Ksiądz i zbrodnia wołyńska
Nie mam z tą sprawą żadnych związków osobistych. Księdza Isakowicza-Zaleskiego znam i cenię za jego postawę w czasach przed 1989r., za stworzony przez niego zakład opieki nad niepełnosprawnymi w Radwanowicach, za krzewienie sprawy ormiańskiej. A tu nagle wybucha sprawa wołyńska. Ks. Zaleski ściąga na siebie ostrą i bezprecedensową krytykę zwierzchnika polskich unitów.
Nie ma sensu wnikać, czemu ks. Zaleski po lustracji Kościoła, przypominaniu o tureckich zbrodniach na Ormianach, zajął się teraz rzezią polskich osadników na Wołyniu urządzoną przez siły ukraińskie próbujące w zamęcie wojny Hitlera z Stalinem wyrąbać miejsce na jakąś formę państwa ukraińskiego.
Zresztą sam ks. Zaleski wyjaśnia, że ma w sprawie wołyńskiej motyw osobisty – rzeź dotknęła rodzinnej wioski ojca przyszłego kapłana.
A na dodatek w ocenie księdza polskie władze nie robią nic, by zachować w pamięci społecznej tamten dramat. Wołyń – pamięć o Wołyniu – w tym ujęciu staje się jakby ofiarą złożoną na ołtarzu obecnych stosunków polsko-ukraińskich. W imię coraz lepszej współpracy Polska milczy lub mówi półgębkiem o tragedii wołyńskiej.
Ta ocena wydaje mi się mocno niewyważona. Nikt w Polsce po 1989 r. nie utrudnia badań na ten temat i publikacji wszelkiego rodzaju, od wspomnień i świadectw po opracowania historyczne. Nikt nie przeszkadza rozwijaniu w tym kierunku działalności wołyńskich i kresowych środowisk. Owszem, wstrzymano budowę pomnika ku pamięci ofiar wołyńskich, ale okazało się, że jeden z jego elementów nie ma z tragedią nic wspólnego, byłoby to więc historyczne fałszerstwo.
Istota sprawy nie jest więc historyczna, lecz polityczna i władyka Martyniak słusznie zwraca uwagę, że istnieje taki aspekt sprawy. Nie podoba mi się, że duchowny wzywa do usunięcia z Kościoła innego duchownego i to innego obrządku (władyka zaprzecza, że coś takiego sugerował), ale ta przesadna ostrość reakcji jest dla mnie jakoś zrozumiała. Kiedy ksiądz włącza się tak mocno i jednoznacznie w spór mający także wymiar bieżący i bieżące skutki polityczne, bierze na siebie odpowiedzialność nie tylko moralną, lecz także polityczną. Staje się aktywistą świeckim, uczestnikiem sporu, wspierającym jedną jego stronę. Nie tak rozumiemy dzisiaj powołanie kapłańskie. Kapłan aktywista polityczno-narodowy dzieli, a nie łączy.
Ciekawe w tym kontekście odpowiedzialności i pewnej dalekosiężnej wyobraźni jest zachowanie prof. Jacka Woźniakowskiego, wieloletniego szefa krakowskiego wydawnictwa Znak. Jeszcze w głębokim PRL odmówił on publikacji wspomnień pewnego oficera AK z drastycznymi opisami mordów na Polakach na Wołyniu ( o czym wspomina w wydanej świeżo autobiografii, Ze wspomnień szczęściarza). Nie kryjmy: to okropna sytuacja dla wydawcy i dla autora, kiedy okazuje się, że są pewne wyższe względy, by rzeczy nie publikować akurat w tym momencie. Nie ma tu dobrego wyjścia. A jednak Woźniakowski uznał, że katolickie wydawnictwo w Polsce nie powinno takiej książki wydawać.
Co wydarzyło się na Wołyniu, było tak straszliwe, że oczywiście należy się temu pamięć, ofiarom – cześć, a nacjonalistom ukraińskim potępienie. Zrozumiałe jest także polskie oczekiwanie, by wolna Ukraina dostrzegła i uszanowała nasze uczucia i racje w tej sprawie. Jednak dziś polski interes wymaga unikania konfliktu z państwem i narodem ukraińskim. A kapłan nie powinien do tego ręki przykładać, nawet jeśli ma powody rodzinne i obywatelskie. Przypomnijmy sobie wizytę Jana Pawła II w Ukrainie – z jaką delikatnością, ale i nadzieją na pojednanie mówił papież o stosunkach polsko-ukraińskich. Doprowadził do aktu pojednania obu Kościołow: rzymskiego i unickiego. Ustanowił pewien wzór, moim zdaniem nadal aktualny.
Komentarze
A może trzeba powołać polsko-ukraińską komisję międzyrządową ds. trudnych? Skoro największym problemem w stosunkach polsko-rosyjskich jest zbrodnia katyńska popełniona z inspiracji i rozkazu gruzińskiego, to nie widzę powodu, dla którego sprawę ludobójstwa wołyńskiego zamiatać pod dywan. Oczywiście nie będzie to łatwe, skoro zapleczem politycznym Juszczenki jest m.in.: KUN i UNA-UNSO.
Panie Gospodarzu
Strasznie pan ostanio „sieczesz i grabisz” jak to mowilo sie w mojej rodzinie, inaczej jest pan „za a nawet przeciw” – tego juz objasniac nie potrzeba.
Kaplanstwo jest powolaniem do sluzby ktora ma na celu przyblizyc Boga ludziom. Nie powinno byc w nim miejsca na publiczna polityke czy historyczne traktaty. Pierwsza ksiazka ksiedza Isakowicza ma pelne uzasadnienie bo dotyczy jego kolegow i wiernych. Co do Wolynia, odbieram to jako pewien akt desperacji (ktorego generalnie nie pochwalam) spowodowany faktem prostytucji politycznej i politykow co sam pan zauwaza. Ja prostytuowania nie pochwalam, a pan stara sie usprawiedliwic.
Ostatni akapit panskiego wywodu to kuriozum, ktore powinno byc cytowane na fakultetach dziennikarstwa w Polsce i poza granicami. Prosze pan, prawda jest jedna i jej skrywanie nic dobrego nie przyniesie w relacji miedzy narodami.
Redaktorze, niech mi Pan wytłumaczy, skąd się bierze taki relatywizm: kilkanaście tysięcy oficerów WP zabitych przez aparat państwowy totalitarnego państwa w Katyniu = wielka zbrodnia Ruskich, kilkadziesiąt (a może i ponad sto tysięcy zabitych) przez podjudzony przez nacjonalistów motłoch, takie Jedwabne, tylko tysiąc razy większe – to wielkie nieszczęście, które nie powinno mieć wpływu na stosunki polsko – ukraińskie. To samo dotyczy stosunków z Litwą, które muszą być wzorowe, mimo że stosunek władz do polskiej mniejszości nie jest najlepszy. Wszędzie widzimy wielkoruski nacjonalizm i szowinizm, nacjonalizmu ukraińskiego czy tego czasem wręcz faszyzującego z republik bałtyckich już nie, bo to przecież przeciw Ruskim. A ksiądz Isakowicz-Zaleski, mimo że nie jest z mojej bajki, jest chociaż konsekwentny. Pisze Pan „Jednak dziś polski interes wymaga unikania konfliktu z państwem i narodem ukraińskim” ale w jeszcze większym stopniu polski interes wymaga unikania konfliktu z państwem i narodem rosyjskim, co powinni wpisać sobie wielkimi literami do sztambucha nasi PT politycy.
Panie Redaktorze !
I, ot cała dwoistość naszej polskiej sytuacji. Polskiej po przełomie AD’89 i po upadku muru berlińskiego (a może i całej naszej historii interpretowanej „wybiorczo”, doraźnie, celowo…..): o katyńskiej kaźni i martyrologii można pisać najszerzej jak tylko się da i z uwzględnianiem najdrobniejszych szczegółów oraz ze wskazywaniem ad personam (często in gremio) inicjatorów czy wykonawców zbrodni, a w przypadku zbrodni wołyńskiej – liczniejszej, bardziej traumatycznej i powszechniejszej w swym wymiarze – nie (albo cicho, półgębkiem, mówić i nie mówić zarazem). Zwracali na to wielokrotnie uwagę w swych felietonach prof. B.Łagowski („Duch i bezduszność III RP”) czy prof. A.Walicki w swoich publikacjach o Wschodzie Europy.
Stosunki polsko-ukraińskie są najeżone wieloma rafami. Jednak ich „utylitarność” i „wsobność”, a przede wszystkim – „chciejstwo” – źle służą prawdzie. Wydaje mi się, że relatywizujący styl prezentacji zbrodni nacjonalistów ukraińskich na Wołyniu i wsch.Polsce w latach 40 -tych XX wieku (dochodzi tu także działaność UPA/OUN po II wojnie światowej i akcja „Wisla” wpisująca się absolutnie w tę projekcję) podsycany jest antykomunizmem i rusofobią. Co szkodzi – i jest przeciwne (w domyśle – godzi) – w Rosję i Rosjan jest zawsze dobre dla Polski i Polaków. Dlatego Katyń i Wołyń są tak postrzegane. A wymiar zbrodni jest zawsze ten sam. I nigdy nie można rozciągąć intencji czy pobudek kierujących zbrodniarzem in gremio na cały naród (w przypadku Ukrainy wschodni obywatele tego kraju mają zdecydowanie negatywny stosunek do nacjonalistów spod znaku UPA/OUN). Wtedy u nas pisze się o nich jako o „zrusyfikowanych”, trochę niby „gorszych”, stojących niżej cywilizacyjnie (a jest w zasadzie odwrotnie – to wschodnia Ukraina stoi wyżej cywilizacyjnie od zapyziałej, wiejskiej i przaśnej Galicji, Zakarpacia, Wołynia i Podola).
Problem jest więc w naszych polskich intencjach – sądzę, że pisanie i mówienie o historii na wschodzie (zwłaszcza tej najnowszej) podszyte jest u nas w Polsce zbytnimi konotacjami polityczno-społeczno-utylitarnymi i obarczone zbytnią dozą wańkowiczowskiego „chciejstwa”. Nie służy to przede wszystkim prawdzie i obiektywności.
Pozdrawiam serdecznie.
WODNIK53.
PS: Potępieńcze kalumnie rzucane przez elity postsolidarnościowe (i bezrefleksyjne elity postkomunistyczne pragnące w sposób znany ze sfery przyrody – mimikra, upodobnić się do nich i zdobyć ich poklask) na „Akcję Wisła” są tu najlepszym dowodem moich tez z tego wpisu: otóż „humanitarna” – a tak można powiedzieć o akcji przesiedlenia ludności pochodzenia ukraińsko-rusińsko-polskiej zamieszkujacej pd-wsch.Polskę na Ziemie Zachodnie i Północne oraz rozprawa z nacjonalizmem i terroryzmem (tak to jest z punktu widzenia współczesnej nomenklatury – UPA była organizacją terrorystyczną- no, ale antykomunistyczna i to jest dla polskich „tłumaczy” najważniejsze) tam wtedy funkcjonującym – akcja wojskowa WP w Bieszczadach i Rzeszowszczyźnie-Lubelszczyźnie w latach 45-48 byla wypisz wymaluj w stylu akcja NATO w Bośni czy w Kosowie (o wojnie Francji w Algierii nie wspominając). I te akcje są dopuszczalne, a tamta nie ? ! Panie Adamie – taż to czysty reletywizm, klasyczny.
Nie wspominam już, że ówczesne rozwiązanie problemu mniejszości w tym regionie Polski uratowało Polskę – po „jesieni ludów” i rozpadzie ZSRR – od sytuacji wypisz wymaluj jugosławiańskiej.
Hipokryzja, manipulacja i kłamstwo. Dziwi jak tego typu tekst może pojawić się w zasięgu POLITYKI. Widocznie może. Kilka dni temu w Kijowie świętowano uroczyście 66 rocznice powstania UPA. Wielkie tłumy na Majdanie, wiwaty. popi, portrety Bandery i łzawo patriotycze przemówienie Juszczenki. Nadany przez telewizję moskiewską reportaż w tej faszystowskiej imprezy byl niezykle krytyczny. Tylko nasze media „wolne” oczywiście, jak zwykle w imię strategicznego partnerstwa milczały z pianą antyrosyjską na ustach. Najgorzej jak do kłamstwa i manipulacji biorą się dziennikarze i publicyści. Gratuluję mądrych wpisów Olka51 i WODNIKA53.
SzanownyGospodarzu, „Wodnik” ułatwił mi sprawę, bo chciałem napisać dokładnie to, co on(Katyń, Wołyń,UPA/OUN). Odniosę się więc do Pana rozważań dotyczących pana ks. Isakiewicza i Pana podejścia ,kiedy Isakiewicz miałby prawo do uwzględniania osobistych przeżyć do charaktryzowania problemu. Zgadzam się z Panem (i z przedmówcami), że Isakiewicz dawno przestał być kapłanem (w moim zrozumieniu). To facet, który judzi.Wolno mu, ale co on robi w tym towarzystwie nadal, jako kapłan?
Natomiast generalnie nie zgadzam się z Pana sugestią, że ewentualne jego osobiste, czy rodzinne konotacje usprawiedliwiałyby jego ocenę tamtych zdarzeń. Tak pan Isakiewicz może pisać pamiętniki, ale nie pełnić roli badacza. Badacz, który opowiada historię, rozdaje cenzurki moralności przez pryzmat osobistych przeżyć, to szarlatan. Moim zdaniem pan Isakowicz jest zaprzeczeniem wizerunku kapłana. Proszę nie przyjąć moich wynurzeń, jako pouczanie Pana; historia, socjologia, itd, to nie moje dziedziny. Ja wypowiadam się, jako statystyczny obywatel. Moje osobiste dramaty z tamtych dni w rejonie Sanoka(byłem dzieckiem, ale pamiętam) upoważniają mnie do zawołania:Panowie, Isakowicze i inni „dziejopisarze”:przestańcie judzić!! Zajmijcie się naprawianiem ,budowaniem itd, a nie rozdrapywaniem ran!!
(Przepraszam pana Isakowicza za kilkakrotne przekręcenie jego nazwiska)
Nie jestem mocna w sprawie wzajemnych stosunków na dawnych kresach, jednak z tych, niepełnych informacji, jakie mam – sąsiedzi z wileńszczyzny, koledzy szkolni zza Buga – wiem, że tam nigdy nie było przyjaźni
i porozumienia z Ukraińcami, Litwinami, czy też Rusinami. Poprawność była bardzo powierzchowna i raczej z konieczności, niż życzliwości. Przesunięcie granic na zachód okazało się dla nas bardzo korzystne, mimo ogromnych żalów i tęsknoty za ojczystymi stronami. Czas najwyższy, aby zacząć dawać świadectwo prawdzie, tylko czemu ma to robić jeden ksiądz Isakowicz? Dla mnie on zresztą już dawno nie wydaje się księdzem a historykiem z Bożej łaski. I to bardzo zaangażowanym, co nie sprzyja obiektywnej ocenie opisywanych wydarzeń. Sprawy rzezi wołyńskiej i innych, tragicznych wydarzeń na dawnych kresach powinny być traktowane z należytą powagą i rzetelnością historyków. I nie pomoże w ułożeniu dobrych stosunków pomiędzy Polską a Ukrainą, czy też Litwą nasze dyplomatyczne, strategiczne przemilczanie spraw, o których wszyscy wiedzą i nie powiedzą. Nie zbudujemy prawidłowych relacji na kłamstwie.
O przyjaźni chyba za wcześnie mówić. Na początek wystarczyłby poważny dialog i wyjaśnienie wzajemnych animozji. Bo jeśli dziś zamilczymy, to ten wrzód pęknie za lat kilkanaście. I będzie wielki smród.
Komentarze – w przeciwieństwie do komentowanego tekstu – świetne i trafiające w samo sedno sprwy. Wykazują rażący relatywizm i wybiórczość w ocenie stosunków polsko-„wschodnich”. I skoro, jak uważa Pan Redaktor „polski interes wymaga unikania konfliktów z państwem i narodem ukraińskim”, to, idąc taka logiką – polski interes wymaga zaostrzania konfliktów z Rosja i nagłaśniania w nieskończoność sprawy katyńskiej. Swoją drogą, w imię prawdy historycznej, tak jak tzw autorytety wzywały do sfinansowania filmu o Katyniu możeby tak nakręcić film o rzezi wołyńskiej ?
Zgadzam sie w pełni z komentarzami powyżej (23.50. 3.34, 7.50 i 8.45).Krew sie we mnie burzy jak widzę taki relatywizm. Dodam, że nie jestem obiektywna bo pochodzę z kresów i moje babcie opowiadały niewyobrażalnie straszne historie, których były świadkami -one same, najbliżsi, sąsiedzi…Cięzko mi spokojnie myśleć o potwornościach, które miały miejsce i pomniejszanie krzywd, tłumaczeniem, że nie pora na rozdrapywanie ran, jest dla mnie nie do przyjęcia. Rozumiem, że w Katyniu zginął kwiat polskiej inteligencji, ale tez nikt im nie odrąbywał rąk, nóg, nie odcinał języka, nie wyłupiał oczu, nie palił żywcem etc. Czyżby tylko fakt, iż często byli to prości ludzie , mieszkańcy wiosek decydował, że można w imię poprawności politycznej ważyć słowa? A może druga stona poczułaby się do obowiązku rozliczenia tych zbrodni?W imię tych samych zasad- dbałości o dobre stosunki?
Prof. Woźniakowski uznał, że katolickie wydawnictwo w Polsce nie powinno takiej książki wydawać. Książki, jak rozumiem, zawierającej wyłącznie prawdę. Syn prof. Woźniakowskiego, Henryk, uznał, że katolickie (?) wydawnictwo powinno opublikować, zakłamującą historię Polski lat 40, książkę „Strach”.
W ostatnim swoim artykule napisał Pan, że Pius XII nie potępił też masowych prześladowań katolików w wojennej Europie. W wojennej Europie, czyli gdzie ? Dlaczego nie napisał Pan, że w Polsce ? Gdzie jeszcze, poza Polską, niemieccy naziści wysyłali masowo księży katolickich do obozów koncentracyjnych ? Gdzie jeszcze Niemcy mordowali na taką skalę katolików świeckich ? W czasie II wojny światowej zginęło 20 procent polskich księży.
Panie Redaktorze,
stawia Pan trudne pytania. Skłaniam się ku refleksji, że bardzo trudno wypreparować z kapłana człowieka i wywlec go z sutanny. Oddzielenie tych dwóch osobności jest tyle trudne, co i bezcelowe. Nie mam wrażenia, że głos sumienia człowieka i jego niezgody na przemilczanie bolesnych kart historii w opozycji do kapłaństwa stoją.
Nie podzielam też opinii często przewijających się w dyskusjach, że kapłan, gdy bardziej skrywa swoje człowieczeństwo, tym bardziej ?pasterzem? się staje, bo kiedy pokory w nim więcej i fałszywego miłosierdzia, tym więcej w nim istoty kapłaństwa. Domaganie się prawdy, głoszenie prawdy nie mija się z głoszeniem Ewangelii, choćby sposób głoszenia tej prawdy wskazywać mógł przez powierzchowność oglądu na przewagę niskich cech ludzkich głoszącego, takich jak pycha nieomylności i nadmierna skłonność do sądzenia innych.
Można odnieść wrażenie, (ja takie miewam), że ks. Zalewski często po grząskim gruncie stąpa i nie ma w nim mile widzianej u kapłana powściągliwości. Taka jest jego natura człowiecza, i nawet, jeśli nie sposób zauważyć ryzykowności jego reakcji, trudno im odmawiać racji.
Pozdrawiam
@Wodnik 53
Wiele racji w Pana ostatnim wpisie. Szczególnie dotyczy ona dwoistości perspektywy, z jaką nasi politycy odnoszą się do wschodniej nieodległej historii. Razić może jej nadmierny utylitaryzm i doraźność, ale w polityce nie nowe to, przecież, by wygrywać jednych przeciw drugim. Dwie pieczenie nie zawsze udaje się wypiec na jednym ogniu. Próbować jednak można? byle się nie poparzyć przy tym.
Całkowicie zgadzam się z Wodnikiem, a już obiega rękomi podpisuję się pod Jego post-scriptum.
Dodam być może, że rafy w stosunkach polsko-ukraińskich są również pieczołowicie kultywowane przez stronę ukraińską, i całkiem możliwe, że ta pieczołowitość przychodzi z podszeptu stolicy położonej dalej na wschód niż Kijów. Odwracając Wodnikowe „Co szkodzi – i jest przeciwne (w domyśle – godzi) – w Rosję i Rosjan jest zawsze dobre dla Polski i Polaków” wypada chyba uzupełnić, że co szkodzi wizerunkowi Polski na Ukrainie jest dobre dla Rosji i dla jej celów politycznych. Isakiewicz, ze swoją krucjatą dla prawdy, chcąc-nie chcąc wpisuje się w powyższą zależność.
A poza tym: oba kraje, Polska i Ukraina mają przed sobą wspólny projekt do zrealizowania. Nie wiem, czy jest to moment, żeby kopać w gniazdo szerszeni tylko po to, żeby przypomnieć, iż szerszenie są obecne, i mogą one nieźle dobrać się do skóry. Działania na rzecz pojednania to często czyny i zjawiska rozpisane na całe lata, a kto wie, czy nie na pokolenia. Isakiewicz chce przyspieszyć historię, moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie. Najpierw udowodnijmy sobie samym i całemu otoczeniu, że Polska i Ukraina potrafią współpracować ponad podziałami, a potem, umocnieni ewentualnym sukcesem i wynikającym z niego entuzjazmem, starajmy się zasypać podziały. Myślę, że tak będzie łatwiej i mniej traumatycznie dla obydwu stron.
Pozdrawiam.
Jako że korzenie mojej rodziny pochodzą ze Skałatu i Żółkwi, powinienem byc po stronie ksiedza Isakowicza, a właściwie po stronie tych wszystkich którzy zostali zamordowani na Wołyniu. Ale ja sie urodziłem w Warszawie i patrzę na sprawę obiektywnie. Jestem zatem po stronie poglądów Wodnika i Olka, bo inaczej, popierając UPA, i zamiatając pod dywan sprawę zbrodni ukraińskich, powinienem być także po stronie dywizji SS Hałyczyna, która przecież była silnie antykomunistyczna, czyż nie ?
Uzupełnienie: w artykule o Piusie XII pan Szostkiewicz napisał, że ten papież nie potępił też PUBLICZNIE masowych prześladowań katolików.
Inny nasz strategiczny /pod przymusem/ partner, jak podała POLITYKA, – Albańczycy z Kosowa mordowali Serbów dla pozyskania ludzkich narządów. Na handel. Sprawa nienowa ale w imię strategicznych interesów wielkiego mocarstwa taktycznie przemilaczana, i nikt obawiam sie nie będzie zdolny do jej rozwikłania. Imperium ma natomiast w Kosowie największą w Europie bazę militarną. To jedna z najbardziej obrzydliwych zbrodni, do której zdolni mogą być tak zwyrodniali bandyci jak Albańczycy. Coś co przypomina Mangele. Ten niemiecki zbrodniarz zostal ocalony z pomocą jezuitów i Watykanu. Kto to teraz pamieta? Teraz nasi kato faszyści na wyścigi popieraja coraz to bardziej bandyckie nacje. Byli pierwsi w Chorwacji, później na Ukrainie, w Kosowie i Gruzji. Dlaczego prawica ma zawsze faszystowskie upodobania?
Panie redaktorze !
Nawiązując do swego poprzedniego wpisu jak i późniejszych komentarzy Blogowiczów pragnę jeszcze podać jeden aspekt, „całościowy” i szerszy problematyki wschodniej w polskim – chromym, utylitarnym, zakłamanym i „wsobnym” – charakterze tej debaty publicznej (mimo prawie 20 lat wolności i suwerenności – jednak „mądrości” dyskutantom z elit nie przybyło, często sądzę, że wręcz przeciwnie); Ponary, Wilno, prawie (a może ponad) 100 tys. ofiar, rola litewskiej policji „Sauguma”, a także bezpośrednich sprawców z „Ypatigas burys” (inaczej – szaulisi litewscy).
Mowa nt. temat jest podobna – w intonacji, barwie, opisie czy intencyjności – do Wołynia, UPA/OUN, akcji „Wisła” i terroryzmu UPA w „zakierzońskim kraju” po II wojnie światowej itd.
Dziwne – że spadkobiercy UPA/OUN wspierający i pozostający (to polityka, ale symbol i wyraz są politycznym znaczeniem i godłem polityka biorącego „pod swoje skrzydła” takie siły i taką tradycję) pod auspicjami politycznej asocjacji ze sceny kijowskiej: Prez.W.Juszczenki, są wspierani „co-uślniej” przez większość polskich siły politycznych i lwią część mediów w RP. Bardzo to dziwne. Podobnie ma się rzecz z ugrupowaniem p.V.Landsbergisa na Litwie – „oni” jawnie przyznają się do tej tradycji szaulisowskiej (oczywiście – głównie z pobudek antyrosyjskich i antykomunistycznych) czyli faszystowskiej.
Jeszcze dziwniejsze – potwierdzające moje wcześniejsze tezy o korzeniach tej aberacji – jest to że naturalni sprzymierzeńcy na Litwie i na Ukrainie (czyli „socjaldemokraci” Brazauskasa czy Partia Regionów Janukowycza) są u nas sekowani, oskarżani o „postkomunizm” oraz prorosyjskość (vide komentarze np. w Gazecie Wyborczej po ostatnich wyborach na Litwie) i poddaje się wątpliwość ich wiarygodność.
Aberacja i działanie naszych elit w imię: „na złość mamie odmrożę sobie uszy”.
Pozdrawiam,.
WODNIK53
Panie Redaktorze:
Powiedzialo to kilka osob przede mna i nie bede powtarzac argumentow szczegolowych. Jest Pan mistrzem relatywizmu etycznego i historycznego. Jedwabne i Katyn- tak, zbrodnia wolynska- nie. Maleszka- tak, Wolszczan- nie. To chyba zalosna wybiorczosc i manipulacja historyczna.
Pozdrawiam.
Obraz Polakow-aniołów wcielonych i Ukrainców-bestii jest fałszowaniem historii. Przede wszystkim nie pisze się zupełnie o kontekście tej zbrodni. Mało kto mówi w Polsce o tym, że Ukraińcy byli w II RP poważnie dyskryminowani i polonizowani na siłę (inne narodowości również), burzono cerkwie, fałszowano statystyki dotyczące narodowości i in. Przypominam również, że Piłsudski wprowadził dyktaturę, stworzył więzienia dla przeciwników politycznych. Polska brała udział w rozbiorze Czechosłowacji – trudno nazwać Polaków niewinnymi przy zestawieniu z tymi faktami. Wołyń natomiast był kolonizowany przez Polaków, również w celu polonizacji. Poza tym, Piłsudski i Rosjanie po wojnie polsko-sowieckiej dokonali rozbioru Ukrainy, mimo umów Piłsudskiego z Ukraińcami. Dla Ukraińców to była zwykła zdrada. Nienawiść między oboma narodami rosła przez całe 20-lecie międzywojenne, przy czym stroną zdecydowanie silniejszą byli Polacy. Podczas wojny Niemcy obiecali Ukraińcom wolną Ukrainę, w szkołach zaczęto uczyć ukraińskiego (w II RP uniemożliwiano to). Stąd współpraca Ukraińców z Niemcami – jak widać, była ona skutkiem kalkulacji, a nie uwielbienia dla faszyzmu (co z drugiej strony nie wyklucza, że część tych ludzi wierzyła w faszyzm, ale z drugiej strony faszystowska LPR przecież była w polskim rządzie jeszcze rok temu).
Co do wojny domowej w Bieszczadach, zginęło tam znacznie więcej Ukraińców niż Polaków. Polacy palili wioski ukraińskie, torturowali ludzi – palili żywcem kobiety w ciąży, cięli ludzi na kawałki, obdzierali żywcem ze skóry. Na ten temat też jakoś się w Polsce nie mówi, być może dlatego, że lobby żydowskie jest silniejsze niż ukraińskie. Zbrodni na Żydach trudniej zaprzeczyć (choć niektórzy próbują) i jest to powodem do wstydu. Nienawiść do Ukraińców natomiast dzielą wykształceni i niewykształceni, prawica z lewicą idą ramię w ramię. Polską nienawiść do Ukraińców hamuje tylko jeszcze większa nienawiść do Rosji. Przeciw Rosji Polacy sprzymierzą się z diabłem nawet.
Akcja Wisła natomiast zakończyła wojnę domową, rozwieziono 150 tys. (partyzanci ukraińscy stanowili może kilka procent tej ludności )Ukraińców na Ziemie Odzyskane (tu znów ciekawy neologizm dowodzący polskiej megalomanii, że niby te ziemie Polakom się należały), gdzie byli inwigilowani i mieli zakaz mówienia w swoim ojczystym języku – byli więzieni i torturowani. Opowieści, że dostali tam nieruchomości, to są bajki po prostu. Jeśli była przyznawana nieruchomość, dostawało ją we wspólne użytkowanie wiele rodzin (na tyle dużo, że warunki były tam raczej jak w obozach uchodźców, a nie w domu), nie była to też ich własność. Ludziom tym zabrano ich własne domy, ziemię i zwierzęta domowe, a w zamian umieszczono ich w poniemieckich domach, po kilka rodzin w jednym, bez prawa własności. Przypominam też, że byli to cywile, rodziny z małymi dziećmi. Zastosowano odpowiedzialność zbiorową, również na niewinnych dzieciach.
Polacy pojednali się z Niemcami, mimo że coraz silniejsze są w Niemczech trendy wybielania Niemców, mimo że Niemcy wymordowali kilka milionów polskich obywateli w najokrutniejszy sposób. No ale Niemcy są bogaci, zaawansowani technologicznie i dają Polakom pieniądze.
Rosjan jako państwa Polacy się niezmiennie boją, właściwie jeden Kaczyński ośmiela się coś powiedzieć nieprzyjemnego o Rosjanach. Z drugiej strony, obywateli rosyjskich Polacy lubią.
Litwinom Polacy zazdroszczą Wilna – chciałoby się, żeby to było polskie, ale niestety, nie w UE, chociaż zawsze można referendum zrobić. Białorusi też nie da się inkorporować, Rosja nie pozwoli, a i Białorusini Polaków nie lubią.
Do Ukraińców Polacy cały czas żywią nienawiść, mimo polskiej wierchuszki podkreślającej przyjaźń. Powód jest ten sam co w przypadku Żydów. Mienie po Ukraińcach zostało na południu i ktoś je przecież zabrał – to ci Polacy najbardziej Ukraińców nienawidzą. To mienie, jakieś domki, działki, trochę inwentarza – to może i niedużo (może jakieś kilkaset tysięcy złotych na rodzinę, licząc wartość domu z działką w dzisiejszej walucie), ale jeśli zliczyć mienie 150 tys. wywiezionych ludzi – to już jest warte miliony, jeśli nie miliardy dzisiejszych złotych.
Zdumiewa mnie też, że Polacy tak łatwo zaakceptowali oddanie kolebki Serbii – Kosowa Albańczykom (mimo że ci mają już swoje państwo), tymczasem starania Ukraińców o utworzenie swojego państwa już nie akceptują.
Podział na Ukrainie wschód-zachód wział się z czasów Wielkiego Głodu. Stalin zagłodził kilkanaście milionów Ukraińców, a na ich miejsce zasiedlił tam Rosjan, w celu wynarodowienia Ukraińców. Stąd dzisiejszy podział na Ukrainę zachodnią (ukraińską) i wschodnią, gdzie mieszkają Rosjanie.
do PA2155 : jaki tam z Szostkiewicza mistrz, daleko mu do Adasia czy Jurka /Urbana/, ale to lepiej, żeby takich mistrzów nie było za dużo…
Obrzydliwy to „interes”, który nakazuje milczenie albo lękliwe,
cichutkie popiskiwanie na temat ukraińskich zbrodni. „Interes” między katolewakami oraz innymi lewomyślnymi i postkomunistami nie pozwolił na zbudowanie państwa sprawiedliwego, opartego na prawdzie. Wspomniane towarzystwo uznało za „interes” zmajstrowanie systemu zakłamania i niegodziwości, gdzie namiestnicy wrogiego imperium, nadzorcy Polski i rzesza ich wspomagierów, mogą się dziś bez obaw naśmiewać z setek tysięcy naiwnych, prostodusznych i poczciwych „frajerów”. Ostatnio postkatolik Tusk dla „interesu” mizdrzył sie z kolei i łasił przed chińskimi despotami i mordercami.
do pic-doktora: a nie wiesz ty ile, gdzie i o ile więcej milionów od faszystów, namordowali, nakatowali i zniszczyli ludzi, nawet we własnym krajach, komuniści ? Nie prędko ich światowy rekord zostanie pobity. Kudy tam do takiego np. Stalina – Hitlerowi… No, Stalin był sprawiedliwszy, bo równo jechał po swojakach i obcych a znowóż Hitler głownie obcych kasował, swoich o wiele mniej.
Niedawno rzecznik Wrocławskiej Kurii Metropolitalnej powiedział: ?Uczenie religii i etyki jednocześnie to konflikt interesów. To tak, jakby ktoś z przemysłu spirytusowego brał udział w kampanii antyalkoholowej.? Jednym słowem potwierdził, że religia katolicka i etyka są do siebie w opozycji.
Jak się wydaje, przyjmuje się powszechnie, że także polityka i etyka muszą być ze sobą w opozycji. Ależ dlaczego? Jeśli tak będzie, to stosunki między narodami nigdy nie będą dobre.
Nie można mieć pretensji do obecnie żyjących Niemców, Ukraińców czy Litwinów za morderstwa popełniane przez niektórych z ich przodków. Natomiast jeśli ich potomkowie gloryfikują te morderstwa, to nie ma co gadać o przyjaźni i o ?wyższych celach?, dla których mamy to akceptować. Wtedy możemy co najwyżej handlować, ale już nie przyjaźnić się.
Czy naprawdę uczciwe ujawnienie faktów może ?zaszkodzić polskiej sprawie?? Czy taki partner, który sławi dawne zbrodnie będzie wiarygodny?
Stosunek kapłanów do polityki powinien być jasny ? nie do politykowania są powołani.
Gdyby Kościół katolicki nie zajmował się polityką, nie musiałby zamiatać pod dywan tego co niewygodne i kręcić w najprostszych sprawach, zamiast jak zalecał Jezus: ?Niech słowo twoje będzie tak ? tak, nie ? nie, a co więcej to od złego jest.? A tak każdy rząd w najzwyklejszych sprawach stara się nie narazić interesów hierarchów, bo a nuż poszczują prosty lud na rządzących. Polityka bez etyki degeneruje nas. Nie lekceważmy etyki.
Ksiadz Isakowicz-Zalewski to polskie wydanie Pani Steinbach,to grzebanie w przeszlosci do niczego nie prowadzi,zgadzam sie z redaktorem ze kaplan jest powolany do innych celow.
Historycy pewnie powinni sie tym tematem zajac,krzywdy byly po obu stronach,ale to tego tematu trzeba podejsc z rozwaga i wazyc slowa.
Historia to lekcja ktora nalezy odrobic,ale to poszukiwanie prawdy w stylu IPN to zla droga.
Kapitał polityczny najłatwiej zdobyć na jątrzeniu, judzeniu, podpuszczaniu, dyskusjach o przeszłości a nie przyszłości.
Historia jest niezmienna, historiozofia, czy hagiografia zależy od sponsora, czy politycznego interesu.
Czemu mają służyć dyskusje o dawnych przewinach jakiegoś narodu?
Rosjanie odgrzali „Dymitriady” , Ukraińcy UPA, ……..
Wywyższanie własnych poglądów służy poniżaniu innych.
Naczynia połączone, XIX wieczny szowinizm?
Moja rodzina we Włodzimierzu Wołyńskim straciła cały majątek, mam nienawidzić Ukraińców? Czemu ma to służyć? Co zyskam? Idiotyzm bardzo krótkookresowy.
Zalewski jest księdzem katolickim?
Głosząc nienawiść? Dziwne……..
Nie mieści się chyba taka postawa w doktrynie KK.
Stare przysłowie mówi- „zgoda buduje, niezgoda rujnuje”
Przykłady widzimy w Iraku, na Bałkanach, Kaukazie……..
Może warto częściej głosić:
” trzeba z żywymi naprzód iść…….”
W polityce wczorajszy wróg może zostać dzisiejszym sojusznikiem.
Pragmatyzm czy cynizm?
A może realpolitik?
Alex:
Zgoda pełna.
W każdym narodzie znajdzie się „szambo nurków” w rodzaju niektórych powszechnie znanych polityków.
„pecunia non olet”……..2 000 lat temu? i dalej aktualne…….
Kay,
„Do Ukraińców Polacy cały czas żywią nienawiść”. Jesteś pewien?Mimo krzywd doznanych przez moją rodzinę, sąsiadów, nigdy w nich nie dostrzegłam choćby gniewu, a co mówić o nienawiści? Moi dziadkowie zawsze powtarzali, ze takie głupie czasy nadeszły, jakoś tak wyszło, trudno zrozumieć etc Wszyscy- Polacy i Ukraińcy żyli zgodnie, razem chodzili do szkoły, pomagali sobie. Babci sąsiadka w wieku ok. 20 lat osiwiała zupełnie w momencie, gdy zobaczyła co Ukraińcy zrobili z jej rodzicami i ośmioletnią siostrą. Przyprowadził i dowodził oprawcami mleczny syn jej matki. Własnoręcznie odciął kobiecie piersi, które go wykarmiły, język, wyłupił oczy….. Trauma, żal, smutek…Nienawiść? Osobiście nie widziałam. Tak wiec proszę mówić za siebie.
Dodam, że obecnie mieszkańcy tego miasteczka pomagają Ukraińcom zza Buga. Wielotorowo ,regularnie.Moi dziadkowie , ich znajomi nieraz jeździli w latach siedemdziesiątych za Bóg, nawiązywali bliskie znajomości z Ukraińcami. Podli ludzie bywają wszędzie, ale nie należy ich podłości rozciągać na innych bo to niczemu nie służy. Zwłaszcza „nienawiść” to mocne słowo.
Nie wiem jak z mojego punktu widzenia mam ocenić gospodarza czy jako mistrza prowokacji czy pochlebiającego nowej polityce historycznej roztaczającej parasol ochronny nad zbrodniami w języku polskim.
Pochodzę z Równego na Wołyniu,tam się urodziłem parę miesięcy przed napaścią Niemiec na Polskę.To wyjątkowy zbieg okoliczności,że dzięki informacji stacjonującego u Dziadków oficera Wehrmachtu mogliśmy uciec przed tym co miało być najgorsze dla Polaków.Niemiec już dobrze o tym wiedział,szczęśliwie,że powiedział.
Nie mogę w tym rozważaniu pominąć tła nacyjnego przed rokiem 1920 jakie przedstawił Norman Davies w BIAŁY ORZEŁ CZERWONA GWIAZDA.Wiadomo jaką rolę w interesie Europy w walce o prawo własności i posiadania z nędzą historycyzmu Karola Marksa miała odegrać Polska.
Na rózne sposoby można analizować nacyjne dramaty mieszkańców Wołynia na tle walki zła ze złem to jest faszyzmu z komunizmem.Można powiedzieć,że kto jest bez grzechu niech rzuci kamieniem.Ale jedno jest pewne,że w budowaniu przyjażni nie można pominąć świadectwa prawdy i przejść do porządku dziennego nad zbrodniami i masowymi mordami.Tu widzę analogię do polityki historycznej wobec tajnego państwa z czasów gdy partia miała patent na mądrość i zachowanie władzy reżyserując nie tylko ludzkie życiorysy,ale przestępstwa,a nawet i zbrodnie.Temu dały podstawe prawne kontraktu okrągłostołowego i antyobywatelskiej ustawy zasadniczej.
Z punktu widzenia czystości języka polskiego może to być rzeczą obojetną.Każdy tekst jest dobry dla jego doskonalenia .Na uboczu pozostają jednak wartości,które powstały wraz z życiem.Pozdrawiając gospodarza dedykuję mu SPOWIEDŻ I i II Norwida.Dobry to czas wobec zbliżających się dni świątecznych stanowiących o tajemnicy życia i śmierci.
W czasie tzw. powstania Chmielnickiego przodkowie Ukraińców zamordowali m. in. 200 tys. Żydów. kay tak lubi pisać o kontekstach, to może i tu coś napisze.
Nie jest prawdą, że w II RP nie było szkół z językiem ukraińskim. Było takich szkół zdaje się kilkaset. Nie było natomiast szkół z językiem białoruskim. W II RP Ukraińcy mieli swoje legalne organizacje, gazety itp. Mieli też swoich skrajnie nacjonalistycznych terrorystów, dokonujących zamachów na Polaków, a także chyba na niewygodnych Ukraińców.
Isakowicz-Zaleski to trudny temat. W przeciwieństwie do wielu innych lustratorów on jest nonkonformistycznym idealistą. I jest nim także w tym przypadku. Mogę nie zgadzać się, ale szanuję.
I jeszcze drobna uwaga: myślę, że Rodacy mają pełne prawo do poznawczego zagubienia się, skoro z jednej strony wciąż mówi im się (choćby z telewizji), że czymś złym było przemilczenie Katynia ze względów politycznych, a z drugiej strony, że dobrze byłoby ze względów politycznych przemilczeć rzeź wołyńską… Te sprawy jadą na jednym wózku, jeśli ktoś jest przekonany, że nakazem moralnym jest mówienie głośno o Katyniu, trudno mu będzie uznać racje za wyciszaniem rzezi wołyńskiej…
PS.
Małgosiu: kiedyś byłem świadkiem rozmowy z pewnym księdzem, który angażuje się w różne akcje pomocy dla dzieci na Ukrainie. Powiedział, że ogłasza, że chodzi o pomoc dla dzieci polskich na Ukrainie, choć na miejscu nie robi różnic przy podziale (uważa, że niepotrzebnie antagonizowałoby to obie społeczności), jednak nie może tego głośno powiedzieć w swojej parafii, ze względu na starsze osoby, które jeszcze z własnego doświadczenia pamiętają co się tam działo…
Szczerze mówiąc nie bardzo wiedziałem, co o tym sądzić. To znaczy o pomocy sądzę bardzo dobrze, ale co sądzić o tych niedopowiedzeniach — nie mówić, unikać, przemilczeć. Nie wiem, czy nie bardziej ‚kształcące’ byłoby powiedzenie wprost i stwierdzenie, że można być przyjaciółmi i pomagać sobie pomimo trudnej przeszłości.
wybaczy Pan, ale nie zgodzę się z pana konkluzją :
„..Jednak dziś polski interes wymaga unikania konfliktu z państwem i narodem ukraińskim. …”
Panie Adamie – tę sprawę kiedyś trzeba będzie wyjaśnić, jeśli nie dzisiaj – to kiedy ?
Niedługo umrą ostatni świadkowie a od kilkunastu lat – ciągle w „imię naszych interesów” siedzimy cicho.
Ciągle żyją mordercy i rodziny ofiar, nikt nie stanął przed sądem, a organizacja która tą rzeź zaplanowała i przeprowadziła jest przez obecne władze czczona i wielbiona.
Nie widać skruchy, refleksji nie widać nawet chęci do zaakceptowania faktów.
Nie wiem czy lepiej wyjdziemy na przemilczaniu i wyciszaniu tych zbrodni.
Zwłaszcza, że za swoje bezwarunkowe poparcie, lobbing w UE i NATO,…
nie otrzymaliśmy NIC dokładnie NIC
– co to za „interesy” ?
Kiedyś Brzeziński opisał Ukrainę jako kraj kluczowy dla mocarstwowości Rosji, – od tego czasu tolerujemy wszystko byle tylko wspierać niepodległość tego kraju.
Czy za swoje bezwarunkowe poparcie na arenie międzynarodowej – Polska nie może zarządać uczciwego podejścia do kwestii wołyńskiej ??
– Ukraina traktuje Polskę w sprawach gospodarczych gorzej niż Rosja – ale o tym się nie mówi.
– Wołyń był zbrodnią na większą skalę niż Katyń – ale o tym się nie mówi.
– Ukraińskie sądy niszczą polskie firmy i nie szanują polskiej własnosci intelektualnej (Patrz Hoffman)….
Zapytam w takim razie – na czym polegają te nasze wspólne interesy ??
Czy tylko na tym, że chcemy mieć państwo buforowe między nami a Rosją ??
Jeśli tak – Panie Adamie, od sprawy Wołynia Ukraina się nie zawali a może wręcz przeciwnie – trochę dojrzeje.
Myślę, że refleksja „Małgosi” o złych i dobrych ludziach po obu stronach każdego analogicznego konfliktu o jakim tu dyskutujemy jest dobrą puentą do tej wymiany zdań. Chodzi jeszcze o ideologie i nacjonalizmy, które z kolei b.często przeradzają się w szowinizm, ksenofobię, nienawiść do „wszystkiego co Inne” i eksplodują takimi właśnie efektami. „Poddzierżywanie” zbytnio idealistycznego widzenia swojej nacji, swojej religii (a wiara religijna miała w przeszłości wielokrotnie moc wzmacniająca wszelkie prześladowania, a duchowni różnych wyznań przodowali w ich realizacji), swojej kultury przy równoczesnym uśpieniu rozumu (co w narodach „emocjonalnie” niezrównoważonych jest na porządku dziennym) kończy się przeważnie Wołyniami, Srebrenicami, Prekazem, prześladowaniem Serbów w Kosowie czy innymi tego typu nacjonalistycznymi „wydumkami”. Kosmopolici nie prześladują „Innego” – bo maja tego typu sprawy serdecznie w „d….e”. I tą apologią kosmopolityzmu względem wszelkiego rodzaju zadęć narodowych, napuszeń biało-czerwonych (i innych także) zakończę swój wywód.
Pozdrawiam.
WODNIK53
Do Kay,
historia niestety nie jest tak prosta jak chciałoby się ją widzieć.
Podziały na Ukrainie sięgają głębiej niż tylko czasów Wielkiego Głodu-akcję rusyfikacyjną prowadziły znacznie wcześniej władze carskie, skutecznie też ograniczały na swym terenie wpływy ukraińskich działaczy narodowych. Zwolennicy Rosji – tzw. moskalofile aktywni byli też wśród ludności ruskiej na terenach Monarchii Habsburskiej.
-co do problemów jakie mieli Ukraińcy w II RP -do tego co pisze EX – można dodać że trudno wyobrazić sobie żeby jakiekolwiek państwo tolerowało taką wywrotową działalność -jak np. zamach na Pierackiego.
Zresztą nie było to specjanym novum – do ostrych tarć dochodziło już wcześniej np. w 1908 r. we Lwowie zamordowano Andrzeja Potockiego, a w końcu roziwązania ustrojowe Przedlitawii gwarantowały poszczególnym grupom narodowym znaczną swobodę.
Piłsudski owszem porozumiał się z Petrulą-co znalazło m.in. wyraz w ofensywie kijowskiej. Nie było winą Marszałka że jego sojusznik nie potrafił utrzymać się u władzy.
Zaolzie jest kiepskim przykładem, być może zajęcie go w 1938 r. nie było gestem najszlachetniejszym. Lecz nie o to tu idzie -sprawa sprowadza się do przysłowia -Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Rząd polski zrobił mniej więcej to samo co Czesi w 1920 r. W krytycznej sytuacji wymuszono na naszych władzach zgodę (w zamian za obietnice pomocy) na oddanie tych obszarów Czechosłowacji- choć według wcześniejszych ustalenień wśród miejscowej ludności miał być przeprowadzony plebiscyt. Zresztą obiecana pomoc w dużej mierze pozostała na papierze-np. Czechy nadal blokowały dostawy broni. Ciekawe zreszta, że jakoś specjalnie nie wypomina się u nas Czechom tej pro-bolszewickiej postawy.
Hipokryzja, manipulacja i klamstwo – grzmi „spin doctor”.
Gdzie w tekscie red. Szostkiewicza klamstwo? Czym niby red. Szostkiewicz manipuluje?
I spin doctor i Olek i Wodnik zestawiaja przy tym zbrodnie katynska ze zbrodnia nacjonalistow ukrainskich porownujac ilosc ofiar – ktora zbrodnia wieksza?
Jest w tym racja, ze o Katyniu mowi sie czesto, o Wolyniu w mediach znacznie mniej informacji. Ale, na litosc, co ma do tego tekst red. Szostkiewicza? Czyzby byl jednym z tych, co to „z piana antyrosyjska na ustach” – jak pisze spin-doctor – wystepowal? No raczej nie.
Mozna sie nie zgadzac z opinia gospodarza blogu, ze chwilowo nie nalezaloby naglasniac spawy wolynskiej. Ale jak sie to ma do stawianych zarzutow – zwlaszcza klamstwa?
—————————————-
Zastanawiam sie nad tym, czy istnieja inne przyczyny niz zaklamanie/hipokryzja, dla ktorych niektore zbrodnie sa mocno naglasniane, inne niemal przemilczane.
Kiedys uczestniczylem w zajeciach z literatury pogranicza kultur. Kiedys w klasie byli i Ukraincy i Zydzi i Polacy, ale podzialy, jak to w normalnej szkole byly na tych, co lubia grac w pilke, tych, co lubia czytac, itp. I bylo zdziwienie, kiedy okazalo sie, ze kolega, z tych, co to lubili czytac, inteligentny chlopak, potem byl czlonkiem bandy mordujacej Polakow.
Takie swiadectwa odnalezc mozna w literaturze, w wielu pewnie pamietnikach, zyjacy jeszcze swiadkowie tatych czasow tez pewnie takie historie opowiedziec. Wielka wojna trwajaca kilka wyzwolila z ludzi to, co najgorsze.
Ludobojstwo na Wolyniu bylo tym straszniejsze, ze to sasiedzi, koledzy z klasy dopuszczali sie bestialskich morderstw.
Katyn – zaaresztowano tysiace polskich oficerow, wywieziono, a potem jakby strzelano im w tyl glowy. Beznamietnie. Machinalnie.
Wydaje mi sie, ze przy calym bestialstwie sytuacja na ukrainie wydaje sie „normalniejsza”. Wojsko czesto, czy „wrogie” czy „swoje” pozostawiala po sobie spalona ziemie. Brutalne zachowania zolnierzy to nie zadne nowosc, od czasow Cezara albo i jeszcze dluzej – tutaj spotegowane jeszcze brutalnoscia dlugotrwalej wojny i niechlubnymi tradycjami XVII wieku.
O ile jednak ludnosc cywilna byla zawsze ofiara wojny, o tyle wojskowi nawzajem sie szanowali. Jak trzeba bylo w walce zabic to zabijali, jesli jednak tylko przyszedl z gory rozkaz o zawieszeniu broni – mogli razem z zolnierzem z wrogiego obozu isc na wodke, pograc w karty itp. (Patrz chocby kapitan Rykow z Pana Tadeusza, czy honor oddany mjr. Sucharskiemu, jak Niemcy zdobyli Westerplatte). Zwlasza wobec woficerow zawsze obowiazywal szacunek. Polskich oficerow – jencow wojennych, ktorym wszak przyslugiwaly jakies prawa – zaczeto likwidowac. Tak jakby rabano drzewa. Wbijano kolki w ziemie, ubijano drob. Calkowicie mechanicznie, beznamietnie.
Mysle, ze zlamanie wszelkich przedtem obowiazujacych zasad – to byl straszny szok. I moze to tez powod, dla ktorego Katyn budzi wieksze emocje?
Wodnik53,
A czy szowinizm, ksenofobia i nienawiść do wszystkiego co inne nie bierze się m.in. z niewiedzy? Z tego, że ludzie nie przetrawiwszy danego tematu, nie mając pełnego oglądu zagadnienia, negatywnie reagują z obawy przed tym, co nie znane, nie przyswojone? Kosmopolitami nazywają się ci , którym świat nie wydaje się czymś bardzo obcym, czyli potencjalnie dla nich groźnym.Poprawność polegająca na przemilczaniu spornych, trudnych kwestii- rozwija czy ogranicza? Moim zdaniem -to drugie….
PAK,
to smutne co piszesz.Przyznam, ze od kuchni nie drążyłam tematu. Po prostu często o tym rozmawiałam z różnymi ludźmi i uczuć zarzucanych im przez Kaya nie wychwyciłam. Dlatego dalej twierdzę, że takie reakcje ,jeśli mają miejsce, nie świadczą o nienawiści a żalach i uprzedzeniu świadków tamtych wydarzeń.
Oczywiście mam na myśli tzw ogół,czyli większość choć zdaję sobie sprawę, ze istnieją ludzie pełni nienawiści i to nie tylko do Ukraińców.
Wodnik53 – łże jak kosmopolita,internacjonalista i komunista razem wzięci. Małoż to oni ludzi i narodów splugawili, skrzywdzili i podbili oraz chcieli wziąć pod but ? Najchętniej by cały świat uszczęśliwili swoją nieludzką manią i zaprowadzili otumanionych, i ubezwłasnowolnionych na na światowe pastwiska. A serdecznie w „d…e” mają wiadomo co, skoro wśród tych postępowców pedałów ci pod dostatkiem.
No jak się czyta niektóre komentarze to dosłownie ręce opadają.
Jestem daleki od sympatii dla kleru katolickiego – że to tak eufemistycznie ujmę – ale porównywać Isakowicza-Zalewskiego do Steinbach to szczyt wszystkiego!!!! Isakowicz-Zalewski upomina się o prawdę historyczną, obiektywnie zaistniałe fakty. Natomiast Steinbach to nie żadna ‚wypędzona’, tylko niemiecka nazistowska okupantka, której rodzina sprowadziła się na zagrabione Polsce po IX.1939r. tereny w imię realizacji polityki Lebensraum. Nic ona ani jej podobni po 1945r. nie utracili. I tak powinna być wdzięczna losowi, że Sowieci przesiedlili ich na zachód, a nie w przeciwnym kierunku. Inaczej zamiast projektować wypaczające historię muzeum, podziwiałaby Alaskę zza Cieśniny Beringa.
Isakowicz-Zalewski jest (był?) też kapłanem Ormian w Polsce. Może też dlatego nie może się przebić? Prezydent Kaczyński był łaskaw, podczas swoich kaukaskich wojaży ubolewać, że Azerom nie udało się wymordować Ormian, tuż po rozpadzie ZSRR, bo Ormianom pomogli ‚wredni’ Rosjanie i plan Azerów spalił na panewce.
A to co popisał(a) Kay to nawet nie nadaje się do komentowania. Pomijając te alogiczne banialuki, to jest to po prostu bezczeszczenie pamięci tych kilkuset tysięcy bestialsko pomordowanych Polaków, którzy wg. Kaya sami są sobie winni.
Samopodtruwający się Juszczenko nie powinien być partnerem dla polskich władz, tak długo jak politycznie odwołuje się do spuścizny OUN/UPA. Jest Janukowycz jako reprezentant pragmatycznych ukraińskich oligarchów i ok. połowy ukraińskiego społeczeństwa. Jest jeszcze Julia Tymoszenko, obecna pani premier. Jest z kim prowadzić dialog. Juszczenko ani jego pomarańczowy kolor nie jest nam do niczego potrzebny.
1Teresa Stachurska pisze:
2008-10-30 o godz. 18:13
Pare słów nie na temat
Teresa zaprasza na blogu red Passenta do odwiedzenia Bobika , byłam , przyjemnie jest oddychać miłym , ciepłym , kojącym „powietrzem” tego blogu , polecam !!!http://www.wowil.coldlight.pl/bobik/
Pielnia1
Gdybyś nie miał co robić w niedziele i poniedziałek o 23:20 włącz TVN może zmienisz zdanie odnośnie ks. Tischnera ( wróci dawny szacunek) na zachętę , choć wiem ,ze pewnie nie trzeba. Kleryków , którzy uskarżali się na przełożonych z uśmiechem pocieszał :”Nie wiecie gdzie jesteście ?dialog w kościele to dialog dupy z kijem ” jak zwykle serdecznie nietoperzyca
Dla mnie wszelki relatywizm jest postawą odstręczająca i wstrętną.
Również relatywizm w traktowaniu obu zbrodni: tej katyńskiej i tej wołyńskiej. I nie przemawiają do mnie w tym rozróżnieniu żadne argumenty. Bo dlaczego zbrodnia dokonana przez Rosjan na ok.25 tys. obywatelach polskich w Katyniu , Starobielsku, Ostaszkowie, Miednoje i Charkowie ma być właśnie: zbrodnią, a nad zbrodnią popełnioną na dziesiątkach tysięcy niewinnych polskich mieszkańców Wołynia mamy przejść do porządku ? W imię jakich racji ?
Zbrodnia jest zbrodnią i zbrodnią pozostaje. Niezależnie od doraźnych kalkulacji politycznych. Co najwyżej, – sposób traktowania obu wystawia paskudne świadectwo „kalkulatorom”.
PS. Mój wstręt wobec relatywizmu obejmuje również polskie „grzechy” i winy i ich „relatywizowanie”.
Historia sprawowania władzy zna zbrodnie przemilczenia,ktore nastepowały po zorganizowanych zbrodniach i masowych mordach.Klasycznym przykładem jest KATYŃ i trzeba było dopiero Allena Paula aby mógł nastąpić triumf prawdy?!Na tym tle można powiedzieć „KATYŃ!Ostatnie kłamstwo Andrzeja Wajdy!”.To dokument jak dziełem sztuki utrwala się politykę historyczną,w której normalną rzeczą jest zbrodnia przemilczania.
„Jednak dziś polski interes wymaga unikania konfliktu z państwem i narodem ukraińskim.”
************************************
Całkowicie się nie zgadzam z takim wnioskiem. Leczyć można tylko te rany, o których się mówi. Te rany, o których próbuje się zapomnieć, gniją i jątrzą się, a po czasie przypominają o sobie ze zdwojoną siłą.
Nic, absolutnie nic, nie wskazuje na to, by miękka polityka w sprawie rzezi wołyńskiej przynosiła jakiekolwiek pozytywne rezultaty. Europejskie aspiracje Ukrainy prawdopodobnie zostaną przyhamowane właśnie przez problem wołyński. Prędzej czy później. Tak jak Chorwacja. Przykład dobry, bo sporo zbrodni spadkobierców ustaszy w czasie rozpadu Jugosławii zostało popełnionych bez właściwych relacji narodów-państwo.
Argumentacja o bezpaństwowości banderowców jest nie do przyjęcia wobec faktu zaszczycania osobą prezydenta Juszczenki kolejnych rocznic obchodzonych przez weteranów OUN/UPA.
Polska polityka w tej sprawie prowadzi na manowce.
Dziś jadę zapalić świeczkę na grobie Góreckiej z domu Iwerska,emigrantce z Wołynia.Na szczęście nie wszystko co wiedziała o kolonizowaniu tych ziem przez Polaków zabrała do grobu.Dramatyczne,traumatyczne przeżycia wynikające z wyboru rodzaju zadawania śmierci w ramach zaprogramowanych zbrodniczych poczynań jako odwetu nosiła w sobie do końca swojego żywota.Tą lekcję z historii trzeba odrobić.Jak o wiele prościej jest to zrobić w ramach bezpośrednich kontaktów.Doświadczyłem tego odwiedzając Równe w roku 2000,miejsce swojego urodzenia.
Dodam,że Katarzyna urodziła się tam w roku 1874.
Tak, tak, jeszcze trochę taktownie pomilczmy, poczekajmy – aż nacjonalizm ukraiński, np. w wydaniu p. Andrija Szkiła, całkiem się rozpanoszy na Ukrainie.
Moj Tato pochodzil z Niewicka nad Styrem w poblizu miasta powiatowego Kolki na Wolyniu. Cale moje dziecinstwo slyszalam opowiesci o tych smutnych i tragocznych czasach. O tym, ze moj dziadek, wspanialy czlowiek byl zamorowany. Caly dzien ukrywal sie w stawie z glowa schowana pod lisciem. Moj Tato poszedl na poszukiwanie swego ojca i znalazl go na drodze z kula w plecach. Mial wtedy kilka minut zeby go pochowac , a mial wtedy zaledwie 17 lat. Potem jako niespelna 18 letni chlopiec wstapil do wojska. Podczas forsowania Nysy Lozyckiej , czolg jego zostal trafiony, ciezko ranny w glowe, przeszedl cztery trepanacje czaszki. Te operacje byly bardzo ciezkie, mozna sobie wyobrazic, ale najbolesniej Tato przezyl to co sie stalo wtedy na Wolyniu, a tylko dlatego, ze nie mozna bylo o tym mowic. On sam probowal spisac wspomnienia z tamtych lat, zaczal, ale nie byl w stanie skonczyc. Mysle, ze trzeba bylo o tym mowic, gdyz to jest czescia hostorii Polakow i nalezaloby starac sie przebaczyc, Dzwiganie samemu takiego ciezaru wspomnien jest nadludzkie.
:ednak dziś polski interes wymaga unikania konfliktu z państwem i narodem ukraińskim. A kapłan nie powinien do tego ręki przykładać, nawet jeśli ma powody rodzinne i obywatelskie” – to jest cytat.
A To moje pytaniado autora tej wypowiedzi, której ideę popieram.
Czy podobnie usprawiedliwia pan władze PRL, które niewątpliwie w „imię ówczesnego polskiego interesu”,UNIKAŁY konfliktu z ZSRR i MILCZAŁY o zbrodni Katyńskiej, która była znacznie mniejszych rozmiarów od „rzezi wołyńskiej?
Wiem, że milczały „doskonale”, czyli nikt i nic o tym wydarzeniu w Polsce nie mógł pisac ani mówić, jezeli coś tam o tym wiedział.
Ale czy cel i iidea nie były podobne?
Problem zbrodni wołyńskiej był dla mnie mało znany. Dopiero książka ks.Isakiewicza zwróciła moją uwagę na to zagadnienie. W tamtym okresie ii UPA i AK zachowywały się w poddobny sposób, ze słabym usprawiedliwienie ataków AK, które były „rewanżem” i próbą powstrzymania UPA.
A co mnie najbardziej zdumiało w „rzezi wołyńskiej”, to moje pytanie DLACZEGO?
Dlaczego w UPA tak bardzo nienawidzono Polaków, że posuwali się aż do piłowania ludzi niczym kłody drewniane, nadziewania na widły, czy rozwalania czaszek młotami?
Każdy człowiek nieco uspołeczniony wie, że nikt nie atakuje bez przyczyny. Atak jest wyprowadzany najczęściej jako KONTRA przyczynie – chociaż znam i ataki bez takiej przyczyny – jednak ten na Wołyniu musiał mieć swoją głębszą przyczynę. Myślę, że tą przyczyną była sama OBECNOŚĆ Polaków na ziemiach ukraińskich, w Polsce ładnie nazywanych Kresami Wschodnimi.
Każda walka o ziemię, szczególnie odebrana z rąk już zamieszkujących tam narodów, musi prowadzic do konfliktu zbrojnego i do próby wyparcia nowego „gościa”, który dobrowolnie zdobyczy nie odda.
Szkoda, że ludzie dzielą Ziemię na państwa. Powinni dzielić ją na „działki”,szczególnie dzisiaj jest to technicznie możliwe (psychologicznie raczej nie). Wg mnie, świat nie będzie miał więcej ludności niż 20 miliardów. Należy więc powierzchnię lądów, mórz i oceanów, podzielić na 40 miliardów działek, tak aby nikomu nie brakowało przestrzeni. Nadać działkom kolejne numery od 1 do 40 000 000 000. Ludziom nadać podobne numery od 1 do 20 000 000 000 i wg numeru każdemu przydzielić na własność działkę z jego numerem. Umrze, to działka wraca do wspólnej puli. Szczegóły można dopracować wg potrzeb. Już istniejące miejscowości dowolne, nie wchodzą w skład działek.
Efekt byłby taki, ze mając rozległą działkę, jej właściciel zajmie się jej zagospodarowaniem – które po śmierci przechodzi na nowego właściciela, czyli nie podlega prawu spadkowemu – tym sposobem byłoby mniej walk o „swoje miejsce na ziemi”.
Wiem, że to co tu napisałem jest gorsze od najgorzszej utopii, ale i Galileuszowi i Kopernikowi nikt wiary nie dawał w realność ich poglądów.
A ponadto ludzkości zostało jeszcze tylko około 3 – 4 miliardy lat REALNEGO żyia. Potem wszechświat zamieni się w pył lektronów. Szkoda więc walczyć o więcej niż można skonsumować.
z poważaniem Otin Gocin
na Miłość Boską,
co Pan wypisujesz. widzę Pana 3 kolejny wpis na temat spraw polsko-ukraińskich i przecieram oczy ze zdziwienia.pierwsze co się ciśnie na usta, to pytanie, która frakcja nacjonalistów ukraińskich płaci i za ile.
Czy Pan był kiedykolwiek w moich stronach i rozmawiał z ludźmi, którzy byli świadkami mordów dokonanych przez ukraińców?
moralnym obowiązkiem każdego Polaka jest głośno o tym mówić! dlatego popieram księdza Isakowicza w 100%. dlaczego Pan nie wspomni w swoim wpisie, że ukraińcy fałszują historię i ją wybielają, wypierają się kolaboracji z hitlerowcami i poprzez swój kler wpływają na masy „czerni” ukraińskiej.
dam Panu Radę, spakuj Pan duży plecak, ja Pana ugoszczę, i zawiozę do kilku ludzi, którzy widzieli jak syn (owładnięty ideologią doncowa) zastrzelił własną matkę, bo ta nie pozwoliła mu palić swojego domu.
POLSKA BÓG HONOR OJCZYZNA
ukraińscy nacjonaliści – wieczna hańba i potępienie
polska i ukraina. pojednanie? tylko na prawdzie, a nie zakłamaniu.
nie załamuj mnie Pan tekstem w stylu: przemilczeć mordy ukraińśkie na rzecz współpracy, bo takowej i tak nie ma.
banderowcom śmierć!!! hańba i wieczne potępienie. warto przyjrzeć się finansowanemu przez Polskę związkowi ukrainców w Polsce. to jest organizacja faszystowska, a jeden z posłów na Sejm jest synem bancerowcy. ludzie otwórzcie oczy, bo przyjdą i Was zakatrupią we śnie, a Wy w niebie powiecie, że to nic takiego, bo to w ramach dobrej współpracy.
sic!
zapomniałem dodać, że Pana ostatni artykuł na temat stawiania pomników to dla mnie skandal. porównanie bandery do marszałka Piłśudskiego to potwarz dla mnie, jako patrioty.
tamten artykuł dowiódł, że mało się Pan naprawdę interesuje polsko-ukraińskimi relacjami i co gorsza, mniej Pan wie ode mnie.
pozdrawiam