,,Nie oglądam telewizji”

Słyszę, że w modę wchodzi nieoglądanie telewizji. A nawet ostentacyjne nieposiadanie telewizora. Na szczęście nie dochodzi jeszcze do wyrzucania odbiorników przez okno. I ja tę modę mogę zrozumieć, ale nie dołączę.  

Wyrzucanie telewizorów na śmietnik było modne w stanie wojennym. Kto normalny oglądałby prezenterów w mundurach wojskowych i z apokaliptycznym wyrazem twarzy?

Tak naprawdę mało kto w końcu te telewizory faktycznie wystawiał na chodnik (choć to się sporadycznie zdarzało, zwłaszcza w 1982 r. ), ale jednocześnie mało kto nie rozumiał powodu ówczesnej frustracji. Chodziło o protest przeciwko użyciu siły przez państwo wobec jego własnych obywateli.

Ale o co chodzi dzisiejszym ,,nieoglądamTV”? Słyszę, że o całość. Telewizja jest obciachowa, więc jej oglądanie jest obciachem i totalnym marnowaniem czasu. No i dzieci, żeby im TV od maleńkości wody z mózgu nie robiła. TV to sieczka, miazga, płycizna, propaganda, ruja i porubstwo. Tako prawią ,,nieoglądamTV”.

Bo ja wiem? Fakt, wiele krytyk antytelewizyjnych ma solidne podstawy. Ale jest też druga strona medalu. Jak się coś dzieje, wszyscy lecimy do odbiorników RTV. Krytycy rzadko w związku z tym są do końca konsekwentni. Narzekają, włączają coraz rzadziej albo wcale, ale odbiornika jednak nie wyrzucają, nie oddają do domów pomocy społecznej czy gdziekolwiek. Na wszelki wypadek.

I ja też tak robię. Oglądam niewiele, choć czasem muszę z powodów profesjonalnych, ale nie wyrzucam. Przeciwnie, korzystam, w miarę swoich ograniczonych możliwości czasowych, z nieprzebranej oferty programów i stacji. Czyli traktuję TV jak radio, prasę i Internet. Normalnie. Widzę błędy i wady, ale też zalety. W tygodniu poświęcam TV 3-5  godzin.

Wszędzie mam swoich faworytów i bardzo sobie cenię ich propozycje. Nie wyobrażam sobie, bym mógł nie mieć pod ręką BBC, CNN, France24, Al Dżaziry czy TVP Kultura, Ale kino, kanałów historycznych, a także polskich informacyjnych.

Staram się modom nie ulegać. Ciekawe, że np. wielu internautów wpisuje się pod wrażeniem, pozytywnym czy, najczęściej, negatywnym, jakiegoś obejrzanego właśnie programu lub materiału. A więc narzekają, na dziennikarzy a jakże pomstują, ale od ekranu oderwać się wyraźnie nie mogą.

Jasne, życie bez TV jest możliwe, tak jak bez grubych książek, poważnej prasy, ambitnych filmów, koncertów, spektaklów (także nadawanych w TV).  Ale co to za życie?