Ludzie na murze
Nie ma się co ścigać z wyobraźnią masową. Ludzie na murze berlińskim to obrazy nieśmiertelne. Nie przebiją ich nasze wybory 4 czerwca, ani victoria Mazowieckiegow Sejmie (a tym bardziej jego chwilowe zasłabnięcie na trybunie zneutralizowane żartem o stanie polskiej gospodarki). Tylko obrazy z czasów pierwszej Solidarności – Wałęsa na bramie Stoczni tonącej w kwiatach i udekorowanej portretem JPII czy wolny ,,sejm” Solidarności w hali Olivii jesienią 1981 – mają podobną siłę.
I jeszcze Havel na balkonie w Pradze, a pod nim morze głów. W tym kontekście trzeba docenić gesty Niemców, takie jak zaproszenie Lecha Wałęsy do ponownego ,,obalenia muru” w dzisiejszą okrągłą rocznicę. Oznacza ono bowiem, że Niemcy ze swej strony nie chcą narzucać swej, jak to się teraz modnie mówi, ,,narracji” o upadku bloku radzieckiego Polakom czy komukolwiek innemu. To chyba najmądrzejsza ,,polityka historyczna”.
Jednak to sceny praskie jakoś bardziej zapamiętałem niż berlińskie. Może ze względu na sympatię do czeskiej opozycji i bohemy, której Havel był liderem, może ze względu na poczucie wspólnej sprawy (mówię przede wszystkim o kontaktach KOR z Kartą 77) i podobnego stylu życia i myślenia. No i z powodu długu moralnego, jaki Polacy nigdy nie mieli wobec Niemców, a mieli wobec Czechów po interwencji 1968 depczącej marzenie o ,,socjalizmie z ludzką twarzą” (bo przecież całkowity demontaż tamego systemu wydawał się wielu snem wariata, a i nie wszyscy w opozycji sobie tego życzyli).
Jednak wygrał ,,wariat”, to znaczy najmniej prawdopodobny scenariusz dalszego biegu wypadków. Cieszyłem się z radości Niemców, nie odczuwając żadnego większego niepokoju przeczuwanym zjednoczeniem obu państw niemieckich. Ale i w Polsce i poza nią nie brakowało wtedy ludzi, którzy ludźmi na murze byli dość przerażeni. W Anglii i Francji, a i w ,,republice bońskiej”, odezwały się ponure wspomnienia lat potęgi i ekspansji III Rzeszy. Emocje są często paliwem polityki. Pokrywa się je racjonalnym językiem, że stabilizacja jest wartością bezcenną, co skąinąd zwykle odpowiada prawdzie, przynajmniej z perspektywy ludzi władzy, bo przecież mają obowiązek chronić swe państwa i obywateli przed chaosem.
Płonne były te lęki i obawy. Cud nie cud, sterowności ani nasza część Europy, ani Niemcy nie utraciły. A dziś można śmiało ogłosić sukces w tym sensie, że z obu stron Bramy Brandenburskiej kwitnie normalne życie – normalne, znaczy że nie pozbawione problemów – a Polacy i Niemcy wyzwalają się z mentalnej niewoli stereotypów na własny temat. Zniknięcie żelaznej kurtyny, scalenie Niemiec, otwarcie Europy na wschód, przede wszystkim ku Polsce, a dzięki temu otwarcie szansy głębszej, nie tylko symboliczno-obrazkowej integracji kontynentu – to była transakcja wiązana, choć widać to dopiero po latach. Niech więc ludzie na murach trwają w życzliwej pamięci Europy.
XXXX
Janek i inni – ależ jaka to gra na wielu fortepianach? Mamy po prostu wspólnie z Francją jeden, może dwa problemy – dopłaty rolnicze i ideę ,,armii UE” (a ze swej strony jeszcze problem atomowy), to wystarczy na normalne bilateralne kontakty i układy, ale po co do tego dorabiać megalomanię? pfg – Paweł, czy ja gdzieś piszę, żeby Polska została klientem Niemiec? Życzę jej, by została pierwszym partnerem w ,,nowej” Unii. Uważam, że bliższa koszula ciału i nasze kluczowe interesy gospodarcze, polityczne i społeczne łączą się z Niemcami, więc zamiast się rozpraszać, powinniśmy z tego wyciągać wnioski na długą metę (ale oczywiście nie kosztem idei europejskiej). Klient czy wasal to język z minionej epoki, nigdy go nie używam. Andrzej, Jurek z Pogodna (i Józef – dzięki) – nigdy też nie zachwycałem się posłem Ziobrą (obaj mieszkamy w Krakowie, od lat jako dziennikarz obserwowa krytycznie rozwój jego kariery; tylko w traumie po aferze Rywina, kiedy powstała komisja, mogłem się łudzić, że coś zmienia się na lepsze i Ziobro wyrasta z politycznych krótkich majtek – taki był zresztą nastrój w moim politycznym środowisku, które w części faktycznie widziały (teraz wiemy, że mylnie) panaceum na ten Rywinowy kryzys w koalicji centroprawicy. Co do mediów i w ogóle roli dziennikarzy, kto czyta ten blog, łatwo znajdzie nie jedną uwagę krytyczną na ten temat, ale fakt decydujący jest taki, że to jednak my, wyborcy, gotujemy sobie ten los i nie ma co przerzucać odpowiedzialności na ,,stan dziennikarski”. To łatwizna zwlaniająca z myślenia.
PS. Temat strasburskiej wojny o krucyfiks nie schodzi z wokandy, więc ostatecznie odniosę się do niego na blogu w nadchodzących dniach, bo tu akurat blog okazuje się najbardziej ,,mobilny”.
Komentarze
W poprzednim wpisie nazwał Pan Kamińskiego czekistą. Czekiści zajmowali się mordowaniem ludzi. Czy nazwie go Pan też gestapowcem ?
witam!!!
w noc „upadku” Berlinskiego Muru bylem juz berlinczykiem i z osob mi znanych
(zwielu srodowisk) nikt nie sadzil,ze oto jestesmy swiadkami symbolicznego konca Europy „wrogich systemow” i niebawem doczekamy sie Europy bez granic!!!!!!!!!!!
balismy sie,balismy sie SED,Stasi i niezwyciezonej(tak sadzilismy) armii czerwonej!!!
historia okazala sie laskawa i po „Solidarnosci” i „Berliner Mauerfall” przyszedl koniec tego nieludzkiego eksperymentu,zwanego-panstwo socjalistyczne
i to dobrze tak
pozdrawiam 🙂
Obalenie muru- to dramaturgicznie scena finałowa tragedii, która nadzwyczajnym zbiegiem okolicznoći zakończyła się …happy endem.
Mur , dla tamtej sytuacji, to taka siła symbolu, której nic, ani nikt nie przebije.
Ja na swój wewnętrzny użytek, odpuszczam sobie wszelkie dywagacje , odniesienia do tego symbolu, bo dla Europy, dla świata tylko on ma dostateczną moc.
Rzeczywiście postawa Niemców względem innych zasłużonych jest wzorcowa i niech tak już zostanie.
Pozdrawiam,Sebastian
Tak, zgadzam sie z Sebastianem. Wzorowa postawa wzgledem innych. I podoba mi sie ogromnie jak postanowili uczcic te rocznice – z jakas wyobraznia, bardzo teatralnie z tym tracaniem domina i jakos tak bardziej „dla ludzi” z braku lepszego okreslenia. A nie jakies nudne oficjalki wymyslone za piec dwunasta, napuszone i nadete. No nie bede nikogo wskazywac palcem. 😆 😆 😆
Nie balam sie mocarstwowych Niemiec, uwierzylam swemu Ojcu na slowo, kiedy dal sie namowic na wyjazd do RFN na jakas konferencje i powiedzial po powrocie: to jest zupelnie inny kraj, inne spoleczenstwo.
Pamietam moj moment nieslyuchanego wzruszenia kiedy zobaczylam Rostropowicza grajacego Bacha przed Brama Brandenburska i poczelam zdawac sobie sorawe, ze Historia zotoczyla jakies kolo.
I tez bylam troche rozbawiona ogladajac jak akuratnie i z uzyciem wlasciwych narzedzi , odlupujac kawalatko po kawalatku Niemcy rozbierali ten przeklety mur – jakos tak po niemiecku…. 😆
No tak 🙂
Miło, że Niemcy nie forsują idei, że „zaczęło się w Berlinie” (choć tak naprawdę, to zaczęło, tylko 44 lata wcześniej). Faktem jest jednak, że dzięki niemieckiej aktywności w polityce historycznej, cały świat „wie”, że bunt wschodnioniemieckich robotników w czerwcu 53 roku był „pierwszym” wystąpieniem przeciw narzuconemu porządkowi w Europie Wschodniej. Dzięki temu pies z kulawą nogą nie pamieta o wcześniejszych i bardziej politycznych wystąpieniach w Pilznie i Ostravie. Nie wspominając już o zbrojnym oporze w Polsce, na Ukrainie i w republikach nadbałtyckich. A jeśli już się wspomina, to najczęściej tak, żeby zohydzić.
Ale to tak na marginesie. Bo ogólna prawda jest taka, że ile by nie mówić o znaczeniu polskiej „Solidarności” i ile wschodnioniemieccy opozycjoniści by nie powtarzali, że wzorowali się na nas, to dwie rzeczy trzeba powiedzieć jasno.
1) To nieprawda, że „gdyby nie Sierpień”, „gdyby nie wybory czerwcowe” itd. Odpowiedź na pytanie „dlaczego mamy w Polsce demokrację” nie brzmi „bo nastąpiły demokratyczne przemiany”, tylko „bo demokratyczne przemiany nie zostały rozjechane przez sowieckie czołgi, tudzież same się, w obawie przed sowieckimi czołgami, nie rozjechały”. Dlaczego tak się stało? Dlaczego ZSRR odwołał doktrynę Breżniewa i nie zareagował? Nie chciał? Nie mógł? Zagapił się? Nie potrafił? Może wszystkiego tu po trochu? W każdym razie Polska nie była pierwsza, która spróbowała. W Bloku raz na kilkanaście lat ktoś podejmował próbę i ta jako pierwsza się udała. Gdyby i nam się nie udało, lub gdybyśmy nie podjęli próby, podjęto by ją kilka lat później, może w Polsce, może gdzieś indziej, np. w NRD. A więc jasno trzeba stwierdzić, że Mur został obalony nie dlatego, że „Polska dała przykład”, tylko dlatego, że ZSRR Gorbaczowa nie strzelał. I za to należą się Gorbaczowowi wielkie słowa uznania, jest to jego ogromna zasługa i żadne dzisiejsze jego bredzenia (mieliśmy niedawno świetny tego przyklad w „Polityce”) ich nie przekreślą.
2) Fakt, że więcej się pamięta o zburzeniu Muru niż o czerwcowych wyborach, nie jest wynikiem niemieckiego spisku, lecz skutkiem obiektywnej wagi obu wydarzeń. Obalenie Muru Berlińskiego i rozpoczęcie procesu jednoczenia Niemiec to najważniejsze wydarzenie polityczne w Europie od zakończenia II Wojny Światowej. A sytuacja w Polsce była kwestią lokalną. Można sobie wyobrazić sytuację, w której Polska wychodzi z Bloku Wschodniego, staje się krajem demokratycznym i (nawet) kapitalistycznym… i nic poza tym. Jeszcze jedna „Finlandia”, czy „Austria”, a poza tym wszystko po staremu. Od zlikwidowania Muru zawalił się Blok Wschodni i nastąpił kres Zimnej Wojny. To dlatego tą demolkę pokazuje się od 20 lat w każdej telewizji przy każdej okazji.
————————————————————————————-
Nieważne ile mamy wspólnych tematów z Francją. Ważne jest to, że nie załatwimy w UE żadnej swojej sprawy, jeśli nie uzgodnimy jej z Francją. I aktywna współpraca z Niemcami nam w tym nie pomoże, bo oni się nie urodzili po to, żeby załatwiać w Paryżu poparcie dla polskich spraw. Co do Niemców, to mamy wiele sprzecznych interesów, a zaczyna się choćby od kwestii budżetu UE. Oni chcieliby małego, a my dużego. Będzie wypracowywany kompromis, ale w tych pracach bardzo aktywny udział będą brali Francuzi i ich zgoda jest konieczna w takim samym stopniu, co niemiecka. A Niemcy bardziej będą brać pod uwagę zdanie Francuzów, niż Polaków. Więc jeśli będziemy traktować UE jako „Niemcy i cośtam po bokach, m.in. Sofia, La Valetta i Paryż”, to już nie żyjemy.
Polska nie jest i NIGDY nie będzie pierwszym partnerem Niemiec. Zwłaszcza w UE. Zawsze będzie nim Francja (dzień, w którym to się zmieni, będzie początkiem końca UE). I choćby z tego powodu Francja dla żadnego kraju UE (zwłaszcza dla Polski) nie może być jeszcze tylko jednym z wielu partnerów w wielu różnych sprawach. Jeśli nasza współpraca wewnątrzunijna z Niemcami ma mieć treść, to aktywne stosunki z Francją są niezbędne.
Janek pisze:
2009-11-09 o godz. 17:50
„……………………………………………………………………”
Rzeczowo, logicznie, bez zbednych emocji.
Moim skromnym zdaniem sprawy wygladaja wlasnie tak, jak Pan
je opisuje.
azjatyckiego systemu produkcji pod dyktando bagnetow( bo tak trzeba nazwac czas 1945-89) ani czesi, ani polacy, ani niemcy, ani tez watykanczycy, nie obalili;
rozpadl sie sam; takie przewidywania byly(n.p. patrz amalrika „czy zwiazek sowiecki przetrwa do roku 1984?”, pisane pod koniec lat siedemdziesiatych), bo na bagnetach dlugo sie siedziec nie da, ale tego wychowane w prochorowce elity nie zrozumialy;
systematyczne niszczenie ludzi( wlasciwie caly czas, a z kulminacjami w latach 1953,1956,68,70,81) musialo sie w koncu zemscic, bo europa to po prostu nie azja;
o tym, ze my, mowie o nas jako europejczykach, stawiamy takimu systemowi glowe swiadczy juz( rozegrana trzy wieki przed chrystusem)
bitwa pod maratonem
No tak Heleno, zgadzam się z Tobą. Uroczystość w Berlinie mi się podobała – Wałęsa w końcu odprężony pchnął pierwszą kostkę, symbolicznie mur runął a mnie się w końcu zrobiło wolnościowo. Później, nocą puściłem sobie Iggego Popa „Passenger” bo podobno atmosfera podzielonego murem Berlina zainspirowała go do skomponowania tego świetnego kawałka. No i myślałem czemu rozwalanie muru budzi we mnie takie nastroje a nie na przykład wspomnienia z Wrocławskiej zajezdni tramwajowej na Grabiszyńskiej pod którą kibicowałem strajkujkącym w 1980 roku tramwajarzom. Przecież pamiętam jaki byłem szczęśliwy w tym zamarłym od strajków ale w końcu wolnym mieście. Niestety stało się to dzięki moim 50 – 60 letnim rówieśnikom, którzy swą nadętą celebracyjną pierdołowatością skutecznie – rok w rok – zabijali te wolnościowe wspomnienia. Jutro znów dzień pełen przemów i stękań, potem przez tydzień prasowe egzegezy słow Prezydenta, Premiera, biskupów. Tak więc zmywam się w góry na prywatne obchody. Będę łaził we mgle i to jest też pewną metaforą rocznicy niepodległości. A blogowiczom przesyłam w rocznicowym upominku „Passengera http://www.youtube.com/watch?v=y4hPnZUMBwA
Pozdrawiam
Najbardziej ze wszystkich przemowien uderzyla wypowiedz pani Clinton o Solidarnosci i polskim papiezu. Przeszlo to dosyc niezauwazalnie chociaz waga tych slow powinna byc znaczna. To wlasnie przedstawicielka amerykanskiej administracji uwazala za istotne aby to przypomniec. Czyzby (nie)uswiadomione poczucie „win” z ostatnich mesiecy?
Berlin jest mi bliższy kulturowo niż Warszawa , dlatego z taką satysfakcją oglądałem ten dzień 9.11.09 r w mediach polskich i niemieckich .Wszyscy ważni Niemcy, od Angeli Merkel do młodych mieszkańców Berlina poprzez ORGANIZATORÓW tej ważnej rocznicy dla Europy i Niemiec umieli podzielić się historyczną radością i zasługami z innymi Narodami Europy .
Ach ci Niemcy !
ps.
Ledwo co rozpoczął sie nowy dzień 10 listopada a minister Spraw Zagranicznych R.Sikorski ( jak czytam na portalu ) w radio ZET , zupełnie poważnie uznał ,że Polacy powinni dla równowagi niemieckiego sukcesu z rozwaleniem muru zburzyć Pałac Kultury i Nauki w Warszawie . ON, ten od nazwania gazowej Rury mutacją aktu Ribbentrop -Mołotow wystrzelił z kolejna głupotą .Może ktoś temu Radziowi wytłumaczy, ze Architekt który zaprojektował ten wysoki budynek w WARSZAWIE i zbudowano bodaj 7 podobnych w Moskwie ,nauczyl sie projektować takie wysokie budynki u architeków w CHICAGO .Każdy kto był w tym mieście nad j.Michigan widział budynki z lat 30-40-tych ,żywo przypominajace ten z Warszawy .Radzio bywał wielokrotnie w Chicago i niewie??!! – myśle ,że wie, ale od czasu do czasu musi byc żenująco śmieszny .
Przykro mi (przy okazji wpisu pana Adama Szostkiwicza ) wyrazić odmienną opinie na temat udziału PRL w awanturze interwencyjnej latem 1968 w Czechoslowacji .Moim zadniem Polska jako państwo przed zawarciem układu z 7 grudnia 1970 roku z RFN -kanclerza Brandta ,we wlasnym interesie nie powinna i politycznie (UW) niemogła odmawiać uczestnictwa w tym militarnym wejściu do kraju sasiada . Może mogła ?, Niemogła i powtarzam nie powinna .Dalczego ?! Polacy jeszcze w padzierniku 2009 roku ( aż 40 lat pózniej) słusznie trzęśli portkami ,bo nie było pewnosci UZNAJĄ czy NIEUZNAJA zjednoczone NIEMCY nasze zachodnie granice !!!.Pan jako Krakus myśli o tym inaczej ,może obojetnie ,ja osobiscie dziś (ale dopiero dziś ) też kein problem, ale miliony Polek i Polaków mieszkających od Świnoujścia porzez Szczecin ,Lubuskie ,Wroclaw i Zgorzelec byłyby winnej sytacji .PAN o NICH nie mysli ,lubi pan fantazjować na eksport nierealnymi pomysłami jak np. ten z dostraczeniem wzorców SOLIDARNOŚCI dla Tybetu i pomysłom bojkotu Chin i ich Olimpiady 2008 .
Codziennie chodzic „po ziemi” pewnym stabilnym krokiem ,oto czego powini uczyć sie niektórzy obywatle RP od Niemców ,w tym ich minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski.
Jestem też ciekaw, czy jutro Przezydent RP Lech Kaczyński na placu przed pomnikiem Nieznanego Żołnierza zauważy ,iż wczoraj Europa i USA przy Bramie Bardenburskiej patrzyli w Przyszłość , czy wygłosi słowa korespondujace z nimi czy odmienne tj. czy będzie brnął dalej w swoich historycznych uprzedzeniach do Moskwy i Berlina, czyli projektował drogę do nikąd . Prezydent IIIRP , od wczoraj honorowy obywatel Nowego Sącza mógłby osiedlić sie po wyborach 2010 roku w tym mieście lub przytulonym Starym Sączu ( tam pozostały jeszcze budynki z XIX wieku , czułby sie tam swojsko ).
Wcześniej lub później UE się rozpadnie. Nie wiadomo tylko, czy stanie się to w sposób pokojowy czy krwawy.
Kilka dni po upadku muru byłem z wycieczką w Berlinie Zachodnim/jeszcze/ i widziałem entuzjazm ludzi, kręcących się żołnierzy radzieckich, stojące na ulicach Berlina Zach autobusy gdzie wydawano przybyszom z NRD pieniądze z RFN chyba po 100DM. Zastanawialismy się nawet z kolegą czy nie wejśc tam i nie pobrać pieniędzy, ale oczekiwali na dokument Ausweis DDR a my mieliśmy polskie paszporty i znajomość języka nic by nie dała. Oglądałem ten mur z litego zbrojonego betonu pomalowany , dołożyłem swój napis /kilka lat później nie było i tej „MOJEJ CZĘŚCI MURU Z NAPISEM/ chodziłem za Reichstagiem przeszedłem pod Bramą Brandemburską. Wszystko było w jakimś dziwnym amoku.
Byłem w Berlinie Zach wcześniej i atmosfera się zmieniła, gwar, ruch rozmowy głośne, masa ludzi na ulicach. Tak się rodziła historia.
Polskie zasługi są ważne, ale jak napisał blogowicz „Janek” bez akceptacji tych zmian i pozostawienia spraw bez ingerencji zbrojnej ZSRR nic by tak szybko sie nie zmieniło. Wcześniejsza historia to wykazała, a spekulacje wielu domorosłych historyków są smieszne. My Polacy w części ,nie baliśmy się zjednoczonych Niemiec, choć kto tam wówczas myslał o Unii i Nato z naszym udziałem. Dziś Niemcy są bardzo ważnym naszym partnerem gospodarczym i wsparli nasze starania o Unię i NATO.
Strach przed Niemcami „rewizjonistami z Bonn” kiedyś szerzył Gomułka a teraz usiłuje to reaktywować ideowy nastepca Jarosław Kaczyński. Ten dla zebrania głosów nawiedzonych i przestraszonych bo nie sądzę by w to wierzył.
Ogladałem wczoraj uroczystości, rozmowy i cieszę się że w czasie mojego/ponad piędziesięcioletniego/ życia zaszły takie zmiany i staliśmy się członkiem europejskiej zbiorowości ze wszystkimi pozytywnymi skutkami. O negatywnych nie piszę bo one nie przesłaniają mi pozytywów, odwrotnie do Misia -p.Tyma klasyka z kultowego filmu.
Oglądałem wczoraj uroczystości w Berlinie i tylko pozazdrościć Niemcom, a nam uczyć się jak to możne wyglądać, jak należy honorować głównych bohaterów tamtych czasów. Było tak jak pisze @Helena: na luzie i dla ludzi, bez zbędnej pompy i drętwych długich przemówień. Nie będę się odnosił do tego, kto odegrał większą rolę w obalaniu muru i kto na tym zyskał lub stracił, ale jedno jest pewne, nikt z ważnych ludzi tamtych czasów nie spodziewał się takiego obrotu spraw i to w tym wszystkim jest najpiękniejsze, historia zawsze płata figle, a największe tym, którzy są przekonani o spiskowej teorii dziejów
Byk, Amalrik byl JEDYNYM na swiecie obserwatorem, ktory rozpad ZSRR przewidzial. Nalezy go traktiowac w kategorii prorokow. 😆 😆 😆
Wielu swiatowej slawy sowietologow na niego parskalo, Panie swiec nad jego dusza.
Waldemarze, tu mala integracja miedzyblogowa.
Wymieniam sie Twoim wpisem o wypowiedzi Radka Sikoreskiego z dyskusja, jak sie przetoczyla na ten sam temat na Blogu Bobika (zapraszam):
http://www.blog-bobika.eu/?p=270#comment-32761
Helena wpis 10.11 15.35pm;
Dziekuje ,przeczytałem
Pozdrawiam
Waldemar
mielismy wczoraj mimo ulewnego deszczu „ludowe” swieto 🙂
lokalny program TV poadal w poznowieczornym programie kilka dat pokazujacych
jakiego przyspieszenia nabrala historia (berlina i niemiec) po otwarciu muru…..
9 IX Mauerfall
12 IX Übergang Potsdamer Platz
22 XII Öffnung Brandenburger Tor
31 XII Silvester für Brandenburger Tor
15 I 1990 Sturm auf Stasi-Zentrale
23 I Demontage SED-Zeichen
18 III Erste freie Volkskammerwahl
13 VI Mauerabriss Bernauer Straße
1 VII Währungsunion
3 X Wiedervereinigung
niecaly rok 😀
jerzy pisze:
2009-11-10 o godz. 14:14
„Strach przed Niemcami ?rewizjonistami z Bonn? kiedyś szerzył Gomułka a teraz usiłuje to reaktywować ideowy nastepca Jarosław Kaczyński.”
Szanowny Panie,
nie bede na razie podejmowal dyskusji z powyzszym stwierdzeniem.
Proponuje natomiast maly wybor lektur:
http://www.jrbooksonline.com/HTML-docs/Loeser%20booklet%202%20deutsch.htm
Else Löser: Polen
und die Fälschungen
seiner Geschichte
http://www.memelland-adm.de/Allgemeine%20Geschichte/slawentheorie.html
Zur Slawentheorie
http://aufbruch.foren-city.de/topic,548,-slawenlegende.html
– SLAWENLEGENDE –
Die Deutschen Opfer einer irrigen Geschichtsbetrachtung
http://www.juergen-rieger.de/beitraege/diekriegsschuldluege.html
Die Kriegsschuld-Lüge
http://www.landser.de/
http://www.versandbuchhandelscriptorium.com/angebot/1152deut.html
Joachim Nolywaika
Deutschland als Opfer der Geschichte
Claus Nordbruch
Der Deutsche Aderlaß
Prof.Dr. Felix Ermacora
Das deutsche Vermögen in Polen
Edwin Erich Dwinger:
Der Tod in Polen ? die volksdeutsche Passion
Mozna sobie poczytac, przemyslec, a potem podyskutowac, czy
tzw. „rewizjonizm” jest realnym bytem czy tez tylko majakiem
„polskich nacjonalistow”.
Levar ????????????? co to jest?
Rysberlin
To są najprawdopodobniej dzieła pisane przez tamtych do tych, żeby ci w odpowiedzi pisali dzieła tamtym. A potem na odwrót. I tak się to jakoś kręci od pół wieku.
Pozdrawiam