Misja Polski

Jak słyszę słowo ,,misja” narodu, odbezpieczam rewolwewr, można by sparafrazować znane powiedzenie. Po upadku rządów PiS wraca na wokandę temat, jaką Polska ma mieć politykę zagraniczną. Jedni mówią, że w zasadzie potrzebna jest kontyuacja, drudzy, że nowy początek, radykalne zerwanie z fotygizacją naszej dyplomacji. A W niszach takich jak tołsty żurnał ,,Teologia POlityczna” słychać wręcz wezwania do rehabilitacji mesjanizmu w polityce.

Nie czuję się pogrobowcem Mickiewicza, choć nie kryję, jako polonista z wykształcenia, miłości do naszych wieszczów. Tylko że to była literatura i że to się działo w XIX wieku. Zgoda, energia romantyzmu napędzała jeszcze Piłsudskiego i w jakimś sensie polskie państwo podziemne oraz Solidarność i na pewno Jana Pawła II jako ,,króla” narodu polskiego. Teraz mówić o tym naturalnie można, lecz bronić raczej nie sposób. Idee ,,misji”, ,,charakteru”, ,,przeznaczenia” są dobre w publicystyce. lecz na politykę przekuć się nie dają. Jaka jest ,,misja” Chin? Misja Indii? 

Lepiej niż o misji, a zwłaszcza o misji mesjańskiej, dyskutować, jak prowadzić politykę spójną i skuteczną. Jakimś wielkim nieporozumieniem wydaje mi się trwanie w przeświadczeniu, że dziś da się podyktować Z góry program polskiej polityki zagranicznej. Nie wszystko od nas zależy, mówiąc delikatnie. Wystarczy, że ustalimy główne cele i zadania, dogadamy się co do nich między sobą, to znaczy w trójkącie parlament-rząd-prezydent i potrafimy przekonać do nich, via media, opinię publiczną. To już byłby wielki sukces.

Nie ma też co bez przerwy powtarzać frazes o obronie i realizacji naszych interesów narodowych. Robienie z obrony interesu narodowego największej świętości oznacza, że tym samym uznajemy takie samo prawo do obrony swoich interesów innym narodom. Wracamy w ten sposób do polityki rozumianej jako darwinizm, walka wszystkich ze wszystkimi. Przecież rzecz nie w tym, że się broni interesów, lecz jakich intersów się broni. Równie ważne jest, jak i kto te interesy definiuje w naszym imieniu. Co do mnie jakoś spokojniej się czuję, gdy to kluczowe zadanie dyplomacji spoczęło w rękach prof. Bartoszewskiego niż gdyby mieli się za nie zabrać nasi współcześni polityczmi mesjaniści.

Myślę, że ,,misją” Polski jest dziś mniej mówić innym o naszej wyjątkowej roli – który kraj europejski nie jest wyjątkowy, który nie miał bolesnej historii, który nie cierpiał i nie marzył o lepszym jutrze? – a dzielić się naszym doswiadczeniem ku wspólnemu pożytkowi drużyny Europa, w której gramy bynajmniej nie od ,,zawsze”, lecz raptem od trzech lat. A więc-po pierwsze, Europa. Po drugie, gramy zespołowo. Po trzecie, niech minister Sikorski kontroluje swoją retorykę. I będzie dobrze.

PS Czekam razem z Państwem Postowiczami na wyniki śledztwa w sprawie afgańskiej. Nie ma sprzecznoci w tym, że piszę, iż nie ma o czym dyskutować i zaznaczam, że o winie nie przesądzam. Że nie ma o czym dyskutować, odnosi się tylko do tego, iż bezbronnych nieagresywnych cywilów się nie zabija w Afganistanie i wszędzie indziej na świecie. Nad cytatami ,,judaiki” z młodego Tuska bym się w ogóle nie znęcał, nie widzę w nic nich kompromitującego.