Guy Fawkes, czyli potęga symbolu

Niezbadane są losy symboli w dobie Internetu. Historyczny Guy Fawkes był katolikiem, który chciał przywrócić zerwaną więź Anglii z papiestwem, a przynajmniej wywalczyć drogą spisku i królobójstwa restytucję monarchii katolickiej. Dzisiaj maskę z jego symboliczną podobizną przywdziewają ludzie, którzy katolicyzm mają w niskim poważaniu. 

Ale w kulturze masowej symbol odrywa się od historii. Hiszpańska bródka na masce nikomu nie kojarzy się z katolicką rekonkwistą. Najwyżej z oporem przeciwko jakiejś domniemanej tyranii.
Przechodzi się do porządku nad tym, że Fawkes przegrał sprawę, a święto związane z jego imieniem jest w Anglii wyrazem radości, że spisek prochowy spalił na panewce. Słowem, maska Guy Fawkesa nabrała w dniach protestów przeciwko ACTA całkiem nowego znaczenia. Zaczyna oznaczać bohatera pozytywnego.

Coś podobnego zdarzyło się przed wiekami ze znakiem krzyża. Dla Rzymian śmierć na krzyżu była hańbiąca, dlatego krzyżowali na przykład buntowników takich jak Spartakus. Dla chrześcijan krzyż nabrał znaczenia triumfalnego jako znak zwycięstwa Jezusa nad śmiercią.

Swastyka, praindoeuropejski symbol ognia, słońca, wszechświata został przejęty i skompromitowany przez hitlerowców i ich spadkobierców.

Znak Polski Walczącej pojawił się po katastrofie smoleńskiej na demonstracjach zwolenników PiS, tak jakby trzeba było walczyć dalej o niepodległość i wolność naszego kraju.        

Nic na te przepoczwarzania się symboli w wyobraźni masowej nie poradzimy. Ale dobrze jest pamiętać, skąd się wzięły i co wtedy oznaczały, bo to może choć odrobinę chronić nas przed symbolicznymi manipulacjami. Bo symbole mają moc i kuszą, by z tej mocy korzystać czasem w bardzo złych sprawach.