Moda na Powstanie

Czczę powstańców za walkę o wolność i Powstanie jako mit narodowy. Ojciec, żołnierz AK, został aresztowany przez gestapo w czerwcu 1944 r. Przeszedł przez Pawiak i Szucha, jednym z ostatnich przed powstaniem transportów został wywieziony do obozu Gross Rosen, skąd wyzwolili go Rosjanie. Nie usłyszałem od ojca złego słowa o Powstaniu, choć może uważał, że jestem za młody na poważną rozmowę na ten temat. Nie lubię takich spekulacji, ale to całkiem możliwe, że aresztowanie uratowało ojcu życie, choć za cenę tortur i obozowej gehenny. Tak czy owak, dożył niemal mojej matury.

W liceum w Zabrzu, gdzie ją zdawałem, nie było mowy o dyskusjach o najnowszej historii Polski. Bo o czym tu dyskutować: Katyń był zbrodnią niemiecką, Powstanie – polityczną zbrodnią sanacyjnych elit II RP, które przechowały się pod okupacją i na emigracji, Polska Ludowa- suwerennym aktem sprawiedliwości społecznej i historycznej. Niecenzurowaną, niewypaczoną przez propagandę wiedzę o najnowszej polskiej historii zwykły uczeń prowincjonalnego liceum mógł zdobyć głównie w domu, jeśli starsi chcieli i potrafili z nim o tym rozmawiać.

Ale jeśli chcieli, to kontrast między wersją oficjalną a prywatno-rodzinną był tak szokujący, że młody człowiek nie mógł się nie buntować. Odrzucał prawie wszystko. Reżimową krytykę Powstania Warszawskiego także. A jeśli miał trochę szczęścia, to w okresie schyłkowym PRL mógł też przeczytać kronikę Powstania pióra Władysława Bartoszewskiego i uświadomić sobie, o jakim dramacie, na jaką skalę, mówimy. I znów doznawało się szoku, bo nawet wielki ,,Kanał” Wajdy tego nie pokazywał.

Dziś, nie wyrzekając się mego prywatnego kultu powstania jako zrywu do wolności, muszę przyznać, że obraz jest jeszcze bardziej skomplikowany niż mi się wydawało. Mam swoje kłopoty z Powstaniem, swoje ważne pytania: 1. czy nie należało zakończyć walk wcześniej i czy na pewno nie było to politycznie i wojskowo możliwe? 2. czy nie należało w trakcie walk tak zmienić koncepcji powstania, by redukować straty cywilne i wśród powstańców? 3. czemu w filmach dokumentalnych na temat Powstania tak rzadko daje się głos nie-komunistycznym krytykom Powstania i żołnierzom Powstania (sam znam takich), którzy walczyli do końca ale na pomyśle Powstania nie zostawiają suchej nitki? Czy pokazanie takich ludzi w czymkolwiek podważa moralne cnoty powstańców? Czy nie czas traktować myślących ludzi (i samych siebie) trochę poważniej niż za PRL?  5. Ilekroć chodzę po Warszawie, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tkanka miasta została wskutek zniszczeń powstańczych nieodwracalnie pozrywana i jest to jednak przerażające tyle lat po wojnie. 6. Czy obecna ,,moda na Powstanie” przetrwa wyborczą przegraną PiS-u? Czym w istocie jest ta moda? Czego naprawdę ona uczy? 7. Czy rzeczywiście trzeba z Powstania Warszawskiego robić już jakieś narodowe Powstanie Sierpniowe? Zostawmy sierpień Solidarności. 8. Jak wiarygodna jest polityka historyczna w kwestii Powstania – czy nie ma rażącej sprzeczności między na codzień konfrontacyjną i anatagonizującą polityką braci Kaczyńskich a usiłowaniem uczynienia z Powstania czynnika jedności moralno-politycznej narodu?

Właśnie wysłuchałem w TVP3 rozmowy z prezydentem Kaczyńskim o Powstaniu. Całkiem sensownej, ale jednak LK nie mógł nie kopnąć poprzednika: jak to się stało,pytał do kamery, że 50-lecia Powstania nie świętowano tak uroczyście jak należało? Czy nie dlatego, że to byłoby nie w smak powiązanym z nim udziom dawnego reżimu? I tak ,,bitwa o Warszawę” znów okazała się bitwą o wyborców.

PS. Za posty ,,afrykańskie” dziękuję Jacobsky’emu, Zbyszkowi, Paulowi R.. ,,Bobola”- widzę, że trzeba jak najprościej: spekulowałem, że gdyby w Europie przed II w.św. istniały formy współpracy typu współczesnej UE, nie doszłoby do tragedii na taką skalę; Pan niby w polemice rozwinął wywód szczerze mówiąc obrzydliwy pod względem stylu (,,populacja niearyjska”) i wymowy. Podobnie beznadziejne wydaje mi się dalsze wałkowanie tematu mocarstwa kulturalnego PRL. Autorzy niektórych najnowszych wpisów w obronie PRL kojarzą mi się jak najgorzej z funkcjonariuszami Polski Ludowej, z którymi chcąc nie chcąc musiałem mieć do czynienia przez prawie 20 lat dorosłego życia. Nigdy nie zrozumieli, że co innego Polska jako ojczyzna a co innego system polityczny tej ojczyźnie narzucony, czyli PRL, połączenie komunizmu z nacjonalizmem. Z tego, że w ojczyźnie były dobre rzeczy i chwile, nie wynika, że system był dobry. Prawie wszystko w dziedzinie kultury, co wartościowe, powstało w PRL nie dzięki systemowi i władzy, lecz przeciwko niemu lub dzięki fortelom, jak uśpić czujność towarzyszy, cenzury i bezpieki. Porównywanie Polski po 1989 r. z systemem PRL uważam za żenujące i intelektualnie dyskwalifikujące. Do Paryża wyjechałem na miesiąc w 1986 r. – po raz pierwszy w życiu dostałem paszport na Zachód, miałem 34 lata. W styczniu 1982 r. kapitan bezpieki, który wiózł mnie skutego do ośrodka internowania, oświadczył: gdybym mógł, to takich jak ty zastrzeliłbym na miejscu. Nikt mnie nie nawróci na kult Polski Ludowej ani na socjalizm (choć szanuję socjalistów demokratów). Tak samo jak nie nawróci mnie na nacjonalizm. Dlatego jestem liberałem, ani lewicowym, ani prawicowym, tylko demokratycznym i centrowym. I dlatego mogłem przez 11 lat pracować w Tygodniku Powszechnym, a od prawie już ośmiu w Polityce.