„Nacjonalizm katolicki”, czyli brzytwa ks. Międlara

O sprawie ks. Międlara napisała już na naszym portalu kompetentnie Joanna Gierak-Onoszko. Ale nie można nie reagować na zachęcanie do przemocy.

Obłożony formalnie przez władze kościelne nakazem milczenia ks. Jacek Międlar zachęca w internecie do użycia brzytwy przeciwko posłance Nowoczesnej.

W jego – a nie w jej! – obronie stają nie tylko nacjonaliści, ale też osoby publiczne, jak Jan Pospieszalski. Nic ich nie obchodzi, jak czuje się zaatakowana przez księdza posłanka, jak to wygląda w świetle polskiego prawa i co to mówi o Kościele w Polsce i naszym społeczeństwie.

W internecie zaczyna się absurdalne dzielenie włosa na czworo. Jeśli brzytwa, to może chodzi o golenie do łysej skóry. Kiedyś do strzyżenia kobiet broniących prawa do aborcji wzywał o. Rydzyk. A przecież wzywanie do strzyżenia jest tak samo niedopuszczalne jak wzywanie do każdej innej formy przemocy.

Czyli obrońcy księdza uważają, że jego styl duszpasterski jest OK, a może nawet zazdroszczą Międlarowi rozgłosu. Ale to nonsens. Nie można ewangelizować w oderwaniu od ośmiu błogosławieństw. Jedno z nich brzmi: błogosławieni, którzy zaprowadzają pokój.

Jeden z duchownych, który wystąpił publicznie przeciwko zgorszeniu, jakim jest podżeganie do przemocy przez księdza, już się wycofał. Nie dał rady znieść fali hejtu. Hejtowano go za to, że powiedział świętą prawdę: słowa Międlara nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem.

Nie neguję potrzeby ewangelizacji skrajnej prawicy. Nie odmawiam nacjonalistom umiłowania ojczyzny. Ale uważam ich „patriotyzm” za nieuporządkowany moralnie i przez to szkodliwy.

Sto razy trzeba powtórzyć słowa Jana Pawła II, papieża Polaka, że nacjonalizm to zaprzeczenie patriotyzmu. Oto jego słowa: „Nacjonalizm, szczególnie w swoich najskrajniejszych formach, jest antytezą prawdziwego patriotyzmu” (przemówienie w ONZ, 5 października 1995 r.).

Patriotyzm się nie wywyższa nad inne patriotyzmy. Nie patrzy na inne narody i kultury jak na wroga. Widzi w nich partnera, który nas może czegoś nauczyć i wzbogacić duchowo.

Nie ma więc czegoś takiego jak „nacjonalizm katolicki”, który głosi ks. Międlar.

To pojęcie wewnętrznie sprzeczne. Nacjonalizm polega na wykluczaniu ludzi ze wspólnoty narodowej i ludzkiej według widzimisię nacjonalistów. Katolicyzm polega na włączaniu ludzi do wspólnoty wyznawców chrześcijaństwa według jednego kryterium: wiary w Chrystusa.

Nie można wierzyć w Chrystusa i podżegać do przemocy fizycznej czy symbolicznej. Albo gwałt, albo miłość bliźniego.

Władze kościelne, podobnie jak wymiar sprawiedliwości, nie reagują na podżeganie przez ks. Międlara do przemocy. Tak jakby nie dostrzegały oczywistego zła, choć i Kościół, i normalne państwo ma bronić przed złem. Gdzie są biskupi od ewangelizacji? Dlaczego nie dadzą świadectwa, że tak księdzu nie wolno mówić do ludzi? Nawet jeśli mają poglądy sprzeczne z nauką Kościoła.

Milczenie Kościoła i państwa to znak, że można grozić przemocą bezkarnie. A państwo, które to toleruje, nie chroni bezpieczeństwa osobistego obywateli. W sprawie ks. Międlara oglądamy jak w lustrze nasze społeczeństwo, Kościół i państwo – i dlatego powinna ona obchodzić wierzących i niewierzących.