Dalej Niemcy

Jeszcze się nie wypalił nieszczesny fajerwek monachijski, a tu misja Bartoszewskiego w Berlinie. Nagłośniona, więc nie miała być poufna, tylko przynieść Tuskowi punkt przed wyborami. I tymi do europarlamentu, i prezydenckimi, do których premier coraz wyraźniej się szykuje. W moim odczuciu punktu na razie nie ma.

Walka o niedopuszczenie pani Steinbach do wysokiego gremium Niemców robiących swoją politykę historyczną na wypędzonych dość zgodnie oceniana jest jako daremna. Wypędzeni mają w gremium bodaj trzy miejsca, zgłoszą Steinbach, i po wszystkim. Czy musimy i to jawnie wydawać walkę z góry przegraną?

Nie mam o polityce Steinbach dobrego zdania, ale kto wie, czym nas jeszcze zaskoczy. Kto dziś pamięta ewolucję jaką przeszli panowie Hupka i Czaja, ,,hate-figures” propagandy PRL, w III RP mile widziani goście lokalnych śląskich społeczności, jeden z ,,widomych znaków”, ile się w wolnej demokratycznej, proeuropejskiej Polsce zmieniło.

W TVN24 senator PiS Dorota Arciszewska atakuje politykę niemiecką za całokształt. Sensowne riposty Leszka Millera spływają po senator jak po, pardon, kaczce. Ale Miller nie byłby sobą, by w ostatniej chwili walnąć, że ,,dobry kanclerz”, dobry bo lewicowy, Schroeder, pracuje dla Rosjan, bo przecież gdzieś trzeba pracować. I tak z problemu, czy spiskowa teoria polityki niemieckiej wyznawana przez panią senator – i na pewno nie tylko przez nią w PiS – ma choć cień racjonalnego uzasadnienia, robi się tabloid polityczny.

PiS walczy o politykę historyczną, czemu się dziwi, że Niemcy też mają takie pomysły i że czasem godzi to w nasze poczucie prawdy i sprawiedliwości. PiS lubi popierać projekty naszych wypędzonych, np. pomnik zbrodni wołyńskiej, czemu się dziwi, że niemieccy wypędzeni mają podobne skłonności do walki o to, co ich zdaniem musi być przekazane wiernie następnym pokoleniom – jaki im zgotowano los.

W tych dążeniach jest coś głęboko ludzkiego. Przegnani z Polski Żydzi czy Niemcy, Polacy wypędzeni z Ukrainy, Białorusi czy Litwy, doznali wszyscy podobnego szoku, z którego trudno się podnieść. Często z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień stracili na zawsze swoje ukochane miejsce na ziemi. Jeśli ktoś chce robić o tym wystawy czy muzeum, niech robi, ale niech tłumaczy zwiedzającym, jak do tych tragedii doszło, kto kogo wypędzał i dlaczego to było możliwe. Ufam, że taka uczciwa opowieść ma głęboki sens ludzki i polityczny ku przestrodze na przyszłość.

A pani senator, zapewne gorącej katoliczce,tudzież eks-posłowi Rokicie, polecam zamiast studiowania teorii spisku niemieckiego sprawdzenie, ile katolicy i ewangelicy niemieccy zrobili po 1981 r. dla Polaków żyjących w biedzie i opresji stanu wojennego.