Kwaśniewski na białym koniu

Zjazd SLD czeka na Kwaśniewskiego. Napięcie -w mediach – rośnie. Ale nie w domach. U mnie na przykład protesty przeciwko nastawionemu na ,,Kawę na ławę” telewizorowi są coraz ostrzejsze: czy musimy zaczynać dzień od Wassermana, Kalisza, Maksymiuka? Retoryczne pytanie. Ale może ma się taką klasę polityczną, na jaką się zasłużyło albo jaką się sobie wybrało. I takich mężów opatrznościowych.

Narzekam na obojętność i lenistwo rodaków, którym się nie chce iść głosować – i dlatego musimy słuchać bon motów Giertycha, Czarneckiego, Gadzinowskiego, Senyszyn, Putry, Szczygły itd. – a przecież sam bym chętnie został w domu. Nic Kwaśniewski nie pomoże. Mówi gładko, zwykle z sensem, jak wielu innych w opozycji, ale co z tego. Marka Siwca na przykład można zbić z pantałyku jednym zdaniem: po co się wydurniał w Kaliszu, a Kwaśniewskiego – po co się urżnął w Katyniu? Niby nic to nie zmienia, bo było dawno, a teraz panowie mówią do rzeczy i się zachowują, a jednak zmienia.

To jest ten szkielet w szafie, który sprawia, że tacy jak ja nie mają dziś na kogo głosować. PiS jest partią ludową, PO- PiS-em, któremu się nie udało dojść do władzy, LiD – wirtualną alternatywą dla realnej siły centroprawicy. Ja bym chciał głosować na partię liberalną – neutralną światopoglądową,czyli ani klerykalną, ani antyklerykalną, pro-europejską, pro-atlantycką, pro-kapitalistyczną, lecz wrażliwą społecznie. A pech chce, że najbliżej takiej wizji plasuje się dziś Leszek Miller, który  nie był i nie będzie moim politycznym faworytem. Pozostaję więc wyborczym sierotą.

Może taka partia powstanie przed następnymi wyborami, ale to jeszcze nie będzie jej czas. Aby coś się w polskiej polityce zmieniło, musi dojść do poważnego kryzysu autorytetu państwa i władzy. Ten kryzys nie zrodzi się z sytuacji w kraju, bo gospodarczo przeżywamy boom, a większość Polakow nie widzi żadnego zagrożenia ,,katofaszyzmem”. Taki kryzys mógłby przyjść z zewnątrz, na przykład wskutek wypchnięcia Polski do drugiej ligi W UE, ochłodzenia stosunków z Waszyngtonem i zaostrzenia konfliktu z Rosją. Kto się potknie i przewróci na polityce zagranicznej, ten może za to zapłacić trwałym zejściem w polityczny niebyt w kraju. 

PS. Helena – dzięki! Pirx – a z czego to Pan Komandorze wyczytał, że jestem tropicielem ateizmu? Proszę poczytać w Polityce, co niedawno pisałem o tym, do czego są potrzebni niewierzący. Dawkins – niech będzie, Russell, też, ale wtedy tym bardziej papież!