Awantura o Medziugorie

Biskup krytykujący kardynała to w Kościele rzadkość. I to jeszcze w kontekście kultu maryjnego, tego znaku firmowego katolicyzmu rzymskiego. U progu nowego roku wpływowy w Watykanie austriacki kardynał Schoenborn, odwiedził słynne bośniackie Medziugorie.

Mało miejsc w świecie jest tak znanych i tak masowo nawiedzanych, odkąd prawie trzydzieści lat temu sześciorgu miejscowym dzieciom miała się zacząć regularnie ukazywać Maryja.

Wizyta kardynała w takim miejscu niby nie dziwi, ale tylko tych, którzy wiedzą o Medziugorie niewiele więcej niż już napisałem. Wizje Maryi okazały się kością niezgody lokalnie i uniwersalnie. Katoliccy biskupi Mostaru, w której to diecezji leży Medziugorie, nie potwierdzili, że objawienia mają charakter nadprzyrodzony. To samo orzekła konferencja episkopatu byłej Jugosławii.

Watykan wprawdzie objawień dotąd nie uznał za cudowne, ale też ich ostatecznie nie zdezawuował. Biskup Mostaru spodziewał się jednak, że jeszcze jesienią 2009 r. taki jednoznaczny komunikat odcinający się od rzekomo 40 tysięcy objawień (sic!) Matki Bożej i to poniekąd meldującej się na każde żądanie wizjonerów, z Watykanu napłynie. Nie napłynął.

Zamiast  komunikatu przyjechał dostojnik z najwyższej półki, doradca papieża Ratzingera, intelektualista ortodoks, drukowany chętnie w największych gazetach świata (w New York Timesie wywodził, że kreacjonizm nie musi się wykluczać z darwinizmem).

 Schoenborn odwiedził Medziugorie prywatnie,bo Watykan nie zaleca oficjalnych kościelnych pielgrzymek do Medziugorie, ale czy ktoś z takim statusem może być w tak kościelnie kontrowersyjnym miejscu prywatnie? Na dodatek oprawił mszę w lokalnym kościele i odwiedzi ł ośrodek pomocy narkomanom, który założyli ludzie żarliwie wierzący, że te wizje maryjne są prawdziwe.

Biskup Mostaru odebrał tę prywatną wizytę i jako złamanie niepisanego kodeksu kościelnych dobrych obyczajów, nakazującego, by biskup składający wizytę w jego diecezji powiadamiał o niej z wyprzedzeniem biskupa ordynariusza, i jako sygnał, że Watykan może zmienić zdanie w sprawie Medziugorie. Biskup otwartym tekstem wyraził dezaprobatę takiego postępowania kardynała i podkreślił, że Kościół oficjalny nie zaakceptował wizji w Medziugorie. 

Kardynał bronił się w prasie katolickiej, że przyjechał tam, gdzie ludzie są blisko Maryi i że chciał zobaczyć osobiście ,,drzewo”, które wydaje takie owoce jak oddolne ruchy pomocy narkomanom czy głodującym dzieciom w Trzecim Świecie. No cóż, trudno uznać te słowa Schoenborna za autokrytykę, jakiej spodziewał się biskup Mostaru.

Przeciwnie, mogą one bez problemu być odczytane jako wsparcie tak zwanego fenomenu Medziugorie. Oto miliony katolików z USA, Europy i innych katolików ignorują głos władzy kościelnej i nadal pielgrzymują do Medziugorie niezrażeni ani tym, że tutejsze objawienia niewiele przypominają te z Lourdes czy Fatimy, przez Kościół uznawane, (niektórzy mówią, że wygląda czasem jak duch, a nie słodka ,,Gospa”, Pani ).

Ani tym, że zakonnik opiekun duchowy wizjonerów w Medziugorie okazał się rozpustnikiem i został suspendowany. Ani tym, że fenomen M ma też kontekst etniczno-kulturowy (napięcie muzułmańsko-chorwackie) i komercyjny (złoty interes dla biznesu religijnego).

Ale jest jeszcze głębszy wymiar fenomenu Medziugorie. W jakimś stopniu przypomina on problem z ruchem radiomaryjnym. Myślę o socjologii i mentalności tych rzesz pielgrzymujących na spotkanie z Maryją. 
Jest to moim zdaniem kolejny wymowny przykład, jak w Kościele miesza się wciąż oficjalna doktryna z podszytą magią potrzebą pobożności czysto emocjonalnej, przeżyciowej, nie zawracającej sobie dusz teologicznymi wywodami, jaki kult maryjny jest a jaki nie jest dopuszczalny. Albo nie zadających sobie pytań, czemu tak częste i masowe są objawienia maryjne, a Chrystusowe są rzadkie i indywidualne.

Element maryjny jest ogromną siłą katolicyzmu masowego. Kościół jest tego świadom i nauczył się z tej siły korzystać. Tym bardziej, że księża są bezżenni i to zwiększa także ich podatność na kult maryjny jako hołd nie tylko dla Matki Bożej, lecz także własnej matki i macierzyństwa (często rozumianego patriarchalnie). Kultu maryjnego jako broni w walce o pozycję Kościoła w PRL umiejętnie i z powodzeniem użył kardynał Wyszyński. Odniósł sukces, bo znał i rozumiał on polski katolicyzm i jego ludowe korzenie, a władze PRL nie rozumiały.

Schoenborn należy do tych przywódców w dzisiejszym Kościele, którzy bez trudu porozumieliby się z Wyszyńskim. Katolicyzm bez pobożności masowej czy ludowej byłby zagrożony z ich punktu widzenia ewolucją ku protestantyzmowi, a to byłby koniec ziemskiej potęgi Kościoła Rzymskiego.

Kardynał Ratzinger twierdził, że Kościół mniej masowy ale autentycznie katolicki nie jest niczym złym, przeciwnie, powtarzał za Toynbeem, że tylko twórcze mniejszości zmieniają świat. Odkąd jest papieżem, mógł jednak nieco zmienić zdanie. I może przechyla się od czystości teologicznej i dyscypliny kościelnej ku ostrożnemu przyzwoleniu na fenomeny takie jak Medziugorie.

Bo czy Kościół oficjalny może sobie dziś, w globalnej epoce internetowej, pozwolić na lekceważenie milionów adoratorów ciągnących bez żadnego przymusu do takich miejsc jak Medziugorie, Fatima czy Jasna Góra, które dają im energię i nadzieję, jakiej nie znajdują w swoich Kościołach lokalnych?
 
XXXX
Co do sprawy ks. Zaleskiego, smutek, Wodnik53, Janek, ja się nią przejmuję, bo mam wrażenie, że narodził się w tej jego fazie lustracyjnej jakiś nowy ksiądz Zaleski, idący wstecz, ku zachwytowi polskich ukrainofobów, a zmartwieniu i utrapieniu Kościoła oficjalnego, polityce państwa polskiego, a przede wszystkim tych, którzy inaczej widzą rolę kapłana w takich konfliktach. Wodnik53: faktycznie jest problem z Stepinaciem, myślę, że JPII wyszedł zbyt mocno naprzeciw oczekiwaniom chorwackim, w tym chorwackich epigonów ustaszyzmu, bo widział w kardynale przede wszystkim męczennika, ofiarę komunistów. Nie dziwi mnie, że antyklerykałowie a zarazem ludzie nienawidzący Ukraińców i odrzucający obecną polską politykę wobec Ukrainy chwalą postawę, moim zdaniem sprzeczną z duchem chrześcijaństwa, ks. Zaleskiego. Dziwi mnie, że ks. Zaleski, którego znam i szanuję jako kapelana Solidarności i opiekuna niepełnosprawnych (i którego nie uważam za niczyjego agenta), nie dostrzega, że udziela moralnego wsparcia działaniu szkodliwemu dla obecnych polskich interesów (tak jak interesom ukraińskim szkodzą antypolscy nacjonaliści ukraińscy) . Art63: o nie, w każdym kraju zachodnim ze znaczącą mniejszością muzułmańską działa wiele organizacji i reprezentacji tej mniejszości, zwykle z sensownymi, umiarkowanymi programami współpracy i współdziałania. Kłopot w tym, że w ostatnich latach nie mają one przełożenia na muzułmańskie masy ulegające z różnych powodów wahabickim demagogom w meczetach, siejącym nienawiść do wszystkiego, co zachodnie, a przecież to Zachód jest dla tych mniejszości drugą, a coraz częściej pierwszą ojczyzną. Jaf:ciekawy wpis, dzięki. Dziękuję Helenie, jak zwykle nieocenionej, za przykłady z życia i szczerość. Joe, dzięki za, tak to rozumiem, pośredni komplement pod adresem Polityki, lecz tak jak Torlin reszty wpisu nie zrozumiałem. Wronski: teorie spiskowe uważam za intelektualny tabloid. Slawczan: jaka degradacja Zachodu? Jakie uzależnienie od korporacji? To skrajnie zideologizowany obraz świata, lewicowa wersja spiskowej teorii historii. Lustrzane odbicie paranoi prawicy o spisku komunistycznym. Parker, z  tym i owym się nie zgadzam, ale cenię spokój i dystans w tym wpisie. Janina Nowicka: prosiłbym nie spekulować na temat tego, czy jestem człowiekiem wiary, a nie logiki, bo to mało grzeczne i ciekawe, a odnosić się do meritum.