Nie wierzę żadnej Polsce

Bardzo mnie poruszyło, że machina państwowa tak strasznie zawiodła w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika. Teraz podobne słowa usłyszałem od siostry zamordowanego. W sejmie rzuciła je w twarz aparatowi władzy: nie wierzę w państwo, nie wierzę żadnej Polsce, bo mój ukochany brat nie żyje i nikt mu nie pomógł. Brzmiało to i przejmująco, i wiarygodnie. Mniej przekonująco zabrzmiała sugestia ojca zamordowanego, że jego syna zabili ludzie SLD. Tak, rodzinie w takiej sytuacji wolno mówić wszystko, ale to nagłe upolitycznienie dramatu Olewników moim zdaniem nie służy ich słusznej sprawie dochodzenia prawdy i sprawiedliwości.

Na wyświetleniu mechanizmu tej zbrodni zależy mi bardziej niż na owocach działania komisji śledczej do badania złych nacisków PiS na służby specjalne. Bo ta sprawa mówi o Polsce, o rzeczywistych układach mafijnych, więcej niż cała antykorupcyjna propaganda i indolentna praktyka PiS. Ktoś, komu udałoby się rozrysować schemat powiązań – ewentualnych, bo przecież dowodów nie ma – między lokalnym działaczem SLD a gangsterami, zapracowałby na złoty medal. Ciekawe, czy to jeszcze dziś możliwe.

Sam mam wrażenie, że sprawa ma kilka den i że wciąż o niej wiemy bardzo mało, mimo zmasowanej ofensywy mediów. Może się okazać, że gorzkie słowa siostry zamordowanego pod adresem instytucji państwa są uzasadnione. PiS dużo mowił, niewiele zrobił, dużo zepsuł. Nie wiem, czy i na kogo głosują Olewnikowie, ale jednak chyba nie na PiS. Co nie znaczy, że problem wydolnego i uczciwego państwa jest wyssany z palca PiS-owskich spin-doktorów.

Polska jest niepodległa od prawie 20 lat. Rozumiem, że nie można zmieniać wszystkiego jednocześnie i że nie należy zanadto generalizować, a zwłaszcza wyjaśniać teoriami spisków politycznych. Może tragedia Olewnika to splot wyjątkowych okoliczności, a gdzie indziej jest normalnie. A jeśli nie? Chodzę z tym obrazem siostry Krzysztofa Olewnika w umyśle. Jej słowa powinni sobie wziąć do serca wszyscy politycy powtarzający w kółko frazesy o dobru najjaśniejszej Rzeczpospolitej i Polaków. To szkodliwe złudzenie, że dzisiaj obywatele zadowolą się frazesami, wszystko jedno przez kogo głoszonymi. Polityka historyczna, muzea powstańcze, parady, plakaty nie zdołają zmienić stosunku Polaków do państwa, w którym żyją. Tą drogą najwyżej pogłębi się narodową schizofrenię. W mediach i elitach będzie kwitł kult Polski wirtualnej a w społeczeństwie będzie się umacniała niechęć do Polski realnej.