Dekrucyfikacja

Powiało absurdem. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wydał wyrok na korzyść obywatelki włoskiej domagającej się, by szkoła publiczna respektowała jej prawa jako rodzica i osoby niewierzącej. Poszło o wiszące w każdej klasie krucyfiksy  – znak uprzywilejowania wiary katolickiej, deklarowanej przez większość, kosztem innych wiar oraz systemów wartości takich jak humanizm czy ateizm wyznawanych przez mniejszości. Rodzicom owych uczniów zależy, by szkoła – a zatem i państwo, bo szkoła jest publiczna, a nie prywatna czy wyznaniowa i chodzą do niej zarówno wierzący, jak i niewierzący – uszanowała ich wolę i prawo do wychowywania własnych dzieci tak, jak uważają za słuszne i dobre dla nich – po laicku.

Krucyfiksy im w tym przeszkadzają. A przecież włoska konstytucja gwarantuje neutralność światopoglądową państwa ( Co chyba wolno rozumieć tak, że w szkole publicznej nie ma miejsca i dla krucyfiksu, i dla symboli religijnych islamu, judaizmu czy jeszcze innych).

Siedmioro sędziów Trybunału – większość z nich pochodzi z krajów kulturowo katolickich – przyznało w tym sporze rację rodzicom, a nie państwu, rządowi i szkole. Włoszce, której protest był przez lata odrzucany na wszystkich szczeblach machiny sprawiedliwości, zasądzili 5 tys. euro odszkodowania za straty moralne.

Wyrok poszedł w świat. I tu zaczyna się absurd. Ale nie jest nim wyrok, lecz lawina potępień, jaka spadła na sędziów we Włoszech, a i w Polsce. Mam silne wrażenie, że krytycy uczynili z wyroku pretekst do bitwy kultur ? tej skoncentrowanej na konserwatywno-katolickiej ortodoksji z liberalną kulturą otwartego społeczeństwa  i praw człowieka.

Słuchając tego ognia zaporowego z najcięższych armat, tego niby patosu, a w istocie demagogii, fraz o samobójstwie Europy, dnie apokalipsy, nadciągającym upadku Unii Europejskiej (nawiasem mówiąc Trybunał nie jest instytucją unijną, lecz niezależną i stoi na straży Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, podpisanej i ratyfikowanej także przez RP), mam równie silne wrażenie, że chyba nikt z pogromców wyroku nie przeczytał jego obszernego francuskiego tekstu.

Sąd wydał wyrok w kwestii prawnej, a nie ideologicznej. Wszechstronnie analizował skargę w świetle konwencji praw człowieka i wykazał, w jakich punktach konwencja została w zaskarżonym przypadku istotnie naruszona. Tekst wyroku koncentruje na krucyfiksie, czyli wizerunku Chrystusa na krzyżu, używanym głównie w Kościele katolickim (czasem ku adoracji, ale i przerażeniu dzieci),  a nie na znaku krzyża. W polemikach nikt tej dystynkcji nie bierze pod uwagę. Słyszymy ciągle o krzyżu.  

Krucyfiks trudno uznać za znak uniwersalny, historyczny i kulturowy, wyprany z konkretnej treści religijno-konfesyjnej.  Dalej Trybunał przypomina, jak zmieniało się miejsce Kościoła katolickiego w historii państwa włoskiego  od religii państwowej za króla i Mussoliniego po obecny miękki rozdział zaakceptowany jeszcze za Jana Pawła II. Odnotowuje argumenty państwa i rządu włoskiego przeciwko skardze. Zbija je przekonująco i przedstawia swoją wykładnię prawną meritum sporu. Można wręcz czytać ten dokument jako mini traktat o ważnej kwestii prawnej ale też kulturowej. Lecz przy odrobinie intelektualnej uczciwości nie sposób doczytać się w nim  jakiejś antykatolickiej czy antyreligijnej fobii. A to taką gębę usiłują przyprawić autorom wyroku  niektórzy publicyści, biskupi i akademicy.

Trybunał nie wydał żadnej wojny krzyżom, ani do niej nie mobilizował. To mówiąc łagodnie nadużycie i nadinterpretacja, a ostrzej – oszczerstwo i pomówienie. To raczej trybunałowi zdemonizowanemu jako jakieś rzekome antychrześcijańskie brygady śmierci usiłuje się wydać wojnę ideologiczną.

Krzyżom nic w wolnej i demokratycznej Europie nie grozi. Są i pozostaną bezpieczne w prywatnych domach i instytucjach, świątyniach, szkołach wyznaniowych, muzeach, dziełach sztuki i kultury ? słusznie chronione przez te same prawa człowieka, prawo unijne i prawa narodowe, co pogromcy Trybunału cynicznie przemilczają. Katolicka kontrkultura ignoruje sedno sprawy. Jest nim prawna obrona pluralizm światopoglądowego przed piewcami katolickich państw narodu włoskiego czy polskiego. Skandalista Berlusconi jako obrońca krucyfiksu? Maestro Fellini ma w niebie niezły ubaw. 

PS. Wojna z wyrokiem strasburskim trwa. Tak naprawdę nie dziwi mnie reakcja Kościoła, jest tu ewidentnie stroną i broni swej doktryny, miejsca i interesu, bo uznał, że to jego obowiązek jako instytucji. Stronniczość jest zrozumiała, lecz mało wiarygodna, zwłaszcza dla niekatolików. Nie dziwi mnie też, że w ostatnich dniach Rzym popiera oficjalne arcykonserwatywne i antyliberalne prawosławie w Grecji i Moskwie (ale, o ile wiem, jeszcze nie w Stambule, gdzie rezyduje honorowy zwierzchnik światowego prawosławia). Zaskoczyła mnie tylko, i to przykro, reakcja nie byle czyja, bo prof. Andrzeja Zolla, byłego rzecznika … praw obywatelskich. Kto jak kto, lecz tak wysokiej klasy ekspert, powinien chyba popatrzeć na sprawę inaczej niż biskupi. Zdobył się na to dr Bodnar z polskiej Fundacji Helsińskiej. Należy do tych, którzy nie mieszają osobistych przekonań z prawnym meritum sprawy. Tu chodzi o ochronę praw mniejszości w świetle europejskiej konwencji praw człowieka. O respektowanie pluralizmu światopoglądów w instytucji publicznej,w końcu o przestrzeganie własnej konstytucji. Prawa większości, owszem też muszą być respektowane, ale przecież są!