Guy Fawkes, czyli potęga symbolu
Niezbadane są losy symboli w dobie Internetu. Historyczny Guy Fawkes był katolikiem, który chciał przywrócić zerwaną więź Anglii z papiestwem, a przynajmniej wywalczyć drogą spisku i królobójstwa restytucję monarchii katolickiej. Dzisiaj maskę z jego symboliczną podobizną przywdziewają ludzie, którzy katolicyzm mają w niskim poważaniu.
Ale w kulturze masowej symbol odrywa się od historii. Hiszpańska bródka na masce nikomu nie kojarzy się z katolicką rekonkwistą. Najwyżej z oporem przeciwko jakiejś domniemanej tyranii.
Przechodzi się do porządku nad tym, że Fawkes przegrał sprawę, a święto związane z jego imieniem jest w Anglii wyrazem radości, że spisek prochowy spalił na panewce. Słowem, maska Guy Fawkesa nabrała w dniach protestów przeciwko ACTA całkiem nowego znaczenia. Zaczyna oznaczać bohatera pozytywnego.
Coś podobnego zdarzyło się przed wiekami ze znakiem krzyża. Dla Rzymian śmierć na krzyżu była hańbiąca, dlatego krzyżowali na przykład buntowników takich jak Spartakus. Dla chrześcijan krzyż nabrał znaczenia triumfalnego jako znak zwycięstwa Jezusa nad śmiercią.
Swastyka, praindoeuropejski symbol ognia, słońca, wszechświata został przejęty i skompromitowany przez hitlerowców i ich spadkobierców.
Znak Polski Walczącej pojawił się po katastrofie smoleńskiej na demonstracjach zwolenników PiS, tak jakby trzeba było walczyć dalej o niepodległość i wolność naszego kraju.
Nic na te przepoczwarzania się symboli w wyobraźni masowej nie poradzimy. Ale dobrze jest pamiętać, skąd się wzięły i co wtedy oznaczały, bo to może choć odrobinę chronić nas przed symbolicznymi manipulacjami. Bo symbole mają moc i kuszą, by z tej mocy korzystać czasem w bardzo złych sprawach.
Komentarze
A najlepsze jest to, że połowie z tych ludzi, która tę maskę ubrała na znak protestów, kojarzy się ona z filmem „V for Vendetta” i niczym więcej.
A moherowy berecik zwolennicy Rydzyka kupują jako pamiątkę i przypinają sobie do płaszcza…
A moja ciocia już schowała swoje moherowe berety na dno szafy, bo nie chce być kojarzona z tym symbolem.
„Znak Polski Walczącej pojawił się po katastrofie smoleńskiej na demonstracjach zwolenników PiS, tak jakby trzeba było walczyć dalej o niepodległość i wolność naszego kraju.”
Zapomniał Pan Redaktor, że znak Polski Walczącej pojawił się też bardzo licznie jako symbol polskich demonstracji przeciwko ACTA. Linkuję przykładowe zdjęcia i jeden z blogów, posługujący się tym symbolem:
http://tinyurl.com/6wq692r
http://tinyurl.com/7alxpgt
http://tinyurl.com/7jbcmdo
http://tinyurl.com/79fzh82
http://tinyurl.com/8292fhn
http://tinyurl.com/84rgwz3
http://tinyurl.com/7xnmuec
http://pfg.blox.pl/2012/01/Donald-Tusk-gdzie-masz-mozg.html
Symbole są raczej niejednoznaczne, czasem niebezpieczne. Swastyka prawoskrętna (symbol słońca, szczęścia) symbolizuje co innego niż swastyka lewoskrętna (swastyka nazistów). Tak samo jak krzyż symbolizuje Chrystusa, a odwrócony krzyż – szatana. Gwiazda pięcioramienna ze szpicem do góry symbolizuje człowieka, odwrócona w dół to również znak diabelski. Maska Fawkesa symbolizuje wolność o rysach anarchii. Wolność i anarchia leżą niebezpiecznie blisko siebie na jednym continuum…
Skoro notka o maskach to czemu nie wspomniał pan o filmie Wachowskich i komiksie Moore’a oraz idei do których się odwoływał? Bez tego trudno zrozumieć skąd się wzięła. Poza tym maska zarazem coś pokazuje i coś ukrywa, odsyłam do analiz Tischnera.
To, że maski ubrali politycy naszej religijnej prawicy bardzo mnie rozbawiło. Ironia historii zatoczyła pełne koło, bo choć nie w czynach, to w słowach, niektórym niedaleko do terrorystycznej negacji państwa rządzonego przez uzurpatorów.
Symbole poddają się memetycznemu recyclingowi. Znak ma zawsze kontekst dzięki, któremu znaczy to co znaczy, bez niego staje się niezrozumiały i można go przetworzyć.
„…Proces ośmiu schwytanych spiskowców był jedynie formalnością. 30 stycznia 1605 r. na dziedzińcu Pałacu Westminsterskiego stracono pierwszych czterech uczestników sprzysiężenia. Wszyscy oni zginęli śmiercią przewidzianą dla winnych zdrady głównej (high treason): zostali powieszeni, a po zdjęciu żywcem z szubienicy wykastrowani, wypatroszeni z wnętrzności, ścięci i poćwiartowani.
Następnego dnia odbyła się egzekucja pozostałych uczestników spisku. Guy Fawkes zdołał jednak wymknąć się katu: wchodząc na szafot, niespodziewanie zeskoczył z drabiny i skręcił sobie kark. Zmarł natychmiast….”
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:The_execution_of_Guy_Fawkes%27_(Guy_Fawkes)_by_Claes_(Nicolaes)_Jansz_Visscher.jpg&filetimestamp=20090330113743
Pozdrawiam
O historii Guya Fawkesa po raz pierwszy usłyszałam od mojej córki na stałe mieszkającej w UK. 5 listopada obchodzi się tam święto fajerwerków dla upamiętnienia klęski spisku prochowego – Guy Fawkes Day. Żeby zrozumieć film „W jak Wendetta”, trzeba poznać historyczny kontekst. Uważam, że część protestującej młodzieży zainteresowała się historią maski, która sama w sobie jest przerażająca.
Aktualnie panuje moda na noszenie różnych znaków. Większość czyni to zapewne bezrefleksyjnie. Na szyjach celebrytów coraz częściej pojawia się różaniec. Ani to ładne, ani buntownicze. Początkowo wyglądało to na religijną prowokację (Madonna), ale spowszedniało i raczej wzbudza politowanie, niż prowokuje.
Nigdy nie rozumiałam znaku krzyża jako symbolu miłości Boga. Jak można wielbić narzędzie zbrodni? Ktoś kiedyś zadał pytanie – co musi czuć Jezus, gdy w Wielki Piątek jego wyznawcy adorują krzyż, do którego był przybity. Deklaracja miłości do krzyża jest jakimś rodzajem religijnej perwersji. Myślę, że wpisuje się w to dość nowe zjawisko upamiętniania krzyżami miejsc wypadków drogowych. Idąc tym tropem, należałoby czcić miecze, topory, szubienice, gilotynę i wszelkie inne zbrodnicze urządzenia, które odebrały życie bohaterom. A co z ogniem i wodą?
Pan Redaktor pisze:
” tak jakby trzeba było walczyć dalej o niepodległość i wolność naszego kraju. ”
A nie trzeba?
Kiedys polska szlachta tez myslala, ze nie trzeba.
Nawet podatkow na utrzymanie armii nie chciala placic.
Skonczylo sie, jak sie skonczylo.
Do dzisiaj nie potrafimy sie pozbierac.
mag!
Wesołe jest życie staruszka
Wesołe jak piosnka jest ta
Gdzie stąpnie, zakwita mu dróżka
słowa: Jeremi Przybora
Było. Minęło.
Ja i moi rówieśnicy żyliśmy w dwubiegunowym świecie. Umierająca wojna w dniu moich narodzin pozostawiła między Odrą i Bugiem pomysł na jedność bez ludności niemieckiej, litewskiej, żydowskiej oraz ludów ruskich. Cały naród odbudowywał swoją stolicę, wszyscy popieramy partię, …
Tymczasem zza oficjalnej gęby Frontu Jedności Narodu zaczęły wyglądać twarze ludzi pragnących swobody myślenia, swobody obyczajów i swobody uczuć.
Niedobór wszystkiego i nieefektywna gospodarka coraz bardziej dokuczała i w rozmowach potocznych słyszało się nieustannie nwokację późniejszej radiowej audycji „Rycerze Trzej”:
„Oj! Niedobrze! Niedobrze!”
Dziś staruszek nadmiarem słów zniesmacza Jana Bohyńskiego i to jest dziś ich obu bezpieczne prawo. Wówczas wchodziliśmy w dorosłość słysząc od wielu ludzi mających autorytet: „Niestety! Nie jesteśmy na właściwym kursie.” Jeszcze nie zostało spopularyzowane określenie
„dyktatura ciemniaków”. Jeszcze siedziała nas w nadzieja dana przez utopię. Ale ja i moi rówieśnicy byliśmy młodzi i głodni czegoś innego niz wodolejstwo gomułkowskie. Poszczególne frakcje aparatu władzy głodne tej władzy i przeciwnicy władzy przyniesionej z „kraju rad” nie mogli swobodnie rozmawiać.
To możliwość otworzenia przy mnie ust bez strachu sprawiała, że stołeczni pięknisie i chłopczyce oraz fanatyczni przeciwnicy postawy
„wicie, rozumicie” mogli i chcieli ze mną rozmawiać. Jak się później okazało obie polityczne strony chętnie sięgały po moją odmienność.
Byłem jak kameleon, bez poglądów i nie wciskający cybernetyki oraz krytyki kultury szlacheckiej w sposób bolesny.
Pomagano mi, bo takiej pomocy potrzebowałem.
Jestem praworęczny a pisałem lewą reką. Nadawałem się do dreptania a lewobrzeżną Warszawę zdeptałem i umiałem pokazać jej kawałeczki urody. Za potokiem słów nie kryła się agresja co jednych zrażało do frajera, a innym dawało poczucie bezpieczeństwa. Zamordyzm władzy nie pozwalał poszaleć w pustej beztroskiej zabawie, a nas ciągnęło do Teatru Eterek i Porfiriona Osiełka.
A w ciele rządziły hormony. Byliśmy młodzi i dopiero rozkwitający.
Alicja wiedziała, że nie jestem groźny dla ustroju. Ja byłem głodny ludzi, a ramiona wykonawcze władzy i opozycji starały się ze mnie zrobić narzędzie. Dziś Hartman wyjaśnia, że demokracja liberalna charakteryzuje się wielością sporów i to ostrych, ale w granicach normy. Wówczas draka mogła oznaczać, że po uczestnikach na długo zginie ślad. Gdy sąsiad ormowiec bił po pijanemu żonę co sobotę, to rozsądek nakazywał głuchotę.
Nie sądzę, aby trzeba było dzisiejszemu pokoleniu wciskać te wspomnienia. Ale wówczas byli ludzie inteligentni, urodziwi i o dobrym serce uwikłani w zamordyzm utopii, której szło jak po grudzie. Z iluzji, z przypadku, z cynizmu. I wielu z nich tęskniło wręcz do normalności.
Leszek Długosz śpiewał piosenkę o świętej dostającej przepustkę z nieba na motywach francuskiej legendy. Mnie trafiła się dziewczyna, o którą mogli by walczyć tytani sztuki oraz myśli. Wybrała mnie bo rozpoznała, że z tego gaduły nie daje się wycisnąć i można się przy nim odsłonić. Odsłonić tragiczne uwikłanie i konieczność zastanawiania się: „Dla kogo on mnie głaszcze?”
Granie – wówczas młodym – staruszkiem przez siły polityczne i koterie towarzyskie okazało się o wiele trudniejsze niż to wynikało z oglądu oraz podsłuchu – także ukrytego w staniku z pięknymi piersiami.
Okazał się bardziej niezłomny, pamiętny że jest synem wiktorii(!).
Dziś Porfirion zostałby przez blogowiczów zdruzgotany.
Jest nie na temat.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/63/Jeremi_Przybora_grave.JPG
@ Ewa 1958
„Nigdy nie rozumiałam znaku krzyża jako symbolu miłości Boga”.
Wytlumacze to lopatologicznie: milosc Boga polega na tym ze po haniebnym czynie
jakim bylo ukrzyzowanie Syna Bozego, Bog sie nie rozprawil ze zbuntowanym stworzeniem i dal mu jeszcze jedna szanse. Dzieki temu zyjemy chociaz wielu
nie wyciagnelo z tego wnioskow.
Moja córka jeszcze w szkole średniej zaczęła nosić dość okazały wisiorek – pacyfę. Robiła to zupełnie świadomie, zgodnie ze swym światopoglądem. Oberwało się jej od wychowawczyni za propagowanie symbolu satanistów. Próba wyjaśnienia nie przyniosła rezultatu. Pani wiedziała lepiej.
Ostatnio na nadgarstkach celebrytów często można zauważyć czerwoną nitkę. Okazało się, że i tu nie obyło się bez dwuznaczności. Nitka może identyfikować wyznawców kabały jak też oznaczać niebezpieczny ruch pro – ana, promujący anoreksję.
Świętą rację ma Autor, twierdząc, iż należy od podszewki poznawać znaczenie symboli. W związku z tym mam pytanie – czy nauczyciel może ukarać ucznia malującego swastykę za propagowanie faszyzmu, skoro ten uczeń wyjaśnia, że namalował symbol Słońca, a słowo „swastyka” oznacza dobrobyt. Poza tym jego swastyka nie ma czerwonego tła ?
Jeden z blogerow, opisujac dzis wczorajsze konsultacje z Tuskiem w sprawie ACTA na boku i bez komntarza wspomina o „blondynce robiacej na drutach” w czasie spotkania. Ta kobieta a raczej ten obraz jest dla mnei bardzo silnym, choc moze dzis mniej czytelnym symbolem. Symbolem „tricoteuse” siedzacej pod gilotyna i czekajaca na kolejna kazn z rak robespierre’ow.
A dzis jest rocznica dwochestlecia narodzin naprawde Ukochanego Pisarza. W swojej Opowiesci dwoch miast jedna z bohaterek – jak sie ona nazywala? madame Desparge, czy jakos tak? nie lubie tej powiesc i do niej nie powracam – jest wlasnie trikoteza, „blondynka robiaca na drutach”.
Probuje to jakos poukladac w glowie i to co mi wychodzi pewnie nie zyskaloby tu zrozumienia. Ale czasami wydaje mji sie, ze coraz bardziej zamieniamy sie w trikotezy – obojga plci.
Ani Pan Szostkiewicz, ani nikt inny nie wie jak wyglądał Guy Fawkes. Maska, o której mowa to maska głównego bohatera komiksu Alana Moore’a pod tytułem „V jak Vendetta”. Komiks jak wiadomo został zaadoptowany na potrzeby filmu przez wytwórnię firmę Time Warner, właściciela studia filmowego Warner Bros. oraz wydawnictwa komiksowego DC Comics, które opublikowało Vendettę (jeszcze przed przejęciem przez Time Warner). Ktoś, kto zna komiks wie doskonale, że Guy Fawkes został tu potraktowany symbolicznie i główny bohater nie utożsamia się z żadną religią, lecz z wolnością jednostki i humanizmem. Pan redaktor trochę się kompromituje wypisując po prostu brednie. Nie odrobił pracy domowej, nie jest „w temacie”. Alanowi Moore nie za bardzo podobał się produkt Hollywood, w odróżnieniu od ilustratora Davida Lloyda.
Co ciekawe, sam Moore bawi się setnie widząc jak Time Warner, właściciel praw do maski, sprzedaje je tym, którzy przeciw niemu protestują. Jak sam mówi: „Obserwowanie jak Time Warner ryzykownie spaceruje po tej linie jest dla mnie komiczne. To lekko żenujące być korporacją czerpiącą zyski z anty-korporacyjnego protestu. Nie jest to coś z czym chcą być utożsamiani. A mimo to, nie chcą odmawiać sobie zysku – to wbrew ich wszelkim instynktom. Jest to dla mnie bardziej śmieszne, niż irytujące”.
Wielu członków Anonymous i osób z nimi sympatyzujących sprowadza maski bezpośrednio z Chin, aby obejść kieszenie Time Warner……
I wreszcie o swoim bohaterze Moore mówi: Powodem, dla którego fikcyjna krucjata V przeciw państwu okazuje się ostatecznie zwycięska, jest to, że państwo polega na scentralizowanej sieci komputerowej, którą V zhakował. Nie było to aż tak oczywiste w roku 1981, lecz pomyślałem, że może to być coś co nas czeka”.
A zatem p. Adamamie Szostkiewiczu, Guy Fawkes i Pański katolicyzm nie ma tu nic do rzeczy. Podobnie jak coroczne obchody 5 listopada w Wielkiej Brytanii nie kojarzą się nikomu z religią, tak jak Panu. Proszę się lepiej przygotować kolejnym razem.
Ewa 1958: „Czy nauczyciel może ukarać ucznia malującego swastykę za propagowanie faszyzmu, skoro ten uczeń wyjaśnia, że namalował symbol Słońca, a słowo ?swastyka? oznacza dobrobyt. Poza tym jego swastyka nie ma czerwonego tła?”
.
Ja bym go ukarał nie za propagowanie faszyzmu, tylko za szczeniacką prowokację i głupie wykręty, z tego samego gatunku co słynne „pięć piw”.
Po raz 156 śledztwo wykazuje, że przyjaciel walki Szostkiewicza, Staszek Pyjas pijany spadł ze schodów i poniósł śmierć. 156 razy chcieli wykazać, że zmarł z winy rzezimieszków SB. Ciekawa jest informacja ile to śledztwo kosztowało? Jak wiadomo w Krakowie mają ulice Pyjasa.
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/krakow/pyjas-pijany-spadl-ze-schodow-jest-decyzja-ws-kont,1,5019712,region-wiadomosc.html
Ludzie protestujący przeciwko umowie ACTA i używający maski Guya Fawkesa nie odwołują się do historycznego uczestnika spisku prochowego, ale do komiksu i, zwłaszcza, filmu V for Vendetta, którego bohater noszący taką maskę walczy ze złym Systemem. Historyczny Guy Fawkes też walczył z ówcześnie złym Systemem, więc jakieś pośrednie odniesienia są. Paradoks używania tej maski w obecnych protestach polega na tym, że jej wzór jest własnością producenta filmu, Warner Bros, jednej z najważniejszych korporacji stojących za umową ACTA. Kto więc walczy z Systemem przy użyciu ładnej, oryginalnej maski, a nie substytutu wyciętego z papieru, tym samym wspiera System.
… i dlatego, skoro w większości jesteśmy wyczuleni na symbole, to najlepiej będzie sie odsymbolizować. Za modnym znakiem firmowym (on stanowi również bardzo silny i nośny symbol z ich skarbnicy znajdującej się u podstaw najbardziej powszechnej z praktykowanych dzisiaj prawie-religii, czyli konsumpcjonizmu), a więc za modnym znakiem firmowym i związanym z nim statusem kryje się ponura rzeczywistość azjatyckich sweat-shopów, gdzie w warunkach rodem z „Ziemii obiecanej” powstają markowe wyroby opatrzone znakiem towarowym – symbolem, z którym lubimy się dumnie obnosić z sobie tylko wiadomych powodów.
Dzisiejszy marketing jest jak religia i posługuje się on tymi samymi metodami psychologicznymi. Tym samym potrzebuje on symboli, związanych z nimi legend, przedstawicieli promujących dany symbol – znak towarowy, dzięki którym łatwiej uwierzyć, że ty również osiągniesz szczęśliwość jeśli kupisz produkt opatrzony danym logo – symbolem, i będziesz należeć do wybranego kręgu Tobie podobnych.
Pozdrawiam
PS A swoją drogą kto jest właścicielem wzoru towarowego maski, o której tutaj mowa ? Gdzie znajduje się fabryka tłocząca masowo te plastikowe symbole buntu ?
pfg,
dzięki za wyjaśnienie w sprawie praw własności do wzoru rzeczonej maski.
Pozdrawiam
Gospodarzu, popraw mnie jesli sie mysle, ale czy na mnie i moja Stara pojawil sie jakis zapis w Polityce? Bo oto Admin najpierw wykazowal mi naprawde bardzo ladny wierszyk Psa Bobika o tym jaka powinna byc Poezja Narodpwa anty-Szymborska wedle Poslanki PiSu. Nie bylo aniu jednego brzydkiego slowa ani zlamania dobrych obyczajow. Slad po tym pozostal i teraz wszyscy mysla moze, ze Kot Mordechaj miesem rzucal albo co.
A teraz maly nieutralny komentarzyk mojej Starek kibluje w Poczekalni od 12:09, choc wszystkie inne juz sie doczekaly moderacji. Co sie dzieje? Kto nas nie lubi w Polityce? Azaliz mamy myslec o przeniesieniu sie do drugiego obiegu, o ktorym ostatnio tak glosno? 😯
Interesujące są losy symbolu i moce symbolizmu w dobie masowej kultury.
„Sweatshop” jako symbol konsumpcjonizmu, czyli hedonistycznego materializmu, nieusprawiedliwionej potrzebami niepohamowanej konsumpcji, niekontrolowanej, odruchowej. Straszne. Że też mnie to już nie grozi!
Albo, kto tłoczy te symbole i bez wątpienia zarabia, sprzedaje z zyskiem, konsumentom symbolicznego odruchowego buntu.
Nie dość, że nie pracuję w firmie marketingowej, ani w mediach, nie jestem psychologiem – to w tej sprawie nie mam żadnej, najmniejszego cienia nawet opinii.
przekwitłe ścieżki staruszka
Pozdrawiam Cię ja, „wesoła staruszka” – mam nadzieję, że znasz Memuary Przybory oraz jego listy do Osieckiej i vice versa – choć nieco młodsza, ale pamiętająca wszystko, o czym piszesz. Nawet jeśli tylko z pozycji niegdysiejszej nastolatki.
Osiołek Porfirion miałby z pewnością przechlapane w tym „dzikim kraju’.
Co do Leszka Długosza, jaka to była piosenka o świętej, która dostała przepustkę do nieba? Gdzieś mam w tyle głowy: „a Magdalena szła…” Czy to to?
Przykro mi, że ten wspaniały bard z Krakowa na starość ześwirował. Podobnie jak Szczepanik („Żółte kalendarze” pamietasz?), Gintrowski, ten od „Rusz się Zenek, mróz na dworze” (cholera – demencja w temacie nazwisk) czy legendarni niegdyś satyrycy, jak Pietrzak i Wolski.
Drogi staruszku, co się z ludźmi napowynarabiało. Pora umierać?
Oj, ostrożnie, ostrożnie z symboliką!
Przeczytałam (a nawet współredagowałam polskie tłumaczenie z francuskiego) książki Madelaine Davy „Symbolika romańska”, co pozwoliło mi uświadomić sobie, że wszystkie głowne symbole chrześcijańskie, które budzą dziś tyle emocji i jakoby świadczą o chrześcijańskich korzeniach Europy, mają bardzo odlegle (w czasie) źródła. Zostały zaadoptowane i przetworzone z kultury antycznej, arabskiej, czy hinduskiej oraz innych tzw. pogańskich.
Dreszcz przenika przy lekturze wynurzeń Staruszka.Ważne ,że przetrwał.
Ja też przetrwałem nosząc na Matmiechie,w początku lat sześcdziesiątych,”dzieciątko Lenin” w klapie.Sybir mnie nie ominął.Nad Bajkałem.W lecie.
By oderwac się od idiotycznej rzeczywistości i nie mniej idiotycznej symboliki,obserwuję ptaszki rzeczywiście walczące o przetrwanie.
Sikorki bogatki i modraszki,zięby,dzwońce i wróble pospólstwo.Rządzą kosy ,stali lokatorzy ogrodowi.Ostatnio mają konkurencję w postaci stadka kwiczołów walczącego z kosami o resztki zmarzniętych jagód jarzębiny.Sypiemy tym niebożętom przynajmniej dwa razy dziennie.Już po drodze żony do karmnika zaczyna się ruch.Zajmowanie pozycji dogodnych.
Także,najwyrazniej idiocieję.Bo cóż to ma wspólnego z rozważaniami o symbolice nadętej ?
@Marcin – A ty, Marcinie, jak zwykle obok tematu, czyli kulą w płot. Zadałam pytanie raczej retoryczne – jak można czcić narzędzie zbrodni? Jest taka pieśń wielkopostna, w której dokonuje się antropomorfizacji krzyża:
„Krzyżu święty nade wszystko,
Drzewo przenajszlachetniejsze,
(…)
Słodkie drzewo, słodkie gwoździe
rozkoszny owoc nosiło”.
Jest w tych słowach przerażająca religijna perwersja. Nic więc dziwnego, że w imię krzyża chrześcijanie dokonali tyle okrucieństw, nawracając niewiernych na jedynie słuszną wiarę ogniem, mieczem i krzyżem. Czy oprócz chrześcijaństwa symbolem jakiejkolwiek religii jest narzędzie zbrodni? Czy to Chrystus nakazał czcić krzyż? Przecież znakiem rozpoznawczym pierwszych chrześcijan była ryba symbolizująca samego Jezusa (ICHTYS – Jezus Chrystus Boga Syn Zbawiciel). O ile się orientuję, kościoły protestanckie uznają krzyż za swój symbol, ale nie jest on przedmiotem kultu, tylko pamiątką męczeńskiej śmierci Jezusa. Krzyże protestanckie są puste.
Jacobsky (7-02-g.13:40)
Podpisuje się pod Twoim pytaniem: „gdzie znajduje się fabryka tłocząca masowo te plastikowe symbole buntu?”
Symbol to dzisiaj głownie sfera biznesu (np. wszechobecny od Rzymu po Licheń – symbol dewocjonalny).
Mamy dość typowy przykład na podstawie wpisów, których autorzy mają inne zdanie niż Gospodarz blogu. Jeden wyrażony w sposób chamski i drugi w sposób kulturalny.
Pierwszy z godz. 12:10:
” Pan redaktor trochę się kompromituje wypisując po prostu brednie. Nie odrobił pracy domowej, … Proszę się lepiej przygotować kolejnym razem.”
Drugi z godz. 12:34: (pfg)
„Ludzie protestujący przeciwko umowie ACTA i używający maski Guya Fawkesa nie odwołują się do historycznego uczestnika spisku prochowego, ale do komiksu i, zwłaszcza, filmu V for Vendetta, którego bohater noszący taką maskę walczy ze złym Systemem. Historyczny Guy Fawkes też walczył z ówcześnie złym Systemem, więc jakieś pośrednie odniesienia są.”
I to by było na tyle
Jiba (0:09)
Jak podaje Paweł Smoleński z GW ( http://wyborcza.pl/1,75968,11093721,Szymborska_i_partyjna_linia_PiS.html ), Szymborska naraziła się „polskości” wierszem „Nienawiść”, opublikowanym „w dniu teczek” Macierewicza i Olszewskiego. A przecież mogła nie pisać, a za Gierka nie podpisywać (listów protestacyjnych). Ale żyjemy w czasach symboli i odejścia od faktów, oraz związków między nimi. Czy symbolizm jest abstrakcjonizmem dla mas? Aspirowaniem do mądrości, do panowania nad faktami. A w tym, chwilą wytchnienia – od faktów.
Jiba, jak widzisz, cudzysłów ma wiele funkcji, w tym przypadku mam do czynienia z tzw. „polskością”. Szymborska nie daje omawianym słowom cudzysłowu, tylko wielką literę:
Trzy słowa najdziwniejsze
Kiedy wymawiam słowo Przyszłość,
pierwsza sylaba odchodzi już do przeszłości.
Kiedy wymawiam słowo Cisza,
niszczę ją.
Kiedy wymawiam słowo Nic,
stwarzam coś, co nie mieści się w żadnym niebycie
A tu jak na dłoni mamy „wpływ” Szymborskiej, z jej umiłowaniem chwili codziennej:
„Piękne chwile gromadzą się same: dzieciak, który kuli się między ramieniem a brodą i sepleni, że kocha; słońce, które świeci, nieśmiertelność podczas biegania ? tworzące całość drobiazgi.
Ale to tylko moja opinia” (z blogu En Passant, dziś w nocy)
Ewa 1958 2-7 2.08
„Nigdy nie rozumiałam znaku krzyża jako symbolu miłości Boga. Jak można wielbić narzędzie zbrodni? Ktoś kiedyś zadał pytanie ? co musi czuć Jezus, gdy w Wielki Piątek jego wyznawcy adorują krzyż….”
Wydaje sie, ze krzyz jest symbolem meki, ktora ponosil za grzechy nas wszystkich. Parafrazujac Twoje: „…symbolu milosci Boga do ludzi”. W tym, jako pierwszy, grzech pierworodny, tzn filgle-migle Adama z Ewa, w raju. Tak jest w filozofii chrzescijanskiej.
Niestety, trudno sie doszukac ironii, lub przewrotnosci w Twoim stwierdzeniu. Z pewnoscia masz pod reka jakiegos proboszcza, ktory z radoscia Cie oswieci.
staruszek jest symbolem trwania, czy przetrwania?
Jacobsky 2-7 13.40
Cholernie odkrywcze. Jeszcze marketing, dzisiejszy ! A w sredniowieczu marketingu nie bylo ? Nowe jest tylko wymyslanie pojec i terminow do rzeczy starych jak swiat.
„…..symbolem, z którym lubimy się dumnie obnosić z sobie tylko wiadomych powodów.”
Rzecz w fizjologii. Malpi odruch. Pamietasz wierszyk Krylowa „Martyszka i oczki” ? – „To ich poniuchaet, to ich polizet, to ich na nos nanizet….”. Idz do ZOO, malpiszony dadza Ci tysiace ciekawych obserwacji o nasladownictwie. Tym samym – o elemencie tzw. marketingu. A motywacja ? Kazda, jaka chcesz. Na przyklad zakaz – pamietasz dlaczego Adam zezarl japko?Bo go wonz podpuscil, ze
nie wolno. A najlepsza reklame dla Coca – Coli zrobilo pytanie: A to prawda, ze wy, towarzyszu, piliscie Coca – Cole, jak byliscie w Ameryce ? Kto by nie wypil, kiedy sprowadzili ?!
„Ziemia Obiecana” i sweatshop – plyciutko siegasz. A Germinal, a Grapes of Wrath pamietasz ? A „Zajac” Dygasiewicza ? Wszystko juz bylo. Poza „wymodzona” terminologia i zonglowaniem tymi terminami.
Co bardzo sie odnosi do blogowania. Przedtem probowalem tego w domu ale, na szczescie, pojawily sie blogi. Juz nie musze brac po mordzie.
Mnie ciągle męczy ta bezrefleksyjność protestujących. Specjalnie oglądałem demonstracje, czytałem petycje i odezwy, oczywiście mają wiele racji. Ale dominuje: „odczepcie się od Internetu”, „to jest zamach na wolność”, „wszystko w sieci za darmo”.
I nad czym tu dyskutować?
Chciałbym zauważyć że Spartakus zginął na polu walki (ciała nie odnaleziono), nie został ukrzyżowany. Taki los spotkał ocalałych powstańców, których ukrzyżowano wzdłuż Via Appia.
@ Ewa 1958
Przyklad plytkiego myslenia polega na tym ze do czasow przeszlosci stosuje sie miare wspolczesna. Twoim zdaniem ci milosierni Rzymianie nie krzyzowali swoich czy obcych bo wtedy nie bylo Chrzescijan. Dopiero gdy powstalo Chrzescijanstwo zaczelo ogniem i mieczem nawracac na swoja religie tych niewinnych, zyjacych w milosci pogan, prawda?
Tylko powiedz dlaczego w Chrzescijanstwo koncentruje sie na przebaczaniu, a nawet przebaczaniu wrogom? Wlasnie Chrzescijanstwu swiat zawdziecza to ze przeksztalcil sie z krwawej lazni w swiat ktory proponowal ludziom Chrystus. Gdy przyszli pojmac Jezusa i sw. Piotr wystapil z mieczem bronic Chrystusa, co w odpowiedzi uslyszal?
Przypomne: „kto mieczem wojuje ten od miecza ginie”. Musisz sie kobieto duzo uczyc zanim zrozumiesz na czym polega Chrzescijanstwo. Na razie postepu nie widac.
Siejesz zlo zbierasz zlo, siejesz dobro, zbierasz dobro. To tak prosta zasada ktora rozumiejac przestaniesz atakowac tych wszystkich ktorzy ciagle Ci przebaczaja.
Zyjac w srodowisku Chrzescijan nie cenisz sobie tego ze gdybys byla w srodowisku Muzulmanow prawdopodobnie to pisanie skonczyloby sie katastrofa.
A co z innymi symbolami?
Zawłaszczono czerwony sztandar, pierwszego maja, spółdzielczość, kooperatywy……….
przekwitłe ścieżki staruszka
Puknęłam się w łeb i w końcu wyskoczył mi Rosiewicz.
Ale co to kogo obchodzi…
Dobranoc!
Bravo dla Pana Redaktora i współautorów za artykuły: „Klucz do poetki”, „Szturm mormonów’ w POLITYKA 6.
TO!
Ponad 40 lat temu prorokowano, że niedługo umrę pod płotem.
Sam oceń.
mag!
Magdalena dostawała przepustkę od Leszka Długosza na ziemię aby się zabawić a niebo zamykano dwudziesta trzecia pięć.
Dla Ciebie mag jedno z najpięknieszych wykonań tego tematu.
LUCILIA DO CARMO (maria madalena) fado
http://www.youtube.com/watch?v=MGW92e3FE9k&feature=fvw
@Kleofas – „Niestety, trudno się doszukać ironii lub przewrotności w Twoim twierdzeniu. Z pewnością masz pod ręką jakiegoś proboszcza, który z radością Cię oświeci.”
Bo w moim stwierdzeniu nie ma ironii i przewrotności. Ja tak po prostu odbieram symbolikę krzyża. Sama na to nie wpadłam. Dawno temu na wykładzie z filozofii u prof. Marciszewskiego ktoś zadał takie pytanie. Wówczas wydało mi się obrazoburcze. Ale od tamtej pory nie daje mi ono spokoju. A co do proboszcza – już dawno zrezygnował.
@Marcin – nie chce mi się z tobą gadać. Jako miłosierny chrześcijanin z pewnością mi wybaczysz.
telegraphic observer
7 lutego o godz. 17:38
No nie, nie będę udawać, że to „wpływ” Szymborskiej. Nie znam jej poezji, prawie wcale nie znam poezji, zawsze wydawało mi sie, że powinnam mieć więcej czasu. Znaleźć fotel, ciszę w domu, słoneczne popołudnie, koniecznie wszystko naraz. A jak się trafiało, to i tak robiłam coś innego. Głupio, nie? Jestem jednym z tych, którzy przekonują się o wielkości poety w chwilę po jego śmierci, gdy zatrzyma notka w prasie, a później lawina wspomnień.
Nie jest łatwo wiedzieć, co czytać. Nie usprawiedliwiam się tutaj, wyrażam rozterki. Nie odkryję brylantu w kaszance stwierdzeniem, że w miarę czytania rośnie świadomość, jak niewiele się przeczytało. Do tego jeszcze, co podkreślałam wcześniej, nie mam ostatnio cierpliwości do bzdur. Chyba dlatego, że za dużo ich wokół. Moje przedostatnie odkrycie to Orhan Pamuk, z polecenia „Polityki” zresztą. Bo ostatnie to wstrząs nad Wisławą.
Nie umiem nazwać tego, co dzieje się w ciągu ostatnich lat. Nie pamiętam, by wcześniej „polskość” była aż tak szarpana między jedynie słusznymi i jedynie słusznymi. Jakoś wcześniej byliśmy razem, zadowoleni, że udało się kopnąć olbrzyma w zadek. Nagle ktoś nakreślił nowe definicje, przeciągnął garotą wśród samych swoich, a oni się na to zgodzili. Co z tego mają? Łatwe odpowiedzi?
Dziękuję za „Trzy słowa najdziwniejsze”
I pozdrawiam 🙂
Boże widzisz i nie grzmisz, przecież ludzie którzy teraz przywdziewają maską Guy’a F. odwołują się do filmu i komiksu V jak Vendetta odnosząc dzisiejsze maski bezpośrednio do angielskiego święta i historii jest totalnym nieporozumieniem.
@Ewo
Slusznie, ze Ci sie nie chce gadaca z Marcinem. Nasz blogowy misjonarz jak katarynka od lat(jeszcze Cie na blogu nie bylo)powtarza te same dla niego *oczywiste owczywistosci* Moglabys mu przypominac *szlachetna misje *krzyzowcow, cywilizacyjna misje Krzyzakow w wymordowaniu narodu Prusow, unicestwienie Katharow i Albigensow za to, ze odrzucali papieza. Slynne bylo powiedzenie wiodacego przeciwko Kahtarom krzyzowcow Simona de Monfort: Kiedy palono kolejne prowansalskie miasta i wioski i wycinano w pien ich ludnosc, jakis krzyzowiec skrupulant zapytal Simona: A moze wsrod tych mordowanych sa prawdziwi katolicy, jak ich odroznic ?
Na to szef odpowiedzial: Mordujcie wszystkich, a Bog naszych odsieje.
Mozna by przypomniec niezbyt chwalebna historie samego papiestwa, symonii Borgiow, skrytobojstw, wielowiekowego potepiania Zydow za zabicie zbawiciela, hamowanie rozwoju nauki(Kopernik, Galileusz) itd
Ale to nic nie da , bo nasz misjonarz dalej bedzie plotl swe ckliwe historyjki o dobrych chrzescijanach, ktorzy zawsze nastawiali drugi policzek, nigdy nie zabijali, nigdy nie uzywali stosow, nie wymordowali w czasie wojny 30letniej 20 tysiecy mieszkancow Magdeburga, dlatego ze ci stali sie protestantami.
Doprawdy, powiadam CI, trzeba miec wielka wiare, zeby pomimo tych wszystkich historycznych faktow, dalej wierzyc, ze katolicy to niewinne golabki.
Trzymaj sie Ewo i badz tu dalej
Może ten zbieg okoliczności z maską jest szczęśliwy.
Próba wysadzenia w powietrze praw autorskich jest podobnie szkodliwa do spisku prochowego.
Pierwszy komentarz jest taki, ze jestem sfrustrowany iloscia errorowych komentow. Stracilem 3 dlugie komentarze do Mag, Lewego i Kartki Poddaje sie. Teraz tez pisze nie wiedzac, czy cos wyjdzie. Niech ich tresc dolaczy do zbioru z 4 i 5 tajemnica fatimska.
do Levar
Bardzo cennna uwaga, nagminnie lekcewazona przez autora.
do pfg
Bardzo cenna i blyskotliwa uwaga.
Ogolnie: (bez wpisywania feralnych 🙂 nikow)
Kazdy, komu dane bylo w czyms uczestniczyc miota sie pomiedzy dwoma sprzecznymi uczuciami – checia rozpowszechnienia wiedzy o tym czyms, i checia zachowania tego czegos na wlasnosc.
O znaku Polski Walczacej uzytym podczas demonstracji warto rozmawiac z ludzmi, ktorzy go niegdys uzywali. Spodziewalbym sie zastac ich predzej na demonstracji wlasnie, a nie w parku z Przegladem, czy Polityka w reku. A wiekszosc niestety w grobach.
Zreszta przyklad ten byl tu zupelnie niepotrzebny bo bez powodu uszczypliwy. Ot, taki przyczynek jak ze zdarzen o klopotach PO zrobic klopoty PIS, czy SLD.
No tak wlasnie.
Meritum jest takie, ze sprawa ACTA to katastrofa PO w wymiarze merytorycznym, praworzadnosciowym i…….komunikacyjnym. Sprawy tej nie da sie zalatwic ala Putin – pogadajmy w TV, zmarszcmy brewki. Nie da sie jej zalatwic grepsami Grasia, ani petactwem premiera, kiedy zdolal zaprzeczyc sam sobie kilka razy w przeciagu ledwie paru dni.
Wiecej powiem, problem ten dalece wykracza poza to, ze jest problemem obecnej wladzy – jest to problem naszej niewiedzy i informacyjnej podrzednosci w stosunku do wielkich tego swiata. Wladza swymi dzialaniami jedynie na strzepy podarla zaufanie do ekspertow, czy samej siebie.
Przepraszam bardzo ale jesli Tusk przyznaje sie, ze nie wie co podpisal, i ze to przeczyta (no bo jak sie cos podpisuje, kto byl w urzedzie ten wie, to przeca jasne, ze sie tego nigdy nie czyta) – to skad mamy to wiedziec MY????
A. Szostkieiwcz boleje nad brakiem wyobrazni i wiedzy a tym samym fatalnym rozpoznaniem wagi i znaczen symboli – prosze zadedykowac ten wpis minister edukacji, po ktorej dzialaniach, likwidacji historii i hodowli analfabetow za lat 10 doczekamy sie loga Solidarnosci na „smieciowych umowach” o prace w Fast Foodach.
Zreszta to juz jest.
Czytam sobie, ze jeden z dzialaczy Krytyki Politycznej zostal copywriterem w jakiejs agencji reklamy. Ano, ano z kapitalizmem wlaczymy od 17, albo do????? Kim sa wiec mlodzi ludzi, ktorzy zadurzeni w KP tego nie widza, i nie tepia?
@Lewy – Z uporem maniaka wracam do wiary i religii; prawie każdy temat potrafię do tego sprowadzić. Tłumaczę to tym, że prawie nigdy nie miałam okazji głośno wypowiadać swoich poglądów, bo wokół same Marciny. Dopiero, jak dzieci mi dorosły, to mogłyśmy sobie pogadać w zaciszu czterech ścian. Ale jak szybko dorosły, tak szybko i bez żalu opuściły tę sielską krainę mlekiem i miodem płynącą i znalazły swoje miejsce na innej gościnnej ziemi. Na otarcie matczynych łez została mi jeszcze Maria Magdalena (dałam jej imię na cześć mojej ulubionej biblijnej jawnogrzesznicy), ale ta też powoli rozkłada skrzydła do lotu.
@mag; @przekwitłe ścieżki staruszka – dla Was z przymrużeniem oka – http://www.youtube.com/watch?v=wCWaGf-OXM4 (wykonują bliskie mi osoby)
Z blogów Polityki przeglądam regularnie tylko 4 – PPSD. Próbowałem czytać komentarze na blogu Kuczyńskiego, ale szybko zrezygnowałem. Nie dość, że komentarzy jest tysiące, to sami znawcy ekonomii. Gdyby choć jeden procent tych genialnych uwag rząd wykorzystał, to Polska byłaby jedną z potęg gospodarczych świata. Ja się nie znam na ekonomii, nawet z ekonomii politycznej socjalizmu nie miałem piątki na studiach, to była moja największa wpadka, obok metodyki fizyki, co było jeszcze bardziej bolesne, bo przed studiami nauczałem fizyki i to dobrze w moim mniemaniu. Przestałem się martwić tą czwórką, gdy się dowiedziałem, że ekonomia jest zaliczana do nauk humanistycznych. Przestało mnie nawet denerwować, że popieprzyli osie układu współrzędnych – humanista ma prawo nie znać się na matematyce, wystarczy, że potrafi się zachwycać i podniecać poezją wieszczów i noblistów, czego ja niestety nie potrafię. Uznaję tylko Mariana Załuckiego po polsku (ostatnio też Andrusa) a z „Goethopodobnych” Wilhelma Buscha, takie połączenie Załuckiego i Sztaudyngiera z Mleczkiem, bo są wspaniałe karykatury. Są czasem odważne jak i teksty i trochę mylące. Bardzo szybko KK kazał wycofać ze szkół opowiadanie ilustrowane pod zachęcającym tytułem – „Święta Helena”, gdyż była ona nieco „świętojebliwa”.
Ja zaakceptowałem bez zastrzeżeń wypowiedź pewnego genialnego człowieka, że –
w danej dziedzinie jest tyle nauki, ile w niej jest matematyki.
Ostatnio coraz szybciej dokonuję przeglądu, bo mam coraz miej do czytania. Blogi PP są opanowane przez osoby, których komentarze przewijam natychmiast, a od niedawna identyczne wpisy są na obu blogach!!! Nie chodzi mi o nicki, każdy może działać na każdym blogu, ale powielać bzdury, które muszę przewijać na jednym blogu i natrafiam na nie natychmiast na „sąsiednim” – to już perwersja lub nękanie potencjalnego czytelnika. Piszę o sąsiednich, bo u mnie adresy stron są obok siebie. To jest już skandal, który powinien być wygaszany przez współpracę moderatorów. Własnego tekstu na jednym blogu nie da się wklejać, gdy się człowiek pomylił przy wklejaniu i pojawia się napis, że jest już w sieci – choć go nie widać! To pewnie robi program automatycznie. Czy nie można tego uczynić z tymi „powielaczowymi” komentarzami???
Na wszelki wypadek zrobię to samo przestępstwo i spróbuję ten tekst umieścić na kilku blogach.
Wiem kim był Guy Fawkes jednak wydaje mi się, że jego maska stała się popularna za pomocą V for Vendetta i nie ma w tym nic złego. Bohater filmu nosi maskę Guya Fawkesa, wysadza parlament, wszystko ok, ale jednocześnie walczy z państwem absolutnym bazującym na ideologii religijno-faszystowskiej. Jest symbolem anonimowego buntownika, anarchisty, demonstratora podjudzającego masy.
Ten obraz nie kłóci się z postacią Guya Fawkesa tak bardzo…
Podobnie z symbolem Che. Erneste ‚Che’ Guevara walczył z kapitalizmem, walczył o komunizm, który dziś nam kojarzy się ze zniewoleniem. Obecnie jego twarz jest symbolem walki o wolność. Jest oczywiście naciągany i sprowadzany po prostu do ikony buntu… ale musimy się pogodzić z faktem, że symbole i ikony w dużej mierze służą nam do identyfikacji, kiedy nie ma czasu na manifestacje światopoglądowe, złożone debaty itp. Oszczędność czasu zawsze jednak musi nieść ze sobą okrojenie przekazu.
Slowikozofia.pl – Rozważania o wolności i ateizmie
http://www.slowikozofia.pl/
przekwitłe ścieżki staruszka (7-02-g.22:40)
Czyli zgadłam z tą Magdaleną. To była kiedyś kultowa dla mnie piosenka-ballada, a płytę dostałam na imieniny. Jeszcze analogową i już nie mam jej na czym odtwarzać
Czy bardzo nadwyręże Twoją życzliwość, jeśli poproszę o podrzucenie linku (o ile taki istnieje)?
Nie odniosłeś się do mojego smutnego zadziwienia się fenomenem sfiksowania takich ludzi, jak Długosz, czy Gintrowski.
Co o tym myślisz?
P.S. Dzięki za Lucilie do Carmo. Uwielbiam fado.
Jiba (8-02-0:25)
To Ty jeszcze nie wiesz? Symbole polskości to przede wszystkim: wierzba wraz z fortepianem Chopina (nie wiem tylko co z brzozą smoleńską, bo ona na obcej ziemi), bocian, oscypek podhalański, oczywiście krzyż przydrożny, ale i ten z sali sejmowej czy swego czasu z Krakowskiego Przedmieścia, Licheń, Światowid ze Świebodzina, Radio Maryja i TV Trwam.
Ale, „LItwo, ojczyzno moja” albo „Pawiem i papugą narodów jesteś” to już chyba nie.
Tak się głupio składa, że dawne wieszcze są „podejrzane” w tej polskości, a nobliści (poza Sienkiewiczem – „krzepicielem” serc polskich i Reymontem, który rozsławił wieś polską) jeszcze bardziej.
Wychodzi na to, że jeszcze jednym symbolem polskości (skoro o wieszczach mowa) jest najnowsza twórzczość wieszcza IV RP – J.M. Rymkieiwcza.
Antonius,
skoro opananowałeś do perfekcji technikę przewijania komentarzy, to stosuj ją również do komentarzy powielonych, jeśli na takowy się natniesz. Nie trzeba mnożyć obowiązków moderatorów bez potrzeby i domagać się od nich kolejnych działań administracyjnych, tym razem w porozumieniu, a wszystko po to, żeby w sumie zrobić przyjemność Tobie.
Więcej perfekcji (w przewijaniu), mniej prefekcji (w administrowaniu blogami Polityki) !
Pozdrawiam
@mag – wyręczam staruszka i podrzucam Ci link do Długosza i jego „Ballady o Marii Magdalenie”: http://74.86.26.50/brustu/Leszek+D*c5*82ugosz,2
Ewa1958
Dziękuję i proszę, zerknj na blog Jacka Kowalczyka, gdzie się do Ciebie odezwałam.
P.S. Muszę wreszcie poprosić kogoś światłego internetowo, żeby mnie pouczył, jak komuś przesłać link. Znaleźć coś np. na youtube to potrafię, ale ściągnąć – nie.
Wstyd, żenada.
Droga Mag!
1935.07.13
1937.04.26
1941.06.18
1942.02.14
1944.06.01
1947.07.22
1949.09.16
1951.12.21
O tych pytasz wyżej podpisanego autoironistę?
Pytasz o porę.
Zalecam wypić wytrawne 124-go dnia tego roku.
Znajdziesz odpowiedź.
Legenda o św. Magdalenie jest dostępna w Chomiku. Za pieniądze.
Marzy mi się „adapter” do płyt winylowych widziany przeze mnie w sklepie dla nietypowo inteligentnych, gdy kupowałem kilka lat temu urządzenie produkcji tajwańskiej nazywane przez słowaków poczitacz.
Ono pozwoliło mi nawiązać rzeczywistą więź z Tobą nazywaną przez przeinaczenie wirtualną ( francuskie virtuel ? teoretycznie możliwy).
Nasępca Bambino jest bardzo drogi. YouTube za friko.
Aby zrozumieć mechanizm tego zawłaszczenia znaczenia, należy wyjaśnić pojęcia przesunięcia wirtualnego i pracy wirtualnej. Gdyby nie pretensjonalność będąca siostrą zaściankowości używalibyśmy określenia przeunięcie pomyślane oraz praca pomyślana.
Nie namawiam do spolszczenia nazwiska twórcy zasady d’Alemberta.
Odrobinę bardziej lubię człowieka lotnego niż mającego esprit.
Obu cenię, ale chyba ten pierwszy ma mniej kompleksów i rozumie bardziej siebie i resztę rzeczywitstości.
Podobną myśl zawiera w sobie pomysł ćwiczeń izometrycznych (czynne napinanie mięśni bez zmiany ich długości): napinamy się i jednak nie dajemy po buzi, a przecież moglibyśmy.
Przez lat wiele między Odrą a Bugiem prace pomyślane nie poprzedzały znajdowania odpowiedzi na pytanie: „Co by tu panowie jeszcze spieprzyć?”, bo taki co siedzi i myśli, to przecież nic nie robi.
Mimo treningu jaki oferowali nam Kazimierz Rudzki, Marian Załucki, Jerzy Dobrowolski oraz inni wielowarstwowi w słowach, niewielu ludzi zrozumiało tekst piosenki „Mówiły mu” napisanego przez jednego z trzech głownych baranów kabaretu Owca – Andrzeja Bianusza.
W 1969-m z czołowej estrady polskiej popłynęły słowa: „i te słowa, co miały coś znaczyć, to nagle znaczyły nie to.” wyśpiewane przez lekkoatletkę Marię Rodowicz – słowa tekściarza płodnego prawie tak jak autorka „Darcia pierza”.
Grzegorz Sroczyński w „Wysokich obcasach” 21.10.2010 umieszcza:
—-
Osiecka przed śmiercią pisze sztukę ‚Darcie pierza’. Nad pudłem pełnym starych listów, dokumentów i zdjęć siedzi stara kobieta i młodzieniec. Przeglądają, drą, część odkładają. Stara kobieta mówi: ‚Wiesz, kiedyśmy się z J. kochali, powtarzałam: ? Przeszkadza mi czułość, przeszkadza mi czułość ?. Ale to nieprawda. Coś ci powiem na ucho: najważniejsza jest czułość. Ani jędrne pośladki, ani piękna dusza, ani księżyc w pełni. Och, dzieciaku, dzieciaku, nie poznasz już dalszego ciągu. W poniedziałek sprawię sobie nowe zwierzątko. Albo człowieka! Mam jeszcze dwa miesiące’ (przytula samą siebie jak kołysząca mama i skulona śpiewa piosenkę ‚Sama chciałam’). Na scenie pojawia się aktor przebrany za Clarka Gable’a. Jest piękny, podchodzi z tyłu, kładzie kobiecie dłonie na powiekach. Kobieta: ‚Och, najmilszy, ty tutaj?’. On (filmowym głosem): ‚Zawsze tu byłem, kochanie. Zawsze przy tobie’. Kobieta: ‚To cudownie. A ja… będziesz się śmiał… właśnie usmażyłam konfitury’.
—-
Nie mag!
Nie pora umierać.
W zetknięciu z przemijaniem jesteśmy bezbronni.
Jedni więdną; inni idą w objęcia Tego Któremu Pan Dał Prawdę Do Rąk A On Ją Zna Ale Nie Powie.
Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe,
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę
Nie opłaciwszy należnych tantiem pozdrawia Cię Twój ulubiony niepowstrzymany grafoman. KaPeWu? Jak nie kApEwU, to posłuchaj odnalezionej niedawno piosenki mych pięknych lat z komsomolską boginią ośpiewanych przez pewnego Gruzina. Daję tę długą ścieżkę – co nie tylko moja – cudzym a moim kobietom.
http://video.mail.ru/mail/tiffany3/4667/5900.html
Coś o przekwitaniu.
Organizacja ?????????? ????????? ???????????????? ???? ???????? została rozwiązana w 1991.
A ona zapewne ma już prawnuki z genami nie moimi:
http://www.youtube.com/watch?v=5ENsHVAlPcU
@mag
7 lutego o godz. 16:13 i później.
Wymieniłaś dwukrotnie kilku wybitnych (a w każdym razie popularnych) artystów w kontekście choroby psychicznej. Możesz wytłumaczyć dlaczego? Nie bardzo rozumiem.
@antoniusie
Pytanie prowokacyjne: Ile matematyki jest w matematyce ?
Koniecznie chcesz nas *humanistow* wprowadzic w kompleksy.
Ja i tak mam kompleksy i wiecej nie potrzebuje.
Szanowny Panie Redaktorze,
Czy naprawdę nie da się napisać komentarza bez odwołań do PiSu?
Zadziwia mnie, że polska lewica oraz centrum z jednej strony mają pełne usta frazesów o mowie nienawiści i wykluczeniu, a sami nieustannie demonizują Kaczyńskiego i PiS i ich zwolenników, którzy chociaż rządzili nieudolnie to w porównaniu z obecnymi rządami PO tak naprawdę różnią się głównie retoryką, bo cel ich rzadów jest taki sam:
Tak naprawdę i PO i PiS dążą do obsadzenia możliwie dużej ilości struktur państwowych swoimi ludźmi, co w przypadku działań PiSu budzi wielkie oburzenie mediów, zaś gdy to robi PO, to media przechodzą nad tym do porządku dziennego. Poza tym szczerze mówiąc to nie widzę wielkich różnic w udolności i skuteczności rządów, bo gospodarka rozwijała się w podobnym tempie za PO i za PiSu, bezrobocie raczej też było zbliżone, a spór polityczny toczył (i toczy) się głównie o kwestie ideologiczne, które chociaż są wdzięcznym tematem do sporów, to są niezbyt istotne wobec praktyki rządzenia, która w przypadku praktycznie całej polskiej klasy politycznej woła o pomstę do nieba…
Jiba (0:25)
Mi też rośnie świadomość w miarę czytania o tym, jak niewiele się przeczytało. I co z tego, sobie myślę, a także narasta jeszcze tragiczniejsza świadomość, że tego wszystkiego wcale nie muszę czytać. Że wolę nauczyć się jak przeprowadzać selekcję. A robię to tak, ze wszystkich możliwych źródeł zbieram rekomendacje, potem zaglądam do wiki, googla etc i weryfikuję, bywa, że w trakcie tych weryfikacji dalsze pozycje pojawiają się na liście, wszystko to co nie odrzucone pakuję do internetowej listy zamówień w miejskiej biblioteca, a jest ona nieźle zaopatrzona. I czekam, od jakiegoś czasu robię krótką notatkę o tym, skąd to zamówienie się wzięło i co w nim mnie zachwyciło. Czasem robię notatki z czytania ze szczególnie „gęstych” książek. Bo gdy wreszcie książka przyjdzie, jest czas na wiwisekcję, bywa, że porzucam wypatroszoną, po kilku akapitach, lub przekartkowaniu. Tematy są różne, nie będę się chwalił po próżnicy i wyliczał, ale dominuje (popularna) ekonomia, która szaleje oraz literatura z życiorysami, krytyką, nawet ta XIX-wieczna, bo mam straszliwe luki i ubytki. Jestem amatorem ze sporą ilością wolnego czasu; mam wrażenie, że w miesiącu przeglądam wiecej książek niż przez pierwsze n lat życia. Każdy okres ma swoje prawa, preferencje i metody. Bez wątpienia liczy się nie ilość lecz jakość czytania, czyli musi być sprytna, dopasowana do Ciebie selekcja.
W Szymborskiej zachwyciła mnie nowoczesna filozoficzność w jej ostatnich tomikach. Bez tych fundamentalistycznych bagaży jakie dźwiga Wielki Miłosz. Jak w tych „trzech najzwyklejszych słowach”, Wittgenstein się kłania, czyli umowność języka naszego powszedniego. Oraz prowadzenie narracji (poetyckiej) z przeróżnych pozycji. Oraz pochwała codzienności.
Orhana Pamuka czytałem „Śnieg” i podobał mi się (kupiłem po polsku „Muzeum niewiności”, ale ciągle stoi na półce). Miałem kiedyś taką wizję opowieści: człowiek z daleka wraca w stare, opuszczone przed laty strony, wylądował na zamglonym lotnisku, dostał się do centrum miasta, dworzec autobusowy już innym niż kiedyś, potem wiozą go wąską krętą drogą pogórza, wygląda przez brudne okno, na poboczach zwały mocno przyczernionego śniegu, jakby cofnął się czas, a jednak jest inaczej …
„Polskość” ma swoją tradycję, przedwojenną itd. Ona pełzała w pierwszych latach wolności, bo skłonność taka tkwi w ludziach, szczególnie starszych a młodym to imponuje, które również były latami trudnej, kontrowersyjnej transformacji. Teraz, gdy Polska jest zakotwiczona w Unii, to – hulaj dusza – nie ma zahamowań, nie ma ryzyka, że coś złego z tego wyjść może. Najwyżej zastosują sankcje jak wobec Austryjaka Haidera i cześć. Taka jest moja teoria. Oczywiście „polskość” jest szkodliwa, wykrzywia obraz kultury, zakłóca gospodarkę, co widzieliśmy w karnawale „polskości” w latach 2005-7. Jest bardzo nieładna. Nieludzka.
Pozdrawiam, dziękuję za ” 🙂 „
mag
<a href=”http://www.twojLink.com”>tu wpisujesz slowa majace posluzyc za link, i wszystko zamykasz w sposob nastepujacy:</a>
Inny sposob: skopiuj bezposrednio z okienka, w ktorym sie on wyswietla adres strony, ktora chcesz zlinkowac, i wklej do tekstu:
http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/2012/02/06/guy-fawkes-czyli-potega-symbolu/#comment-166121
Pozdrawiam
@mag – ja ten sam problem miałam jeszcze parę dni temu, ale wstydziłam się przyznać. Uczyłam się, wysyłając córkom na pocztę różne głupoty, a jako że trening czyni mistrza, to się w końcu nauczyłam.
mag
dopiero teraz zaszłam tu i przeczytałam twój wpis z 7 lutego o godz. 16:34
Oj, ostrożnie, ostrożnie z nazwiskami !
(…) Gintrowski ten od „Rusz się Zenek, mróz na dworze” (cholera -demencja w temacie nazwisk) czy legendarni niegdyś satyrycy, jak Pietrzak i Wolski.
i od razu rzuciłam się do klawiszy
…jasne, że Rosiewicz a nie Gintrowski.
To zresztą nie jest dowodem jego abberacji umysłowych tylko rozżalenia upadłej gwiazdy (tym bardziej upadłej, że wcześniej tak mega-popularnej), która po prostu poszła tam, gdzie go chcieli (o czym sam opowiada w wywiadzie gorzko eksponując jak to został „skrzywdzony” przez los)
Ale w innym wpisie (8 lutego o godz. 11:48 0 piszesz, mag, o „swoim smutnym zadziwieniu się fenomenem sfiksowania takich ludzi, jak Długosz, czy Gintrowski ” …
Ki diabeł ?
…Skąd znowu ten Gintrowski ?
czekając na wyjasnienia pozdrawiam serdecznie
do telegrafic observer
pan kpi???????????
Wittgensteina prosze w swoje kpiny nie mieszac.
Można by tutaj wspomnieć o M.Lutrze, który też wywołał społeczny protest, a kraje i narody, które poszły w kierunku protestantyzmu należą dziś do najbogatszych w świecie, tak pod względem gospodarczym jak i kulturowym.
Antonius 8 lutego o godz. 11:29
humanista ma prawo nie znać się na matematyce, wystarczy, że potrafi się zachwycać i podniecać poezją wieszczów i noblistów, czego ja niestety nie potrafię. Uznaję tylko Mariana Załuckiego po polsku (ostatnio też Andrusa) a z ?Goethopodobnych? Wilhelma Buscha „…
Antoniuszu !
Och, to szkoda . To tak jak … bo ja ci wiem… nie móc oglądać zachodów słońca,… „spadłych listków do szyby przyklejonych deszczu kropelką? … co tam chcesz a czego nie wiesz, że ci brakuje
Ale nic to… lepiej późno niż za późno 🙂
Zacznij od JEDNEGO wiersza.
Wisławy Szymborskiej.
Daj sobie na niego czas.
A potem sięgnij po drugiego…
serdecznie pozdrawiam
Mag 2-8 12.32
Stad jeszcze widac pol litra i ogorek. I ostrogi !
LEWY
Pytanie nie jest skierowane do humanistów. Lecz do ekonomistów – a ci, nie wiadomo, czy są humanistami, takie – nie pies ni wydra 😉
„komentarzy jest tysiące, to sami znawcy ekonomii”, „popieprzyli osie układu współrzędnych”, z drugiej strony są uwagi, że statystyka jest do ukrywania prawdy, do szminkowania świńskiej rzeczywistości, i te modele finansowego ryzyka – co za szalbierstwo. Ze wszystkich stron sztylety, nie ma szansy na ucieczkę. Niby sztylety, plastikowe.
A jeśli idzie o Ciebie, i o Twoje kompleksy, to mam jedną radę – pójdźcie, o dziatki, pójdźcie wszystkie razem; za miasto, pod słup na wzgórek; tam przed cudownym klęknijcie obrazem …
Ups, chyba się zapędziłem nieco, pójdźcie o dziatki na blog POLITYKI, tam wam wyjaśnię wszystko 😉
mag!
Umiesz być zalotna!
Kliknij na jakiś napis rozpoczynający sie od liter http (lub https).
Taki napis jest adresem miejsca w sieci internetowej określanym jako link. Jest to jedno ze znaczeń tego słowa.
Te dwa akronimy: http i https są rozpoznawane jako protokoły przesyłania między punktami sieci internetowej. Link (to anglicyzm) jest „adresem symbolicznym” i wyspecjalizowane komputery nazywane ruterami oraz kartami sieciowymi(!) potrafią zapewnić powiązanie miejsca znajdowania się zasobu (klipu wideo, pliku mp3, jakiegokolwiek innego pliku) zadresowanego tym ciągiem znaków z twoim komputerem.
Twoje kliknięcie w link powoduje zwykle nawiązanie omówionego połączenia między dwoma obiektami w sieci. Jeśli rozpoznasz na ekranie klip z YouTube lub coś podobnego, to połączenie się udało i nastąpiło złączenie serwera czyli programu udostępniającego klip zapisany w YouTube z klientem czyli programem wyświetlającym klip na Twoim komputerze. To nawiązanie to link.
Mamy tu analogię: nazwisko szewca Kowalski i usługę łączenia ćwiekami obcasu z resztą buta czyli Kowalszczenie.
I niby te wyjaśnienia Ci są niepotrzebne, a to co napisałem powyżej, to moje gadulstwo. Ale … Nikt zapewne nie wyjasnił Ci, że to co widzisz w drugim od góry wierszu na ekranie to jest link do wpisu Gospodarza i serii komentarzy pod nim. Niekiedy taki napis znajdziesz w komentarzu, gdy ktoś z komentatorów chce odesłać Cię do cudzego komentarza.
Zwykle nie wchodzisz na blog Aadama Szostkiewicza wpisując POD wierszem z niebieskim tłem w białym polu wstawiania ciągu liter podobnego do tego:
http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/2012/02/06/guy-fawkes-czyli-potega-symbolu/
Gdy chciałabyś taki link, czyli ciąg znaków, komuś przekazać, to mogłabyś jakąkolwiek metoda go zapisać „w umie”, na kartce, lub w pliku Notatnika z grupy programów Akcesoria dostarczanym wraz z systemem operacyjnym Windows. Nic nie stoi na przeszkodzie abyś mag wstukała ten link (w znaczeniu ciągu znaków bedącego adresem) znak po znaku. Jest to odpowiednik przeliterowania, gdy ktoś Ci coś dyktuje. To Cię lekko zawstydza bo nie wypada Ci już z mozołem wpisywać powolutku Ala ma Asa.
Chcesz mag pyk! pyk! i już. Inni robią takie pytanie trzema operacjami: zaznacz, kopiuj, wklej. Znasz wszystkie te operacje.
Masz je pod prawym klawiszem myszy. Jeśli zaznaczyłaś, to masz dostępne polecenie Kopiuj (Kopiuj nie jest wtedy szare a jest czarne). Jeśli skopiowałaś, to masz dostępne polecenie Wklej. Po Kopiuj Twój komputer ma „w umie” czyli w Schowku skopiowany tekst aż do zatarcia następnym kopiuj. Możesz teraz przejść na przykład na inny blog, do FB, do edytora, … gdzie chcesz i wstawić tam KOPIĘ(!) skopiowanego tekstu poleceniem Wklej. W Schowku skopiowany tekst jest w roli stempla!
Te same operacje masz w rozwijalnym menu Edycja między Plik a Widok u góry ekranu.
To czego Ci potrzeba, to umiejetności zaznaczania(!) tekstu, oraz pogłaskania po głowie. Pogłaskanie po głowie jest gestem bardzo intymnym i uznawanym za lekceważące jeśli głowa nie jest dziecinna.
Tobie mag jest potrzebna krótkotrwała obecność kogoś obok Ciebie gdy masz otwartą sesję pracy z komputerem i uruchomioną przeglądarkę – na przykład Internet Explorer, FireFox lub podobną.
On Ci pokaże, że umiesz to czego podobno nie umiesz.
Rozpisałem się, bo dałaś mi pretekst. Blogi takie jak ten przez wielu komentatorów są traktowane jako scena licytacji brydżowej lub jak podręcznik. Jednych drażni dziewięć czerwieni inni wstydzą przewijać komentarze trolli.
Nie da Ci blog tego co może Ci dać wnuczek lub sąsiad.
Blogosfera nie jest pałacem z salonami. Ktoś skorzysta z okazji, aby zatrzymać się na niniejszym komentarzu, bo prawdziwą jego potrzebą jest dosolić lub dopieprzyć. Rzesze rżną głupa, że nie rozumieją Twej prośby i nie działa im klawisz PgDn.
Dziękuję za uwagę i życzę odwagi. Dasz radę.
Rozgadany satyr ze mnie.
http://www.youtube.com/watch?v=SeZASHaOgCo
JurekS
Nie mówiłam o chorobie psychicznej tych panów. Fiksację rozumiem jako pewne nieoczekiwane zachowania w przypadku osób, – wydawało by się rozumnych, wrażliwych, z dystansem do świata i samych siebie, i co ważne, będace artystami oddają swój talent w służbę polityki. Obojętnie jakiej, ale polityki.
JurekS.
Powinno być – będących (artystami).
To, o czym pisałam dotyczy zwłaszcza J.M. Rymkiewicza, który jest świetnym krytykiem literackim, był niezłym poetą i nagle kropi grafomańskie wiersze ku pamięci Lecha Kaczyńskiego. Podobnie niegdyś kultowi satyrycy – Marcin Wolski, czy Jan Pietrzak ( w czasie słusznie minionym) doznali jakiegoś prawicowego i mało śmiesznego zadęcia. Bo że Długosz, Szczepanik czy Gintrowski odrzucają tzw. salon, to ich sprawa. Choć też nie rozumiem, co ich akurat uwiodło w antysalonie. Ale przede wszywskim byli i są bardami.
„W Szymborskiej zachwyciła mnie nowoczesna filozoficzność” pisze facet, którego gdzie indziej nazywają mędrcem. A mnie zachwyciła jego głupkowatość.
Mówi, że kpię Wiitgensteina mieszając
Z obrzydzeniem nazwiska jej tu nie podając
Więc powiem do Romana
Przecież nie kpię z pana
I z żołnierza „polskości” wnet robi się zając
mag
7 lutego o godz. 16:13
„Przykro mi, że ten wspaniały bard z Krakowa na starość ześwirował.”
Szanowna Pani,
downo temu, kiedy bylem jeszcze mlodym czlowiekiem przeczytalem
gdzies nastepujaca sentencje:
„Jesli uderzysz glowa w dzban i uslyszysz pusty dzwiek, nie musi to wcale
znaczyc, ze to dzban jest pusty”
1. Ewa 1958
7 lutego o godz. 2:08
„Nigdy nie rozumiałam znaku krzyża jako symbolu miłości Boga. Jak można wielbić narzędzie zbrodni?”
Szanowna Pani,
a drut kolczasty uwielbiac mozna?
Jesli czczenie krzyza jest bez sensu, to jaki sens ma odprawianie
corocznych jaselek w Oswiecimiu czy innych miejscach zbrodni?
@mag!
gdy z wierzb, bocianów, krzyży na rozstajach, fortepianu Szopena (akurat ten wiersz znam:) i brzóz zdejmiesz ciężar narodowo-katolicki – brzydko nie będzie.
Dla Lichenia i naśladownictwa z Rio ratunku już raczej nie ma (bryła w Licheniu wygląda jak gość z kosmosu, jakby ktoś to wysupłał z brzydkiej metropolii i zgubił nad polami – jeżdżę tamtędy często, kojarzy mi się z Orderem Uśmiechu, powinni dawać fotografię bazyliki zamiast soku z cytryny)
Brzoza smoleńska nieważne na jakiej ziemi, ważne że złamana.
Zresztą, co mnie to obchodzi, to nie mój kod.
@mag – a może z innej strony, jeśli będziesz chciała nad tym pomyśleć? Czym dla Ciebie jest polskość? (nie mylić z polsk-ością)
Może jeszcze @Ewa1958 będzie chciała pogadać, bo coś czuję, że polubi? A może ktoś jeszcze?
Sama się zastanawiam, czy to nie sztuczne słowo. Dość ciekawe słowo.
pozdrowienia gorące!
mag
a to zdziwienie.
To o Gintrowskim , bo go nie znałam od tej strony . Ale przyznam- od dawna o nim nie słyszałam prócz tego, że już nie jest wykładowcą muzyki w Warszawskiej Szkole Filmowej i że 2 lata temu muzykę filmową jeszcze pisal .
Rymkiewicz natomiast … wiadomo – jego własna siostra mówiła o nim, ze mu po prostu odbiło (zdradziła też jego konfabulacje z niby-autobiograficznych „Kinderszenen”) . Ja przypuszczam, że przyczyną jest po prostu jakaś zapiekła i sfrustrowana megalomania (zresztą to samo w przypadku Pietrzaka i Wolskiego)
?korzystanie z czyjejś pracy intelektualnej jest złodziejstwem czy nie??
Nie jest!
Nie jest!
Nie jest!
Nie jest!
Nie jest!
Nie jest moim zamiarem mieć ostatnie słowo w tej dyskusji.
Mistrzu wzniosłego słowa! Przeczytaj co piszesz zanim przykleisz komukolwiek łatkę demagoga.
Tak!
Nie twierdzę że nazwałeś kogokolwiek złodziejem.
Już nic nie twierdzę. Najwyraźniej mówimy innym językiem.
Jiba (8-o2-g.23:33)
Pytasz, czym jest dla mnie polskość. To zależy, z której strony na to spojrzę – tej dobrej i tej złej.
Zacznę od złej, by na koniec wybrzmieć bardziej optymistycznie.
Ta zła polskość przejawia się w bezinteresownej zawiści, szarpaniu różnych autorytetów i negowaniu sukcesów, czyli trwonieniu tego, co cenne. (np. co się stało z etosem Solidarności, fenomenem okrągłego stołu, że w świadomosci nie tylko Europejczyków to mur berliński jest symbolem upadku komuny. Co się wypisuje o Wałęsie, Miłoszu, Szymborskie, Bartoszewskim i wielu innych).
Polskość po tej dobrej stronie to właśnie te sentymantalne skojarzenia typu bocian, wierzba, oscypek, kapliczki przydroczne, ale bez patetycznej otoczki i bogoojczyźnienego sosu.
To najlepsza polska literatura od Kochanowskiego po Huelle. Tow reszcie język, nie tylko ten literacki. Gdy jestem na Podhalu, Śląsku, na Helu czy Podlasiu wprost chłonę różne gwary i regionalizmy, gotowość ludzi do pogaduszem przypadkowych gdzieś w sklepie, czy na ulicy, dużo serdeczności, gościnności, nie tylko od święta.
To wreszcie – Przynajmniej w moim odczuciu – wzruszenie, gdy po przekroczeniu granicy samochodem albo po wyjściu z lotniska CZUJĘ, że jestem na swoich śmieciach.
Jiba
Zapomniałam jeszcze dodać, że po stronie tej „złej” polskości widzę jeszcze nasze masochistyczne pławienie się w martyrologii, ciągłe rozdrapywanie ran. To, że mnie to wkurza, nie wyklucza przecież mojego szacunku dla bohaterów narodowych ani lekceważenia tzw. pamięci historycznej. Gorzej, gdy ona zaczyna być wykorzystywana do politycznego manipulowania ludźmi.
aqa (9-02-g.0:02)
Rozumiem, że już się połapałaś w przywołanych przeze mnie nzawiskach i o co mi szło.
„Rusz się Zenek. Mróz na dworze” to oczywiście, Rosiewicz (a nie Gintrowski), który nagle stał się bardem PIS i śpiewał o „cztereh ziobrach” czy jakoś tam.
Ano, powyrabiało się z ludźmi.
Pozdrawiam ciepło i cieszę się z powrotu „córy marnotrawnej”
Jacobsky i staruszek (przekwitły)
Dzięki za porady techniczne.
Chcialbym jeszcze dodac symbole dwoch europejskich stolic, ktore sa dojsc podobne, a jednoczesnie calkowicie sprzeczne. W Brukseli jest to sikajacy chlopczyk; „Manneken Pis”, a w Warszawie malec idacy na boj swoj ostani; „Maly Powstaniec”. Podobno wiekszosc polskich dzieci jest tak wychowana przez swoich rodzicow, ze chcialaby tez byc takim malym powstancem. Gdyby to potraktowac powaznie, to polskosc bylaby naprawde niebezpieczna dla Polakow i fizycznej egzystencji narodu. Na szczescie jest to tylko polskosc od wiekiego zadecia i na swieta. W codziennosci polski heroizm nabiera calkiem ludzkich rozmiarow i jest sztuka dostosowania sie do wszystkich mozliwych warunkow.
Tylko „Maly Powstaniec” musi swiecic oczami za doroslych, zamiast za przykladem swojego brukselskiego rowiesnika, poprostu ich „olac”.
@Lewar – Wydaje mi się, że nikt nie uwielbia drutu kolczastego i innych pozostałości po zbrodniach faszyzmu czy stalinizmu. Te krwawe pamiątki czasów minionych mają pomóc zrozumieć młodym, jaki los mogą zgotować ludzie ludziom w imię jakiejś chorej idei. Czci się pamięć, a nie pamiątki.
Wrócę jednak do krzyża jako symbolu chrześcijaństwa. W różnych źródłach można znaleźć na ten temat wiele informacji. Pozwolę sobie przypomnieć te podstawowe, które powinien znać każdy szanujący się chrześcijanin, a już na pewno polski katolik.
Z pewnością krzyż jako symbol chrześcijaństwa nie występował przed soborem nicejskim I (325 r). Jako znak wiary ustanowił go Konstantyn Wielki, który za wszelką cenę chciał uczynić złowrogie narzędzie mordu symbolem stosunkowo nowej religii. Spreparowano zatem dwie „cudowne” historie, które miały usankcjonować cesarski pomysł.
Najpierw Helena – matka Konstantyna, późniejsza święta, podczas jednej ze swych licznych pielgrzymek odnalazła w Jerozolimie drzewo krzyża Jezusa. Następnie sam Konstantyn miał wizję. W samo południe ukazał mu się na niebie świetlisty krzyż, a pod nim napis „W tym znaku zwyciężysz”. Jakby dla potwierdzenia wizji w nocy przyśnił się cesarzowi Chrystus i polecił mu użyć znaku krzyża przeciwko wrogom. Konstantyn kazał zatem umieścić krzyż na tarczach i dzięki temu pokonał Maksencjusza w bitwie przy Moście Mulwijskim. Zwycięski krzyż stał się od tej pory oficjalnym symbolem chrześcijaństwa.
Jak widać, ten krwawy znak nie ma żadnego ewangelicznego ani historycznego uzasadnienia. Ot, takie widzimisię władcy, który jako człowiek był okrutnikiem. Najbardziej odrażające zbrodnie popełnił na członkach rodziny. Kazał zamordować swego pierworodnego syna Kryspusa, siostrzeńca Licyniana i żonę Faustę. W tym morderstwie duży udział miała jego matka Helena, ta od krzyża. I czemu tu się dziwić, że okrutnik wybiera na symbol wiary okrutne narzędzie zbrodni.
Na zakończenie swej przydługiej tyrady chciałam wyjaśnić (oczywiście na podstawie źródeł), że cesarska wizja krzyża była reinterpretacją znacznie wcześniejszej wizji, w której to olimpijski Apollo oferował młodemu Konstantynowi wieniec zwycięstwa i długoletniej władzy. W ostatnich latach panowania Konstantyn wymienia Apolla na Chrystusa, zaś wieniec na krzyż i zostaje prawowitym chrześcijaninem.
Przepraszam za przynudzanie, mając nadzieję, że może jakiś polski katoliki obrońca krzyża to przeczyta.
@Jiba – symbole polskości wg Ewy1958:
Szymborska, Herbert, Gombrowicz, Mrożek, Penderecki, Rubinstein, Holland, Hanuszkiewicz: Kraków i parę innych miast, Dolina Rospudy (trochę ostatnio zapomniana), Kraina Wielkich Jezior, Puszcza Białowieska, nadnarwiańskie bagna, wielokulturowość Podlasia – lista jest otwarta.
@z dystansu, @mag – Zgadzam się z wami, że nie ma końca to rozdrapywanie powstaniowo – wojennych ran. Młode pokolenie jest zmuszane do bogoojczyźnianych hołdów, których nie rozumie. Pamiętam, jak kiedyś córka męczyła lekturę „Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela” i „Latarnika”. Za nic nie mogła pojąć, jak można zaczytać się w „Panu Tadeuszu” lub zauczyć na śmierć. Za to rozumiała strach ludzi z „Pamiętnika z powstania warszawskiego”. A co do pomnika małego powstańca – jest to pomnik haniebny. Świadczy o tych, co w niecny sposób wykorzystywali do swych celów dzieci. Nie wierzę w świadomy patriotyzm 12 – latka, raczej w chęć przeżycia przygody. I ten naturalny odruch młodości został perfidnie „zagospodarowany” przez dorosłych, którzy zamiast chronić dzieci, wysyłali je na pewną śmierć. To samo czuję, myśląc o Lwowskich Orlętach. Żal i wielką złość. Jak można współczesnej młodzieży stawiać za wzór takie postacie? Dzieciaki są i tak wystarczająco zdezorientowane. Trzeba przypominać historię, ukazywać określone postawy w kontekście wydarzeń, ale nie stawiać dzieciom pytań w stylu: „Za co podziwiam Jana Pawła Ii”. I znowu zboczyłam w religijną ścieżkę. A tak na marginesie – chyba nikt jeszcze nie wspomniał o tysiącach „symboli polskości” – pomnikach J P II.
@mag!
a co to jest ta „dobra” polskość?
pytam zupełnie bez związku z psychozami.
Sama nad tym myślę.
Skoro jest „polskość” to musi być „niemieckość”, „francuskość”, „angielskość” etc
Czy to jakiś zespół cech, lub wydarzeń, który nas łączy?
Jak objaśnić „polskość” cudzoziemcowi, na przykład?
dobre pytanie?;)
telegraphic observer
napisałam wczoraj do Ciebie, ale mi nie wkleiło, spróbowałam ponownie i wyskoczył komentarz, że już raz to opublikowałam, więc dałam spokój.
otóż nieprawda – niczego dwa razy nie skomentowałam
tekst zniknął, a nie było w nim nic brzydkiego
i nie wiem, czy pisać to samo trzeci raz?
no to spróbuje, ale nie zdziw się w razie czego.
„Muzeum niewinności” dostałam w tamtym roku w Dniu Kobiet. Nigdy nie wręczono mi z tej okazji piękniejszego prezentu.
Tylko trzeba być bardzo pewnym swych uczuć do wybranki serca, by darując jej tej książkę, przypadkiem nie podłożyć sobie świni. Taka to opowieść o miłości:)
Moja rodzina zgromadziła sporo książek, lubię też miejscową bibliotekę ze zbiorami z lat 60-90. W zasadzie wybieram sobie lektury jak ciastka w cukierni. Raz mam ochotę na pączka, kiedy indziej na czekoladę, bez żadnego klucza i planu. Przeważnie decyduje osoba autora, Karen Blixen, E. Hemingway, John Fowles i jego Mag ;), Joseph Heller paragraf 22, G.G.Marquez, Kurt Vonnegut, Nikos Kazantzakis, Margaret Atwood, John le Carre również, a co, Wańkowicz, Kapuściński, też piszę bez klucza, akurat kto mi przychodzi do głowy, do tego pochodne archeologii (jestem archeologiem, nie pracuję w zawodzie), architektury, geografii etc. Dużo tego za mną i całe mnóstwo przede mną. I tak nie zdążę.
A dla Ciebie czym jest „polskość”? Ta dobra?
Zapytałam wcześniej mag o to samo.
Musze kończyć tymczasem
pozdrowienia;)
„A jakby tak Iran co chwila groził, że zbombarduje Izrael, że już ma bombowce gotowe do lotu i ?wszystkie opcje na stole?, i jakby wymuszał na NATO współudział, a NATO na to jak na lato, to co by było? Jakby stosując terroryzm państwowy mordował naukowców izraelskich w Hajfie, czy w Telavivie? Przecież wszyscy cywilizowani ludzie na całym świecie musieliby natychmiast zbojkotować Iran, embargo nałożyć, omijać szeroki łukiem i ręki nikomu z rządu nie podawać.”
http://www.youtube.com/watch?v=FckLO8HcNyo
Moj wpis jest do Marka (jego wczorajszy).
Głupek – tu spin doctory się przezywają
Tam jasne gwinty mnie od mędrców wyzywają
Nazwę banalnie, od niechcenia
Asymetrie zrozumienia
Wciąż te same, doprawdy większych zmartwień nie mają?
Obfitosc idiotyzmow po polsku sprowadza selektywnosc. Wybralem sobie Jasnego Gwinta, ktory nie odroznia manetek od manatkow i – Bog z nim; kiedys upieral sie, ze chodzi do Plantow, nie na Planty.
Duza ryba to posel Ryszard Kalisz. Dzis Olejnikowa wziela sie za jego „majom”, „piszom”, „chodzom” itp. Skad to ? Urodzil i wychowal sie w Warszawie, jak sam z duma podkresla. Dzis dodal jeszcze jedno – „warsiawski”. Pogrzebalem – wychowal sie na Bielanach. A Bielany wtedy, to byla jeszcze wies z duzym naplywem ludnosci z prowincji. Przyjezdzali do Huty. Calkiem mozliwe, ze dziecina bedac doil kozy na Marymonckiej. I stad to „om” i „Warsiawa”.
Drazony dalej przez red. Olejnik, popisal sie stwierdzeniem, ze Borowcy nie ochraniali prez. Kaczynskiego w Smolensku, bo do tego sa miejscowi. „Tak sie dzieje na calym swiecie !” dodal pewien siebie. Tu dal plame protokolarna, bo kiedy Obama pojechal do Warszawy, ochranial go Security Service. Polskie policjanty sprowadzone byly do roli raczej stojkowych.
Ale – jestem z cala sympatia za panem Kaliszem. Zeby jeszcze zawsze mowil prawde…
Niedawno oglądałam jakiś program lokalny. Dziennikarz rozmawiał z burmistrzem miasteczka w jego gabinecie. Na środku centralnej ściany wisiał wielki krucyfiks, a po obu stronach o wiele mniejsze godło państwowe w eleganckiej stalowoszarej kolorystyce i herb miasta. Pokazał pan burmistrz, kto tu tak naprawdę trzyma władzę.
@mag – od razu wyjasniam, że nie widziałam Twojego wpisu z 10.41. i szczerze mówiąc nie wiem, oślepłam, czy go nie było, a teraz jest? Dlatego napisałam w tej samej sprawie o 14.00.
Wpadnę poxniej
dzięki i pozdrowienia
Jiba! (g.14:09)
Nie rozumiem, dlaczego mnie pytasz, czym jest ta „dobra polskość”. Przecież napisałam wyraźnie.
Myślę, że zarówno Polak, jak i Francuz, Czech, czy Niemciec mają gdzieś „w tyle głowy” zakodowane różne skojarzenia (symbole) – dobre i złe na temat swojej francuskości, niemieckości itp.
Prawdopodobnie nigdy nie będzie rozstrzygnięty spór wsród antropologów i socjologów, czy istnieje coś takiego, jak cechy narodowe. Ale coś jest na rzeczy.
przekwitłe ścieżki staruszka
Jeżeli zdanie Torlina wyjmie się z kontekstu, to 6 razy ” nie jest” brzmi przekonywująco, pochwalam. Natomiast wiedząc, że w całej awanturze chodzi wyłącznie o kradzione prawa patentowe lub autorskie, to chwalić trudniej. .
Przecież wszyscy doskonale wiemy o czym rozmowa ( ?).
Ewa (9-02-g.13:52)
Dobrze, ze wspomniałaś o tysiącach symboli polskości -pomnikach JPII.
To niesamowite, jak bardzo potrafimy zobrzydzić i zbanalizować wielkie – skąinąd postaci – czy wydarzenia.
Nie jest to wynalazek ostatnich pokolen.
Co się działo z kultem Piłsudskiego jeszcze za jego życia? Tysiące pocztówek wysyłanych przez „dziatwę szkolną” na Maderę, gdzie był po prostu na wypoczynku zdrowotnym, a także setki pomników i popiersi w całej Polsce.
Pamiętam, jak byłam w Belgii po raz pierwszy i zastanowiło mnie (podobnie jak później we Francji), że zazwyczaj pomniki w hołdzie poległym dotyczą OBU wojen światowych, o czym świadczą daty ramowe.
Oszczędność, rozsądek, antypatetyczność? Nie wiem, co o tym myśleć.
Oczywiście, trudno porównać straty, jakie ponieśliśmy podczas II wojny światowej, ale akurat Francuzi wykrwawili się mocno w czasie I wojny (może stąd ich pacyfizm w 1939 roku).
Jiba
9 lutego o godz. 14:56
Wtrace sie do Twojej dyskusji z TO.
Pytasz, co to jest polskosc. Mozna odpowiedziec banalnie: wspolny jezyk, religia, historia, tradycja, mitologia(nasza to romatyzm, francuska to Rewolucja, rosyjska to Moskwa Trzeci Rzym itp) z domieszka racjonalizmu.
Trudniej jest zdefiniowac i okreslic tozsamosc etnicznie jednorodnego narodu. Lepiej daje sie to zobaczyc i zrozumiec analizujac roznice wystepujace miedzy narodami bylej Jugoslawi: Sebowie, Chorwaci i Bosniacy mowia tym samym jezykiem: serbo-chorwackim. Mamy wiec wydawaloby sie jeden istotny element tozsamosci. Ale Chorwaci sa katolikami,Serbowie maja swoj kosciol prawoslawny, a Bosniacy sa muzulmanami. Wiec jednak religia przewaza nad jezykiem. Chorwaci uzywaja alfabet lacinski, a Serbowie cyrylice. Bardzo istotna roznica. To wszystko wytworzylo mieszanke wybuchowa, ktora jak niewybuch lezala sobie, kiedy pilnowal jej Tito, ale kiedy go zabraklo niewybuch wybuchl.
Tozsamosc tych narodow to nie jest wspolny jezyk, nawet z religia jakos by sobie poradzili, ale historyczna mitologia zadecydowala.(Cos takiego marzy sie naszym mitologicznym patriotom od Kaczynskiego).
Serbowie zostali zmasakrowani przez Turkow na Kosowym Polu, Kosowa stalo sie dla nich miejscem narodowego bolu, cierpienia. Aby sie nie rozpuscic w muzulmanskim zywiole mocno sie chwycili swojej wiary i tak jak my czcimy nasze kleski od Powstania Listopadowego po Warszawskie, i tez kurczowo trzymamy sie naszej wiary, zeby sie odrozniac. Podobnie dzialo sie w Irlandii.
Tymczasem czesc tego narodu egzystujac pod parasolem Habsburgow, skatolicyzowala sie, ta poludniowa ulegla islamowi. Po srodku zostali nieprzejednani Serbowie, ze swoja wiara ,alfabetem , miloscia do Rosji i nienawiscia do zdrajcow i zaprzancow.
Miejsce martylologii Sebow, Kosowo zostalo zbeszczeszczone, bo zasiedlone przez muzulmanskich Albanczykow.
Stad ta straszna nienawisc i masakra w Srebrenicy.
Trzeba byc mocno pokaleczonym, porabanym, zeby ujawnila sie taka straszna tozsamosc.
Ale sa takie narody, ktore dawno nie przezywaly takiej traumy i tak jak Czesi i Slowacy potrafili sie rozstac bez rozlewu krwi.
Konkludujac; chcialbym , zeby polskosc, nasza tozsamosc byla taka jak czeskosc czy slowackosc.
Pozdrawiam
Gdzie sie taki chowal, co pisze a nie wie ?! To sobie zapamietaj ojciec, ze symbolem Warszawy jest twarzowa kobitka, zgieta w pasie, z ogonem rybiem i tasakiem w rece. W drugiej rece trzymie pokrywkie, zeby sie od sasiadek opedzac. A nazywa sie Serena. Po tej czarnej, co naszej Karolince, na korcie straszliwe manto spuscila.
Wiem, bo po maturze i szampanie z jablkow, poszlim z chlopakamy dalej te mature oblewac i z radochi niesamowitej weszlim na cokol, podowczas na Kosciuszkowskiem, i mundurowe nas sciagli, kiedy juz kazden pol zapasu do fontanny odlal. Co nas sie tatusie z tej Wilczej nawyciagali…
Trzym sie ojciec i historie miasta szanuj.
O Serenie bylo do „Z dystansu”. Przepraszam.
Jiba (14:56)
Jeszcze jedna nachalna rada. Przed wysłaniem, już z automatu zaznaczam cały tekst (lepiej jak jest krótki) i Ctrl-C, czyli pakuję do schowka (clipboard), panie mówią jakby porozumiewawczo, że wpis swój na wypadek CAPTCHA „chowają do myszki”. Przy duplikacji startują przeglądarkę (explorer, firefox) na nowo, broń boże kompa, i wklejają: Ctrl-V.
Ale nie o tym miało być, przecież pytasz, czym dla mnie jest „polskość”? Właśnie sobie przypomniałem historyjkę ze ślubu w Richmond, Wirginia. A raczej z tzw.wedding rehearsal dzień przed, w kościele robi się próbę przed uroczystością dla najważniejszych uczestników. Reverand May (nazwisko niezmienione) kościoła episkopalnego (anglikańskiego) wita uczestników i w pierwszych słowach wyjaśnia praktyczne sprawy, gdzie jest toaleta, itp. Na to stojąca obok mnie żona polskiego profesora, nota bene też najbliższa rodzina panny młodej, Amerykanka bywała w Polsce nie raz, trąca mnie w bok i mówi: „In Poland …” ? w Polsce na coś tak prostackiego żaden ksiądz by sobie nigdy nie pozwolił. I to jest esencja polskości, relatywnie rzecz ujmując. Przywiązanie do idei wielkości, do Platona ? obiektywnego idealisty, i Owidiusza ? poety na wygnaniu. Poza tym skłonność, a właściwie ? umiejętność improwizacji. Czy to jest dobra polskość, czy zła? W każdym razie prawdziwa.
Za najlepszą polskość uważam RPN. W pracy, gdy ktoś nie chce się zgodzić ze mną, to pytam ? a czy potrafisz wykazać, że rozumiesz RPN? Rzadko kiedy mają ochotę na dalszą dyskusję.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Odwrotna_notacja_polska
Koszty skandali pedofilskich w Kościele katolickim przeszły najśmielsze wyobrażenia. Według amerykańskich ekspertów, afery pochłonęły dwa miliardy dolarów.
http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/378616,skandale-pedofilskie-w-kosciele-kosztowaly-dwa-miliardy-dolarow.html
—————-
Kiedy bankructwo i ogłoszenie niewypłacalności?
– Chce pan jechać do noclegowni? – pyta strażnik.
– Tak mi się życie ułożyło, że mieszkam tu już piąty rok, i tak zostanie. Na każdego kiedyś przyjdzie czas, a czy to będzie z powodu głodu, czy zimna, jeden koniec. Brakuje mi tylko kobiety. Bo człowiek jest strasznie samotny i cierpi.
Więcej… http://wyborcza.pl/1,87648,11113761,Przy_ognisku.html?as=2&startsz=x#ixzz1luxk0BPm
——————–
Do końca można zachować GODNOŚĆ……
Ci ludzie już dawno stracili NADZIEJĘ…..
Z dystansu
Opowieść o małych Polakach, którzy wychowywani są do tego by zostać powstańcami przypomniała mi historię mego kolegi z ogolniaka. On też zawsze widział swa przyszłość w jasnych, heroicznych barwach i pragnął zginąc na jakiejś barykadzie w obronie ideałów polskości. Pamiętam, że intrygował go mój młodzieńczy nihilizm więc toczył ze mną dysputy o tym jak warto umrzeć – czy dla Polski jak chciał czy gdzieś w rynsztoku co ja przewidywałem dla siebie. Matura nas rozdzieliła. Mój koleś wylądował na medycynie a ja uniwersytecie. Pamiętam, że spotkaliśmy się kiedyś w pociągu i nawiązałem do jego powstańczych marzeń. Ale on już był po zajeciach z anatomii i odpowiedział mi – „Wiesz, straciłem wiarę w śmierć powstańczą. Nie wyobrażasz sobie co kulka z ciałem człowieka robi, jak szarpie mięsnie, rozrywa kości, organy. Nic nie jest już takie samo …” Potem jak mi opowiadano został lekarzem ze specjalnością ginekologia. Po wprowadzeniu w życie ustawy antyaborcyjnej robił zyskowne skrobanki. Niestety pacjentka zastraszona przez policję go wydała. Podobno siedział, stracił uprawnienia do wykonywania zawodu. Gdy znalazł się na dnie – jak zwykle w takich przypadkach – odeszła od niego żona, rodzina się go wyparła, środowisko zaszczuło. Nikt nie wie co się z nim dzieje. Więc może lepiej gdyby się nie wyrzekał wystraszony kulką i antomią ideałów powstańczych? Te ludzkie, codzienne ideały heroizmu życia codziennego jednak nie wyszły mu na zdrowie. Chyba lepsza kulka w powstaniu niż powolna agonia człowieka upadłego w czasach pokoju.
Pozdrawiam
Duende!
Podobał mi się Twój znak zapytania.
LEWY, Jiba
Polskość jak czeskość – strasznie śmieszna propozycja. Pewien kapitan na studium wojskowym wybijał nam ją co tydzień, gdyśmy zaspani, jeden nieogolony, drugi nie wystrzyżony, trzeci … bez pasa, wchodziliśmy przez bramę przy ulicy Czerniakowskiej – Co to za szwejkostwo znowu maszeruje mi tu?
Polskość, szwedzkość, kanadyjskość jest historią od zarania, literaturą od wynalezienia druku oraz popularną produkcją kultury i mediów. Różne postacie z seriali, cała ta masa skojarzeń, symboli, identyfikacji nie koniecznie narodowych. Oczywiście moja polskość byłaby zupełnie inna, gdybym nie spędził prawie 30 lat poza krajem, chociaż pogląd na Powstanie(a) nie zmienił się o jotę. A moja kanadyjskość jest na pół gwizdka – to dla ilustracji. A jestem silnym, poukładanym, podwójnym partiotą.
Dzielenie polskości na dobrą i na złą jest pomysłem poronionym, za przeproszeniem. Kojarzy się z donkiszoterią, no bo co, wykorzeniać złą? którą złą?
Czy Guy Fawkes jest symbolem polskości? Dobrej czy złej?
To słowo (POLSKOŚĆ) nas przerasta – dajmy spokój. Jest niepraktyczne, dałoby się bez niego obejść, nie szafujmy więc. Może doprowadzić nas do słowa NIENAWIŚĆ.
Spójrzcie, jak wciąż sprawna,
jak dobrze się trzyma
w naszym stuleciu nienawiść.
Jak lekko bierze wysokie przeszkody.
Jakie to łatwe dla niej – skoczyć, dopaść.
Religia nie religia –
byle przyklęknąć na starcie.
Ojczyzna nie ojczyzna –
byle się zerwać do biegu.
Panie Adamie glębsze zastanowienie! Maska ma głębszy sens. Fawkes przegrał ale to nie znaczy że jego idea była zła. Pewne interpretacje symboli forsuje się często dla korzyści pewnych grup interesów, ludzi władzy. Srodowiska które te symbole stworzą mają swoją, prawdziwą ich interpretację.
Jeśli ktoś po latach przejmuje symbol to może jego interpretacją jest ta druga?
Bardzo płytko pan to zanalizował. Aż ciężko przechodzi przez gardło s łowo „analiza” w odniesieniu do pana tekstu.
TO!
Bardzo często się z Tobą zgadzam, ale co to jest RPN?
TO (10-02-g.23:01)
Odzywam się, jak te przysłowiowe nożyce „w temacie” symboli polskości dobrych i złych. Bo akurat tak mi się napisało do Jiby i nie zamierzam się z tego wycofywac.
Nie zgadzam się, że mówienie o polskości wraz z jej symboliką jest niepraktyczne i trąci donkiszoterią.
Nie doszukuj się w rozróżnieniu na dobrą i złą (polskość) wywoływania wilka z lasu, co prowadziłoby do jakiejś nienawiści (?!).
Takie rozróżnienie jest ważne, bo warto oddzielać to, co może (choć nie musi) szkodzić „dobrej” w sensie -pozytywnej – polskości.
Wiele tu juz napisano (równiez ja) o naszym umiłowaniu martyrologii i jej symboliki jako charakterystycznej cesze wyznaczników polskości.
Byłoby lepiej, żeby ta pozytywna polskość w końcu przeważyła. Zebyśmy potrafili cieszyć się z tego, co się nam udaje. Nawet, jeśli nie do końca jest doskonałe.
Jak by powiedział klasyk -alleluja i do przodu! Oczywiście, żartuję, ale hasło samo w sobie jest OK
@Ewa 1958, mag, LEWY, telegraphic observer
Zastanawiałam się, czy terminy „polskośc”, „niemieckość” i inne -kości to nie twory sztuczne stworzone na potrzeby nacjonalizmów.
Ale przypomniałam sobie pewien film – „Moje wielkie greckie wesele”. Otóż Grecy zostali tam naprawdę świetnie sportretowani.
Jak mówiła mag, nikt nie udowodnił jeszcze istnienia cech narodowych, ale coś na rzeczy jest.
Wiecie, co by powiedział Grek na widok nocnego nieba?
– O, jakie ładne gwiazdy. Zjedzmy coś.
Polak sięgnąłby po kieliszek wódki (lub po szklaneczkę z innym napojem procentowym, na pewno nie po herbatę), zasępił się i rzekł:
– Hmm, myslisz, że w kosmosie naprawdę jesteśmy sami?
Miedzy innymi dlatego wróciłam do Polski, ile można rozmawiać o sposobach przyrządzania fasoli?
Dla mnie nasza cechą charakterystyczną, być może fragmentem polskości, jest niepokój ducha.
My musimy rozważać, roztrząsać, rozdzierać koszule, wspinać się na barykady, rozdrapywać rany, ginąc za ojczyznę, bujać w obłokach – ciągle coś tam pod skórą kipi.
Potraficie sobie wyobrazić, co by się z nami stało, gdybyśmy wszyscy stali się bogaci, a nasi wszyscy wrogowie zostali rozliczeni?? 🙂
O czym myślałby Polak?
Lewy napisał, że „-kość” to w zasadzie (w większości przypadków) prosta sprawa. Wspólny język, religia, historia itd. Ale nie znając historii i tradycji narodów naprawdę można rozpoznać, kto kim jest, nie tylko na podstawie urody. Umiałam rozpoznać na ulicy, kto jest Anglikiem, Gruzinem, Rosjaninem, Cypryjczykiem, Polakiem, Bułgarem, Rumunem itd. Każdy z nich przedstawiał sobą jakąś tam całość, która go określała.
Musze kończyć, cdn. Przepraszam, że piszę czkawką.
@mag – wyjaśniłam powyżej, skąd nieporozumienie.
@Ewa 1958 – minimum formy, maksimum treści. Szacunek! 😉
mag
Ależ oczywiście, nie dobrze jest zgadzać się z automatu.
Tym bardziej, że RPN jest skrótem nazwy angielskiej, a objaśnienie jest w linku załączonym na dole tamtego wpisu. A także tu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Odwrotna_notacja_polska
Prawda, że proste, użyteczne i typowo polskie?
Drogie Panie, i Ty LEWY,
Na to bydle – polskość, a nawet greckość, hiszpańskość itd – można się przyglądać z rozlicznych stron, widzieć kawałek, za chwile ruszywszy się trochę, jeszcze coś innego. Na przykład mag patrzy prosto w oczy w głąb duszy, Jiba jakby z boku wychwytuje spojrzenie, Ewa do tego spogląda na zdjęcia z wakacji i na mapę, a tam – Kraina Wielkich Jezior (Mazurskich?) – ostatnia część nazwy zamazana, wystrzępiona? 😉
Dyskurs zaczął się od „polskości” u Szymborskiej, dokładniej – jego braku. Jiba (czkająć o 15:34) wyciąga najfajniejszą stronę, najbardziej kolorowy obraz polskości – niepokój ducha. I to nie jest tylko „rozdrapywanie ran”, ale też rozszarpywanie systemów jakie do Polski przyszły, nicowanie socjalizmu, kapitalizmu, czego tam jeszcze ludzie na świecie nie wymyślili. Nie mam pewności, że to jest takie dobre. Że to jest polskość dobra, aczkolwiek ambitna. Choć przesadna. Niepraktyczna w sumie. Zbędna?
Drugi składnik eliksiru polskości to umiejętność/skłonność do improwizowania. Pamiętacie fragment z lotnikami polskimi w „Bitwie o Anglię”? Dobre to czy złe?
Ja bym nie dążył do wartościowania za każdym razem, gdy jakąś cechę Polek i Polaków daje się wyodrębnić. Ma to i tę zaletę, że wady można zakamuflować. Bez wad nie ma ludzi, nie ma narodu. Może jedną z cech polskości jest szaleńcze dążenie do doskonałości, w sensie nie ścisłym? Zatem nie rozmawiajmy już o sposobach przyrządzania fasoli, bo żaden z nich nie jest doskonały, fasola daje wzdęcia. Poczucie humoru, wrodzone – to też polskość. Może lepiej przeformułuję – nierównomierne rozłożenie poczucia humoru.
Pozdrawiam
Jeszcze raz przeczytałem wpis Ewy 1958 (9-II, 13:52).
Nie polemizuję, nie mam powodu, lecz dodam, dla wzbogacenia obrazu polskości o element emigracyjny, jeśli wolno.
Oto scenka, ślub polsko-koreański w sporym mieście 100 km od Toronto, wesele w siedzibie polskiego stowarzyszenia i klubu kombatanta. Wchodzimy do sali bankietowej, okrągłe stoły w trzech rzędach, przy przeciwległej ścianie po środku długi podłóżny stół dla młodej pary i świadków frontem do gości – zwyczajem kanadyjskim, a po obu stronach wiszą dwa wielkie portety od sufitu po podłogę. Po lewej patrząc od wejścia, królowa brytyjska w stroju galowym, cała dostojna postać głowy państwa z klejnotami w bogatej szacie monarchy, po prawej twarz tylko, ale portret jest tej samej ogromnej wielkości, zniewalający uśmiech i wpartujące się w ciebie oczy – Jan Paweł II. Dla Polaków rozsianych po świecie ta osoba była emanacją polskości, wręcz jedynym symbolem i dowodem na wielkość narodu.
Więc nie dziwcie się „Latarnikom”, że ich polskość jest staroświecka, albo zupelnie nie na temat.
Mnie osobiście ten oto artykuł napawa radością:
http://www.economist.com/node/21546066
o wschodniej polityce Niemiec wobec najbliższych sąsiadów, że nigdy nie była silniejsza, stabilniejsza, pt. „Miłość w klimacie zimna”. Pierwsze dwa zdania lecą takie:
„Kiedyś ‚Polnische Wirtschaft’ w Niemczech używano jako synonim bałaganu i zacofania. Teraz jest komplementem”.
Przy okazji, to słowo o Szymborskiej: http://www.economist.com/node/21547238
Dyskutanci o polskości
Kończąc, co zaczęłam, chciałam powiedzieć, że dwie są jeszcze cechy, jak sądzę, które nas charakteryzują.
Pierwsza – nienawidzę jej z całego serca – to zawiść, co topi w łyżce wody.
druga – że szklanka zawsze jest w połowie pusta.
Ale za to drugie akurat winię religię. „Wyznaj mi swoje grzechy, człowieku”. Nigdy – „wyznaj mi swoje dobre uczynki”. Czemu nikt o nie nie pyta? Ja przynajmniej takiego pytania nie pamiętam.
a z rzeczy materialnych – tęskniłam za lasem, torfowiskami, zapachem zaoranej ziemi, za kapliczkami, plackiem drożdżowym, wczesnowiosennym śpiewem skowronków, subkulturami młodzieżowymi, podróżą Warsem w TLK, prasą z treścią, prawdziwym kinem i niszowymi festiwalami. mniej więcej.
I zawsze czułam wzruszenie wjeżdżając do kraju.
Nie chodzi o to, by wartościować wszystko, co da się uznać za „polskie”. Człowieka kocha się za całokształt, za rzeczy, które się uwielbia i za te, których się nie znosi, ale nie da się żyć bez żadnej z nich.
Rozdzielając polskość na „dobrą” i „złą” chciałam tylko znaleźć sposób, by nie było mi więcej przykro za ludzi, którzy poniewierają zmarłymi.
Dzięki serdeczne za sympatyczną rozmowę 🙂
PS. Telegraphic observer – za nic nie rozumiem RPN, totalna kaplica
@telegraphic observer – I na tym chyba polega ‚polskość’, że każdy ją postrzega inaczej. Ja wychowałam się na Sienkiewiczu, romantykach i całkiem świeżych rodzinnych wspomnieniach wojenno – obozowych i długo odczuwałam polskość sarmacką, powstaniową i martyrologiczną jako jedynie słuszną. Mnie nie dziwił Skawiński zaczytany w „Panu Tadeuszu” ani Konrad „cierpiący za miliony”. Ale czasy się zmieniły. Młode pokolenie inaczej postrzega świat. Czytając „Dziady”, niektórzy zastanawiają się, czy aby ten Mickiewicz to przypadkiem jakiegoś zioła nie popalał, pisząc wielką improwizację. O wiele bardziej przemawia do nich gombrowiczowska pupa niż miłosne rozterki pozytywisty Wokulskiego, który był chyba jednak bardziej romantykiem.
A teraz element emigracyjny ‚z drugiej ręki’. Mam w Chicago bardzo bliską rodzinę. Taka dwupokoleniowa emigracja. Dla nich bezdyskusyjnym symbolem polskości jest Radio Maryja. Moja ciotka z nabożną czcią opowiadała, jak na kolanach całowała ręce ojca dyrektora. Niech więc sobie będzie ta polskość i staroświecka, i pszenno – buraczana, i światła, oby tylko nie była szowinistyczna.
Na krótko (na szczęście) symbolem ‚polskości’ na świecie stał się kolos ze Świebodzina. Jakiś powiatowa radna radośnie oświadczyła, że parę lat wcześniej mieszkańcy chcieli zbudować za plebanią hospicjum, ale proboszcz, który miał wizję, stwierdził, że hospicjum może poczekać, bo teraz miasto będzie budować Chrystusa Króla. No i proszę – a teraz naszego Chrystusa pokazują i w Chinach, i w Japonii – zaświergotała radna powiatowa.