Masz ślub, masz leczenie

Ilu Polaków wie, kto to jest prof. Gomułka i o co poróżnił się on z premierem? Ilu popiera wałbrzyszanki z nielegalnie zajętych pustostanów? Ilu wie o co chodzi w sporze o habilitację albo w refromach minister Hall? Ilu ma wyrobione zdanie w kwestii polskiej polityki wobec Gruzji? Ilu czeka na sierpniowe czystki w rządzie?

Media rozdmuchują te sprawy. Ich realne znaczenie jest niewielkie. Platforma trzyma się mocno, rząd Tuska nie zrobił dotąd żadnego poważnego błędu. Efekt Kaczyńskich wciąż działa: wszystko, tylko nie PiS u władzy. Myślę, że ten kapitał Tuskowi szybko się nie wyczerpie.

Za to realną a nie medialną aferą może skończyć się działalność zespołu do sprawy in vitro. Nie dość że rząd się ugiął pod presją Kościoła i dał do zrozumienia, że trzeba wszystko, a przynajmniej refundację, przemyśleć od nowa, to teraz poseł Gowin, członek zespołu, postuluje, czy nie zezwalać na in vitro jedynie parom małżeńskim.

Jest to wypowiedź porażająca w ustach parlamentarzysty uważanego za  ,,sumienie Platformy”. Gowin przechodzi do porządku nad tym, że byłoby to podzielenie pacjentów na lepszych i gorszych: masz ślub, masz leczenie. A na dodatek jakby nie dostrzega, że byłaby to ingerencja państwa w sferę prywatnych decyzji życiowych obywatela. Prawdziwy konserwatysta (jak i prawdziwy liberał) jest przeciwny wtrącaniu się rządu w tę sferę. Po trzecie wreszcie, akurat w sprawie in vitro państwo powinno być za tym, by jak najwięcej osób podejmowało to leczenie skoro sposób naturalny zawiódł, gdyż Polsce tak jak wielu krajom Europy grozi zapaść demograficzna, która może nas kosztować o wiele więcej niż refundacje in vitro.

Nie chce się wierzyć, że w zespole nie zasiada nikt z branży, nikt kto zna realia leczenia metodą in vitro w Polsce, a zasiadają w niej delegaci Kościoła. Tak nie powinno być.