Awantura o Medziugorie
Biskup krytykujący kardynała to w Kościele rzadkość. I to jeszcze w kontekście kultu maryjnego, tego znaku firmowego katolicyzmu rzymskiego. U progu nowego roku wpływowy w Watykanie austriacki kardynał Schoenborn, odwiedził słynne bośniackie Medziugorie.
Mało miejsc w świecie jest tak znanych i tak masowo nawiedzanych, odkąd prawie trzydzieści lat temu sześciorgu miejscowym dzieciom miała się zacząć regularnie ukazywać Maryja.
Wizyta kardynała w takim miejscu niby nie dziwi, ale tylko tych, którzy wiedzą o Medziugorie niewiele więcej niż już napisałem. Wizje Maryi okazały się kością niezgody lokalnie i uniwersalnie. Katoliccy biskupi Mostaru, w której to diecezji leży Medziugorie, nie potwierdzili, że objawienia mają charakter nadprzyrodzony. To samo orzekła konferencja episkopatu byłej Jugosławii.
Watykan wprawdzie objawień dotąd nie uznał za cudowne, ale też ich ostatecznie nie zdezawuował. Biskup Mostaru spodziewał się jednak, że jeszcze jesienią 2009 r. taki jednoznaczny komunikat odcinający się od rzekomo 40 tysięcy objawień (sic!) Matki Bożej i to poniekąd meldującej się na każde żądanie wizjonerów, z Watykanu napłynie. Nie napłynął.
Zamiast komunikatu przyjechał dostojnik z najwyższej półki, doradca papieża Ratzingera, intelektualista ortodoks, drukowany chętnie w największych gazetach świata (w New York Timesie wywodził, że kreacjonizm nie musi się wykluczać z darwinizmem).
Schoenborn odwiedził Medziugorie prywatnie,bo Watykan nie zaleca oficjalnych kościelnych pielgrzymek do Medziugorie, ale czy ktoś z takim statusem może być w tak kościelnie kontrowersyjnym miejscu prywatnie? Na dodatek oprawił mszę w lokalnym kościele i odwiedzi ł ośrodek pomocy narkomanom, który założyli ludzie żarliwie wierzący, że te wizje maryjne są prawdziwe.
Biskup Mostaru odebrał tę prywatną wizytę i jako złamanie niepisanego kodeksu kościelnych dobrych obyczajów, nakazującego, by biskup składający wizytę w jego diecezji powiadamiał o niej z wyprzedzeniem biskupa ordynariusza, i jako sygnał, że Watykan może zmienić zdanie w sprawie Medziugorie. Biskup otwartym tekstem wyraził dezaprobatę takiego postępowania kardynała i podkreślił, że Kościół oficjalny nie zaakceptował wizji w Medziugorie.
Kardynał bronił się w prasie katolickiej, że przyjechał tam, gdzie ludzie są blisko Maryi i że chciał zobaczyć osobiście ,,drzewo”, które wydaje takie owoce jak oddolne ruchy pomocy narkomanom czy głodującym dzieciom w Trzecim Świecie. No cóż, trudno uznać te słowa Schoenborna za autokrytykę, jakiej spodziewał się biskup Mostaru.
Przeciwnie, mogą one bez problemu być odczytane jako wsparcie tak zwanego fenomenu Medziugorie. Oto miliony katolików z USA, Europy i innych katolików ignorują głos władzy kościelnej i nadal pielgrzymują do Medziugorie niezrażeni ani tym, że tutejsze objawienia niewiele przypominają te z Lourdes czy Fatimy, przez Kościół uznawane, (niektórzy mówią, że wygląda czasem jak duch, a nie słodka ,,Gospa”, Pani ).
Ani tym, że zakonnik opiekun duchowy wizjonerów w Medziugorie okazał się rozpustnikiem i został suspendowany. Ani tym, że fenomen M ma też kontekst etniczno-kulturowy (napięcie muzułmańsko-chorwackie) i komercyjny (złoty interes dla biznesu religijnego).
Ale jest jeszcze głębszy wymiar fenomenu Medziugorie. W jakimś stopniu przypomina on problem z ruchem radiomaryjnym. Myślę o socjologii i mentalności tych rzesz pielgrzymujących na spotkanie z Maryją.
Jest to moim zdaniem kolejny wymowny przykład, jak w Kościele miesza się wciąż oficjalna doktryna z podszytą magią potrzebą pobożności czysto emocjonalnej, przeżyciowej, nie zawracającej sobie dusz teologicznymi wywodami, jaki kult maryjny jest a jaki nie jest dopuszczalny. Albo nie zadających sobie pytań, czemu tak częste i masowe są objawienia maryjne, a Chrystusowe są rzadkie i indywidualne.
Element maryjny jest ogromną siłą katolicyzmu masowego. Kościół jest tego świadom i nauczył się z tej siły korzystać. Tym bardziej, że księża są bezżenni i to zwiększa także ich podatność na kult maryjny jako hołd nie tylko dla Matki Bożej, lecz także własnej matki i macierzyństwa (często rozumianego patriarchalnie). Kultu maryjnego jako broni w walce o pozycję Kościoła w PRL umiejętnie i z powodzeniem użył kardynał Wyszyński. Odniósł sukces, bo znał i rozumiał on polski katolicyzm i jego ludowe korzenie, a władze PRL nie rozumiały.
Schoenborn należy do tych przywódców w dzisiejszym Kościele, którzy bez trudu porozumieliby się z Wyszyńskim. Katolicyzm bez pobożności masowej czy ludowej byłby zagrożony z ich punktu widzenia ewolucją ku protestantyzmowi, a to byłby koniec ziemskiej potęgi Kościoła Rzymskiego.
Kardynał Ratzinger twierdził, że Kościół mniej masowy ale autentycznie katolicki nie jest niczym złym, przeciwnie, powtarzał za Toynbeem, że tylko twórcze mniejszości zmieniają świat. Odkąd jest papieżem, mógł jednak nieco zmienić zdanie. I może przechyla się od czystości teologicznej i dyscypliny kościelnej ku ostrożnemu przyzwoleniu na fenomeny takie jak Medziugorie.
Bo czy Kościół oficjalny może sobie dziś, w globalnej epoce internetowej, pozwolić na lekceważenie milionów adoratorów ciągnących bez żadnego przymusu do takich miejsc jak Medziugorie, Fatima czy Jasna Góra, które dają im energię i nadzieję, jakiej nie znajdują w swoich Kościołach lokalnych?
XXXX
Co do sprawy ks. Zaleskiego, smutek, Wodnik53, Janek, ja się nią przejmuję, bo mam wrażenie, że narodził się w tej jego fazie lustracyjnej jakiś nowy ksiądz Zaleski, idący wstecz, ku zachwytowi polskich ukrainofobów, a zmartwieniu i utrapieniu Kościoła oficjalnego, polityce państwa polskiego, a przede wszystkim tych, którzy inaczej widzą rolę kapłana w takich konfliktach. Wodnik53: faktycznie jest problem z Stepinaciem, myślę, że JPII wyszedł zbyt mocno naprzeciw oczekiwaniom chorwackim, w tym chorwackich epigonów ustaszyzmu, bo widział w kardynale przede wszystkim męczennika, ofiarę komunistów. Nie dziwi mnie, że antyklerykałowie a zarazem ludzie nienawidzący Ukraińców i odrzucający obecną polską politykę wobec Ukrainy chwalą postawę, moim zdaniem sprzeczną z duchem chrześcijaństwa, ks. Zaleskiego. Dziwi mnie, że ks. Zaleski, którego znam i szanuję jako kapelana Solidarności i opiekuna niepełnosprawnych (i którego nie uważam za niczyjego agenta), nie dostrzega, że udziela moralnego wsparcia działaniu szkodliwemu dla obecnych polskich interesów (tak jak interesom ukraińskim szkodzą antypolscy nacjonaliści ukraińscy) . Art63: o nie, w każdym kraju zachodnim ze znaczącą mniejszością muzułmańską działa wiele organizacji i reprezentacji tej mniejszości, zwykle z sensownymi, umiarkowanymi programami współpracy i współdziałania. Kłopot w tym, że w ostatnich latach nie mają one przełożenia na muzułmańskie masy ulegające z różnych powodów wahabickim demagogom w meczetach, siejącym nienawiść do wszystkiego, co zachodnie, a przecież to Zachód jest dla tych mniejszości drugą, a coraz częściej pierwszą ojczyzną. Jaf:ciekawy wpis, dzięki. Dziękuję Helenie, jak zwykle nieocenionej, za przykłady z życia i szczerość. Joe, dzięki za, tak to rozumiem, pośredni komplement pod adresem Polityki, lecz tak jak Torlin reszty wpisu nie zrozumiałem. Wronski: teorie spiskowe uważam za intelektualny tabloid. Slawczan: jaka degradacja Zachodu? Jakie uzależnienie od korporacji? To skrajnie zideologizowany obraz świata, lewicowa wersja spiskowej teorii historii. Lustrzane odbicie paranoi prawicy o spisku komunistycznym. Parker, z tym i owym się nie zgadzam, ale cenię spokój i dystans w tym wpisie. Janina Nowicka: prosiłbym nie spekulować na temat tego, czy jestem człowiekiem wiary, a nie logiki, bo to mało grzeczne i ciekawe, a odnosić się do meritum.
Komentarze
Trudno mi to skomentować. Siła katolicyzmu ludowego jest ogromna.
Myślę, że wszytko to wraca do korzeni, czyli do pogaństwa. Można stawiać pytanie jak miliony ludzi dają się w tak prymitywny sposób omotać szarlatanom? A Pan Redaktor byłby uprzejmy określić co znaczy pojęcie „kapelan solidarności”? Kto to był, co robił, kto mianował i komu służył itp….
Panie Redaktorze, istotnie wiele umiarkowanych muzułmańskich ruchów na zachodzie ułatwia integrację i istotnie wahabicka wersja islamu (nb. niemalże jedyne dostępne w krajach bliskiego wschodu wykształcenie) judzi przeciwko zachodowi i obecnie ma wielkie wpływy.
Natomiast istnieje ruch (np. we Francji „Ni putes ni soumises”, kótrego liderka została błyskawicznie wyniesiona do funkcji rządowych), w który warto zdaniem wielu inwestować – ruch emancypacyjny uciskanych kobiet. Niestety, o ile mi wiadomo Islam nie ma niczego, co przypominałoby kult maryjny (czyli wzbogacający męską siłę o kobecą mądrość i opiekuńczość).
Co do samego Medziugorie przyznam, że dużo bliższa mi jest postawa kardynała niz biskupa. Odczuwam też niechęć do określania doświadczeń religijnych mianem „ludowych”, tak jakby wykształcenie czyniło człowieka ślepym na własne wnętrze:)
Mam problem ze skomentowaniem dzisiejszego tematu. Z jednej strony uważam, że tzw „norma” społeczna czy psychologiczna ogranicza ludzkie poznanie i nie wystarcza do pełnego odczuwania życia czy doznania szczęścia. Z drugiej strony otaczanie kuratelą intelektualną czy organizacyjną czegoś co jest doświadczeniem pozazmysłowym i często głęboko wykracza poza „normę” budzi mój sprzeciw. Głównie dotyczy to wykorzystania politycznego tzw „odmiennych stanów świadomości”. W przypadku Medziugorie kościół się zastanawia najwyraźniej czy objąć kontrolą i asystą owe masowe „odmienne stany”. Antropolodzy zwracają uwagę iż halucynogenne specyfiki towarzyszyły ludzkim społecznością od zawsze tworząc podstawy kultury, cementując społeczności i dając ich członkom niezbędną dawkę duchowości. Równocześnie nie degerowały społeczności jak współczesne narkotyki ponieważ używane były pod kuratelą szamanów. Oni kontrolowali przebieg ceremoniałów. To samo chyba odnosi się do tzw duchowości ludowej opierającej się często na doświadczeniach transowych czy wizyjnych wynikających z psychologii tłumu. Nie wiem jak się do tej kurateli czy nadzoru odnieść bo uznaję potrzebę przekraczania progów świadomości ale w sensie indywidualnym i samodzielnie stymulowanym.
Pozdrawiam
Naprawdę bardzo mi przykro. Starałem się pisać normalnie i z sensem, tak żeby każdy cokolwiekkumający człowiek, jarzący, czającybazę, czy kumającyczaczę mógł mnie z łatwością zrozumieć, ale chyba nie udało się – człowiek chce dobrze, a wychodzi jak zwykle…
Nie potrafię operować językiem mediów, programowo dostosowanym zarówno zasobem słów, jak i konstrukcją zdań do poziomu tych, do których swe obwieszczające „oczywiste oczywistości” dzisiaj kierują. Chyba już się nie nauczę – pewnie za dużo u mnie złych naleciałości z Cortazara, Borgesa, Vasconcelosa, Donoso, Witkacego, Gombrowicza, Boya-Żelńskigo, Platona i jego Sokratesa, Seneki i innych partaczy; cóż, jak wspomniałem – nobody is perfect. Może gdybym wychował się na tabloidach, TVNach, Dziennikach, The Timesach zwanych pewnie dla jaj Polska, Rzepach szydzących z RP etc., to nie byłoby dziś problemu… A może po prostu reprezentuję takie pokolenie – tabloidowo niereformowalne, całkowicie stracone dla współczesnej propagandy.
A z tym pośrednim komplementem dla Polityki to Pan Redaktor dobrze kombinuje, chociaż moim zdaniem komplement był dość bezpośredni.
@katolicyzm ludowy
Te ludowe korzenie polskiego katolicyzmu to pomysł doby peerelowskiej. Przecież przed wojną środowiska robotnicze nie pałały szczególną miłością do Kościoła i gorliwością religijną jakoś się nie wykazywały. Jednak to partie chłopskie jako jedyne otwarcie prezentowały poglądy wręcz antykościelne. Przed wojną w Polsce katolicyzm miał wciąż jeszcze formę feudalną bądź półfeudalną, a nie ludową.
@Zalewski i antyklerykalizm
Od kiedy to antyklerykałowie pochwalają prowadzenie polityki przez duchownych?! Równie dobrze można powiedzieć o moherowych klerykałach, że są antyklerykałami, bo obrzucają błotem krytyków RM w sutannach, w tym biskupów. To tylko wojny koterii i stronnictw wśród klerykałów, a nie dążenie do zupełnego rozdziału państwa i kościoła.
W ogóle śledząc wypowiedzi na temat niewierzących mam wrażenie, że szanowny gospodarz nie bardzo ma pojęcie co to jest ateizm, agnostycyzm, świecki humanizm, czy antyklerykalizm albo jego rozumienie tych spraw pochodzi z poprzedniej odległej już epoki.
Witam, rzeczywiście trudno to skomentować, a dworowanie nie przystoi. Dotknął Pan, Panie Redaktorze jednego z najważniejszych przejawów marketingu Kościoła Rzymskiego i nachalnego eksportu wiary.
Czasami zastanawiam się, czy nie lepiej było za czasów Piusa XII, kiedy to papież był niedostępny, nauki watykańskie dostępne nielicznym, spiżowa brama szczelnie zamknięta, a msze odbywały się tyłem do gawiedzi (bo, tylko ten, kto liznął łaciny wiedział o co tak na prawdę chodzi. Pozdrawiam.
Szanowny Redaktorze, to Medżjugorje i setki podobnych miejsc na świecie, wpisane wciemnotę i fanatyzm ludowy oraz na przykład całe tabuny tzw. egzorcystów, (jest podobno nadworny egzorcysta w Watykanie), jest smutnym dziedzictwem zatęchłego Średniowiecza , wykorzystywane, aż do bólu przez KK do swojej polityki i swoich interesów. To się musi zemścić na pozycji KK. I ten terror psychiczny i ten oportunizm publicystów, którzy nie mają odwagi powiedzieć, że król jest nagi.
Dobrze, że znalazł się taki biskup, który pokazał kardynałowi , że obłuda też ma swoje granice. To są moim zdaniem żenujące manewry Watykanu, bo widzą, że popełnili błąd nie uznając kultu Medżjugorje.
Sanderus w „Krzyżakach” sprzedawał relikwie .min. szczeble z drabiny, która przyśniła się Św. Jakubowi….Czyli już H. Sienkieiwcz kpił z tej ciemnoty.Teraz mamy XXIw. i najwyżsi mędrcy KK z tytułami profesorów nadal uważają wszystkie owieczki za idiotów
Potrzeba pielgrzymowania jest ponadreligijna. Spotykamy się z nią – bo nam najbliżej – w katolicyzmie, ale istnieje też w hinduizmie, buddyzmie, sintoizmie itd. Stąd oczywisty wniosek, że pielgrzymki zaspokajają autentyczną potrzebę duchową – dążenie do wspólnoty w wierze oraz do odczucia i zamanifestowania tej wspólnoty. (Oczywiście również potrzebę bliższego kontaktu z bóstwem za pośrednictwem miejsc lub przedmiotów szczególnych.) Jeśli chodzi o kult maryjny, to niebezzasadne są głosy, że stanowi on mutację kultu Wielkiej Bogini Matki i jest reakcją na maskulinistyczny judaizm, w którym chrześcijaństwo ma swoje korzenie. Kościół Katolicki siłą rzeczy zajmuje w tej sprawie stanowisko ambiwalentne i na to nie ma rady. A jeśli chodzi o powrót do pogaństwa – tak, mamy z tym do czynienia. A właściwie z utrzymywaniem się nie do końca wytępionego wielobóstwa, które przyjęło formę kultu świętych, dokładnie wyspecjalizowanych (od bólu zębów, od rzeczy zagubionych, od spraw niemożliwych itp. itd.). Nie ominęło to również kultu maryjnego. Wiele lat temu słyszałem opowieść o tym, jak to w wagonie kolejowym rozmawiały dwie wiejskie kobiety, pielgrzymujące do Częstochowy: „A jak to, kumo jest? Bo jest ta Matka Boska częstochowska, jest licheńska, jest lipecka… To chyba kuzynki?” „Siostry, kumo. Cioteczne.”
Kult Maryjny, to zawłaszczony przez chrześcijaństwo kult wszechmacierzy, matki ziemi, etc.
I teraz jest problem- co wybrać, czy utrzymać powszechność kościoła rzymskiego, liczoną w ilości wiernych w takich „mistycznych” miejscach jak Medziugorie, czy pójść, jak pisze Autor z 500 letnim opóźnieniem drogą Kalwina i Lutra?
Pytanie tylko, kto wówczas zagospodaruje ten obszar ludowego mistycyzmu, nieskomplikowanego i przez to bardzo atrakcyjnego dla wielu. Tu nie ma miejsca na skomplikowane dogmaty i niuanse teologiczne. Tu można „dotknąć” tajemnicy, przeżyć osobiste spotkanie z bóstwem, które kocha i przyjmie każdego człowieka. Bez pośredników, bez warunków.
I dlatego, kościół katolicki nie zrezygnuje z tego obszaru, tak jak już mógł to uczynić wiele razy w historii. To zbyt wielka pokusa- tyle dusz do zagospodarowania, a jednocześnie zbyt wielki doczesny biznes. I wolny od opodatkowania 😉
Hmm, wydaje się, że Kościół zgadza się na jakąś „intuicję teologiczną” tłumu. Pamiętam, że korzyki „Santo subito” opisywano jako uzasadnione historycznie (mam nadzieję że prawidłowo, bo brak mi własnej wiedzy w tej materii), gdyż tłum dawniej miał prawo żądać beatyfikacji, i BXVI po części im uległ. Może na zasadzie podobieństwa trwający przez lata tłum wiernych wierzących w objawienia w Medziugorje staje się na naszych oczach argumentem za ich uznaniem. Miejmy nadzieję, że może w sprawie antykoncepcji i in vitro będzie podobnie.
Jeśli przyjąć ,że religie to aktywność czysto duchowa, aż krucha w swojej wrażliwej, delikatnej materii, to wtedy, śmiało można uwierzyć, że kardynał z biskupem trochę się „popsztykali”.
Ja , niestety, względem Watykanu, jestem cynikiem relatywnym, nie większym jednak od „świętych ojców” i nie mogę się odewać od takiej mojej idiotycznej maniery, żeby w każdym działaniu tych „świętych”/,już przed wyświęceniem/ widzieć wyącznie!!! działanie oparte na prostych zasadach przyziemnych interesów, które interesują ich znacznie bardziej niż mało uchwytne do dzefiniowania -zbawienie dusz „owieczek”, czy prosta wiara w lansowanego przez siebie Boga.
Do załatwiania najprostszych interesów , jużuywają bardzo wzniosłych metod, opartych głównie na formie, w różnych odcieniach i obszarach. Jednym z najważniejszych z tych środków, jest teatralnie rozbudowany rytuał uwiarygadniania się za pomocą rozdmuchanych PR-owsko do granic fantazji procesów i rytuałów zastępujących metodologie naukowe. Gdzie jednak równać się ,na odczucie, pieczołowitości naukowców w zgłębianiu prawdy, z tym co wyczyniają Mistrzowie z Watykanu , chociażby w rozbudowanej procedurze beatyfikacji. Z góry wiadomo,że dany kandydat, ze względu na najprostsze interesy Watykanu, świętym zostanie bo musi, ale cóż by to był za święty, gdyby nie wieloletnia „komedia” zwana procesem beatyfikacyjnym. Instytucja, której istnienie uzasadnione jet faktem wmówienia „owieczkom” ,że Chrystus był Bogiem, , św. Piotr -jego ziemskim namiestnikiem, a następcy Piotra- to zastępcy Wielkigo nieiańskiego klucznika, który jest gwarantem ich świetnych dojść do samego Stwórcy. Umocowania i reguły ich gry, wszyscy znamy dostatecznie dobrze. Instytucja, któera milionom ludzi potrafiła wmówić to co powyżej, nie może mieć słabych punktów we wmawianiu masom czegokolwiek. Wystarczy perfekcyjny rytuał, na okoliczność, a już gawiedź mdleje i ma fajne wizje bas żadnych prtochów. Ciekawostką Medziugorie, może być informacja/relacje świadków/ przekazana swego czasu w TVN w programie „Nie do wiary” dotyczącym tamtejszych objawień. Niektórzy ze świadków zarzekali się, że widzieli jak Najświętsza Panienka , na ich oczach zmieniała się we wredną postać diabła , który bardzo bluźnił i straszył wiernych…
Tyle ciekawostka.
Jeśli choszi o mały „konflikt” dwóch hierarchów, to albo my mamy już zacząć sobie wmawiać, że zdarzył się cud/coś w naszym świecie niemożliwego, albo jest to standardowy profesjonalizm w takiej branży, żyli PR-owsko nośny „skandal”, za wszelką cenę.Świat się od tego nie zawali, a aspekty religijny i komercyjny otrzymają trochę wysokokalorycznego „pokarmu” od „Pańskiego Oka”…
Pozdrawiam,Sebastian
Medziugorje (Medjugorje brzmi lepiej, ale niech tam) ma ten szkopuł, że objawienia nie ustają, a pastuszkowie nie umierają w porę na suchoty… Jak już pisał Sebastian, może się najświętsza Panienka w diabła zamienić albo wizjonerzy wywiną jakiś inny numer i co wtedy 😯 Więc z tym oficjalnym uznaniem nie jest tak prosto i lokalny biskup ma świadomość nieobliczalności sytuacji. Do tego islam pod bokiem. W Lourdes i Fatimie poszło łatwiej z tym biznesem.
Passpartout
A jednak myślę, że obejmą kuratelą Medziugorje nawet wbrew biskupowi. Objawienia zostaną starannie wyselekcjonowane – plewy od ziarna wydmuchane i nastąpi porządek. A wizjonerzy samozwańczy powędrują gdzieś daleko oddawać się nielegalnym widzeniom. Zostaną tylko wizjonerzy licencjonowani i kościelni asystenci – strażnicy świętej tajemnicy. No i zdyscyplinowani wierni ubogacający się duchowo a swój kościół wzogacający materialnie.
Ale mi się wizyjnie napisało!
Pozdrawiam
Potrzeba uczestniczenia przez wierzących w objawieniach jest dowodem na pragnienie bardziej emocjonalnego niż rozumowego podejścia do wiary, bo ludzie ze swojej natury potrzebują poczucia przynależności do wspólnoty, wspólnego przeżywania, bycia razem, wzajemnego utwierdzania się w słuszności własnych wyborów i chyba nie można ich za to winić. Jeśliby im to odebrać, to co zostanie?
Potrzeba cudu może być też wyrazem zagubienia, strachu, bezradności. Próbą szukania jakiegoś sensu w świecie, jakiegoś fundamentu. Myślę, że analogia do Radia Maryja jest ciekawa, bo ono też zrzesza tych, którzy nie ze wszystkim sobie umieją poradzić, czują się zmarginalizowani, śmieszni i niepotrzebni. Grupa daje im sens, siłe i ich usprawiedliwia.
Emocje i wzruszenia mocniej działają na wyobraźnię, ale mam wątpliwości, czy tylko na emocjach da się zbudować coś konkretnego. Może dlatego rozumiem dystans papieża do tego typu zjawisk.
Z drugiej strony Kościół nie może dystansować się od potrzeb wiernych. Może je jedynie kontrolować i starać się, by nie przekroczyły pewnej granicy. Więc może ten spór między kardynałem a biskupem jest trochę jak nasz spór między kościołem toruńskim a łagiewnickim – niby jest, ale tak naprawdę to go nie ma.
Panie Redaktorze !
W ogólnej konwencji interpretacji zjawiska p/n Mudzugorije (i innych tego typu sanktuariów) bliski jest mi pogląd „pielni-1” (z dn. 8.01.10. h: 11.29.). Trzeba jednak brać także pod uwagę tzw. „aspekt społeczny”. Kościół działający „tu i teraz” nie może go całkowicie pomijać – na uznanie „cudu” i miejsca objawień za „oficjalne” muszą zadziałać: czas, korzyści jakie z tego wynosi instytucja (i to w perspektywie dekad i wieków), niebagatelne znaczenie ma też aspekt „finansowy” oraz „międzynarodowy” (co dane ośrodek znaczy”lokalnie”). Mudzugorije w tej kategorii „ma przyszłość”- jest przyczółkiem do „zakotwiczenia” w formie prężnego ośrodka, „misji” i eksportu katolicyzmu na pd.Bałkany gdzie do tej pory ostoją jest prawosławie (a także umacnia kościół rzymski w rejonie „panowania” islamu: Bośniacy i mieszkańcy Sandżaku, bardziej na pd. Albańczycy i Kosowarzy). Chorwaci z racji swych konotacji historycznych i przeszłości ich katolicyzmu nie są tu „dobrym” materiałem pod „uniwersalizm” misji w tych regionach. „MISJA” – to podstawowe zadanie Kk na całym świecie.
A o centrach pielgrzymkowych (tak szerzej, uniwersalniej i bardziej wielopłaszczyznowo) można powiedzieć tylko tyle – do Fatimy przybywa coraz więcej pielgrzymów z …… szyickiego Iranu (i innych szyickich rejonów znad Zat.Perskiej). Fatima to bowiem ukochana córka Proroka, żona Alego (IV kalif). Zbieżność nazw – portugalskiego miasteczka i imienia córki Proroka nie jest wg nich przypadkowa. Allah bowiem (tak przekazują ten fakt od lat TV tych krajów pobudzając w ten sposób wyobraźnię „wiernych” szyitów i ich podróże na pd.płw.Iberyjskiego) wybrał ten właśnie region Portugalii – i jako miejsce „święte” chrześcijan – na kolejne miejsce na tzw. hadżdż (po Mekce, Kerbali i Nadżafie) dla wiernych szyitów jako „punkt wyjścia” dla szerzenia ich wiary właśnie wśród pielgrzymujących chrześcijan. I tak jak fundamentalizm religijny chrześcijan, islamistów i ortodoksyjnych wyznawców judaizmu ma identyczne korzenie (i praktycznie niczym się nie różni), tak i przejawy oraz źródła tego „typu zachowań” (pielgrzymki, ascezy, ryty etc) są tej samej proweniencji: np. pielgrzymki muzułmanów, chrześcijan czy pobożnych Żydów do „ściany płaczu” w swym społecznym i religijnym wymiarze są prostą kontynuacją greckich „Tesmoforii” czy obrzędów orfickich. Wszystko więc już było……
Pozdrawiam serdecznie
WODNIK53
Alla
Tyle tylko, że transowe, uspokajające różańce czy litanie odmawianej przez kobiety w studiu radia maryja przeplatane są agresywną polityką – to jest to cyniczne wykorzystanie przejawów prostej, emocjonalnej religijności do realizacji paskudnego celu politycznego. Nikomu chyba nie przeszkadzały kołyszące się transowo stare kobiety w trakcie odmawianych w maju litanii przy wiejskich krzyżach. Teraz radio maryja salwy oddaje do przeciwników politycznych ładując do armat wiarę tych kobiet. A wizyta kardynała w Meudzugorije ma też taki kontekst
Pozdrawiam
„Nie trzeba trzepac jezykiem na temat religi z tymi, ktorzy nie sa czescia naszej wiary” – tak komentuje brac studencka Encyklike „Wiara i Rozum”. Popatrzmy jak potem jakis bazgrol sie infantylnie usmiecha a zrozumiemy, ze on kogos chce nabic w butelke. Najczescie takie wypociny pasuja do FAKTU jak piesc do nosa. P.S. Najpiekniejsze nakrycie glowy to beret francuski, bretonski a do tego wykonany ze szlachetnej welny moherowej. Nosi go ponad polowa cywilizowanego zachodniego swiata w tym artysci, studenci, uczciwe kobiety, kochane babcie, matki, zony, dziewczyny, zolnierze w tym ci na polu bitwy, policjanci, emeryci, ludzie pracy codziennej i jest jednoczesnie pieknym nakryciem symbolem sluchaczy i kolek parafialnych najwiekszej katolickiej rozglosni radiowej RADIA MARYJA. ktorego slucha pond 22 milionow osob. BONAWENTURA.
Jak ciekawie rozmawiacie. Dzieki. 😆
Kartko z podróży
Co do RM, to wszystko, co piszesz, to prawda. Masz rację. To jest i podłe, i nieprzyzwoite. Nie zamierzam usprawiedliwiać takiego postępowania. Zresztą wszyscy wiemy, jak to działa.
W tekście Gospodarza zainteresowała mnie uwaga o wspólnym podłożu objawień i ruchu radiomaryjnego – „o socjologii i mentalności tych rzesz pielgrzymujących na spotkanie z Maryją.”
Rzeczywiście wygląda na to, że wizyta kardynała w Meudzugorije jest próbą ugrania jakichś interesów na wierze zwyklych ludzi. Na podstawie tego, co napisał Gospodarz, kościół – poprzez postawę kardynała i biskupa próbuje tu być jednocześnie trochę za i trochę przeciw objawieniom.
Na pewnym poziomie władzy każdy czyn jest wyważony pod kątem możliwych korzyści. Dlatego napisałam, że konflikt z biskupem może być pozorny.
Pozdrawiam
Dzięki Bonawentura o ubogacenie dyskusji o wątek moherowy. Tak więc mała galeria beretów. Poniżej beret typowy dla cyganerii artystycznej
http://i29.photobucket.com/albumshttp://www.natashascafe.com/html/bohemian_beret.html
Tutaj beret „zolnierzy w tym tych na polu bitwy”
http://i29.photobucket.com/albums/c252/NewsShooter/BeretChecklist.jpg
Tutaj beret kobiecy – podoba mi się szczególnie
http://savvysheitels.com/zcart/images/115beret30017.jpg
Na koniec beret będący pieknym nakryciem symbolem sluchaczy i kolek parafialnych najwiekszej katolickiej rozglosni radiowej RADIA MARYJA. ktorego slucha pond 22 milionow osob.
http://www33.patrz.pl/u/f/43/66/95/436695.jpg
Pozdrawiam
Niestety model bohemian jest zastrzeżony. Szkoda bo to piękny beret
Pozdrawiam
No, zobaczymy, czy „Polityka” puści link do GW. Może (jest szerokie i głębokie).
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7435999,_Wlosi__jestescie_rasistami___Imigranci_po_starciach.htmPo minaretach w Szwajcarii teraz Włochy. Jest to chyba pierwszy przypadek, w którym ludność miasteczka po prostu przegoniła emigrantów. Ja nie chcę być złym prorokiem, ale to się będzie pogłębiać.
Rytynowe pytanie: nie ma istotniejszych spraw? Mysle, ze sa. Jeszcze raz prosze o sprawdzenie w archiwum tego co nazwywam prawem red. Szostkieiwcza, im jego ulubiency ida na wiekszy rympal, tym chetniej oddaje sie rozwazaniom o sladowym znaczeniu, interesujacym tylko osoby siedzace gleboko w tematyce koscielnej.
Po drugie,
Kartka,
A czym sie rozni agitacja radiomaryjna od agitacji politycznej np. Zycinskiego. W moim przekonaniu tylko tym, na kogo jestesmy mniej wrazliwi i sluchanie czego doprowadza nas do mniejszych mdlosci.
Alla
To jesteśmy zgodni – ja w pełni się zgadzam, że ludzie potrzebują doznań duchowych (matafizyki?)o czym pięknie pisałaś w komentarzu. Potrzebują i mają do tego święte prawo. Tyle, że ja mam poważne wątpliwości czy można na tym politycznie i finansowo żerować – budować swoją potęgę. Właściwie nie chodzi o wątpliwości – ja takiego precederu nie akceptuję. Dobrze, że się dogadaliśmy
Pozdrawiam
Ten_co_zawsze
Ale ja nigdy dobrego słowa nie napisałem o jakiejkolwiek agitacji nie tylko bp Życińskiego ale jakiegokolwiek biskupa czy księdza zaangażowanego politycznie. Ja mam poglądy liberalne, jestem zwolennikiem świeckiego państwa więc jakakolwiek ingerencja kościoła w sprawy polityczno -państwowe budzi mój opór. Temat dyskusji – moim zdaniem bardzo ciekawy – dotyczy przejawów(emocjonalnych) ludzkiej wiary i stosunku do nich kościoła. Mistrzem wykorzystywania tych emocji w budowaniu potęgi finansowo-politycznej jest ojciec Tadeusz Rydzyk – dlatego o nim piszemy.
Pewnie gdy Gospodarz poda temat o katolicyżmie intelektualnym będziemy pisać o biskupie Życińskim. Ja pewnie jak zwykle nic dobrego.
Pozdrawiam serdecznie
Zadziwiająca jest trwałość pewnych archetypów duchowości w historii naszej. Większość form jest znana od tysiący lat : pielgrzymki, objawienie, procesje, obnoszenie symboli, forma stołowa ołtarza, pojęcie ofiary i odkupienia – stare, starsze niż Hellada, Persja i państwa Międzyrzecza. Jak się tak zastanowić, to można by postawić tezę, że mamy jedną, jedyną i wspólną dla naszej cywilizacji religię i tylko różne kulty, różne jej przejawy. I zgadzam się w pełni z poglądem, że kult maryjny, kult świętych i objawienia ludowe, należą do porządku „pogańskiego” chrześcijaństwa, które składa się co najmniej z dwóch poziomów : akademicko – ortodoksyjnego i pogańsko – ludowego. Ten drugi poziom ma znacznie więcej siły i znaczenia; nic dziwnego, jest odwieczny. Teolodzy wiedzą o tym.
Najdziwniejsze że z tym cudem tak ciężko przebić się do prasy
Odmalowal Pan przerazajacy obrazek jak koncern medzynarodowy KRK gubi sie w tej mieszaninie sredniowiecznej (a moze raczej neolitycznej) atencji wobec basni i legend semickich, oraz wspolczesnej organizacji koncernu. Tam pierdoly, tu teoria kierowania zespolami ludzkimi – i nikt sie z tego powodu nie smieje.
Straszne, straszne jak dalecy od racjonalizmu sa ci ajatollachowie! Z dugiej jednak strony, czy im poswiecac ajatollachom tyle miejsca? Oni sa niereformowalni.
Karul
Piszesz – „czy (warto) im poswiecac (ajatollachom) tyle miejsca?”
Otóż warto bo rządzą. Rządzą bezapelacyjnie – „dalecy od racjonalizmu”, pełni „atencji wobec basni” ale rządzą. Tak to jest i w żaden sposób się nie zmieni jeśli będziemy to lekceważyć lub nie zauważać.
Niestety bezradni jesteśmy ze swym sceptycyzmem zarówno wobec maryjnych wizji jak i ich politycznego wykorzystania. Racjonalizm się nam w tych zawodach nie sprawdza. Możemy się co najwyżej z wyższością odymać. Więc zamiast się odymać nie traktujmy z lekceważeniem „odmiennych stanów świadomości” natomiast walczmy z koncernem, który z tych stanów nieźle żyje i nojgorsze nami rządzi.
Pozdrawiam
Tyveog pisze:
2010-01-08 o godz. 12:57
Pytanie tylko, kto wówczas zagospodaruje ten obszar ludowego mistycyzmu, nieskomplikowanego i przez to bardzo atrakcyjnego dla wielu.
Myślę że zieloni i radykalni ekolodzy mają duży potencjał.
Taka myśl mnie naszła na marginesie komentowanego wpisu.
Czy niepokalanego poczęcia Najświętszej Marii Panny nie można uznać jako pierwszego in vitro i w ten sposób nie przekonać Kościoła do tej metody leczenia.
Jak Owsiak Nacje deprawowal – PIESN:
http://www.blog-bobika.eu/?p=279#comment-36583