Chłopczyk w pasiaku, czyli walka Świętych z Halloweenem

Ktoś mi przysłał zdjęcie znalezione na Twitterze. Uśmiechnięta mama pozuje z dwojgiem swych dzieci. Córeczka w skromnej sukience, synek w nowiutkim ubranku przypominającym oświęcimski pasiak i w czapeczce w takież niebieskie paski. Czy tak ma wyglądać „katolicka” odpowiedź na Halloween?

Być może. Co roku przybywa katolickich korowodów, balów i nocy świętych. Uczestnicy manifestują w ten sposób swoje przywiązanie do katolickiej tradycji. Młodzi rodzice ubierają dzieci w stroje mające się kojarzyć ze świętymi. O to też chodziło zapewne mamie chłopczyka w pasiaku. Ubiór miał oznaczać, że chłopczyk oddaje cześć św. Maksymilianowi Kolbemu, męczennikowi Auschwitz.

Trudno mieć o to pretensje, jej wybór, choć pomysł wydaje mi się nie całkiem przemyślany. Tak jak przebieranie małych dzieci za powstańców warszawskich. Wątpię, by w istocie rodzice chcieli dla swych dzieci przyszłości wojennej.

Problem w czym innym. Niektórzy katolicy urządzają noce świętych w odpowiedzi na Halloween. Robienie ze święta religijnego kontry wymierzonej w dziecięce zabawy to nonsens. A jednak walkę z Halloween toczy na tej zasadzie na przykład prawicowa młodzież „wszechpolska”. Agituje, by zamiast zapalać świeczkę w dyni, zapalić ją na grobie polskiego patrioty.

Tak jak większość Polaków odwiedziłem w dzień Wszystkich Świętych groby bliskich i przyjaciół, w tym osób zasłużonych dla polskiej wolności i niepodległości. Zapaliłem znicz pod krzyżem katyńskim na cmentarzu Rakowickim na znak pamięci o stryju zamordowanym w Katyniu. Czyniłem tak wielokrotnie, także wtedy, gdy Katyń był tematem urzędowo zakazanym. Razem z żoną i dziećmi. Pamięć o łańcuchu pokoleń i o polskich patriotach szanuję i cenię.

Halloween ma genezę celtycką, „pogańską”. Tak jak Mickiewiczowskie „Dziady”. Halloween czy walentynki są kulturowym importem, ale tysiąc lat temu w Polsce było nim także chrześcijaństwo, przeciwko któremu buntował się wtedy „pogański” lud. Importem jest też samo święto Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny.

Dziecięce zabawy przedstawia się dziś w Kościele i na prawicy jako walkę z religią i polskością, promocję złych mocy. W tym szaleństwie jest metoda. Chodzi o „przekuwanie dusz” dzieci i młodzieży na modłę narodowo-katolicką. I to jest dziś w szkole publicznej coraz powszechniej tolerowane.

A przecież nie wszyscy rodzice sobie tego życzą. Polacy nie są kulturowym i religijnym monolitem. Nie wszyscy lubują się w celebracji martyrologicznego patriotyzmu na pokaz i od święta. Nie wszyscy życzą sobie wszczynania wojen z wydumanymi zagrożeniami. Nie ma sprzeczności między polskością a Halloweenem. To zupełnie inne porządki.

Kto się lęka, że Halloween wykorzeni dzieci z polskości i katolicyzmu, ma tak naprawdę niskie mniemanie o nich obu.