Ks. Zaleski kontra prezydent Juszczenko

Ks. Isakowicz-Zaleski brnie coraz głębiej w podżeganie przeciwko Ukraińcom. To zupełnie nie licuje z rolą duchownego w czasach pojednania polsko-ukraińskiego. Jest ono jakie jest, ale w interesie dzisiejszej Polski leży umacnianie, a nie osłabianie tego procesu. A przekrzykiwanie prezydenta Juszczenki przez Zaleskiego jest po prostu polityczną nieodpowiedzialnością. I tak go nie przekrzyczy, a do wizerunku zapiekłego tropiciela agentów SB w Kościele dołoży sobie gębę politycznego awanturnika.

Ks. Zaleski w asyście wołyniaków pojechał protestować do Lublina przeciwko doktoratowi honorowemu KUL dla Juszczenki. Pozostaje głuchy na wszelkie argumenty. Mogę to zrozumieć w przypadku wołyniaków, bo ich emocje dyskusji historyczno-politycznej poddają się słabo, jak często bywa z emocjami ofiar, świadków, potomków czy krewnych tragicznych wydarzeń.

Trudno akurat im robić wykłady o błędach władz II RP, które podjęły faktyczną kolonizację terenów Wołynia, gdzie Polacy byli samotną etniczną wyspą,niechcianą i znienawidzoną. Już w tej decyzji i w całej antyukraińskiej polityce sanacyjnej w latach 30 tliło się zarzewie pożaru lat wojny, kiedy nacjonaliści ukraińscy – w płonnej nadziei, że wkrótce dostaną od Hitlera lub sami sobie wywalczą upragnione państwo – przystąpili do czystki etnicznej czy też ludobójstwa na wołyńskich Polakach.

Tej zbrodni nic nie usprawiedliwi moralnie, ale po tylu latach i w tak zupełnie
zmienionej sytuacji w naszej części Europy nie może ona przesłaniać dzieła pojednania w imię przyszłości. Pojął to  prezydent Kaczyński, przejmując pałeczkę od Wałęsy i Kwaśniewskiego. Czy ks. Zaleski nie widzi, że waśnie polsko-ukraińskie są na rękę Moskwie?

Rozliczanie banderowców przez Polaków nic nie da. W oczach nacjonalistów ukraińskich Polacy stają wtedy w jednym szeregu z Rosjanami i tą częścią Ukrainy, która akceptuje radziecką wersję wydarzeń lat wojny i powojennych. Tylko wewnętrzna, rzetelna dyskusja między samymi Ukraińcami, z dyskretnym wkładem życzliwych pojednaniu Polaków, może tu coś zmienić. A takimi protestami dolewa się tylko oliwy do ognia, wzmacniając frakcję antypolską wśród Ukraińców. Owszem, Juszczenko jest dziś bardzo niepopularny, ale póki pełni urząd, pozostaje symbolem niepodległej Ukrainy. Nie godzi się go atakować w Polsce, która jako pierwsza w świecie uznała tę niepodległość.

PS.
Po czwartkowej żenadzie podczas posiedzenia komisji ,,naciskowej” rad bym przeczytać blog Anny Dąbrowskiej, dziennikarki Polityki specjalizującej się w tematyce polityczno-sejmowej. Trafnie pisała o decyzji, by zabronić kandydowania do parlamentu osobom wcześniej skazanym wyrokiem sądowym. Czy teraz postulowałaby odesłanie komisji ,,naciskowej” na oślą ławkę? Tematyka parlamentarna jest w demokracji kluczowa. W Anglii, kolebce parlamentaryzmu, dziennikarze, którzy się nią zajmują, to elita zawodu. U nas pozostawia się ją grupie zwykle niedbale ubranych i znudzonych reporterów polujących na ,,setkę” wszystko jedno Nelli Rokity czy Bronisława Komorowskiego. Są naturalnie wyjątki – jak choćby Janina Paradowska czy Kolenda-Zaleska, ale niestety nie przełamują one wrażenia, że parlament to rzecz niepoważna. Dąbrowska idzie pod prąd tym wyobrażeniom i chwała jej za to.