Co z tym faszyzmem?

Co raz wraca w naszych rozmowach pytanie, czy to już faszyzm, czy jeszcze nie. Upieram się, że jeszcze nie. Słyszę, że mogłem nie zauważyć jak rodzina hitlerowskiego ambasadora katolicko-faszystowskiej Słowacji księdza Tisy (aluzja do filmu dokumentalnego pokazanego w TV w sobote wieczorem).

Ja przez faszyzm rozumiem system jednopartyjny, z cenzurą mediów, sądami, prokuraturą i policją wykonującymi polecenia władzy politycznej, wszędobylską tajną policją polityczną, mobilizowaniem społeczeństwa do wieców poparcia dla rządzącej monopartii i nienawiści do jej przeciwników, agresywną polityką zagraniczną, militaryzacją i uniformizacją życia publicznego pod hasłem sanacji, wyrzekaniem na wolny rynek i prywatną własność jako siły wyzysku ludzi pracy, szukaniem wrogów ustroju wśród innych ras i narodowości, masonów, liberałów, kosmpolitów itd. Lista na tym się nie wyczerpuje, ale moim zdaniem tak rozumianego faszyzmu w Polsce nie ma i nie będzie. Wiele jego elementów było w PRL, nasilały się ws momentach kryzysów i zatruły na długo świadomość Polaków. Niektórzy politycy po 1989 r. szybko się zorientowali, że tak jest i odwołują się do tych pokładów trucizny mentalnej w kampaniach wyborczych i w rządzeniu.

Jednak nie wyobrażam sobie, żeby PiS chciał restauracji Polski ,,hołoty dla hołoty”. Ani żeby taka restauracja była możliwa w Europie epoce internetu. Wątpię, by wojsko i policja gotowe były wykonać rozkazy w stylu 13 grudnia. Jeśli już nam coś grozi, to raczej degeneracja obecnego systemu w tak zwaną ,,demokrację nieliberalną”, czyli ustrój zachowujący instytucje demokratyczne – na przykład pluralizm partyjny i wolne wybory – ale poddany kontroli jednej grupy politycznej, która wykorzystuje aparat państwa do forsowania swoich ludzi i idei, odsuwając inne grupy od wpływu na kluczowe decyzje. PiS tak właśnie przedstawia Polskę po Okrągłym Stole, którą ma zastąpić prawdziwa demokracja, czyli IV RP. Jak na ironię, prawie na półmetku kadencji, to PiS musi teraz odpierać zarzuty, jakimi atakował III RP ? że IV RP może się okazać demokracją fasadową, służącą jednej grupie politycznej.

Ktoś, kto nie interesuje się życiem publicznym, polityką, wyborami itp., może nawet nie poczuć, że żyje w takim systemie. W państwie faszystowskim byłoby to niemożliwe: każdy musiał dać dowód, że jest za. Ale i do takiej nieliberalnej demokracji droga jeszcza daleka. Co nie znaczy, że trucizna, która jest paliwem faszystowskiej polityki, straciła już w Polsce moc. Ale mam nadzieję, że gdyby pojawił się jakiś polski Haider, skończyłby tak samo jak niedoszły nowy fuhrer Austrii. Polacy mogą mówić i robić różne dziwne rzeczy, ale chyba już zrozumieli, że demokracja albo jest, albo jej nie ma, tertium non datur. A jest wtedy, kiedy PiS może wygrać wybory, nawet podwójnie, i kiedy PiS może je przegrać, też nawet podwójnie.