Co nam po tarczy w czasie marnym

Amerykanie proponują nam i Czechom udział w swoim antyrakietowym programie obronnym: czemu nie? Byłby to gest polityczny, oczywiście bardzo kontrowersyjny dla antyamerykańskiej części Unii Europejskiej, dla Moskwy i Mińska, a także dla części, może nawet sporej Polaków, ale tym bym się tak bardzo nie frasował. Opinia Unii się zmienia – najważniejsza dla nas unijna stolica, Berlin, odkąd kanclerzem jest pani Merkel unika retoryki i polityki czasów jej poprzednika. Gdyby we Francji wybory prezydenckie wygrał Sarkozy, można się spodziewać widocznego odprężenia i na odcinku francusko-amerykańskim, czyli w dwoch kluczowych państwach Unii amerykańska tarcza w Polsce nie musiałaby być anatemą. Londyn też raczej Warszawy z tego powodu nie będzie krytykowal.

Weto ze Wschodu jest stałym elementem gry dyplomatycznej Moskwy z Zachodem – przewidywalnym i wrzucanym do lamusa historii, gdy fakty się dokonają – tak jak było z członkostwem Polski i państw baltyckich w NATO. Za tarczę możemy zapłacić przedłużaniem embarga mięsnego w nieskończoność, owszem, ale porządek rzeczy jest taki, że embargo kiedyś jednak zostanie zdjęte, a tarcza zostanie. A po drodze mamy jeszcze zmiane warty w Białym Domu, kto wie, czy ewentualna prezydent Clinton nie każe skorygować programu tarczy?

Najtrudniej przewidzieć reakcję rodaków. Niby powinni być niezadowoleni, ale bo ja wiem? Z baz radzieckich, to rozumiem, ale amerykańskich i jeszcze wybudowanych za amerykańskie dolary i dających może jakieś miejsca pracy Polakom? Polacy nie są narodem pacyfistów. Mają odruch ,”wsobny” – czemu nasi chłopcy mają umierać za Irak czy Afganistan – ale to się nie przekłada na masową akcję polityczną i sondaże popularności liderów czy partii. I nawet gdyby doszło w sprawie tarczy do referendum, to wcale nie jest pewne, jaki byłby jego wynik przy umiejętnej rządowej kampanii informacyjnej.

A więc – czemu nie? Dobrze, że na razie nasz rząd pomniejsza jakby znaczenie sprawy tarczy: Amerykanie zaproponowali, rozpatrzy się we właściwym czasie. Dobrze też, że toczy się dyskusja publiczna na ten temat i że stawia się pytania o warunki naszej akceptacji. Ale powiedzmy szczerze: wielkiego manewru tu nie mamy. To jest oferta typu take it or leave it, bierzecie albo nie. Sedno jest czysto polityczne. Waszyngton może się nam za współpracę zrewanżować na różne sposoby – także złagodzeniem reżimu wizowego dla Polakow – ale oczekuje od nas przede wszystkim potwierdzenia, że nam zależy na dobrych stosunkach sojuszniczo-strategicznych, czyli podtrzymania dotychczasowej doktryny politycznej Polski wobec USA. Amerykanom tarcza w Polsce przyda się do własnych celow obronnych, nam – do celow politycznych. To chyba propozycja fair.

Do Dagny: W Przemyślu po koniec lat 70-tych ubiegłego wieku uczyłem w liceum im J. Slowackiego