Miedwiediew w Katyniu

Czy prezydent Rosji przyjedzie wkrótce na obchody oświęcimskie?Wolałbym, by przyjechał i aby to był znak odprężenia budzący nadzieję, że możliwy jest też jego udział w obchodach rocznicy katyńskiej.

Jest to sfera polityki symbolicznej, a symbole są ważne, Przemawiają często silniej niż cokolwiek innego. I może także z tego powodu wolałbym, by do Katynia przybył znów pan Miedwiediew, niż premier Putin. Oczywiście ostatnie słowo należy tu do Rosji.

Obecność Putina też miałaby wielką wagę polityczną, chyba większą niż Miedwiediewa, ale mniejszą moralnie. Nie dla wszystkich w Polsce Putin w Katyniu byłby widokiem budującym.

Co nie znaczy, że przyznaję im z góry rację, ale jako że w Katyniu zamordowany został mój stryj, oficer rezerwy WP, bez trudu mogę zrozumieć emocje tych, którzy nie byliby zachwyceni, że pod katyńskim krzyżem staje premier wywodzący się z radzieckich służb specjalnych, a te są, i czerpią z tego i dziś mocarstwową dumę, kontynuacją NKWD, które na rozkaz Stalina zabiło zdradziecko tysiące bezbronnych polskich żołnierzy.

Miedwiediew tak, delikatnie mówiąc, mieszanych uczuć w tym stopniu nie wywołuje. Tak czy inaczej, którykolwiek z nich, Miedwiediew czy Putin na obchodach siedemdziesięciolecia zbrodni katyńskiej to byłby moment historyczny. A gdyby jeszcze z ich ust padły wówczas słowa, na które wciąż w Polsce czekamy, moglibyśmy mówić o przełomie.
Jakie to mogłyby być słowa? My wiemy, ale są i Rosjanie, którzy wiedzą. Jeden z nich, Aleksander Gurjanow, działacz obywatelskiego stowarzyszenia ,,Memoriał”, mówi w wywiadzie dla wrocławskiej Nowej Europy Wschodniej, że Katyń jest także wewnętrznym problemem samej Rosji, a uczciwe rozwiązanie tego problemu byłoby sukcesem samych Rosjan w odkłamywaniu własnej historii naznaczonej równie ciężkimi zbrodniami systemu przeciwko własnym obywatelom.

Karta historii polsko-rosyjskiej odwróciłaby się zaś ostatecznie, gdyby, pisałem już o tym w tym miejscu jakiś czas temu, ze swej strony spotkali się i ogłosili wspólną deklarację zwierzchnicy Kościołów katolickiego i prawosławnego w Polsce i Patriarchatu Moskiewskiego (pewne kroki w tę bardzo pożądaną stronę już zostały zrobione).

Tak mogłoby być. Czy będzie? Oby Moskwie nie zabrakło odwagi. Pan Gurjanow nie jest wielkim optymistą co do rychłej możliwości przełomu. Ale nie wyklucza ewolucyjnej zmiany postaw w elicie politycznej i społeczeństwie Rosji na lepsze (czyli zaakceptowania prawdy o Katyniu i wyciągnięcia z niej odpowiednich konsekwencji).

Ale jest optymistą umiarkowanym i wierzy, że kiedyś znikną wszystkie białe plamy historii Rosji, jak zniknęły (przecież też nie bez trudności) takie plamy w historii hitlerowskich Niemiec. Tyle że Niemcy przegrały i to walnie pomogło w rozliczeniu nazizmu. A Związek Radziecki walnie przyczynił się do upadku Hitlera. To z czego ma się rozliczać? Przy takim podejściu Rosjan sprawa katyńska staje się ofiarą tej oficjalnej rosyjskiej polityki historycznej.   

 XXXX
Ten co zawsze, wpis nie tylko obraźliwy, ale i nietrafiony. Takie zaczepki napisane takim językiem to właśnie przykład nienawistnictwa, innym przykładem jest wpis Levara. Do pewnego momentu dyskusja rozwijała się obiecująco, ale potem zeszła na manowce, mimo wysiłków frakcji ,,owsiakowej”. Dziękuję zwłaszcza za te głosy, ANCA NELA, Kropkozjad, Torlin, niezawodni Helena, Jacobsky, MBRAUN, Wodnik53,   które w odpowiedzi na wywody Sebastiana próbują wyrwać ,,antyowsiakowców” z niewiedzy o świecie, która to niewiedza nie jest grzechem, lecz zrozumieć fenomenu  Orkiestry na pewno nie pomaga. Dziękuję zatem i za ciepłe słowa, i za czytanie ze zrozumieniem, a nie ze z góry przyjętym założeniem (jak czyni to np. Ten co zawsze, przypisując mi totalne potępienie katolicyzmu ludowego, a przecież choćby poprzedni wpis o Medziugorie zadaje temu kłam). Kartka z podróży jest gdzieś w środku między oboma obozami, pro- i anty-owsiakowym, lecz wątpliwości Pana są dla mnie ciekawe i skłaniają do refleksji, podobnie jak głos Wodnika53 i podobnych sceptyków merytorycznych . Sam o pewnych wątpliwościach (np. z odbarczaniem sumienia) w felietonie wspominam, jednak te głosy powiedziały mi coś istotnego o percepcji WOSP w oczach tej, nieuprzedzonej z góry do Owsiaka, części opinii publicznej. Powtórzę za niektórymi autorami wpisów: z tego, że państwo jest nieudolne w swej polityce zdrowia czy opieki społecznej, żadną miarą nie wynika, by Orkiestra była czymś złym. Ale generalnie biorąc, przykro, że nawet na tym blogu odezwała się znowu ta polska skłonność do dezawuowania naszych własnych osiągnięć. Bo cokolwiek powiemy o Orkiestrze, jakiekolwiek złe i prywatne intencje starają się przypisać Owsiakowi nienawistnicy, to po tych złych emocjach, którymi starają się zatruć nasze życie społeczne, wkrótce ślad zaginie, a po Orkiestrze jeszcze długo nie.