

W rozmowie z PAP Andrzej Duda podtrzymał pisowski plan ekshumacji szczątków ofiar katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Kolejny raz prezydent nie skorzystał z okazji, by być prezydentem wszystkich obywateli, w tym przypadku tych, którzy stracili w katastrofie bliskich i apelują do władz o odstąpienie od ekshumacji.

Duda te apele ignoruje, bo zapewne taka jest wola pana Kaczyńskiego i jego przybocznych. Jedyne, co prezydent miał do zaproponowania, to prośba o wyrozumiałość tych, którzy będą musieli w taki czy inny sposób uczestniczyć w ekshumacjach. Reszta jego wypowiedzi to mieszanka ckliwych banałów z urzędową pisowską propagandą smoleńską.

Czy prezydent obejrzał rozmowę z jedną z tych osób, żoną oficera BOR, panią Łuczak-Surówką?

Sądzę, że nie obejrzał. Bo może by go jednak sumienie ruszyło. Może dałoby mu to do myślenia, co dzieje się w naszym kraju. Jak władze traktują Bogu ducha winnych ludzi, którzy mają inne zdanie w sprawie ekshumacji niż dygnitarze PiS.

Może by go zastanowiło, jak to możliwe, że pani Surówka, wdowa po żołnierzu ochrony prezydenta Kaczyńskiego, jest przedmiotem pseudopatriotycznej kampanii nienawiści, o czym przejmująco opowiedziała.

Ale chyba przeceniam zdolność naszego prezydenta do empatii. Rok jego urzędowania pokazał, że godzi się bez zastrzeżeń na wyznaczoną mu podrzędną rolę w państwie, którego jest formalnie głową. Duda jest zwierzchnikiem sił zbrojnych. Od fatalnej polityki ministra obrony zdystansował się bezskutecznie. A to przecież kolejne polityczne upokorzenie prezydenta.

Cóż, postanowił być „niezłomnie” lojalnym podwładnym swej partii. To wybór polityczny, za który kiedyś oceni go polska historia. Ale jest jeszcze w polityce wymiar etyczny. Nie kopie się leżących. Dlatego brak empatii u prezydenta Dudy porusza może bardziej niż jego partyjna stronniczość.

Polityka wyprana z dobrych ludzkich uczuć, z empatii, z miłosierdzia, sprawdza się na krótką metę. Na dłuższą metę kończy się ona polityczną i moralną katastrofą.