Korkociąg Giertycha

Roman Giertych wyrósł na lidera anty-PiS-owskiej opozycji parlamentarnej ku wstydowi Platformy. Wyczuł dobrze, że teraz albo nigdy. Walczy o swoją przyszłość polityczną bardziej niż o przyszłość LPR. Problemy Giertycha nic a nic mnie mnie martwią. Uważałem go za większego szkodnika politycznego niż Kaczyńskich.

Od sprawy Blidy, gruntafery i ,,polskiego Watergate” proporcja się zmienia. Giertych ma szanse zdziałać coś dobrego dla polskiej demokracji i w ten sposób naprawić trochę szkód, które sam wraz z Ligą wyrządził. Do pierwszej ligi polskiej polityki nie wejdzie, ale jeśli się teraz utrzyma na fali, wszystko jeszcze możliwe. Giertych mógłby być liderem jakiejś ,,po-nowoczesnej” prawicy, trochę w stylu lidera brytyjskich konserwatystów Camerona. Naturalnie pod warunkiem, że zerwałby z retoryką i programem tej neoendecji, jakiej dziś przewodzi – siły wstecznej i anachronicznej.

Nie widzę Giertycha ani z Lepperem, ani z Markiem Jurkiem, ale w jakiejś post-PiSowskiej partii dysydentów, którzy odmówią stuprocentowej lojalności Kaczyńskim i Ziobrze. Taka partia może się przydać po wyborach do dalszej redukcji znaczenia twardego populistyczno-narodowo-katolickiego PiS-u.

Frapuje mnie fenomen Platformy. W ogniu sprawy Kaczmarka Olejniczak i Giertych wykuwają ostrogi obrońców demokracji i praworządności w Polsce, a Plaforma jakby nadawała z innego kraju. Może jestem niesprawiedliwy, bo wypowiedzi i komentarzy polityków PO w mediach nie brakuje, ale jakoś przeszkadza mi ten ich lekki uśmieszek, jakby mieli stuprocentową kontrolę nad teraźniejszością i przyszłością polityki polskiej, kiedy wiadomo, że jej nie mają – nikt jej nie ma: polityka polska przypomina samolot lecący korkociągiem ku ziemi, gdzie czeka ją konfrontacja z rzeczywistością nieco inną niż ta w mediach. Te uśmiechy Platformy kryją brak pewności i brak pomysłu.

Na tym tle Giertych w swoim prywatnym politycznym korkociągu może nawet jakoś imponować zaangażowaniem. Widać, że ma wolę walki, determinację, a i kwalifikacje do utrudniania życia PiS-owi. Bierze rewanż za swoje upokorzenia jako wicepremier, to jasne, ale jest w tym jakoś wiarygodny. Do męża stanu, który by przekonująco mógł ostrzegać przed pełzającym zamachem stanu, jeszcze mu daleko, ale jako lider pro-demokratycznej opinii publicznej daje radę lepiej niż niejeden guru Platformy. Tak to Kaczyński wyhodował sobie na piersi żmiję dużo groźniejszą niż mogło by się wydawać. Neoendecja nie ma przyszłości, ale Giertych jeszcze nie powiedział ostatniego słowa w polskiej polityce.