Indeks Giertycha i kanon idealny
Nie chcę wciąż o Giertychu, ale nie da rady: jak nie homofobia, to indeks ksiąg wycofanych. Pewno, że każdy może i tak przeczytać sobie Kafkę, Herlinga, Goethego, Gombrowicza. Pewnie, że nikt nie musi, nawet w szkole, czytać Dobraczyńskiego. I pewnie, że teraz resort się mniej lub baqdziej zgrabnie wycofa z ,,indeksu Giertycha”. Wszystko zwali się na media i nauczycieli zaproszonych ponoć do konsultacji nowego kanonu lektur.
Afera z ,,indeksem” ma jednak pewne zalety. Po pierwsze, przypomina, że w resorcie oświaty siedzą dziś ludzie mający ambicje inżynierów dusz i odpowiednie narzędzia. Kanon lektur to broń potężniejsza niż by się mogło wydawać. Dla tyisęcy młodych ludzi szkoła może być jedyną okazją do kontaktu z arcydziełami literatury. Kto dziś nie przeczyta Herlinga czy Gombrowicza, choćby z szkolnego przymusu i tylko fragmenty, może już nigdy ich nie przeczytać. Podobnie z Kafką czy Goethem. Usuwanie Goethego to w ogóle policzek dla Polski w Europie. Znajomość, choćby pobieżna, Fausta, to wciąż obowiązek europejskiego inteligenta. Podobnie z Dostojewskim.
Cięcia proponowane przez MEN Giertycha-Orzechowskiego w połączeniu z propozycjami pozytywnymi: PRON-owski patriota Dobraczyński, czytadło o papieżu Polaku plus autobiografia Jana Pawła II i ,,Cesarz” Kapuścińskiego jako kwiatek do endeckiego kożucha, wydają mi się kwintesencją mentalności obecnych rządowych wychowawców młodzieży. Nie ma nic przeciwko czytaniu w szkole papieża i o papieżu – dodałbym chętnie urywki z Benedykta XVI o Europie i Jezusie – ani przeciwko Kapuścińskiemu, ale nie za cenę Herlinga, Gombrowicza, Goethego i Dostojewskiego.
Mądry kanon jest kanonem ponad podziałami polityczno-ideologicznymi. Powinny się w nim znaleźć dzieła naprawdę wybitne, które mogą poruszyć serca, sumienia i umysły młodych ludzi, obudzić w nich wyobraźnię, ciekawość świata, wrażliwość na bogactwo rzeczywistości.
Nawet w superpragmatycznej Ameryce od dawna zwraca się uwagę (np.Allan Bloom), że wyrzucanie na śmietnik klasycznej edukacji humanistycznej, w tym czytania arcydzieł światowej literatury, zagraża dobrobytowi społecznemu, bo produkuje kulturalnych barbarzyńców.
Jasne, że taki idealny kanon jest pobożnym życzeniem – zawsze będą przy nim majstrować politycy i urzędnicy wszelkich opcji. Zawsze też co leniwsi i strachliwsi będą narzekali na przeciążenie programu nauczania, anachroniczność klasyki, dominację internetu i kultury obrazkowej, a w końcu na uzurpację układaczy obowiązkowych list lektur. A jednak wierzę, że taki kanon można stworzyć i że młodych ludzi naszych e-czasów można nim zainteresować, byle czuli, że nie chodzi o pranie im mózgów przez prawicę lub lewicę.
Może kiedyś Polska doczeka się szkoły wolnej od polityki. Takiej w której czyta się dla samej radości czytania i nikt nie lustruje pisarzy inaczej niż pod kątem wielkości ich dzieł.
Komentarze
Najlepszy jest Kutz.
Przeczytać koniecznie.
http://www.gazetawyborcza.pl/1,81878,4192779.html
Warto przeczytać list Bartłomieja Sienkiewicza (wnuka Henryka) adresowany do ministra Romana Giertycha (upublicznił go Igor Janke w Salonie24.pl – http://jankepost.salon24.pl):
Szanowny Panie Ministrze!
W imieniu Stowarzyszenia Rodziny Henryka Sienkiewicza, reprezentującej jego potomków zwracamy się do Pana z uprzejmą prośbą o spowodowanie wykreślenia z listy lektur szkolnych książek naszego dziada, pradziada i prapradziada. Uważamy bowiem, że wobec planów ministerstwa dotyczących nowego kanonu lektur, miejsce książek Henryka Sienkiewicza jest wśród usuniętych dzieł literatury światowej i polskiej a nie wśród książek Jana Dobraczyńskiego. Równocześnie wyrażamy przekonanie, że prawdziwie wartościowe postawy patriotyczne buduje się na dialogu myśli, na odwadze w konfrontowaniu różnych postaw wobec tego wielkiego wyzwania jakim jest polskość. Nie zrozumienie tego faktu prowadzi do okaleczenia własnej narodowej tożsamości. Polska ?Potopu? i ?Ferdydurke? zarazem, to jest Polska nie obawiająca się siebie samej – a tylko taka Ojczyzna była bliska naszemu przodkowi.
Łączę wyrazy szacunku
W imieniu Stowarzyszenia ? Bartłomiej Sienkiewicz
G.Okon
Mam wobec ciebie obowiazek by cos wyjasnic. Jest w poprzedniej sekwencji wiadomosc dla ciebie.
Gospodarz
wybaczy ze poza tematem, ale uczciwosc blogowa nakazuje mi zamiescic wyjasnienie w starej sprawie.
Panie Redaktorze !
Pański aktualny wpis jest niezwykle idealistyczny. Nasza polska sytuacja nie zapowiada szybko powstania czegoś takiego jak „neutralność” , „ambiwalencja” czy choćby „zdystansowanie”. A w tak kontrowersyjnej plaszczyźnie jaką Pan dziś przedstawiasz – tym bardziej nie.To przecież pole „naszych” narodowych starć z kosmopolityzmem, wywrotowością, antynarodową i antyreligijną miazmatowatą kulturą Zachodu. To tu musimy stale coś udowadniać światu i Europie. Dopóki traktować będziemy tę sferę (jak i wiele innych, może nawet ważniejszych dla „codzienności” Polski i Polaków) jako pole konfrontacji – gdzie musi być zwycięzca i przegrany – o Pańskim pomyśle nie moze być mowy.
My – pisząc to w swym poście mam na myśli nie tylko rządzących, i to nie dziś bo oni przeminą (innną sprawa jest to na ile ich kiepskie pomysły są egzemplifikacją społecznych mniemań i sądów) i nie „smród” i zamęt w głowach jaki zostawią, ale nasze, zwykłe, polskie spojrzenie na rzeczywistość. Na „Innego”, na rozmówcę (nie jako przeciwnika ale człowieka z ktorym się może teraz nie zgadzam, ale potem pójdę wypić piwo). Popatrzmy jaki poziom dyskursu publicznego i to tego codziennego przeżarty jest agresją, nienawiścią i swoistym narcyzmem (tylko ja mam rację). Blogi POLITYKI też są – ku mojemu smutkowi – tym porażone. A to miejsca dyskursu „wykształciuchów”….
Pozdrawiam serdecznie.
W ubiegla sobote ogladalem Transatlantyk Gombrowicza w inscenizacji jednego z montrealskich teatrow. W programie, w czesci opisowej o pisarzu autor tekstu (Quebek) zaznaczyl, ze Gombrowicz swym obrazoburczym podejsciem do polskosci odstaje od dzisiejszej linii oficjalnej w Polsce, czy cos w tym stylu.
Prorok jakis ten autor…
A PRONowscy patrioci nigdy nie przeszkadzali min. Giertychowi. Nie trzeba sie rozpisywac dlaczego. To rodzinne…
Pozdrowienia,
Jacobsky
Redaktorze, wielka mi przyjemnosc sprawiles tym wpisem. Naprawde. Tak wlasnie.
Mala errata: chodzilo o Harolda B?
Czy sadzisz, ze Giertych i Orzechowski slyszeli o Bloomie? Na pewno sa oblozeni jego ksiazkami! (Zaraz spadne z krzesla ze smiechu…)
Pozdrawiam
Torlin
Kutz i pani Zebrowska – bardzo ladne.
Dam sobie głow uciąć,za to,że wielce oświecony i wyedukowany R.G. osiągnął efekt odwrotny od zamierzonego.Całe mnóstwo ludzi, którzy nigdy by nie sięgnęli po Dostojewskiego, Kafkę czy Goethego z własnej i nieprzymuszonej woli przeczyta te utwory.Księgarze już to wyczuli, a i w bibliotece miejskiej utwory zazwyczaj spoczywające na półkach stały się przedmiotem pożądania czytelników.
dana 1
W porzadku. Przypuszczam, ze M.S „przejezyczyl”.
WODNIK53
Wybacz, ale Twoje obiekcje sa rownie idealistyczne. Z tego jest swiat zrobiony. Dlatego wole „wrozyc z fusow”- lepiej miesci sie w grach niz w real.
A wywlekanie szczegolow o chorym ministrze i detali o s.p. A.R. nie jest obrzydliwe ?
Widziałem Pana przed chwilą w „Pulsie dnia”. Występowanie z kimś takim jak Wildstein, nienawistnikiem i demagogiem, człowiekiem, który nigdy nie da nikomu skończyć zdania (świadczy o kulturze osobistej!) – jest moim zdaniem pozbawione sensu. Nie szkoda Panu nerwów?
Moi Drodzy. Dajmy pokój żywemu dowodowi na teorię ewolucji. Tego Pana proponuję „zamilczeć na śmierć” Młodzież, która czyta i tak będzie czytać, a ci, którzy korzystają wyłącznie z bryków i filmów fabularnych, nakręconych na kanwie kanonu lektur i tak będą to robić. W odniesieniu do Grombrowicza, czy Dostojewskiego, czy „czytadeł” Sienkiewicza. Pan G. wychował się w maleńkim, podpoznańskim Kórniku, w rodzinie konserwatywnej, zamkniętej, uczył się hurra partriotyzmu na Sienkiewiczu, „Kamieniach na szaniec” i „Batalionie Zośka” Pewnie też zahaczył o Kossak – Szczucką i własnie Dobraczyńskiego. Reszta to był zgniły nihilizm. Najbardziej podoba mi się argument, że „rodzice sobie życzą”, „Nauczyciele sobie życzą> Nauczyciele (nieliczni) też mają mentalność LPR-owską, a rodzice zawsze się boją, żeby ich dzieci przeuczone, Broń Boże, nie były, a Gombrowicz, Witkacy Dostojewski to lektury trudne. Tatuś nie rozumie, Mamusia nie wytłumaczy, a Jasio musi to czytać? Pan G. mierzy poslką młodzież miarą Wszechpolaków. Na szczęście myli się. Mianowanie p G. Ministrem EN jest miarą lekceważenia, „olewania” edukacji przez Premiera. Wylać powinien Romcia już po podskokach maturalnych. Trzyma go ? No to niech On się wstydzi.
Dobrze sie stalo, ze minister Giertych postanowil przewietrzyc nieco zatechle kanony lektury obowiazkowej. Pora przywrocic mlodemu pokoleniu dziela, na ktorych tak pieknie wyrosly liczne pokolenia prawdziwych Polakow. Glowa nie jest z gumy stad koniecznosc wyboru. Eliminacji ulegly pozycje nudne, przestarzale i wrogie duchowi patriotycznemu jakim musi byc przepelniony zdrowy fizycznie i moralnie Polak Wspolczesny. Nie rozumiem tylko dlaczego w kanonie lektur nie wystepuje cala trylogia Sienkiewicza. Zwlaszcza obecnie gdy zastanawiamy sie nad naszym stosunkiem do Ukrainy ksiazka taka jak „Ogniem i Mieczem” da mlodemu pokoleniu jasny obraz komplikacji problemu naszych wschodnich rubiezy. Zwlaszcza, ze zachowanie naszych sasiadow nie zmienia sie z uplywem lat. To mozna na przyklad zilustrowac publikacjami PRL-owskimi takimi jak „Luny w Bieszczadach” (J.Gerhard) czy „Zaglada Ochoty”(dzielo zbiorowe) , ktore takze widzialbym chetnie jako wlaczone do kanonu polskiej literatury wspolczesnej. Nie jest tez zrozumiale dlaczego nie znalazl sie w kanonie nasz wielki nastepca Reymonta. Pora zastapic przestarzalych „Chlopow” monumentalnym obrazem wsi wspolczesnej danym w „Raz do roku w Skirolawkach” Zbigniewa Nienackiego. A bedac juz przy tym autorze trudno nie polecic takze jego slynnej, historycznej trylogii „Ja Dago”, ktora moglaby zostac uznana jako stosowny obraz powstawania zrebow Narodu Polskiego . Nie powinnismy tez zapominac o niesmiertelnym dziele A. Golubiewa „Boleslaw Chrobry” , ktory oby wyparl nudziarstwa Kapuscinskiego. Literatura prawdziwie polska zawiera wiele dziel zaslugujacych na to by zostale na trwale wpisane do umyslowego oprogramowania mlodego polaka. Wszystko co potrzebne to smiala decyzja oczyszczenia obecnego curriculum z ksiazek nam obcych duchem i zachowaniem autorow.
Nie wiem, gdzie i jakich polonistów R.Giertych et consortes pytali, bo nic mi o tym nie wiadomo, choć działam w Stowarzyszeniu Nauczycieli Polonistów. Pytałam członków Zarządu Głównego – nikt z MEN-u nie konsultował z nimi nowego kanonu lektur. Jesteśmy więc podwójnie oburzeni, bo przyprawia się polonistom gębę ciemniaków i popleczników szkodliwych pomysłów ministra.
Książki, które znalazły się na indeksie akurat są chętnie czytane przez młodzież, szczególnie Dostojewski i Herling- Grudziński. Proponowanie PRON-owca Dobraczyńskiego to skandal. Natomiast analizowanie biografii papieży niech odbywa się wyłącznie na religii. Na lekcjach języka polskiego nie ma na to czasu ani… uzasadnienia.
Dziękuję za zamieszczenie listu wnuka H. Sienkiewicza. Bardzo rozsądny.
Z listy lektur zostali usunięci głównie obcokrajowcy i emigranci. A nazwa PRON – Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego znakomicie nadawałaby się jako alternatywa dla nazwy LPR – Ligi Polskich Rodzin (oczywiście, gdyby nie skompromitowano jej wcześniej w stanie wojennym).
Minister Giertych jest liderem Ligi Polskich Rodzin, a nie niemieckich, rosyjskich czy europejskich, więc akcja wymiany lektur szkolnych nie powinna być zaskoczeniem.
Pan Jan Grzewski z Działdowa wybudził się z 19-letniej śpiączki. Nie wie kto zacz jest np Roman Giertych… Czeka go trudna adaptacja? Ciekawe, czy zechce opowiedzieć nam o swoim doświadczaniu obecnej rzeczywistości.
A czy ktoś z państwa zauważył, że ta lista lektur ma obowiązywać od września 2007 r.? Zaznaczam też, że została opublikowana 31 maja, czyli w ostatni dzień, kiedy szkoły mogły wybrać podręczniki na 3 lata.
Założę się, że nie ma wydawnictwa, które mogłoby zmienić podręcznik przed wrześniem, tak żeby uwzględnić proponowane lektury i wyrzucić te, które MEN usuwa (podręczniki są już wydrukowane i przesyłane do hurtowni i szkół).
Przypuszczam też, że nie ma takiego, które uwzględnia bajeczki o wujku Karolu lub arcydzieła Dobraczyńskiego.
Panie Adamie
co to właściwie wg Pana jest homofobia? I czy ma coś wspólnego z homofilią? Bo jeśli w ogóle jest homofobia to musi być i homofilia.
Kto cierpi na homofilię?
„Nie ma nic przeciwko czytaniu w szkole papieża i o papieżu – dodałbym chętnie urywki z Benedykta XVI o Europie i Jezusie”.
A czemuż to nie urywki z Russella, Dawkinsa lub Onfraya? LUb – by pozostać na polskim, ateistycznym podwórku – fragmenty Kotarbińskiego czy Lema? Czyżby Redaktor Szostkiewicz chciał usunąć ze szkół wszelkie informacje o ateistycznych korzeniach kultury europejskiej?
A wracając do indeksu Giertycha – przyczyny wykluczeń z kanonu wydają się być oczywiste. W iv rp nie bedzie promocji homoseksualizmu (Gombrowicz), nie będzie też miejsca dla apostatów chrześcijaństwa (Goethe), zasymilowanych Żydów (Herling-Grudziński) i krytyków rzymskiego katolicyzmu (Dostojewski).
Rządzą nami katofaszyści. Smutne.
Dla młodych nie ma znaczenia kto na tej liście się znajdzie. Czy bedzie na niej Mein Kampf, czy mysli Bin Ladena, czy wywiad Michnika z Kiszczakiem. Wszystko zostanie równo olane i jesli będzie potrzebne do czegokolwiek jakiekolwiek dzieło to przeczyta się bryk z tegoż i będzie po kłopocie. Jest już inny świat i nie kręci się on wokół literatury jak dla pokoleń starszych. Teraz rządzą gry i rzeczywistośc obciążona walką o kasę i „nową miłośc” o wiele ciekawsza (choc tego niewielu dostrzega) niż wypociny największych mistrzów literatury z Joycem czy Proustem na czele. Literatury już praktycznie nie ma. Istnieje ona tylko dla wąskiego grona bibliofilów z dawnej epoki. Spory z gamoniem Largem z MEN są dla młodych tylko tyle ważne ile starają się starzy je wywoływac. Ten spór jest dziewiętnastowieczny i tam teraz tkwią elity umysłowe kraju nad Wisłą.
Ktokolwiek strzeli do giertychwskiego celu ten trafi celnie. Widocznie, jak starej piosence Mlynarskiego „sedno zrobilo sie TAKIE DUZE”. Latwosc trafienia nie dyskwalifikuje, w tym wypadku strzelcow. Do tego szkodnika trzeba strzelac.
Ale….
Ja bym tego Sienkiewicza popieral. Tylko w kontekscie H.S., Gombrowicz i Witkacy sa pelni.
Sienkiewicz byl niebanalnym mistrzem piora. Co nie znaczy medrcem.
A „Ogniem i mieczem”?
Nikt w sposob tak wyrazisty jak on nie zaprezentowal racji Ruskiej czyli jak bysmy dzis powiedzieli Ukrainskiej. Ani lewicowa krytyka literacka, ani Prus, nie zrozumieli. Krytyka nie powinna dotyczyc Sienkiewicza, lecz recepcji jego prozy.
Ma bowiem pisarstwo Sienkiewicza pewna grzeszna wlasciwosc. Grzechem tej prozy jest to ze czytajace ja „niemyte dusze” poca sie wyjatkowo smrodliwie. Bez pamieci o tym smrodzie, bez przezycia tego zaduchu, Transatlantyk wiele traci.
Bez sluchu na PL barok, nawet przetworzony, nie bardzo mozemy rozumiec siebie. To nadal obowiazuje.
A Dobaczynski, III sortu literat, po PAXowsku myslacy?
Pewnie ze na lekture ze wzgledu na niski poziom produkcji sie nie nadaje.
Ale… sprawiedliwosc nakazuje przypomniec ze kiedys zachowal sie wiecej niz godnie. Jest Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata, wiec o nim mozna wspominac, ale na lekcjach historii.
PS
Wzruszaja mnie zawsze skargi tych co maja wylacznosc na racje.
Skargi ze ktos tej wylacznosci nie uznaje.
Na szczescie jestesmy oczytani i w Witkacym, Gombrowiczu i Mrozku.
Umiemy sie smiac z tych co maja racje.
Z innej paczki krytykuje Giertycha, ze ten „uczył się hurra partriotyzmu na Sienkiewiczu, ?Kamieniach na szaniec? i ?Batalionie Zośka? .
W walce z Giertychem nie nalezy przesadzac w druga strone. Nie widze absolutnie nic zlego w wymienionych powyzej ksiazkach, ani w uczeniu mlodziezy patriotyzmu za pomoca ich lektury. Nie ma powodu, zeby sadzic, ze ich czytanie mogloby zaszkodzic komukolwiek. Tym bardziej, ze wyniesione z PRLu luki w wiedzy spolecznej na temat polskiego Panstwa Podziemnego i Armii Krajowej sa naprawde ogromne.
Bój się Boga, Bobola. Proponujesz Pan Nienackiego i to nie „Samochodziki”, ale właśnie książkę gloryfikującą rozwiązłość! Tego Panu Giertych nigdy by nie wybaczył. Każdy członek Ligi powie: Fe!
Pozdrawiam.
Jak rzadko kiedy, to nie zgadzam się z Tobą Tes Tequ!
Piszesz: „Z listy lektur zostali usunięci głównie obcokrajowcy i emigranci”. Ale Mickiewicz, Słowacki, Norwid nie zostali usunięci. To nie jest to kryterium.
Ja raczej widzę podział na narodowo – nacjonalistyczno – polsko – katolickie kryterium i na ludzi wolnomyślących. Na ludzi bez wątpliwości i na tych, którzy całe swoje życie zastanawiają się nad normami moralnymi. Na tych, według których świat jest urządzony jak 2 + 2 = 4, i na tych, dla których być może to równianie równa się cztery, ale przy zaistnieniu odpowiednich warunków i w pewnych rygorach.
Ja uwielbiam Sienkiewicza, znam go na pamięć, Dobraczyńskiego też czytałem, Kossakowa to tylko „Krzyżowcy” i „Król Trędowaty”. Gdzie u nich wątpliwości? A „Lord Jim”? A „Jądro ciemności”? A cała reszta? Same dylematy.
Ale widzisz Tes Tequ, to jest moim zdaniem podstawowe kryterium. Człowiek ma się nie zastanawiać. Człowiek dostaje wytyczne, w tym moralne i nie ma się myśleć, mieć wątpliwości, kombinować umysłowo. Ma wytyczoną drogę, dowie się, co jest dobre, a co złe, i niech się nie martwi, już mądrzejsi od niego ludzie wymyślili kanon czynów moralnych i niemoralnych.
A kombinatorów, którzy poddają w wątpliwość normy postępowania wydane przez połączoną koalicję kościoła, państwa i partii – my nie potrzebujemy.
Nieuk rządzi edukacją narodową, niemota resortem spraw zagranicznych, nieudacznik bez konta dba o rozwój jednego z największych państw Europy, a arogant i gbur moderuje narodową dyskusję w Sejmie. Po prostu gęba pupa pupa gęba
Oto moj wlasny przyklad: za czasow PRLu moja polonistka w liceum odkryla, ze nie przeczytalem na czas Kordiana i chama (zupelnie mnie ta lektura nie intersowala, choc wielkie wrazenie na mnie zrobili Niemcy tegoz L. Kruczkowskiego, i odlozylem ja po kilku stronach). Profesorka dala mi czas (weekend) na przeczytanie tego utworku, nastepnie mialem ustnie udowodnic, ze przecztalem te lekture obowiazkowa. Przeczytalme i zaliczylem (dwoja z klasowki na temat ksiazki oczywiscie zostala). Co mi dalo przeczytanie Kordiana i chama? Nic, zupelnie nic. Przelecialem go w ten weekend, bo musialem i w glwoie nie zostalo nic. Pamietam dzis tylko tyle, ze jakis facet chodzil ze strzelba i polowal na kruki czy wrony – to mnie akurat zainteresowalo, bo lubilem biologie (i tez nie jestem pewien na 100 proc. czy to bylo w tym utworku).
I drugi przyklad: ta sama polonistka odkryla, ze nie przeczytalem Dzumy Camusa (bylem krnabrnym uczniem). Zamiast wstawic mu dwoje i nakazc lekture (jak przy Kruczkowskim) popatrzyla na mnie z lekka pogarda i powiedziala: mozesz tego nie czytac, ale bedziesz zalowal cale zycie. Oczywiscie przeczytalem. Dzume i Camusa uwielbiam. Zdarzenie pamietam i bede pamietal do konca zycia. A nakaz czytanie gniotow i nakazowy system ksztalcenia splywa po mnie jak po kaczce.
Ot jak szkola uczy zycia.
Sorry, bedzie dlugie.
Ale odkad rozgorzala debata wokol kanonu ksiazek, nie przstaje o tym myslec, zastanawiajac sie co to jest kanon i czy w dzisiejszych czasach ma to jeszcze jakiekolwiek znaczenie. I wnioski do ktorych dochodze zaskakuja mnie sama.
Pare lat temu spedzilam poltorej godziny w towarzystwie brata Szmula Zygelbojma, bardzo juz leciwego czlowieka, ktory 60 lat spedzil bodaj w RPA. Prosty facet, z przedwojenna polska matura. I od momentu naszego spotkania pan R. bredzil wierszami – one sie z niego po prostu wylewaly: Staff i Tetmajer, Kasprowicz i Norwid, Slowacki i Tuwim – istny potok. Podawalismy sobie wiersze z ust do ust, a ja czulam, ze mam z tym leciwym czlowiekem, ktory od 60 lat wogole nie mowil po polsku wiecej wspolnego niz z wiekszopscia moich wyksztalconych kolegow-rowiesnikow.
Zapewne w duzej mierze po to jest nam potrzebny ow „kanon” – abysmy mieli takie wspolne ramy odniesien, abysmy sie mogli porozumiewac cytatami z przczytanego, z tego wszystkiego co przyczynilo sie do naszego duchowego rozwoju.
W ostatnich dniach myslalam zas o tym jakie ksiazki uczynily mnie tym czym jestem. I dochodzilam do wniosku, ze niemal wszystkie one byly spoza listy szkolnych lektur – Chata Wuja Toma i Dzenniki Gombrowicza, Hamlet i opowiadania Kuprina, Tonio Kroeger i Reportaz spod szubienicy, Klub Pickwicka i opowiadania Thompsona Setona.
A przeciez nie tylko dzieki slowu pisanemu dokonywaly sie przemiany w moim stosunku do swiata. Czasami byl to wykatkowo dobry program telewizyjny czy nawet artykul w gazecie.
Dzis kiedy mlodziez ( i my wszyscu) mamy kompletnie nieograniczony dostep do swiata, do mysli, kiedy tak latwo nam przychodzi spotykac sie z Innym, kiedy runely nawet bariery jezyka, jakie znaczenie ma spis ksiazek ktore „musza” byc przecytane?
Internet jest rewolucja na miare rewolucji Gutenberga. I czy oczekiwanie, ze istnieje jeszcze zelazny kanon ksiazek bez ktorego nie istnieje „czlowiek kulturalny i wyksztalcony” nie jest podobne do oczekiwania, ze po to aby korzystac z wynalazku Gutenberga niezbedna jest znajomosc laciny?
Ktos tu powiedzial, ze bez Innego swiata nie sposob zrozumiec Rosji. I beg to differ. Zeby „zrozumiec” Rosje wystarczy pare krociutkich opowiadan Czechowa. No i sa jeszcze inni autorzy, nawet nie koniecznie pokroju Dostojewskiego. Siniawski czy Wieniedikt Jerofiejew nie sa duzo gorsi od Herlinga.
Mozna sie spierac o to co jest zelaznym kanonem az bedziemy sini na twarzy. Ale dochodze do wniosku, ze jest to wlasciwie tylko taka nasza zabawa intelektualna i okazja aby przylozyc Giertychowi, ktoremu ze wszech miar sie nalezy. Ale troche to bez sensu. Ci, ktorzy beda chcieli dojsc do Czarodziejsiej Gory i tak do niej dotra – moze przy okazji wakacji w Davos, kiedy pierwszy raz siegna po te powiesc.
Jestem zarzyjazniona z rodzina polskich Romow mieszkajacych w Londynie. I obserwuje ich nastoletnich synow, ktorzy prawie niczego nie czytaja (podobnie jak moi mali kuzyni z bardzo wyksztalconego, pelnego ksiazek domu). Ogladaja duzo telewizji i siedza w komputerze. Ich znajomosc swiata jest imponujaca. Ich stosunek do obcych kultur, religii, ras jest pelen tolerancji, szacunku, ciekawosci. I o to chyba chodzi. Dadza sobie rade w zyciu, bless them.
>Bobola 2007-05-01 godz.21:44
„Glowa nie jest z gumy stad koniecznosc wyboru. Eliminacji ulegly pozycje nudne, przestarzale i wrogie duchowi patriotycznemu jakim musi byc przepelniony zdrowy fizycznie i moralnie Polak Wspolczesny”.
Bobola! Nie widzę większego sensu w przeciwstawianiu Sienkiewicza,Gołubiewa,Dobraczyńskiego,Kossak-Szczuckiej;Gombrowiczowi,Witkacemu,Mrożkowi itd.
Wszyscy ci pisarze stworzyli literaturę polską i każdy Polak mieniący się człowiekiem kulturalnym powinien ją znać,rozumieć i potrafić oddzielić ziarno od plewy!Żaden Giertych swoimi manipulacjami nie ma prawa narzucać młodzieży swojego,”jedynie słusznego kanonu”.To już znamy,to juz przerabialiśmy.
Cała Twoja argumentacja podlana pseudopatriotycznymi sloganami jest skrajnym idiotyzmem…
a.j
Topolovka – nie mam nic przeciwko „kamieniom na szaniec”, ani innym ksiązkom patriotycznym Chciałam tylko powiedzieć, że młody Giertych czytywał t y l k o to. Rozumiesz? Nie czytywał prześmiewców, „odbrązowiaczy”, ani nikogo, dla kogo polskość była sprawą boleśnie trudną, albo życie polegało nie wiecznych i niejednoznacznych wyborach. I tylko to chciałam powiedzieć. Patriotyzm Gierycha jest żałośnie płaski, jednowymiarowy i teraz próbuje wszystkich młodych przykroić na swój obraz i podobieństwo. A tu Helena ma rację – w dobie internetu i dostępu do Innego tak szerokiego, jak nigdy nie bywało, wysiłki p. G. są irytujące i skazane na niepowodzenie.
Bobola – 01.06., godz. 21:44.
Duch patriotyczny jakim winien być przepełniony zdrowy fizycznie i moralnie Polak Współczesny… Co Szanowny Pan miał na myśli?
Kończy Pan, wskazując jako pożądane by coś wpisać na trwałe do umysłowego oprogramowania młodego Polaka, pożądane by śmiałą decyzją oczyścić życiorys z książek NAM obcych. W jakim celu to wszystko?
borsuk.
„Kto cierpi na homofilię? ”
Nikt. Tolerancja nie musi oznaczac cierpienia.
Nietolerancja sprawia cierpienie nietolerowanym.
tss,
pozwole sobie odpowiedziec na Twoje pytania do Boboli zapraszajac Cie do zapoznania sie z Jego wpisem pod blogiem Passenta na temat „Karety Historii”.
Na pytanie o cel odpowiedz przyjdzie sama 🙂
Pozdrawiam.
A moim zdaniem wielkie szczęście, że pomysł pana ministra Giertycha jest tak absurdalny, ponieważ to go od razu rozbraja. Chociaż trochę krwi napsuje, zwłaszcza nauczycielom.
Helena godd. 10.17
„czy oczekiwanie, ze istnieje jeszcze zelazny kanon ksiazek bez ktorego nie istnieje ?czlowiek kulturalny i wyksztalcony? nie jest podobne do oczekiwania, ze po to aby korzystac z wynalazku …”
Wydaje mi się, że warto zastanowić się, jak to Twój post proponuje, nad sensem istnienia kanonu lektur. Do czego on jest tak naprawde potrzebny. Myślę, że do poznania człowieka… poprostu, każdego człowieka chociazby próbować zrozumieć, a przez poznawania ich – poznanie samego siebie. Inaczej mówiąc służą do nauki myślenia o człowieku. Drugą niezwykle ważną rolę kanony lektur mają pełnić, a mianowicie służyć jako nosnik pewnych skrótów myslowych i frazeologicznych zdań w rodzaju „Być albo nie być”, Cóż tam panie w polityce/ Chińcyki trzymaja się mocno?’ lub Litwo, Ojczyzno moja” i tyysiace innych. Czy zastanawiałaś sie kiedyś, że czasem teudno dogadac się np. z Chińczykiem … bo nie zna Biblii , a Ty buddyzmu? To między innymi właśnie brak w świadomości takich frazeologizmów w rodzaju „Żona Lota”, Trąby Jerychońskie” itd. tak utrudnia komunikację między ludźmi. Każdy wie, że w rozmowie z nieznajomymi nie będziemy używać języka specjalistycznego, np psychologicznego, lekarskiego czy prawniczego. Kazdy? No własnie nie zupełnie. Prawo i Sprawiedliwość posługuje sie językiem prawniczym, ale chyba tylko po to by łatwiej się wyłgać, jeżeli coś głupiego powiedzą. W efekcie to co mówia brzmi jak bełkot.
Trzecie zadanie kanonu to uświadomienie jak powedzmy: pewne trendy, wydarzenia, idee są przyswajane przez społeczeństwo – co oczywiscie służy lepszemu rozumieniu innych kultur i społeczeństw. I tu dochodzimy do roli Innego świata w procesie rozumienia Rosji, bo nie zgodzę sie z Tobą, że Rosj tłumaczy lektura Czechowa, Gogola inp Tołstoja. Niestety nie jest to tak proste i nieskomplikowane. Ci, zreszta znakomici twórcy jednak pokazywali świat nie tylko oddalnony od naszego czasu o około 150 lat, to w dodatku opisywali ludzi pochodzacych z warstwy średniej, która wraz z arystokracją stanowiła w społeczeństwie Rosji o ile wiem nie wiekszy procent niż 10.
Pomiędzy tymi którzy później będą stanowić społeczeństwo ZSRR. Od czasów XIX w. społeczeństwo rosyjskie przeszło straszliwą degrengoladę.
moralną, obyczajową a także indywidualną, osobistą, wewnętrzną zwykłego człowieka. To co pojawiło sie w Innym świecie to była wielka przypowieść o zgnojonym przez współczesną historię i kilkuset (nawet nie kilka tysięcy) oszalałych rewolucjonistów. Przypowieść pokazywała, też jak to widział ktoś z nieco innego świata: Polak.
Wydaje mi się, że gdyby nauczyciele byli lepsi a programy częściej dostosowywane do popstępu cywilizacyjnego, o wiele trudniej byłoby skłócać społeczeństwo. Narazie oba obozy mówią innymi językami, co jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że jedni uważają, że zawsze i w każdych warunkach najkrótsz droga między dwoma punktami prowadzi wzdłuz linii prostej, a inni wiedzą, że geometrie bywaja różne i zalezy to od okoliczności, założeń, jednym słowem od warunków. Jedni uznają ostatni wers Gombrowicza za argument przeciw czytaniu Ferdydurke a inni odbierają jako cos w rodzaju mrugnięcia autora do czytelnika .
Dana1, godz. 8.55
Zgadzam sie co do Sienkiewicza i Transatlantyku. To jest jeden z przykładów źródła które uaktywniło sie w prawie sto lat po pojawieniu sie.
Giertych mnie rozbawił i przeraził jednoczesnie – powiedział, że czytał Trylogię 11 razy. Ja chyuba ze 20 ale mnie to chyba nie zaszkodziło, mam nadzieję. ZXresztą Ogniem i mieczem czytał mi Ojciec w czasie wojny przy świetle świeczki a miałam wtedy chyba 6 lat. To samo zrobił z Panem Tadeuszem. Dalsze części Trylogii już sama czytałam.
Jacobsky – 02.06., godz. 21:04.
Czytałam wpis Boboli u D.Passenta pod tekstem pt „Kareta historii”. Tam postawię pytanie.
Helena, lannar
I nowe media, i kanon – TAK
Nam ludziom, zeby powiedziec patetycznie Ludzkosci, zdarza sie co rusz cos dobrego. Nie dosc ze zyjemy dzieki Postepowi niewyobrazalnie dlugo,
to jeszcze obraz na scianie naszej nory, czy groty, jest coraz bogatszy, ostrzejszy i barwniejszy.
Erudycja dla naszych dzieci i ich ewentualnych dzieci staje sie banalem.
Szybki, wygodny dostep do wszystkiego co wiedziec mozna i latwosc przetwarzania tego „wszystkiego” zachwyca. Zal, cholera bedzie umierac.
Wlasnie umierac. Tu wiedze potrzebe formulowania „kanonu”.
Kanon traktuje jako rodzaj zbiorowego testamentu. Testamentu ktory jak to z takimi dokumentami bywa, moze zostanie zakwestionowany,moze stanie sie przemiotem pieniactwa, albo zostanie zrealizowany co do przecinka. Traktuje kanon jako zalecenia starego pierdoly, jako probe obdarowania nastepcow tym, co sami wytworzymy lub odziedziczylismy.
Dziedzictwo to niekoniecznie musi zostac skonsumowanie w postaci klasycznej lektury. Motywy, watki narracyjne, frazeologia, idee, wedruja od literatury mowionej, przez pismo, druk do filmu, do internetu. Niech biora, niech uzywaja. Ja chce by brali to i tamto. Czy przyswoja sobie to co bym chcial im dac ?
Nie wiem, ale to ICH BROSZKA.
PS. Na starych polichromiach zdobiacych koscioly i kosciolki wystepuje czasami pierdzacy diabel. Polichromie te stanowily dla niektorych naszych przodkow ich internet, ich ksiege opisujaca swiat, zapis budzacy refleksje. Byl to ich, naszych przodkow kanon. Ten pierdzacy diabel byl dla jednych straszny, dla innych tylko smieszny. Dla wszystkich mial byc wstretny. Na naszej blogowej polichromii takim diablem jest Bobola. Dziekuje tworcy „Boboli” za ubogacenie sciany w naszej blogowej norce.
pozdrawiam
>Helena
2007-06-02 godz.13:33
” Ci, ktorzy beda chcieli dojsc do Czarodziejsiej Gory i tak do niej dotra – moze przy okazji wakacji w Davos, kiedy pierwszy raz siegna po te powiesc”.
Heleno! Święta racja,dla chcącego nie ma nic trudnego byleby tylko chciał chcieć!
Widzę jednak ważną rolę działania kanonu lektur w stosunku do tych,ktorym się nie bardzo chce,w celu jakby narzucenia pewnego minimum kulturowego.W tej sytuacji ważne jest żeby to minimum było w miarę uniwersalne a tworzenie go nie było polem do artykulacji różnych fobii,uprzedzeń a nawet świadectwem niskiego poziomu kultury.Ew. przykłady w osobnym linku.
To może błahostka ale denerwuje mnie,kiedy wielu młodych ludzi,pytanych przez Tadeusza Sznuka w teleturnieju „Jeden z dziesieciu”o proste cytaty z literatury,wykazuje calkowitą bezradność.Starszym zdarza sie to rzadziej.
Pardoksalnie,mnie czytanie w dawnych czasach Fadiejewa,Polewoja,Gorkiego,Szołochowa ułatwiło później zrozumienie Sołżenicyna,Bułhakowa,Rybakowa a także poruszanie się po Moskwie,itp.
Pozdrawiam!
a.j
Swoją drogą ciekawe co czytali Sienkiewicz i Dobraczyński? Może tu jest coś na rzeczy?
Przepraszam za fatalną formę słowną mego wpisu. Pewnie czegos nie poprawiłam jak należy, ale też dostałam komunuikat o zakłóceniach przy przekazie. Jeszcze raz przepraszam, szczególnie Helenę i Dana1. Pozdrowienia
Jak tylko moge wlacze ze stereotypem, że młodzież nie czyta. Wrećz przeciwnie – czyta bardzo chętnie i to książki o jakich sie Panu G. nie sniło, ale czytają w domu – po nocy, jak już nauczą się wszystkiego na nastepny dzień. Zniechęcenie wynika tylko i wyłącznie z przymusu pisania wypracowań dot. lektur ‚pod model odpowiedzi’. Zero inwencji, zero polotu. Uczeń myśli tylko co myślał człowiek układający klucz – co miał na myśli autor. Może czas skończyć z tą szablonowością?