Jezus na króla Polski

Jest nowy pomysł na walkę z ,,kondominium niemiecko-rosyjskim”. Intronizacja Jezusa jako króla Polski. Tym razem przesadzili, bo Kościół tego nie może kupić. Intronizacje były już trzy, dwie zaraz po powstaniu II RP, trzecia za prymasa Wyszyńskiego na początku lat pięćdziesiątych. Nie byłoby o czym mówić, gdyby nie to, że w tym szaleństwie jest metoda.

Tak jak w sprawie krzyża nie chodziło o krzyż, tylko o pomnik – co wreszcie otwartym tekstem powiedział pan Kaczyński- podobnie w sprawie intronizacji chodzi o religijny pretekst do bieżącej walki politycznej.

Intronizacje były już co najmniej trzy ? w pierwszych latach po powstaniu II RP i  w początku lat pięćdziesiątych za prymasa Wyszyńskiego. Ważniejsze jest to, że tego samego hasła użyła solidarnościowa prawica przed referendum konstytucyjnym pod koniec lat 90. Marian Krzaklewski. ,,Piękny Marian” czuł, że referendum przegra i mobilizował przeciwko projektowi konstytucji lud katolicki tak, jak potrafił. I nie dał rady. Pan Jezus widać nie chciał brać korony od Krzaklewskiego.

Teraz jakaś sekta polityczna przebrana w średniowieczne płaszcze krzyżowców próbuje się podwójnie lansować na podobnej zasadzie. Najpierw jako organizacja, po drugie jako sprzymierzeniec obozu pisowskiego. Kościół oficjalny od samej idei intronizacji się nie zdystansuje, ale pod swoim nadzorem, a sekta czerwonych płaszczy może mieć poparcie Radia Maryja, ale nie zdobędzie poparcia episkopatu.

To jest kompletny margines i prezes, mimo swego politycznego cynizmu (krzyż to substytut pomnika), zapewne z usług czerwonych płaszczy nie skorzysta.  Królować Polsce teraz i zawsze ma przecież kto inny.