Obama, uczeń Niebuhra: prezydent dwóch wojen mówi o pokoju

Dobra ta noblowska mowa Baracka Obamy. Jeszcze lepsza, kiedy się słucha. I miał więcej do powiedzenia niż się spodziewałem. Ale podejrzewam, że obamo-fobów o tym przekonać się już nie da. Będą zawsze i we wszystkim na nie. Jak nie przymierzając, nasi polscy wrogowie Wałęsy. Zresztą wymienionego, podobnie jak Jan Paweł II, przez Obamę.  

 Ponoć prezydent do ostatniej chwili pisał i poprawiał tekst. A w końcu mówił z głowy. Tak mu wychodzi najlepiej. To urodzony mówca. Jak jego mentor, pastor King, oczywiście też przywołany: przemoc niczego nie rozwiązuje, tylko stwarza nowe problemy do rozwiązania.

Wojna jest aktem przemocy na gigantyczną skalę. Obama toczy dwie. Starał się odpowiedzieć na zarzut, że to kompromituje i jego jako laureata pokojowego Nobla, i norweski komitet, który mu ją przyznał. W obronie przywołał obowiązki, jakie musi wypełniać jako szef państwa, rządu i sił zbrojnych z mandatem demokratycznym. I starą ideę świętych Augustyna i Tomasza: ideę wojny sprawiedliwej.

Na ile przekonująco, rzecz do dyskusji. Jan Paweł II do końca był przeciw zbrojnej interwencji Zachodu w Iraku. Nie pochwalił też interwencji w Afganistanie, choć moralnie wydawała się mniej sprzeczna z ideą wojny sprawiedliwej. Ale Kościół jest dziś ostrożny. Chętniej mówi o wojnie ,,usprawiedliwionej” niż ,,sprawiedliwej”. I chyba słusznie.

Jednak Obama nie jest ani świętym, ani mędrcem, ani katolikiem: i nie udaje, że jest. Nie musi w żadnym wypadku kierować się zdaniem papieży. Ma prawo nawiązywać do innych autorytetów, w tym Gandhiego. I tak czyni, co mi się bardzo podoba. Widać, że ma z tym swoim Noblem problem, zmaga się z nim przy podniesionej kurtynie.

Taka szczerość u liderów globalnych to rzadkość. A jeszcze rzadziej zdarza się im wkraczać w obszar refleksji nie tylko etycznej, ale wręcz teologicznej. Naturalnie nie w takim sensie, jak się rozumie teologię w Polsce ( a nie jesteśmy teologiczną potęgą ).

Przełożyłem przed laty zbiór esejów historyczno-religijnych amerykańskiego teologa protestanckiego Reinholda Niebuhra (Poza tragizmem. Eseje o chrześcijańskiej interpretacji historii, Znak 1985). Niebuhr, choć od dawna nie żyje, jest do dziś ważnym głosem w amerykańskich debatach społecznych. Przypisuje mu się napisanie modlitwy z supliką: Boże, daj nam łaskę spokojnego pogodzenia się z tym, czego nie da się zmienić, i odwagę, by zmienić to, co powinno być zmienione, oraz mądrość, byśmy umieli odróżnić jedno od drugiego.

I właśnie echa rozważań Niebuhra o wojnie sprawiedliwej słyszę w noblowskim przemówieniu Obamy. Tam, gdzie podejmuje dylematy wojny i swojej roli jako protektora ideałów rewolucji amerykańskiej, jedynej wielkiej rewolucji, która nie pożarła swych dzieci. Gdyby jeszcze Barack Obama zaczął przekonywać Amerykanów do zniesienia kary śmierci.

XXXX
Anuszka: Znak i Więź to miesięczniki, a to jest akcja tygodników. AnnaP, Elka, fraśka: dziękuję za dziękuję; AnnaP- o pedofilskim skandalu w Kościele w Irlandii piszę na naszym portalu w ,,opiniach”. Podzielam raczej pesymizm Kartki z podróży (przepraszam, ale tematu moralisty Piesiewicza nie podejmę, tak jak wcześniej skandalisty Polańskiego ) niż optymizm wpisu Alla.

Pfg: nie ma co do tego wracać, ale chyba Ten co zawsze lepiej mnie tym razem zrozumiał niż Ty (Temu co zawsze dziękuję) i kilku innych dyskutantów. Może to sprawa i różnicy pokoleniowej. Jako były współpracownik korowskiej opozycji demokratycznej i działacz Solidarności mam odruch, by na takie skandale jak Germanica reagować, bo nigdy nie wiadomo, jak się historia dalej potoczy (pisałem o tym niedawno w Polityce papierowej nr 49 w tekście o radykałach w polityce). Dlatego nie rozumiem, jak można, Drogi Pawle oraz peter i ff, bagatelizować takie wybryki lub uważać, że ich publiczne piętnowanie jest robieniem reklamy. Co do sposobu interwencji, patrz wpisy Janka i tego co zawsze. Z tego, że w necie jest tyle szamba, bynajmniej nie wynika, że należy się łapać za nos i udawać, że pachnie różami. Ja nie marnuję czasu na wyszukiwanie takich portali, bo to faktycznie zadanie policji w demokracjach, ale jak już się natknę, to nie mogę milczeć. Ten co zawsze: zaangażowanie w sprawy publiczne popieram, mimo to  zachowanie pewnej neutralności ideologicznej uważam za pożądaną, podobnie jak trzymanie emocji pod kontrolą. Układanie świata, proszę bardzo, ale nie kosztem innych, jeśli nie mają nic na sumieniu, a tylko inny pogląd. A argumenty o białych zębach to już żenada (film Trzech kumpli, a Staszek Pyjas był moim bliskim znajomym ze studiów na UJ,    wywołał we mnie mieszane uczucia, o czym też pisałem w Polityce). PA2155: ja przyszedłem do Polityki w 1999 r., ale pamiętam, czego autor wpisu albo nie pamięta, albo przemilcza: otóż za PRL Polityka szła pod prąd np. w marcu 1968 r., w okresie pierwszej Solidarności, a po stanie wojennym część zespołu odeszła z pisma, co wtedy nie było ot takim sobie gestem.                

In vitro: cała dyskusja właściwie temat wyczerpuje na poziomie popularnym, a na takim zwykle się tu poruszamy, bo przecież nie na specjalistycznym. Jerzy.n19 znajdzie strawę do refleksji w wpisach pseudonimów PAK, mw, Art.63;    Wiesiek59, konserwatywny argument, że coś jest przeciwne naturze nigdy mnie nie przekonywał, bo za dużo wiem o tym, jak przez wieki zmieniało się w tej sprawie zdanie nie tylko Kościoła, ale i uczonych, do pewnego momentu historii Europy związanych zresztą z tym czy innym Kościołem chrześcijańskim. Jotka: ta myśl jest mi bliska; torlin: fantastyczne, dzięki.