Szczęśliwe dzieci
Według raportu ONZ najszczęśliwszymi dziećmi na świecie są holenderskie, trzy kolejne miejsca w czołówce zajmują kraje skandynawskie, Polska jest na 14 miejscu, wyprzedza USA i Wielką Brytanię. Czemu dzieci holenderskie są takie szczęśliwe? No bo kraj jest bardzo bogaty, nieżle zorganizowany, co obejmuje też dobre szkolnictwo i dobrą służbę zdrowia, a społeczeństwo jest bardzo otwarte i demokratyczne. Holenderska rodzina dzieci może trochę rozpieszcza,ale szanuje. Młode matki znajdują czas dla dzieci, biorą długi urlopy wychowawcze (nie ma to jak panstwo opiekuńcze z prawdziwego zdarzenia). Dzieciom pozwala się przez cały czas na wiele, może bardzo wiele, np. na picie i palenie po 16 roku życia. Ale równie ważne jest to, że rodziny holenderskie nie znają tematów tabu i rozmawia się w nim o wszystkim. W miarę jak dzieci rosną, rodzice usuwają się im z drogi, by mogły swobodnie eksplorować świat i swoje w nim możliwości.
Wygląda to na przepis na wychowawczą katastrofę – dziki liberalizm – a tu proszę: młodzi Holendrzy są zadowoleni z życia, kraj jest powszechnie lubiany i rzadko dzieją się tam jakieś straszne rzeczy, jak choćby akty przemocy w szkołach. Ostatnio kłopoty mieli Holendrzy nie z młodzieżą, lecz z ekstremistami muzułmańskimi.
Nie piszę o tym, by szukać jakichś morałów. Moje dzieci wychowywały się nieco podobnie i nie żałuję. Ciekawe jest natomiast, że niedawno pisarka Manuela Gretkowska przyłożyła w prasie obecnemu pokoleniu młodych rodziców: jesteście niedojrzali, egocentryczni i wychowujecie dzieci na takich samych niedojrzałych egocentryków. Czy polscy rodzice rzeczywiście są do niczego? Dzieci mam już dorosłe, więc i mniej kontaktów z rodzicami, o których pisze Gretkowska.Ale może nie jest tak źle.
Model holenderski z różnych powodów nie ma u nas szans na szerokie upowszechnienie, przynajmniej w tej dekadzie,choćby z powodu luki rozwojowej, jaką będziemy musieli zasypywać między nami a Holandią czy Skandynawią jeszcze przez długie lata ( a przecież świat nie będzie stał w miejscu i na nas biernie czekał, więc i tak nie dogonimy). Równie istotny jest powód kulturowy: Polska lubi swój tradycjonalizm wychowawczy – widok matek czy ojców rugających dzieci, często małe, na ulicy, albo spuszczającyh im publicznie manto nikogo specjalnie u nas nie bulwersuje). Jesteśmy chyba jedynym krajem w Unii, gdzie publicznie, w poważnych mediach, w parlamencie, broni się bicia dzieci czy kary śmierci, a zarazem żąda wartości chrześcijanskich w eurokonstytucji (papież Benedykt XVI niedawno wystąpił przeciwko karze śmierci). To i tak prawie cud, że Polska zajęła 14 miejsce w tym raporcie. Może za sprawą i tych tysięcy rodziców, którzy wbrew sugestiom Gretkowskiej starają się wychować dzieci na dobrych, odpowiedzialnych i ciekawych świata ludzi. A robią to zwykle bez niczyjej pomocy, ani naszego ,,opiekuńczego” państwa, które wymyśliło becikowe, ani bez szerszego wsparcia społecznego, bo w Polsce przecież każdy wie, jak dzieci chować i co mu tam ktoś będzie… Wie czy nie, jedno chyba można powiedzieć że,szczęśliwi rodzice wychowują szczęśliwe dzieci.
Komentarze
Panie Adamie!
W czterdziestomilionowym narodzie znajdę Panu i cudownych rodziców i potworów. Ale ja pod względem wychowania jestem pod pewnym względem tradycjonalistą. Mam już dzieci dorosłe, lubię jak do mnie przyjeżdżają. Jak już pisałem, jeżdżę po wsiach, małych miasteczkach, obserwuję inwestycje unijne w gminach (a więc i w szkolnictwie) i muszę obiektywnie powiedzieć: w generaliach nasza młodzież (i dzieci) są roześmiane, uśmiechnięte (ja wiem, że to powtórka), wesołe, skłonne do kawałów, uwielbiające swoją muzykę, swoich idoli, gry, zabawy. A czy my byliśmy inni?
Ale kontrola powinna być, i ze strony szkoły, jak i ze strony rodziców. Nienachalna, dyskretna. Stałe pytanie ojca do dorastającej córki: dokąd idziesz, kto tam będzie i o której będziesz z powrotem?
Zaufanie i dyskretna kontrola. Oto – moim zdaniem – źródło sukcesu.
Wszelkie klasyfikacje dotyczące tak ulotnych spraw, jak szczęście i jego odczuwanie wydają mi się pseudonaukowym bełkotem. A wyciąganie z tego poważnych wniosków, to stawianie zamków na piasku. Natomiast, jeśli klasyfikację taką uznamy za myślową prowokację do rozważań natury ogólnej, to jestem jak najbardziej za.
Adam Szostkiewicz pisze: „Polska lubi swój tradycjonalizm wychowawczy – widok matek czy ojców rugających dzieci, często małe, na ulicy, albo spuszczającyh im publicznie manto nikogo specjalnie u nas nie bulwersuje).”
Tak, jak widok rodziców wyprowadzających razem z dziećmi psy na trawnik przed blokiem, żeby ich ukochany czworonóg mógł zostawić tam brunatną, śmerdzącą pamiątkę po sobie.
Kiedy widzę na ulicach czy w autobusach matki rugające własne dzieci, poniżające je, niszcząc tym wszelkie przejawy ich własnej inicjatywy czuję się obrzydzony. Mam wrażenie, że one czasami na prawdę nie kochają własnych dzieci.
We Wloszech gdzie „bambini” to prawie Bozek, widok mamuski kopiacej w tylek „Bozka” to widok banalny.Francuzki lubia za to publicznie policzkowac swe pociechy. W Szwecji w takim wypadku wzywa sie rutynowo policje.
O ile w czaszach Lutra i Kalwina wybralbym katolicka Italie, to teraz kiedy zyjemy w czasie post -…. wole Holendrow.
Mial Pan racje broniac Lutra i protestantow – post… to sie im udalo.
Polskie dzieci będą szczęśliwe, jak ich rodzice dojrzą w nich (wprawdzie małego, ale) drugiego człowieka …
Czyżby przyłączył się Pan tą propagandą sukcesu do zwolenników optymistycznej wizji Polski? Gretkowska jest tylko młodą matką i w dodatku zaczyna ( jak zauważył Ziemkiewicz) nakręcać sprzedaż swoich książek zakładając partię kobiet i uważając się za znawczynię pedagogiki dziecięcej i psychologii rodziców. Jej wnioski maja tyle wspolnego z wiedza rodzicielska co sama Gretkowska z Wirginia Woolf. Jak pozyje dluzej bedzie lepsza matka i madrzejsza pisarka.
A w Holandii np. gdy dziecko emigranta pojdzie sobie na wagary to policja zjawia sie w domu rodzicow z zapytaniem dlaczego ma nieusprawiedliwiona nieobecnosc. Tak wychowuja tych szczesliwcow.
Witam
Wątpię żeby holenderskie dzieci były szczęśliwe tylko dlatego, że żyją i wychowują się w Holandii. Dziwie się też pańskiemu zdziwieniu. Dlaczego w Polsce ma być mało szczęśliwych dzieci? Podejrzewam również, że szczęście polskich dzieci nie wiąże się (tylko), że szczęściem rodziców.
Przyznam racje, TesTeq, rozważaniem nad szczęściem jest jak pisanie po pisaku. Dla polskich dzieci szczęście to coś innego niż dla dzieci z Holandii USA. U nas kontakt rodziców z dziećmi jest ‚większy’ niż na zachodzie gdzie dzieci wychowuje MTV. Jestem bardzo ciekawy jak będzie wyglądało społeczeństwo amerykańczkie czy bretyjskie za 30 lat. Klasa produkcyjna będzie chyba „zapogramowana” do hiperkonsumkcji i pozostawienia potomka, to chyba będzie pełnia szczęścia…
Pozdrawiam
Panie Adamie,
nakreslil Pan bardzo rozowy obraz Holandii.W taki sam sposob opisuja swiat dziatki holenderskie.Niestety prawa jest o wiele mniej kolorowa.
Mieszkam w tym kraju i zapewniam Pana,ze rodziece nie sa az tak szczesliwi na jakich wygladaja.Dlugo by pisac,dosc,jak powiem,ze od lat toczy sie tutaj dyskusja o Normach i Wartosciach,ktore poszly prawie w zapomnienie.
Nie ma prawie szkoly(sredniej) bez kamer i stalej kontroli.A w szkolach sa bujki,molestowanie uczniow i cala masa zwiazanych z tym problemow.
W jednym wszak sie z Panem zgadzam-Holendrzy sa istotnie tolerancyjnym i otwartym na swiat spoleczenstwem.
Pozdrawiam.Ana
Zgadzam się z Torlinem – źródło sukcesu w wychowaniu dzieci, to zaufanie i dyskretna kontrola. Dorzuciłby jeszcze tylko autentyczną miłość i brak przemocy (jakiejkolwiek) w relacjach z nimi. Oczywiście przy założeniu, że z rodzicami „wszystko gra” (tzn. nie są w jakiś sposób dysfunkcyjni). Jeśli „nie gra”, to biada ich dzieciom!
Ciekawe, które dzieci pytano? Polska szkoła to straszne miejsce, polska rodzina wychowuje dzieci przez krytykę, zawstydzanie i niedopuszczanie do udziału w decyzjach. Kogo można wychować w taki sposób? Kaczyńskich? Chociaż oni są zadowoleni, wyznają kult matki… Ale co innego znają?
O ile pamiętam to Herodot wyobraża sobie rozmowę Krezusa z Solonem: po pokazaniu wszystkich swoich bogactw, ten pierwszy pyta na czym polega szczęście. Odpowiedź Solona: móc zobaczyć swoje dzieci, szczęśliwe i zdrowe, a jeśli się da, to jeszcze i wnuki.
Chciałbym wierzyć, że szczęśliwi rodzice mają szczęśliwe dzieci. A co w przypadku rodziców-sadystów?
Na odwrót działa to dużo lepiej: przytłaczająca większość rodziców jest szczęśliwa widząc, że ich dzieci są szczęśliwe.
Przypowieść Herodota jest o tyle ciekawa, że pokazuje jak to prymitywni Grecy oddzielali bogactwo od szczęścia, nie tylko posiadających (lub nie) ale też ich dzieci. Daleka droga do liberalizmu!
Torlin pisze: „Ale kontrola powinna być, i ze strony szkoły, jak i ze strony rodziców. Nienachalna, dyskretna. Stałe pytanie ojca do dorastającej córki: dokąd idziesz, kto tam będzie i o której będziesz z powrotem?”
Sposobem na to, żeby córka nie przyjmowała takich pytań z agresją jest stosowanie tych samych standardów wobec wszystkich członków rodziny – to znaczy danie prawa córce do zadawania takich samych pytań rodzicom i udzielenie na nie prawdziwych odpowiedzi. Wszak swoim zachowaniem dajemy naszym dzieciom przykład. Oczywiście tak postępować mogą tylko ludzie uczciwi, którzy nie mają nic do ukrycia i może właśnie w tym tkwi sedno sprawy.
Antropolodzy kultury twierdzą, że najszczęśliwsze dzieci bywają w kulturach pierwotnych, izolowanych, gdzie każde dziecko jest niejako dobrem całego plemienia i aż do inicjacji jest chronione, wychowywane nie tylko przez rodziców ale icałą spoeczność, ma poczucie więzi, tradycji, wartości. A my już gdzieś od 2 tys lat od tego modelu odeszliśmy? Nie całkiem. Mój Ojciec (rocznik 1905) swego czasu uczył mnie, że dziecko można wychowywać tylko do 7-8 roku życia – potem można już mu tylko towarzyszyć. W wypadku mojej rodziny to się naprawdę sprawdzało. Mam już dzieci dorosłe, a nawet zdążyły się co nie co postarzeć, a ta zasada nadal jest kultywowana. Malec w pocesie wychowania i socjalizacji przechodzi kindersztubę – uczy się zachowań, bywa karcony, jest chowany w przekonaniu, że wszyscy dookoła go kochają i uczy się, że nikomu łaski nie robi sprzątając po sobie zabawki, zjadając co mu tam dali i zakładając te a nie inne łaszki. W wieku szkolnym stopniowo zdobywa sobei autonomię, a sprawy nauki, zainteresowań, kolegów, muzyki, są w coraz większym stopniu jego prywatnymi sprawami, a rodzina zapewnia mu akceptację i wsparcie. W razie ostatecznej potrzeby można interweniować ale na codzień nie bywa to konieczne. Teraz patrzę, jak moje wnuki wybijają się stopniowo „na niepodległość” i jestem zadowolona. Model się sprawdza..
Wszystko to ładnie i pięknie. Ale niech Pan spojrzy na Holandię też pod nieco innym kątem: widział Pan w Amsterdamie w centrum miasta dziwki w witrynach okiennych? Wie Pan, że w knajpach można u kelnera zamówić sobie jointa z marihuaną? Wie Pan, że w Holandii uśmiercanie obłożnie chorych jest legalne?
Mieszkam obok. W kraju, gdzie wolność jest prawie równo daleko posunięta jak w Holandii. Tym niemniej narkotyki są nielegalne, alkohol i, od tego roku, papierosy dozwolone są od lat 18. Ale seks już od 16. Jeśli 16-letnia córka nie wróci na noc do domu, bo spędza ją u przyjaciela, a zdesperowany rodzic szuka pomocy u policji, ta go jedynie wyśmieje. Jeśli ta sama córka ma dosyć życia w domu rodzinnym, to rodzice muszą (jeżeli nie zrobią tego dobrowolnie, dziecko wspierane jest przed sądem przez Urząd d/s Młodieży) płacić za jej nowe mieszkanie i utrzymanie.
Tak ma w moim kraju z młodzież. Fajnie? W zasadzie raj. Ale jest też druga strona medalu. Ich rodzice też mieli tak fajnie. Ci mają obecnie lat 40 do 50. Co trzecia rodzina jest w obsadzie orginalnej (sic!). Jak się któremuś z nich partner znudzi, odchodzi. Ponieważ kobiety są postawione w dużo lepszej sytacji prawnej, to one częściej odchodzą. Na drogę dostaną od prawodawcy dzieci i uposażenie od byłego męża.
Moim zdaniem dzieje się tak dlatego, że już od dziecka, robi każdy na co ma ochotę. Srodowisko się nie liczy. Tylko własne bezstresowe szczęście. Kto, będąc 16-letnim dzieckiem, może w obliczu prawa i często za przyzwoleniem rodzicow traktować seks jak zabawę, ten i dorosłego życia i swojego partnera nie weźmie poważnie!
Niech Pan porówna ilość rozwodów w Polsce i w Holandii. Czy rodzice tych szczęśliwych dzieci są nadal szczęśliwi?
Do Trolina: co to jest zaufanie i dyskretna kontrola? Jak już kontrolujesz (dyskretnie, czy nie), to brak Ci zaufania. Nie sądzisz?
Panie Adamie i drodzy blogowiecze ! Wydaje się że najszczęśliwsze dzieci to te które zostały adoptowane. Gdy dojrzeją i wydorośleją, gdy zaczną patrzeć na świat własnym oglądem i realnie – zobaczą to szczęście jakim jest uniknięcie „bidul” czy tego typu poniewierki. Coś nt. temat mogę powiedzieć gdyz sam przeszedłem ten proces – decyzja o adopcji, zabiegi i starania się wreszcie adopcja maluszka wprost ze szpitala (miał 4 tygodnie….). Nie oczekuję żadnych komentrzy, chcę tylko powiedzieć iż podjęcie takiej decyzji, wspólnej z żoną jest przeżyciem cieżkim, traumatycznym, niezwykle istotnym. To jak wszystko w życiu – proces. A samo wychowywanie takiego dziecka jest takze (ze wzglęu na świadomosć tego właśnie czynu i decyzji) niezwykle trudną sprawą.
Szczęście – tak jak i nieszczęście – są sprawami tak indywidualnymi i wielopłaszczyznowymi, że nie sposób ich generalizować. Tak więc tego typu badania i analizy są jedynie światełkiem w mroku, a nie podstawą dla wyciągania zbyt daleko idących wniosków. Pozdro.
Oczywiscie moje obserwacje „wlosko-francuskie” maja sie tak do prawdy jak zacytowane przez Redaktora badania i „naukowa klasyfikacja szczescia dziecka” co trafnie wskazuje TesTeq (2007-02-15 o godz. 17:58 ).
Byly pieniadze na badania, zrobiono badania.
O moich „badaniach” moge powiedziec ze kosztowaly tylko mnie (liczne koniaki na tarasach kawiarni) nikogo innego.
Rzecz charakterystyczna, nigdy nie widzialem, ani we Wloszech ,ani we Francji mezczyzny bijacego dziecko na ulicy (w Polsce,widzialem to wielokrotnie).
Widzicie jakie perspektywy poznawcze i jakiego materialu do analiz kuturowych dostarcza wysiadywanie na tarasie.Moze dobrze by bylo w ramach planowanej reformy ONZ i jej agentur ograniczyc wydatki na bzdury i zatrudnic nas starcow wysiadujacych w kawiarniach do pisania raportow o szczesciu. Ankieterow i ankieterki ktorzy utraca prace mozna zatrudnic jako kelnerow w „naszych kawiarniach”.
Swiat bedzie lepszy, a z ONZ bedzie jakis pozytek.
pozdro
U nas w szkole jest sporo holenderskich dzieci. W zeszlym roku rozmawialam czesto z rodzicami jednego chlopca, ktorzy swiadomie nie chca mieszkac w Holandii, bo nie chca, zeby ich syn chodzil do holendreskich szkol i sa duzo szczesliwsi, kiedy moga go posylac do szkol miedzynarodowych. Ku mojemu zdziwieniu powiedzieli mi, ze Holendrzy sa malomiasteczkowi, nietolernacyjni i bardzo konswerwatywni na codzien i tym przesiakaj dzieci w szkole. Sama w Holandii nigdy nie bylam. Wydaje mi sie, ze w wychowaniu dzieci, jak wszedzie zsada zlotego srodka jest najlpesza, no i trzeba byc soba, zeby dziecko otrzymywalo spojne komunikaty. Uwazam, ze kazdy jest najlepszym rodzicem, jakim potrafi byc, a rodzicow idealnych nie ma, tak jak nie ma idealnych ludzi.
Nie chcialabym, zeby moje dzieci chodzily do szkoly w Polsce, a przynajmniej dopoki wyglada ona tak jak teraz i nei chodzi mi o poziom osiwaty, ale o ideologie.
Bernardrolandzie!
Piszesz: „Jak już kontrolujesz (dyskretnie, czy nie), to brak Ci zaufania. Nie sądzisz?”. Otóż nie. Twój pewnik jest słuszny w przypadku związków – to masz rację, jak zaufanie, to nie kontrola. Ale nie w przypadku dzieci, a szczególnie dorastających. Tu nie można pójść na żywioł, bo są jeszcze namawiający rówieśnicy, a sami zainteresowani nie mają jeszcze dostatecznie wykrystalizowanego obrazu dobra i zła.
Ja z córką, jak miała lat 15, zawarłem umowę: będzie mi mówić, dokąd idzie, kto tam będzie i będzie wracać o uzgodnionej godzinie, będę się o to pytał, a ona będzie miała swobodę spotykania się bez mojej kontroli. Obydwie strony sie nawzajem nie oszukują. I to zadziałało. Ma teraz 27 lat.
Bernardrolandzie! Jestem uczulony na punkcie swojego nicka. Jestem Torlin, gdybyś był łaskaw zauważyć. W takim razie ja się zrewanżuję: należy pisać „oryginalny”, a nie „orginalny”.
Ja mam negatywne doświadczenia z Holendrami. Będąc tam jakis czas zetknałem sie z rodzinami rozbitymi i nieszczęśliwymi dziećmi. Sądzę, ze jeśli się dzieciom i w ogóle ludziom nie stawia się wymagań to wyrastają na ludzi rozlazłych i mięczaków. Żaden dorosły nie jest nieograniczenie wolny, dlatego nie widzę nic złego w stawianiu dzieciom pewnych barier zwłaszcza jeśli chodzi o picie i palenie. Człowiek musi wzrastać w pewnej dyscyplinie wewnętrznej. Oczywiście nie znaczy to że w Polsce należy łoić dzieciaki pachem.
Z tego co ja zaobserwowałem swym skromnym okiem Holendrzy maja miła powierzchowność, uśmiechają się, pozdrawiają, wszystko jest good, jestesmy szczęśliwi, ale wewnątrz pustka, brak ideałów, religia w rozkładzie, itp. pozdrawiam
M.W
Michal
Mozna i tak:
„Polacy maja niemiła powierzchowność, nie uśmiechają się, nie pozdrawiają, wszystko jest ZLE, jestesmy krzywdzeni,
ale wewnątrz cieplo”ktorego sto lat nie wyziebi”, ideałów kupa, religia w rozkwicie, itp. pozdrawiam”
Ale czy to prawda ???
Panie Adamie,
Moze zainteresuje Pana wynik ankiety zaprezentowanej w dzisiejszej najwiekszej holenderskiej gazecia codziennej.Ankiety poswieconej wlasnie poruszanemu przez Pana raportowi Unicefu.
Otoz 66% ankietowanych zgadza sie z raportem a 26% jest odmiennego zadania.
Komentarze sa nastepujace:
-„Holandia jest rajem dla dzieci ale manier nasza mlodziez nie ma”
-„Wola naszych ksiazotek i ksiezniczek jest dla wiekszosci rodzicow prawem”
-zdaniem 61 % to materialny dostatek przyczynia sie do poczucia szczescia u dzieci.
-ankietujacy sa praktycznie jednomyslni ,ze wspolne ,rodzinne spozywanie posikow z dziecmi jest bardzo wazne dla wiezow rodzinnych.Ponad 75% rodzicow deklaruje wspolne spozywanie posikow codziennie
-„nasze dzieci sa przeladowane dobrami materialnymi ale brakuje im dobrych manier i przyzwoiotego zachowania”
-78% ankietowanych uwaza ,ze dzieci zagraniczne sa „milsze” niz ich wlasne ,holenderskie.Za najmilsze holederskie dzieci uwaza tylko 5% ankietowanych.
-„brakuje dobrego systemu szkolnictwa ”
-wiecej uwagi powinno sie poswiecic aktywnosci dzieci poza domem a wszystko jest w Holandii zabudowywane”
Oto najwazniejsze opinie samych holederskich rodzicow , wybrane z dzisiejszej ankiety ,ktore przedstawiam po prostu jako ciekawostke .
Zgadzam sie calkowicie z Panem ,ze to wyklete w naszym kraju „liberalne”wychowanie przynosi szczesliwych a przede wszytkim WOLNYCH ,nie obciazonych niepotrzebnymi kompleksami mlodych ludzi.
W szkole holenderskiej ( nie bedacej na najwyzszym poziomie niestety ,ale to na inna rozmowe) nie uczy sie religii tylko religioznawstwa,
wychowanie seksualne jest rzecza jak najbardziej normalna i powszechna juz od szkoly podstawowej (minister Giertych nie mialby tutaj co robic a juz na pewno nie musialby liczyc nastolatek w ciazy)
Dzieki zamoznosci rodzicow dzieci masowo jezdza na wakacje do innych krajow ,poznaja je .Dla nich Francja czy Wlochy sa najnormalniejszym miejscem na swiecie -takim samym jak ich wlasny kraj tylko lepszym na wakcje bo sloneczko przygrzewa.
Sa wiec szczesliwe w wielu znaczeniach tego terminu .Czy jednak we wszytkich ?
Zgadzam sie z Anna (przy okazji pozdrawiam serdecznie nieznana Blogowiczke piszaca jak zrozumialem tez z Holandii -moze stukamy w klawiature gdzies niedaleko od siebie ?) ,ze w Holandii zarowno rodzice jak i szkola boryka sie z wieloma problemami dotyczacymi mlodziezy takimi jak narkotyki (sa nawet przypadki zgonow po naduzciu roznych pigulek na dyskotekach), depresje ,problemy z dopasowaniem sie do norm spolecznych .
Problemem ,czy tez inaczej -skutkiem tej „szczesliwosci „jest dosc powszechna niechec mlodych ludzi do dlugiego studiowania dla osiagniecia jakiegos wyzszego statusu spolecznego w przyszlosci.
Wielu mlodych chce szybko podjac jakas prace aby miec wlasne pieniadze na przyjemne zycie .Biedy w zasadzie nie znaja bo o ich „szczescie materialne” zatroszczyli sie rodzice .
Dobrze jezeli w ogole podejmuja prace a nie zyja na koszt rodzicow.
Poczucie szczescia ,jakze mile -usypia i nie wyzwala energii potrzebnej do stawienia czola wyzwaniom jakie przynosi „zycie dorosle”.
Syndrom taki nie jest oczywiscie regula ale prosze mi wierzyc -wystepuje dosc powszechnie.
Anna wspomniala o tzw ‚NORMACH I WARTOSCIACH’,o ktorych mowi sie w Holandii coraz wiecej jako o czyms co powinno byc fundamentem wychowania a te wrtosci gdzies ………….uciekly ,zaniknely.
Narasta rowniez dyskusja nad powaznym zaostrzeniem dyscypliny jak i srodkow bezpieczenstwa w szkolach .O podobnych sprawach rozmawiamy w Polsce ,z ta roznica ,ze tutaj debata jest powszechna i publiczna i zaangazowane w nia sa wszystkie srodowiska zwiazane z oswiata i wychowaniem ,jest to jeden z priorytetow polityki.
U nas za debate wystarcza Roman Giertych i jego wspolpracownicy w LPR i MW.
Konczac (choc temat jest nie do wyczerpania) -porownujac Holandie i Polske dostrzezemy przepasc mentalna .
Z| jednej strony ogromna otwartosc na swiat i jego idee ,liberalane podejscie do problemow spolecznych ,umilowanie wolnosci jednostki (nie przesadzam) ; z drugiej -niestety ciagle jeszcze zascianek ,pogrobowcy enedecji u steru Ministerstwa Edukacji ,falszywi katolicy narzucajacy w sposob nachalny swoje jedynie sluszne racje,stopnie z religii !
pomysly lekcji wychowania patriotycznego itp itp.
Czy myslace dziecko czy mlodziez poddane takiej presji moze czuc sie szczesliwe -czyli WOLNE ?
Doswiadczenie holederskie uczy ,ze dobrobyt materialny nie wystarczy do osiagniecia pozadanego stanu szczescia .Z tym mamy w Polsce oczywiste klopoty,czytaj ciagle duzo zwyczajnej biedy .Mozemy jednak jako spoleczenstwo zajac sie wychwaniem dzieci dajacym im przede wszystkim szacunek i milosc .Dyscypline oczywiscie tez ,jak najbardziej ale idaca wspolnie z wolnoscia mysli ,wolnoscia wyrazania swoich opinii przez mlodych ludzi.
Skoro UNICEF opracowuje takie raporty i je publikuje to warto sie nad nimi zastanowic .
Leszek
Juz mialam sie nie odzywac,ale jak czytam takie brednie ,ze:
„W Holandii usmiercanie obloznie chorych jest legalne”, dalej,ze :”w knajpie mozna u kelnera zamowic marihuane”!!!!!!!!!!!!!
No nie……….
Owszem jest legalna eutanazja i coraz wiecej krajow mysli o jej legalizacji!Proponuje wiecej czytac fachowej literatury na ten temat,a nie zarzucac blog informacjami iscie z ust Rydzyka.
Marihuane mozna zapalic,ale tylko w Coffeeshopa`ch!
Jesli ktos jest ciasnoglowy,to zadne racjonalne argumenty do niego nie dotra.Acz wszyscy wiedza,ze prostytucja jest tak stara,jak swiat.Podobnie jak zazywanie narkotykow.Moze dlatego Holendrzy zdecydowali sie na legalizacje,bo walka z tymi nalogami jest bezowocna.Lepiej,gdy Panie „pracuja” w przyzwoitych warunkach nizli w brudnej bramie.
Na koniec dodam,ze pare miesiecy temu otwarto pierwsza apteke sprzedajaca narkotyki chronicznie chorym,bo leki przeciwbolowe czynia wieksze spustoszenie i sa na dluzsza mete malo skuteczne nizli cannabis!
A wracajac do omawianej ankiety,zeby uzupelnic jej obraz dodam,ze dzieci holend. osiagnely mizerny wynik dotyczacy dobrego wychowania i manier.Przegraly nawet z dziecmi amerykanskimi.I to jest niestety na kazdym kroku widoczne.
Ps Michale,ales Ty mnie tym brakiem idealow u Holendrow rozbawil!!!
Moje dziciństwo było bardzo skromne pod kątem zamożności. Takie były czasy. Ale miałem dzieciństwo którego bym nie zamienił na inne. Było nas ruwieśników dużo i było z kim spędzać wesoło czas. Odbieram je po latach jako bardzo szczęśliwe, pomimo że ojciec nieraz skórę złoił. Współczuje moim dzieciom że nie doświadczyły tych radości, nawet z drobnych spraw, z jakich my się cieszyliśmy. Byt kształtuje świadomość i gdy opowiadam nieraz moje dzieciństwo to mówią, że nic ciekawego w nim nie było i było nudne. Nie było telewizji, internetu, wakacji na koloniach itp. A ja twierdzę, że dzieciństwo naszych dzieci jest uboższe w różnorakie zabawy, doznania i bardziej nudne. One twierdzą jednak, że dzieciństwo miały szczęśliwe.
pozdrawiam marekk
Leszku!!
Pozdrawiam serdecznie.Ja rowniez zauwazylam,ze pomieszkujemy w jednym kraju,ja w Goudzie.
Czytam zawsze Twoje komentarze i je podzielam.
Z Twojego opisu wylania sie kraj,ktory ma swoje jasne i ciemniejsze strony.Nic nie jest ani biale ani czarne.Ale jednego nie mozna Holendrom odmowic.Jest to narod potrafiacy dyskutowac,siegac po wlasne i tylko wlasne rozwiazania, nie ogladajac sie na innych.Byloby dobrze,zeby Polacy sprobowali ich zrozumiec! Kto wie moze naucza sie czegos i od nich?
Ps czyzbysmy czytali te sama gazete.Hej.Ana
Holenderskie dzieci są szczęśliwe, bo żyje się tam lepiej niż np. w Polsce – mają więcej pieniędzy, lepsze szkoły, pozwala im się na wiele rzeczy, nawet jeśli się tych działań nie aprobuje. Mąrdzy rodzice wychowują bowiem mądre dzieci, szęścliwi rodzice wychowują szczęśliwe. Niech Holandia i Norwegia będą naszymi wzorami nie tylko w pedagogice. Ale wielu woli malkontenctwo i szary marazm czy relikty PRL.
U nas tez najszczesliwsze w ankietach sa dzieci od ktorych sie nie wymaga i ktore od 13 roku zycia palą i piją, ale czy to beda najszczesliwsi dorosli? Wlasnie taki model wychowuje egocentrykow ktorzy nie wachaja sie dla wlasnej wygody zabijac nienarodzne dzieci i dziadkow gdy staja sie obciazeniem.
Trudno powiedziec, kiedy dzieci sa szczesliwe, co sklada sie na ich stan szczesliwosci, jednak ogolnie wydaje mi sie, ze dzieciom nie potrzeba wiele do szczescia. Z pewnoscia jest to nadmiar dobr materialnych, bo dziecko zrobi zabawke z byle czego. Chyba bardziej wazne sa czynniki, ktore czynia ze srodowiska, w jakim wychowuje sie dziecko miejsce szczesliwe. Byc moze warunki holenderskie maja najwiecej zgromadzonych elementow warunkujacych normalne, lub jak kto chce szczesliwe warunki dla dziecinstwa, co nie znaczy, ze kazda rodzina korzysta w pelni z calego katalogu tych elementow. Ich szczescie polega byc moze na tym, ze rodziny holenderskie maja z czego wybrac – to jedno, a ponad to – i co chyba najwazniejsze – ze wybor dokonywany jest w sposob sprawiajacy, ze wychowujace sie w nich dzieci maja poczucie szczesliwosci.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Zostałam wychowana w Polsce i nie byłam szczęśliwym dzieckiem, nie ze względu na zamożność rodziców, czy jej brak, brak kontroli i mozliwośći wypicia piwa na 16-ste urodziny. Nie byłam szczęśliwa, bo moja mama wychowała mnie w kulcie jej własnej nieomylności, wmawiania mi, że sobie bez niej nie dam rady i że naczelną zasadą dzieciństwa jest zaakceptowanie fakty, że skoro ona wiodła ciężkie życie, to mi również taki się należy. Zazdroszczę holenderskim dzieciom atmosfery w rodzinnych domach.
panie Adamie, a dlaczego nie skomentuje pan ostatniego miejsca Pana ulubionej Wielkiej Brytanii? przecież to kraj niemal tak liberalny jak Holandia…może co dla jednych dobre, dla drugich niekoniecznie? kultura to coś o wiele bardziej skomplikowanego niż wskazywałaby liberalno – konserwatywna opozycja…
Dużo znasz tych egocentryków co to nie „wachają się” zabijać dziadków i dzieci nienarodzonych?
🙂 To z kim ty się zadajesz? I gdzie, bo chyba nie w Polsce.
Na przykład na Sycylii aborcja (tajna oczywiście) jest traktowana jako środek antykoncepcyjny. Potem się trzeba tylko wyspowiadać i już po sprawie. A kraina – zaiste – bogobojna i katolicka. Nawet w pierścień całują….
Wypowiem sie w tym temacie jako przedstawiciel opisywanej kategori.
Mam 17 lat .. moze nie jestem juz taki mlody abym mial 13-14 lat … ale nadal uwazam sie w pewnych kwestiach jeszcze za dziecko.
Osobiscie uznaje sie za osobe szczesliwa, a czego dzieciom do szczescia potrzebna ?
Nie wierze abyscie wy, dorosli, nie pamietali juz tego …
1. milosci – ze strony rodzicow, tego szczegolnego rodzaju milosci, ale takze i milosci drugiej osoby (dziewczyny/chlopaka)
2. grona przujaciol – oczywiscie prawdziwi i szczerzy przyjaciele, tacy na ktorych zawsze mozna polegac, na ktorych nigdy czlowiek sie nie zawiedzie, takich przyjaciol na zawsze.
3. myslicie ze dzieci obchodzi system pomocy zdrowotne ? … system szkolnictwa ? NIE !
To juz jest kwestia dorolych – to oni ustalaja te rzeczy.
Ja jezcze moge tylko napisac, ze jesli ktos mysli ze t co zrobil Pan Roman Giertych aprpo matur … jesli mysli ze uszczesliwil tym uczniow … to sie grubo myli … maturzysci tegoroczni sa rozgoryczeni i wystraszeni zmianami … ktore niestety musza ich obowiazywac gdyz vacatio legis na uchylenie tych ustaw wynosi rok czasu … tylko im wspolczuc.
Szczęśliwe dzieci są zawsze. To wymysł starych, że są nieszczęśliwe bo czegoś tam nie mają, co wg. nich ma znaczenie…Dzieci są MŁODE!!! w odróżnieniu od nas starych i pomarszczonych jak z obrazów Rembrandta.
Dziecko! Jesteś bardzo mądrym dzieckiem. Chcfę ci powiedzieć, że przyjażnie, które nawiązałeś już teraz mogą ci towarzyszyć do końca twego życia. Takiej przyjażni doświadczyłam ja. W ubiegłym roku obchodziłam wraz z kolegami i koleżankami z mojej maturalnej klasy 50-lecie matury. 🙂
Na tę okoliczność przyjechali wszyscy, żyjący z naszej klasy XI b.
Kilku z „końca świata”.
Swojej szkolnej przyjaciółki, z którą w dramatycznych okolicznościach rozstałam się w roku 1957 i korespondowałam ponad 20 lat nigdy nie zapomnę. Ona już niestety nie żyje, ale ja utrzymuję kontakt z jej matką – dziś 94-letnią osobą, która po 50 latach oddalenia od Polski, nadal mówi piękną polszczyzną.
Uwierz starszej pani; przyjażnie zawiera się w młodości.
Potem ma się tylko znajomych.
habitusie model holenderski sie klania. tam wlasnie nihilizm osiaga apogeum.
Nela pisze: „Uwierz starszej pani; przyjaźnie zawiera się w młodości.
Potem ma się tylko znajomych.”
To bardzo smutne.
Co za bzdury….I co lepsze „nihilizm holenderski” cz „sycylijska hipokryzja”? Ta ostatnia w Polsce szczególnie hołubiona.
W ciągu ostatnich miesięcy dwukrotnie byłem w Holandii . Łażac na piechotę zwiedzałem Amsterdam i Eindhoven, i mogłem , tak jak lubię najbardziej , powoli i bez pośpiechu przyglądać się miastu i ludziom. To co widać od razu gdy człowiek rano wyjdzie z hotelu i zanuży się w miasto, to młodych rodziców wiozących swoje pociechy do szkoły czy przedszkola na rowerach w specjalnie skonstruowanych siedzeniach czy wózkach. Dzieciaki są uśmiechnięte i wyglądają na szczęśliwe. Już to widzę oczami wyobrażni: młoda matka podwożąca dwojkę swoich dzieci w rowerowym wózku do przedszkola na Mokotowie . Pada deszcz i dzieciaki siedzą przykryte folią…
„Jak panna brzydka i nieposażna, to musi być miła.” – Oto motto życiowe ministra Władysława Bartoszewskiego i credo jakim sie kierował reprezentujac Polskę w świecie.
Taką właśnie rolę słodziutkiego cukiereczka, milusiej panny wyznaczył Władysław Bartoszewski Polsce w stosunkach z zagranicą – czyli bycia MIŁYM, usłużnym, pokornym…
Ten syndrom dworskiej gnidy cechował i nadal cechuje cały czas naszą lewacką lumpen-elytę z PO i LSD, w tym i byłe MSZ…
Dlatego też cały czas łazili na czworakach by móc łatwiej lizać tam gdzie ich Oblubieńcy najbardziej lubią…
Choć nie ma własnych dzieci i mieszkam w Hollandi uważam że polskie dzieci nie mam tylko problemu z językiem ale mają też problem z otwartością o mówieniu o wszystkim.Tu się mówi o wszystki lecz my jako naród kryjem wszystko w szófladach o wielu srawach jest nan wygodnie nie rozmawiać.Moim zdaniem odbiegamy od tych standartów i otwartości którzy maj Holendrzy.pragneła bym by wszystie dzieci nie ważne z kad są miały tyle ile mają Holendrzy.