Wałęsa non grata

Bush podobno chciał się w Polsce zobaczyć z Wałęsą, ale urzędnicy prezydenta Kaczynskiego nie widzą takiej możliwości. Przeszkodą mają być względy protokolarne. Ale w Pradze nie były i ,,prywatna osoba” Vaclav Havel nie usłyszał, że otoczenie prezydenta Klausa nie widzi możliwości. A Klaus z Havlem lubią się i cenią tak samo jak Wałęsa z Kaczyńskimi. W Pradze małość jednak okazuje się mniejsza niż w Warszawie.

Po co Bushowi handshake z ,,Lechem”? Może wcale nie tylko jako przynęta wyborcza. Bush nie startuje,a Polonia i tak głosuje na republikanów. Może Bush po prostu lubi i szanuje Wałęsę, tak jak ponoć lubił i cenił Kwaśniewskiego. Co Lech Kaczyński zyskuje na tym, że nie będzie spotkania Bush-Wałęsa? Wałęasa w wyborach nie startuje, nie ma swojej partii, ani nawet jakiegoś ruchu swych zwolenników. Demonstrować przeciwko Wałęsie w rocznicę odwołania rządu Olszewskiego przyszła grupka młodzieży z ,,Klubu Gazety Polskiej”, ale pod redakcję GP kontrdemonstrować w obronie Wałęsy nie przyszedł w ogóle nikt. Nie jest więc dziś Wałęsa żadną siłą polityczną, lecz jak to się teraz modnie  nazywa ,,ikoną” – drugim po Janie Pawle II Polaku rozpoznawalnym wszędzie na świecie.

Miałem w Londynie lekarza rodzinnego, Hindusa z pochodzenia, dla którego Wałęsa był drugim Ghandim. Kto wie, może sława Wałęsy jest nawet większa w świecie niż Papieża Wojtyły, bo w końcu chrześcijanie to tylko jedna trzecia ludzkości, a większość mieszkańców planety chętniej utożsami się z Wałęsą jako liderem nie religijnym, lecz społecznym – symbolem dążenia do wolności. Taki Wałęsa jest ogromnym atutem Polski. Cała reszta, potępieńcze swary o jego rzekomej współpracy z SB, prawie nikogo dziś nie obchodzi i reputacji Wałęsy nie jest w stanie zaszkodzić.

W kraju największym chyba osiągnięciem Wałęsy jest to, że zdjął z siebie odium faceta z siekierą, który chciał puszczać w skarpetkach i sypnąć Polakom po sto milionów na głowę. Tak się potem polityka polska potoczyła – od Millera do Kaczyńskich – że na tym tle Wałęsa zaczął jawić się jako mąż stanu – rozsądny i umiarkowany. A jest to zasługa nie tylko ,,tła”, ale i samego Lecha Wałęsy, który włożył masę pracy w tę zmianę wizerunku. Co mi się w nim podoba, to przede wszystkim ciekawość świata, której nie widzę u Lecha Kaczyńskiego. Wstyd.

 

,,Waldemar”- jasne, że Kwaśnierwski dał się upić Głodziowi w Charkowie, ale przecież przy okazji katyńskiej. Może ta wpadka i kaliskie wygłupy Siwca nie mają już dziś znaczenia, lecz blog to miejsce bardziej prywatne niż sucha polityczna analiza – od czasu do czasu piszę od serca, nie zachowując należytych proporcji. Może więc ,,mkj” ma rację, że ie jest fair zestawiać panów Wasermanna i Kalisza, ale przypomnę, że pisałem o BON MOTACH, a nie siliłem tam się na pełny portret. Oczywiście, że dziś pan Kalisz budzi sympatię u widza i słuchacza, o jakiej panowie Wasserman czy Kamiński mogą tylko pomarzyć. Nie zmienia to faktu, że celem felietonu było wyłącznie ulżenie pewnej wyboczo-obywatelskiej frustracji. Mam nadzieję, że ,,cargo” to zrozumie – za komentarz wielkie dzięki, dał mi do myślenia. ,,Lannar” – niestety, myślę, że sprawy u nas idą dokładnie w przeciwną stronę. Ruchy i programy społecznego zaangażowania nie mają szerszego ,,brania”. Zobaczymy, jak pójdzie LiD pod patronatem Kwaśniewskiego – po lekturze nowego programu SLD utwierdzam się jednak w moim wyboczym sieroctwie.  Po doświadczeniach PRL nie uwierzę w demokratyczny socjalizm w Polsce.