Zalety antyklerykalizmu
W demokracji odrobina społecznego antyklerykalizmu Kościołowi nie zaszkodzi. Kościół się dzięki niemu oczyszcza i mobilizuje do swej misji, może nawet robić rachunek sumienia – sobie, a nie tylko antyklerykałom. Ciekawe przykłady odnajdujemy w katolickim piśmie Idziemy.
Dominikanin Jacek Salij i jezuita Dariusz Kowalczyk snują tam rozważania o antyklerykalizmie. Salij idzie dalej niż Kowalczyk. Postuluje, by traktować antyklerykalizm jak… antysemityzm. To znaczy, by antyklerykalizm był traktowany tak samo jak szerzenie antysemityzmu: by kompromitował w dzisiejszym życiu publicznym.
Ale kłopot w tym, że antyklerykalizm nie wzywa do wykluczania, dyskryminowania i eksterminacji księży i wiernych tylko dlatego, że są księżmi lub wierzącymi. Antyklerykalizm jest krytyką, czasem ostrą, tego, co krytykujący uważają za zło w Kościele. W demokracji jest to postawa nie tylko dopuszczalna, ale i pożądana z powodów jak wyżej. Zestawianie antyklerykalizmu z antysemityzmem wydaje mi się kompletnie nietrafione.
Ks. Kowalczyk z kolei poucza nas – na marginesie sporu o media publiczne i apel biskupów w tej sprawie – co byłoby klerykalizmem. Byłoby nim stanowienie prawa przez biskupów. A przecież biskupi ,,tylko” poparli abonament i samo istnienie mediów publicznych, w których istnieje redakcja programów katolickich. Kowalczyk krytykuje przy tym Jana Rokitę za to, za co ja go niedawno tutaj chwaliłem: że nazwał bardzo niemądrym wypowiadanie się biskupów w kwestii sposobu finansowania mediów publicznych jakby byli lobbystami. Tak jest! Rokita miał rację.
Tak samo jak rację mają ci (niestety nieliczni), którzy uważają, że w demokratycznej Polsce rządy ulegają presji episkopatu na rząd i parlament właśnie odnośnie do stanowienia prawa. Najświeższy przykład tej sprzecznej z porządkiem konstytucyjnym presji to oczywiście sprawa in vitro. Kościół ma w parlamencie swą liczną reprezentację, zarówno wśród posłów PiS, jak i PO, i to powinno zupełnie wystarczyć.
Kowalczyk, duchowny sprawiający wrażenie aktywisty politycznego, bagatelizuje to, co jest sednem sporu: ten czy inny ksiądz powiedział tylko, jakie ma zdanie o takiej czy innej ustawie. Ale właśnie to jest przejaw pełżającej klerykalizacji Polski. W demokracji nie jest rzeczą duchownych publicznie oceniać parlamentarne prace nad prawem i jej efekty. To jest ingerencja polityczna, a Kościół oficjalnie głosi, że nie miesza się do polityki.
Krytykowanie takich ingerencji jest zdrowym antyklerykalizmem, oby było go w Polsce więcej. Nie jest on walką z Kościołem, lecz walką o Kościół, o uchronienie go przed upolitycznieniem i upartyjnieniem. Kościół partyjny, prawicowy czy lewicowy, jest potrzebny niewielkiej części wiernych, głównie tych politycznie niewyżytych. Ale nie takie jest zadanie Kościoła, by zaspokajało te akurat emocje.
Komentarze
Finansowanie mediów publicznych z budżetu jest gorszym rozwiązaniem niż finansowanie przy pomocy abonamentu. Zwłaszcza, że w budżecie pieniędzy brak.
Taki jest! Chętnie przeczytałbym co PAN Dariusz Kowalczyk sądzi o ustawie medialnej, bo to jego osobiste zdanie jako obywatela. Ale kiedy pisze on jako kapłan, to przemawia w imieniu Kościoła. A Kościół w ogóle nie jest powołany do działalności politycznej.
Kłopot w tym, że w Polsce księża uważają że ich zdanie ma być wyrocznią czy ostateczną wykładnią prawa.
Przywołam niedawny przykład z Mławy. Pewien dziennikarz zajął się plotką, która głosiła że dwaj księża pokłócili się przy pokerze, pobili, jeden wylądował w szpitalu, interweniowała policja itp. Sprawdził sprawę na policji, w szpitalu, rozmawiał z księdzem, jednym słowem przeprowadził dziennikarskie śledztwo. I napisał: to plotka, nie było takiego zdarzenia.
Co było dalej? W Mławie zawrzało. Sprawę omawiała Rada Miejska. W czasie mszy w kościołach odczytano list pasterski protestujący przeciwko zniesławianiu dwóch księży i zarzucający dziennikarzowi kłamstwo, szkalowanie i perfidię (!).
Dziennikarz opublikował przeprosiny. Napisał że kierował się dobrem Kościoła i chciał tylko zdementować plotki krzywdzące księży. Nic to nie pomogło.
Elity miasta Mławy dalej atakowały ?Gazetę Mławską?, zarzucając jej że ?uderzyła w całą wspólnotę chrześcijańską, kapłani są bowiem przewodnikami tej wspólnoty?.
Obaj księża, o których plotkowano, skierowali do sądu przeciwko dziennikarzowi akt oskarżenia. Żaden adwokat z Mławy nie chciał się podjąć obrony dziennikarza.
Reklamodawcy zerwali umowy z gazetą, wycofała się też spółka wydająca tygodnik.
Jeden z księży powiedział, że dziennikarz nie powinien w ogóle zajmować się tym tematem, bo nie otrzymał na to zgody ani od niego ani od drugiego księdza:?Żyjemy w katolickim kraju i nie może być tak, żeby dziennikarz pisał bez żadnej kontroli, co mu się podoba!?.
Tak wyglądają stosunki między Kościołem i obywatelami.
Czy pan Salij i pan Kowalczyk znają tę sprawę? I wiele wiele innych?
W dawnych wiekach to Król powoływał biskupów i do tego powinniśmy wrócić.
Panie Redaktorze !
Jak rzadko kiedy zgadzam się z Panem tym razem. Choć przyczyny stanu rzeczy podawane przez Pana w dzisiejszym felietonie tkwią właśnie w działaniach formacji polityczno-społeczno-kulturowych (że tak się wyrażę) w których Pan osobiście czynnie brał udział. Historia Kk daje wiele asumptów do upolityczniania za każdym razem działań tej właśnie instytucji (zresztą, każda zinstytucjonalizowana struktura religijna sprzęgnięta z jakąkolwiek władzą daje takie efekty – historia naszego gatunku jest „pełna” takich przykładów”. Sacrum i profanum są „tym” lepsze, „tym” wartościowsze, „tym” właściwsze dla człowieka im bardziej i trwalej są rozdzielone.
Ayatollah Chomeini powiedzieć miał swego czasu tak: „Naszą postawą wobec świata rządzą nasze przekonania religijne”. Ilu z polskich klerykałów ze świata mediów, o politykach nie wspomnę bo ich klerykalizm odbieram jako „na pokaz” (dla Episkopatu i duchowieństwa, które może ich ewentualnie wesprzeć w kolejnych wyborach !), kultury czy ludzi najszerzej pojmowanej tzw. „przestrzeni społecznej” podpisałoby się pod tym fundamentalistycznym i przed-modernistycznym spojrzeniem na rzeczywistość nas otaczającą ? Obaj księża wymienieni w Pańskim felietonie z nazwiska w 156 %…….O biskupach nie wspomnę.
Nie wiem czy jestem anty-klerykałem. Mam tylko taki pogląd na tę sprawę – Kk ma prawo do wyrażania swej opinii na węzłowe zagadnienia kraju (dla mnie osobiście jako agnostyka ta opinia nie ma żadnego znaczenia bo sankcja sakralna w wymiarze mistyczno-transcendentalnym dla mnie nie istnieje), ale jest to opinia jedna z wielu, równoprawnych i tak samo brzmiących i znaczących opinii. I ilość, zasługi, honory czy fawory nie mają tu nic do „roboty”….. Czysty rozum i ważenie zysków czy strat: doraźnych, doczesnych – dziś, jutro i pojutrze. Bo interes obywateli, państwa czy społeczeństwa nie pokrywa się z interesem Watykanu (a Kk to jest „państwo bez granic”, a gadanie o „polskim Kościele” jest tyle irracjonalne co fałszywe – interesy tej organizacji są pan-światowe, globalne i w żadnym wymiarze nie będą egzemplifikować – i nigdy nie wyrażały w przeszłości – lokalno-polskich interesów czy zamierzeń, o ile nie pokrywały się one z dalekosiężnymi i rozpatrywanymi w perspektywie dekad interesami Watykanu/Kk).
Ale o tym trzeba Panie Redaktorze śmiało i jawnie mówić, a nie „szklić” o wyjątkowości znaczenia katolicyzmu w Polsce – tam gdzie on miał progresywną i pro-polską moc to prawda, a gdzie był anty-polskością, anty-społeczną siłą i mocą wsteczną to o tym należy jawnie, wbrew anty-komunistycznym resentymentom pisać, mówić i perorować (bo jak ktoś jest anty-klerykałem to w polskim wydaniu zaraz jest stygmatyzowany mianem komunisty, post-peerelowca i wszelkimi możliwymi epitetami).
Pozdrawiam serdecznie.
WODNIK53
PS: Znakomity serbski antropolog i etnograf I.Ćolović mówi: „Jeśli w polityce używa się języka religijnego to jest to b.niebezpieczne. Nie ma wówczas możliwości rzetelnej dyskusji, a ci którzy maja zdanie odmienne od rządzących stają się od razu wrogami narodu i państwa”. Dlatego wg mnie należy być anty-klerykałem, choć zgodnie z tym co napisałem pod poprzednim Pańskim felietonem – a chcę być konsekwentnym – postawa „anty-” nie jest twórczą i na tym nie da się budować trwałych fundamentów interpersonalnych relacji.
W omawianej tutaj kwestii najpierw trzeba doprowadzic do calkowiej laicyzacji panstwa. Tak uregulowana sfera publiczna bedzie w stanie oprzec sie jej manipulowaniu przez Kosciol. Dodatkowo, kazdy przejaw tej manipulacji bedzie zaslugiwal na reakcje, ktora powszechnie rozumie sie przez antyklerykalizm.
Z tym ze nie mozna wykluczyc Kosciola czy jakiegokolwiek innego zwiazku wyznaniowego – czy w ogole: organizacji czy zrzeszenia istniejacego legalnie – z debaty publicznej. I w tym regulacja stosunkow miedzy laicka sfera publiczna i KK to sprawa dosc trudna w takim kraju jak Polska, i wymagajaca wiele taktu oraz wzajemnego respektu, co tym bardziej komplikuje zadanie. Nie mniej nawet wysoki stopien trudnosci nie oznacza, ze osiagniecie poprawnych stosunkow panstwo – spoleczenstwo – Kosciol stanowi cos niemozliwego. Raz jeszcze: przykladem tego jest Quebek, gdzie bezbolesnie i w miare szybko nastapilo przejscie od totalnej klerykalizacji sfery publicznej do powstania otwartego spoleczenstwa laickiego, gdzie dotychczas wszechmocny (sic !) i wszedobylski kosciol stanowi zaledwie jeden z elementow ukladanki spolecznej, element poddany krytyce, ale nawet wtedy nikt nie wywleka oskarzen o klerykalizm/antyklerykalizm.
Po prostu nie ma takiej potrzeby, przez co dyskusja skupia sie na meritum gdyz moim zdaniem zarzut antyklerykalizmu wobec adwersarza w dyskusji jest typem argumentu ad personam. Oczywiscie stanowisko zajete przez o. Salija to jakas czysta aberracja i nawet nie ma po co rozwijac dalej tego sposobu widzenia antyklerykalizmu.
Pozdrawiam.
Antyklerykalizm. Zanim wrócę do pana tekstu, opowiem o swoim antyklerykaliźmie. Najogólniej polega on na całkowitej obojętności wobec tego zjawiska, jakim jest religia. Gdyby jutro świeccy katolicy mieli zacząć patrzeć na ten problem tak jak ja, pojutrze kler musiałby się wziąć do pracy, bo by z głodu umarł, i tyle. Wziąć nie do pracy w szkole, by było jasne.
Ale problem z klerem (klerykalizmem) polega na nierównowadze wzajemnych zainteresowań. Pan redaktor ten problem zauważa, ale jak rozumiem, jako człowiek zamieszany w religię chyba nie jest pan zdolny go wprost nazwać. Inaczej, problemem tym jest nieobojętność kleru w stosunku do mnie. Pan redaktor pisze „Zestawianie antyklerykalizmu z antysemityzmem wydaje mi się kompletnie nietrafione”, zamiast napisać, co jest trafione – na przykład zestawienie klerykalizmu z innym odpryskiem totalitarnych ciągot takim jak faszyzm. Jedno i drugie (oczywiście nie one same, bo każde takie podobne też) nie znosi, gdy się nimi nie przejmujemy. Bo tylko przejmowanie się przez ludzi różnymi zwidami daje władzę i pieniądze wróżkom i innym czarusiom.
Pan redaktor nazywa wypowiedzi księży „przejawem pełzającej klerykalizacji Polski”. Panie redaktorze, ci ludzie mogą pleść, co im ślina na język przyniesie. Pełzająca klerykalizacja Polski polega nie na tym, że ktoś plecie, ale że dla olbrzymiej kupy ludzi w Polsce te plecie mogą pleść i robić cokolwiek, a i tak są uznawanymi autorytetami i to wykorzystują. Tak a propos, co powinien zrobić człowiek mający w poważaniu czwarte przykazanie po ujawnieniu jawnych złodziejstw dokonywanych pod płaszczykiem „komisji majątkowej”? Bo dla mnie sprawa jest prosta, jak nie chcę być nazywany złodziejem, to albo złodziei ze swojej organizacji wyrzucam, albo sam z niej odchodzę. A dla pana redaktora?
Dobre jest to końcowe „Nie jest on walką z Kościołem, lecz walką o Kościół, o uchronienie go przed upolitycznieniem i upartyjnieniem.”. Analogii można szukać w wierze, że władca jest dobry, tylko jego otoczenie złe. Panie redaktorze, czegoś, co jest polityczne i partyjne z definicji, nie można przed tym ochronić.
W Polsce slowo antyklerykalizm ma zdecydowanie negatywne konotacje. Kazda krytyka wladze kosciolne postrzegaja jako niczym nieusprawiedliwiony atak. Ponoc prawdziwa cnota krytyka sie nie boi, moze to tylko wroga propaganda.
Popularnosc KK spada, ale nadal zaden rzad III Rzeczpospolitej nie przeprowadzi reformy, sejm nie uchwali ustawy wbrew nauczaniu i interesom KK. Nawet lewica klaniala sie biskupom, az bylo to zenujace.
Interes KK nie jest zawsze tozsamy z interesem panstwa polskiego, KK jest integralna czescia panstwa watykanskiego. Odnosze wrazenie ze mamy panstwo w panstwie. Kosciol walczy o tzw. chrzescijanskie wartosci, czytaj: zachowanie politycznych wplywow. A walka o media to prawie jak walka o rzad dusz. Nie wyobrazam sobie dyskusji ?reformatorskiej? wewnatrz Kosciola. Moze przydalaby sie Reformacja ? bis?
Ojciec Jacek Salij zaskoczyl mnie swoja bezmyslnoscia by nie rzecz glupota. Ale jezeli mnie pamiec nie myli, to wlasnie Dominikanie brali czynny udzial w inkwizycji, co prawda w sredniowieczu ale tradycja moze byc silna. Przepraszam, za niebezpieczne wejscie na teren ekspertyzy Gospodarza.
Pozdrawiam
Panie Redaktorze,
W demokracji rola kościoła winna być sprowadzona tylko do działalności religijnej jeśli na takową istnieje zapotrzebowanie. Antyklerykalizm jest zdrowym i niezbędnym działaniem w przypadku zawłaszczania państwa przez KK. Jak to się niestety dzieje w Polsce. Antyklerykalizm nie działa w obronie kościoła, lecz przeciw jego zaborczej działalności! Rola kleru w Polsce została nadmiernie wyolbrzymiona i hołubiona jest przez większość tzw. polityków. Niby dlaczego niewielka grupa osobników sprzedająca naiwnym iluzje i złudzenia ma decydować o życiu społecznym i politycznym kraju , wpływać na stanowienie wygodnego dla KK prawa , naciskać na rząd i prezydenta?! Czy jest to Pan w stanie logicznie wyjaśnić i obronić słuszność przyzwalania na wszystko spec służbom Watykanu?
Podstawowym problemem, z jakim mamy do czynienia jest to, że antyklerykalizm znaczy dla Polaków coś innego niż w rzeczywistości. nie tym co stoi w słowniku tylko tym co się komuś wydaje. Ludzie myślą, że oznacza agresywny ateizm i walkę z chrześcijaństwem. To nieprawda i to nieprawda zasadnicza dla czystości dyskusji. Bez tego rozróżnienia, żadna dyskusja nie ma sensu, bo każda opinia przeciwna księdzu X jest traktowana jak policzkowanie Boga.
Każdy ksiądz katolicki jest obywatelem. Ze wszystkimi wynikającymi z tego prawami i ograniczeniami. Oznacza to, że jak każdy obywatel ma prawo wypowiadać się na dowolny temat np. invitro czy ustawy medialnej. Ale jako osoby prywatne a nie z ambony jako autorytet Kościoła. I to jest najistotniejsze ograniczenie. Granica między tym, co wolno duchownym a czego nie wolno jest bardzo płynna. W większości krajów zachodu decyduje o tym zwyczaj i samodyscyplina duchowieństwa. U nas w tej kwestii panuje jeszcze przysłowiowe średniowiecze.
Kościół katolicki w Polsce, aby zachować swoją pozycję społeczną postanowił oficjalnie odciąż się od polityki. Ale nie odciął się faktycznie. Z ambony wciąż słychać wycieczki polityczne zamiast miłości bliźniego. Sprzeciw wobec tego nie jest atakiem na wiarę. Nie jest nawet atakiem na Kościół, co usiłują wmówić niektórzy pseudoobrońcy świętości. Jest atakiem na łamanie przez księdza X zasady rozdziału kościoła od państwa. A antyklerykalizm jest prawem wiernych do pilnowania, aby duchowni nie nadużywali danych im uprawnień.
ella34, 07.11. Domikanie to inaczej „domini cane” czyli psy boga. Oni organizowali i kierowali inkwizycją. Teraz w Krakowie stanowią ośrodek wpływów „intelektualnych” dla młodzieży i centrum walki z sektami, czyli z innymi kościołami. Stałą moją konkluzją jest postulat o delegalizacji kościoła jako organizacji pasożytniczej działającej na korzyść obcego państwa. Roztrząsanie innych wariantów nie ma sensu. Dla uzasadnienia warto poczytać raport rządu Irlandii o molestowaniu dzieci.
nie istnieje coś takiego jak apolityczna religia w Polsce. dlatego księża byli, sa i będą przede wszystkim działaczami politycznymi a kk to największa choć kompletnie antydemokratyczna struktura polityczna w kraju ( partia?). To nie jest wynik działania szatana, tylko samych księży – głownie episkopatu, i należy tak sprawę traktować – czysto i jasno.
„Najświeższy przykład tej sprzecznej z porządkiem konstytucyjnym presji to oczywiście sprawa in vitro.”
.
Panie Redaktorze, dlaczego sprzecznej? Biskupi są tak jak wszyscy inni obywatelami Polski, ich również dotyczy wolność słowa. Mają prawo wyrażać swoją opinię w każdej sprawie, również politycznej. Kościół, jak każda inna organizacja, ma prawo domagać się dla siebie szczególnych przywilejów. Tylko w neutralnym religijnie państwie nie powinien ich otrzymywać.
Klerykalizmem nie są naciski ze strony Kościoła. Klerykalizm to uległość polityków wobec tych nacisków.
Antyklerykalizm to niezgoda na wpływ instytucji wyznaniowych na pozareligijne życie społeczeństwa, zwłaszcza na politykę, kulturę i edukację. W głębi ducha bardzo wielu Polaków nastawionych jest krytycznie i negatywnie do panoszących się księży i hierarchów, ale oficjalnie to uszy po sobie, a ogon pod siebie… 🙁 Szczególnie żenującym przykładem jest dla mnie grono pedagogiczne terroryzowane przez jednego katechetę. Młodzież dostaje czarno na białym, kto w tym kraju rządzi.
Gospodarka? – w rozsypce
Armia? – w likwidacji
Oswiata? – lezy na lopatkach
Sluzba zdrowia? – Katastrofa
Sytuacja miedzynarodowa? niemiecki rewanzyzm kwitnie,
rosyjski imperializm rowniez.
Zagrozenia dla Polski ? – „pelzajacy klerykalizm”
Zalety ?antysemityzmu?.
W demokracji odrobina społecznego ?antysemityzmu? Żydom nie zaszkodzi. Izrael się dzięki niemu oczyszcza i mobilizuje, może nawet zrobić rachunek sumienia – sobie, a nie tylko ?antysemitom?.
Żydzi postulują, by traktować ?antysemityzm? jak? antysemityzm. To znaczy, by ?antysemityzm? był traktowany tak samo jak szerzenie antysemityzmu: by kompromitował w dzisiejszym życiu publicznym.
Ale kłopot w tym, że ?antysemityzm? nie wzywa do wykluczania, dyskryminowania i eksterminacji Żydów tylko dlatego, że są Żydami. ?Antysemityzm? jest krytyką, czasem ostrą, tego, co krytykujący uważają za destrukcyjne dla całego świata przedsięwzięcia niektórych Żydów. W demokracji jest to postawa nie tylko dopuszczalna, ale i pożądana z powodów jak wyżej. Zestawianie ?antysemityzmu? z antysemityzmem wydaje mi się kompletnie nietrafione.
Rację mają ci (liczni, choć anonimowi), którzy uważają, że w demokratycznej Polsce rządy ulegają obcej presji na rząd i parlament właśnie odnośnie do stanowienia prawa. Najświeższy przykład tej sprzecznej z porządkiem konstytucyjnym presji to oczywiście sprawa opcji walutowych, żądania zadłużania państwa, czy presja ma militaryzację Polski. Żydzi mają w parlamencie swą liczną reprezentację, zarówno wśród posłów PiS, jak i PO i to nie powinno mieść miejsca, bo ilu Polaków zasiada w Knesecie?
Szostkiewicz, dziennikarz sprawiający wrażenie aktywisty politycznego, bagatelizuje to, co jest sednem sporu: ten czy inny Żyd powiedział tylko, jakie ma zdanie o takiej czy innej ustawie. Ale właśnie to jest przejaw pełzającej semityzacji Polski. W demokracji nie jest rzeczą ludzi obcych, wrogich wolnej Polsce, publicznie oceniać parlamentarne prace nad prawem i jej efekty. To jest ingerencja polityczna, a Żydzi oficjalnie głoszą, że nie mieszają się do polityki innych krajów (mimo, że posiadają wszystkie instrumenty, od mainstreamowych mediów, do reprezentacji parlamentarnej).
Krytykowanie takich ingerencji jest zdrowym ?antysemityzmem?, oby było go w Polsce więcej. Nie jest on walką z Żydami, lecz walką o Żydów, o uchronienie ich przed upolitycznieniem i upartyjnieniem. Żydzi partyjni, prawicowi czy lewicowi, są potrzebni niewielkiej części wiernych, głównie tych politycznie niewyżytych. Ale nie takie jest zadanie rządu RP, by zaspokajał te akurat emocje.
Większość Żydów, zarówno tych mieszkających w Izraelu, jak i w innych państwach to porządni ludzie, do których nie można mieć o nic pretensji. Kłopot jest z tym minimalnym procentowo marginesem, który w oderwaniu od nauk Adama Smithsa, gwałcąc prawa ekonomii oraz wolnego rynku wygenerował dla siebie potężny majątek, któreko używa teraz sprzecznie z interesem poszczególnych krajów i całej ludzkości.
Wyraz antysemityzm umieściłem w cudzysłowie, ponieważ moim zdaniem antysemityzm współcześnie nie istnieje, jest tragicznym pojęciem historycznym, wykorzystywanym obecnie z premedytacją dla realizacji partykularnych, niecnych celów, paradoksalnie realizowanych nie tylko przez Żydów ? hasło to stało się rodzajem kija bejsbolowego, którym powolni odgórnym dyspozycjom dziennikarze bez kręgosłupa i z intelektualnym ABSem okładają na oślep wszystkich ludzi, podejmujących słuszną krytykę opiewanych przez Boba Dylana (nota bene Żyda) ?Master of Wars?, opętanych nieuchronnie destrukcyjną także dla nich samych żądzą zniewolenia innych.
Panie Redaktorze,
Być może niezbyt dokladnie śledzę dyskusję jaka toczy się w polskich mediach, dlatego wydaje mi się, że Pański głos w sprawie chorobliwego stanu stosunków Państwo – Kościół jest odosobniony w wpływowych mediach. Jest to spowodowane strachem, który przywołuje, jednak w innym kontekscie, na sąsiednim blogu Daniel Passent.
Z uznaniem przyjmuję, że porusza Pan ten problem z dużą kulturą i wnikliwie, bo mylnie myślałem, że jest Pań zdeklarowanym klerykałem. Dotyczy to także wpisu Jacobskie’ego, którego opis dotyczy stosunków społecznych, ale daje nadzieję, ze i w Polsce jest jakaś szansa na normalnośc.
Pozdrawiam.
Dot. mojego wpisu z 11.37
W drugim wierszu od dołu po słowie „dotyczy” dalszy zapis powiniem brzmieć: ” jednak stosunków w innej spoleczności”
Przepraszam.
Panie Redaktorze,
w pełni podpisuję się pod Pana tekstem.
Z własnego ogródka. Kilka lat temu byliśmy na mszy prymicyjnej siostrzeńca męża. W trakcie laudacji młody człowiek siedział na wielkim fotelu a przed nim stała stara kobieta oparta na dwóch kulach, wygłaszając laudację. Kiedy jakiś czas później zapytałam go o to, jak to się ma do wartości chrześcijańskich, usłyszałam w odpowiedzi: „mnie nie wolno było wtedy wstać”
A na deser mój ukochany A.de Mello:
„Kiedy statek biskupa, zatrzymał się na jeden dzień
na odległej wyspie, biskup postanowił
spędzić ten dzień jak najpożyteczniej,
Spacerując po plaży, spotkał trzech rybaków
naprawiających sieci
Łamaną angielszczyzną wyjaśnili mu,
jak zostali nawróceni przed wiekami
przez misjonarzy.
– My być chrześcijanie – powiedzieli mu
wskazując na siebie z dumą.
Biskup był poruszony. Gdy zapytał,
czy umieją Modlitwę Pańską, odpowiedzieli,
że nigdy jej nie słyszeli.
Biskup był głęboko przejęty:
jak mogli nazywać się chrześcijanami,
jeśli nie umieli czegoś tak podstawowego
jak Ojcze Nasz?
– W takim razie, co mówicie, gdy się modlicie?
– My podnieść oczy do nieba. My mówić:
My jesteśmy trzej, Ty jesteś Trzej
zmiłuj się nad nami.
Biskup aż się przeląkł tak prymitywnego,
wręcz heretyckiego charakteru modlitwy.
Całą resztę dnia poświęcił więc,
by nauczyć ich Ojcze nasz.
Rybakom trudno było zapamiętać modlitwę, ale zebrali wszystkie siły i następnego dnia,
przed odjazdem, biskup miał satysfakcję
usłyszeć z ich ust Ojcze nasz bez jednego błędu.
Po wielu miesiącach statek biskupa
znalazł się znowu przy tamtych wyspach
i kiedy biskup chodził po pokładzie
odmawiając swoje wieczorne modlitwy,
przypomniał sobie z zadowoleniem,
że na jednej z tych dalekich wysp jest trzech ludzi,
którzy dzięki jego cierpliwym wysiłkom,
mogą teraz modlić się jak należy.
Kiedy o tym myślał, nagle podniósł oczy
i zauważył jakiś świetlisty punkt na wschodzie.
Światło zbliżało się do statku
i ku swemu zdumieniu zobaczył trzy sylwetki
idące po wodzie w jego kierunku.
Kapitan zatrzymał statek
i wszyscy marynarze zebrali się przy burcie,
by obserwować to zdumiewające zjawisko.
Kiedy trzy sylwetki znajdowały się już na odległość głosu,
biskup rozpoznał w nich
swoich trzech przyjaciół – rybaków.
– Biskupie – zawołali – my cieszyć się, że cię widzieć.
My słyszeć twój statek, przejść obok wyspa
i iść szybko, szybko cię zobaczyć.
– Czego chcecie? – zapytał biskup z lękiem.
– Biskupie – powiedzieli – my smutni.
My zapomnieć piękna modlitwa. My mówić:
Ojcze nasz, który jesteś w niebie,
święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje …
Potem zapomnieć.
Prosimy powiedzieć jeszcze raz cała modlitwa.
Biskup poczuł się zawstydzony.
– Wróćcie do waszych domów, moi dobrzy ludzie –
powiedział – a kiedy się modlicie, mówcie:
My jesteśmy trzej, Ty jesteś Trzej
zmiłuj się nad nami”
Jeśli kapłani Salij i Kowalczyk będą się wypowiadać o mediach i innych sprawach publicznych bez tytułu „ks.”, to prosze bardzo, czynią to wtedy nawłasny rachunek. Podobnie ks. Rydzyk niech sobie politykuje jako pan Rydzyk. a nie katolicki zakonnik. Pamiętam, jak w polskim Sejmie poseł Maciarewicz zaczynał przemówienie od słów „Ojcze Dyrektorze!”. A ojciec dyrektor siedział na galerii… Toż to klerykalizm w czystej postaci!. Antyklerykał, ufam, nie domaga się eliminacji księży z życia publicznego, niech jednak w nim uczestniczą – tak uważam- jako obywatele, a nie reprezentanci Kościoła Katolickiego. Na dobrą sprawę mógłbym też zaznaczać w każdej publicznej wypowiedzi, że jestem katolik z myślą o tym, że waga moich słów będzie w ten sposób większa. Taką głupotę palnął ostatnio premier Włoch, gdy podkreślił, że jego kandydat na szefa PE jest praktykującym katolikiem. Jako obywatele wszyscy jesteśmy równi bez względu na płeć, wiek, wykształcenie, majątek, przynależność do kościoła itd. Myślałem, że to są oczywistości. Okazuje się, że dla niektórych księży i świeckich, niestety, także – ciągle nie.
Nie mogę sobie odmówić przytoczenia listu czytelniczki do Przeglądu opisującego działania pana Jerzego Buzka jako europarlamentarzysty (pomijam fragment dotyczący działań JB jako premiera):
Jako europarlamentarzysta Jerzy Buzek także nie zawsze przynosił nam zaszczyt. Na przykład podobnie jak europarlamentarzyści LPR i PiS głosował PRZECIW dyrektywie równościowej (głosowanie 2 kwietnie br.), która zobowiązuje państwa członkowskie do walki z dyskryminacją wynikającą z religii, orientacji seksualnej, pochodzenia, wieku czy niepełnosprawności. Gwoli sprawiedliwości muszę dodać, że także inni europarlamentarzyści PO głosowali przeciw tej dyrektywie, w tym inne jedynki z list wyborczych PO ? Jacek Saryusz-Wolski i Janusz Lewandowski.
Panie Redaktorze
KK nie mozna zreformowac ani ulepszyc. Mozna wszelako walczyc o jego lepszy wizerunek. Krytyka nie pomoze. Trzeba maskowac glupote i lakomstwo kleru, szukac racjonalnych uzasadnien dla prymitywnach ciagotek kosciola do wladzy, usprawiedliwiac manipulacje i oglupianie owieczek wola Najwyzszego, taic i dementowac przypadki naduzyc. To kosciolowi pomoze. Odwrotnie, wpisy takie jak pana nie doprowadza do uzdrowienia kosciola, ale ukradna mu kolejne iles tam owieczek mdlej wiary.
Co koniec koncow dla spoleczenstwa obywatelskieho wyjdzie na dobre, nie?
Antysemityzm też ma zalety. Szczególnie jeżeli prowadzi do wykluczania, dyskryminowania i eksterminacji.
to ja tylko doleje kropelke do czary; katolicy oddajcie majatek zabrany ewangelikom,budynki zborow,inne- prosze o tym napisac zobaczymy czy dziennikarze POLITYKI boja sie klerykow (tych duzych ) pozdrawiam
Przydałoby się też trochę antysocjalizmu i antylewactwa. Dla równowagi, że4by pomóc takim połuczynom po M. F. Rakowskim, jak Pan
LT… przydałoby ci się troszkę kultury, grzeczności i przyzwoitości. Tylko skąd to teraz wziąć jeśli tatuś z mamusią nie nauczyli?!
Jacobsky – pozwolisz Redaktor i Ty , że odpowiem na Twój post o ludobójstwie popełnionym na nas przez Ukraińców , bo byc może nie cofniesz sie do wpisu poprzedniego . Otóż , nie odpowiedziałeś na ZADNE moje argumenty. Natomiast przejechałes się po moim ” wyposażeniu wewnetrzym ” – ergo , niby jestem chamem . I bardzo dobrze , jesli mówienie prawdy jest cechą chamstwa. To mi przynosi zaszczyt .
Nadal nie wiem , dlaczego Isakowicz miałby byc „be ” przypominając o ustawicznie kamuflowanym przepotwornym ludobójstwie na ca 100 – 200 tys. naszych rodaków ?
Jeśli reportaż GW sprzed paru lat o Jedwabnem , został okrzyknięty przez liberalnych inteligentów jako ” ożywczy i odkłamujący ” zaś każda publikacja – vide Gross czy ostatnio Spiegel wywołuje długotrwałe autopotępienne polucje intelektualne liberalnych inteligentów to czemu do k… nędzy akcja Isakowicza jest ” nieodpowiedzialna ” lub ” skrajnie nieodpowiedzialna ” ??? Odpowiedz łaskawie , bo w swej chamskiej prostocie nie wiem !
Nie chce mi się pisac uczonych elaboratów ,bo zmądrzałem , ale zatrąca to o jakiś psychiczny defekt . Ewent . jest cechą tzw. użytecznego inteligenckiego idioty ?!
Na poparcie mojej tezy wspomnę , ze o ludobóstwie ukraińskim piszą szczerze tylko „Przegląd ” i „Gazeta Polska ” – czyli pisma z przeciwnych stron barykady . Ale , być może oni też chamy . Być może .
Jednak pozostanę nadal chamem , i gdyby ktoś w Quebecku ociosał Ciebie i Twoją familię siekierą , to gdybym znał sprawców nie ukryłbym tego pod dywanem z powodu jakichś durnych imponderabiliów !!! Tym się różnimy .
Co do użytych przeze mnie zwrotów , to uważam , że gehenna ofiar , tak celowo zapominanych upoważnia mnie do tego . Takie proste słowa – jak owego dziecka , ze król jest nagi więcej znaczą / to tzw. świadectwo / niż mniej lub bardziej „inteligenckie ” dyrdymały , których pełno w necie !!!
Tyle o zbrodni Ukraińców .
Jeśli zaś chodzi o temat dzisiejszy , to nie odgryzę się niegodnie , i stwierdzę , że sytuacja opisana przez Ciebie w Quebecku jest wzorcowa . Tylko jak do niej dojść ??? Nie piszecie !!! Postulat Salija świadczy , niestety , o całkowitym rozpanoszeniu kleru . I jak dotąd nie widać prób jego ograniczenia . Analogia do rozpaskudzenia rezunów . Będę znowu chamsko prosty – ale to zaleta skutecznego rządzenia / polecam się na tyrana / . Zamiast uczonych dywagacji – to miłe i nic nie daje , lepiej , zacząć małymi kroczkami i nakłonić kler do przestrzegania prawa cywilnego i skarbowego . Prędzej bowiem zanegują jakiś swój dogmat religijny niż zrezygnują z KASY . Na imponderabilia przyjdzie czas potem . Jeśli będą jedym z kościołów , nawet najliczniejszym , ale podlegającym prawu , niech sobie głoszą co chcą .
Niech działa Rydzyk i Życiński i kto tam jeszcze chce . I tu też się różnimy , bo paru ludzi stąd , skasowałoby Rydzyka , nawet jakby płacił podatki jak szwajcarski zegarek i nie korzystał niegodnie z politycznych wpływów . amen.
Momo do Jacobsky – po paru chwilach odkryłem najlepsze określenie takiego stanu intelektualnego ,wysoce poprawnego , w który popada również cała ” Polityka „.
To ” buzkowatość ” intelektualna !!! W pewnych kwestiach mówiono to samo o Geremku . Ale , że nie żyje, zostawmy go w spokoju . Tak inteligentnie iść po schodach , aby postronni nie wiedzieli – czy schodzimy czy wręcz odwrotnie ! amen.
momo,
w poprzednim wpisie sam sobie postawiles wiatraki, z ktorymi walczysz. Powodzenia, ale ja nie ma zamiaru przylaczac sie do twojego machania cepami. Przypomne raz jeszcze, bo Ty chyba masz pewien problem z czytaniem ze zrozumieniem: moja wypowiedz dotyczyla postawy ks. Zaleskiego, ktora to postawe przeciwstawilem postawie ks. Peszkowskiego. I pozostane przy swoim: mozna zabiegac o prawde historyczna jak Peszkowski, mozna jak Geremek, ale mozna tez czynic to jak ks. Zaleski czy radiomaryjny Nowak, dajmy na to. Komu kazdy z nas przyzna racje – to juz jest wybor indywidualny. Na dyskusje o rzezi jako takiej (do ktorej Ty nieodparcie dazysz) nie pisze sie, zwlaszcza z Toba. I nie dlatego, ze – jak piszesz sam o sobie – jestes chamem. Ja nie nie nazwalem Ciebie chamem, a co najwyzej zwrocilem uwage na fakt, ze reagujesz bardzo emocjonalnie w temacie, ktory jest delikatny. I dlatego tym bardziej nie mam zamiaru wplatywac sie z Toba w dyskusje na temat Ukrainy.
A Quebek i moja rodzine zostaw w spokoju. Jesli zas interesuje Ciebie jak Quebek doszedl do stanu dzisiejszego, to od tego jest Wikipedia oraz opracowania historyczne. To zdrowy i bardzo ubogacajacy sposob na zaspokajanie ciekawosci. Jezeli natomiast chcesz nadal wentylowac swoje frustracje na temat KK w Polsce, to be my guest. Ekran jest tak samo cierpliwy jak papier, z tym ze swymi opiniami czesto wyjmujesz z zawiasow dawno otwarte, drzwi albo piszesz rzeczy, ktore wszyscy juz wiedza. A dalej, to juz tekst z Elektrycznych Gitar sie klania.
Pozwolisz, ze – w przeciwienstwie do Ciebie – moja opinie o stanie intelektualnym innych pozostawie dla siebie. Moze tylko jedna uwaga na koniec: oszczedzaj wykrzykniki, bo ich nadmiar zle sluzy Twoim i tak juz mocno nakreconym wypowiedziom.
Pozdrawiam.