Czy Ukraina jest sztucznym państwem?

Pyta w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Aleksander Kwaśniewski. Pyta raczej retorycznie, bo chyba nie udzielałby się w sprawie ukraińskiej niepodległości od Rosji, gdyby uważał, że Ukraina jest sztucznym państwem.

Ja bym zapytał, czy Ukraina jest już narodem politycznym, wspólnotą obywateli o różnym rodowodzie etnicznym i o różnych poglądach politycznych, ale zdolnym i gotowym do współpracy dla ukraińskiej państwowości.

Bo tak się formują państwa: z uformowanych narodów. Tak też państwa się zmieniają, za zgodą własnych obywateli, z tradycyjnie narodowych w nowoczesne, widzące sens w tworzeniu struktur ponadnarodowych w imię osiągania celów, których w pojedynkę łatwo, a może wcale, nie osiągną.

Od powstania na Majdanie, wojny ukraińsko-rosyjskiej, ostatnich niekompletnych, lecz uczciwych i niezłych frekwencyjnie wyborów mam wrażenie, że ten polityczny, obywatelski naród ukraiński się rodzi. A skoro tak, to ma prawo do własnej państwowości, jak każdy inny uformowany politycznie naród.

Kwaśniewski słusznie twierdzi, że sedno sporów o sprawę ukraińską polega na tym, jak odpowiemy na pytanie, czy wierzymy, że Ukraina jest czy nie jest sztucznym państwem. Są Polacy i jest ich wielu, niektórzy aktywnie proputinowscy, którzy nie wierzą, że Ukraina jest po prawie ćwierćwieczu zdolna do zbudowania nowoczesnego demokratycznego państwa i społeczeństwa obywatelskiego. Kwaśniewski wierzy.

Mnie też się zdaje, że bez takiej wiary polska polityka wobec Ukrainy byłaby całkowicie niewiarygodna. Dlatego wspieramy ukraińską niepodległość, że taka Ukraina jest potrzebna Europie, a nie tylko Polsce.

Klęska ukraińskiej niepodległości skompromitowałaby nie tylko ukraińskie elity, ale też ideę wolnej, demokratycznej, współpracującej wspólnoty narodów europejskich. W tym sensie to na Ukrainie decyduje się przyszłość idei europejskiej.