Przez czytnik do Boga Superkontrolera, czyli jak wikary z rodzicami ateizuje młodzież

W jednej z parafii na Dolnym Śląsku rodzice namówili wikarego, by założył czytnik linii papilarnych do sprawdzania, czy przygotowujący się do bierzmowania gimnazjaliści, ich dzieci, chodzą na mszę. E, tam czytnik, lepiej od razu wyrżnąć im na czołach znak krzyża jak bydłu, skomentował tę wiadomość jakiś internauta.
Tak daleko jak on się nie posunę.
Wolę mniej brutalny komentarz własnej żony, praktykującej katoliczki: To może ustawić czytniki zamiast wody święconej u wejścia do kościoła. Parafia będzie wreszcie dokładnie wiedziała, kto i jak często przychodzi na mszę, a taka wiedza jest cenna w kontrolowaniu parafian. (Otwiera się tu pole do burzy mózgów, gdzie by jeszcze i w jakim celu założyć wiernym czytniki, ale daruję sobie).     

Ale i mnie ta historia bulwersuje. Pomijam aspekt czysto prawny: czy to w ogóle jest legalne mieć taki czytnik do takich celów. Niech się tym zajmie kto powinien. Rzecznik Praw Obywatelskich miał się dziś wypowiedzieć, ale niczego na witrynie RPO nie ma. Zresztą byłoby to dla mnie zaskoczenie, bo dr Kochanowski do Kościoła pytań, o ile pamiętam, nie ma, jak to typowy polski konserwatysta.

Jednak równie ważne, a może ważniejsze, wydaje mi się to, co pomysł z czytnikiem mówi o parafii i rodzicach.    

A mówi fatalnie. Najpierw o rodzicach. Tylko w trzech przypadkach na dobrze ponad sto rodzice zaprotestowali. To znaczy zachowali się normalnie. Nie ulegli rozlewającej się po Polsce paranoi permanentnego monitorowania i kontrolowania jako metody wychowawczej.

I to ta mikro-mniejszość ma większe szanse, że dzieci wyrosną na ludzi niż czytnikowa większość. Bo jak chcesz mieć  normalne dziecko, nie kontroluj go zawsze i wszędzie. A jak kontrolujesz, to się nie dziw, że dostaje małpiego rozumu, kiedy wreszcie przyjdzie moment wolności.

Co do religii. Pobranie odcisków odbierane jest jako ingerencja w naszą prywatność, wręcz jako upokorzenie :choćby przez skojarzenie z kryminalistami i terrorystami. Religia uczy, żeby szanować godność ludzką. Żeby wychowywać do odpowiedzialności i wolności.

Dojrzałe chrześcijaństwo odrzuca przymus i konformizm. Patrzy na Boga z nadzieją, a nie ze strachem. Bóg Superkontroler to wizja totalitarna, odpychająca od Boga, Kościoła i w ogóle religii. Jak zatem śląski wikary i proboszcz jego parafii mogli się zgodzić na ten absurdalny pomysł z czytnikiem? Przecież to wszystko razem prowadzi do ateizacji skuteczniej niż elitarne książki Richarda Dawkinsa.

Ano jasne że mogli, bo to ogniwo w tym samym absurdalnym łańcuchu kontroli i biurokracji, jakim od dziesięcioleci, bez różnicy: za komuny i w wolnej Polsce, skrępowane jest życie kościelne polskich katolików. Kartki do spowiedzi i zaświadczenia przedślubne, kursy, egzaminy. Świeccy i duchowni, pokolenie za pokoleniem, już chyba nie wiedzą, że tak być w Kościele nie musi. Że to choroba katolicyzmu polskiego, a nie powszechnego.

I tak rosną nam katolicy zarazem infantylni i autorytarni. Kościół oddałby społeczeństwu przysługę nie przez instalowanie czytników, lecz przez pokazywanie, na czym polega dojrzałość społeczna katolickich rodziców i obywateli.