Żegnaj Kanado!
Z Kanadą żegnałem się etapami: z Canmore do domku w lesie pod Calgary, pełnym ludzi, psów i pysznych kanadyjskich czereśni, z domku do willi w Calgary, gdzie Mira i Tomek karmili nas stekami wieczorem i jajkami po benedyktyńsku na śniadanie. Stek mnie postawił na nogi po dwugodzinnym spotkaniu z kalgaryjską Polonią w domu kultury, która budowała Mira. Zadawane w Calgary pytania o sytuację w Polsce zaskoczeniem dla mnie nie były. Większość uczestników sprawiała wrażenie dobrze zorientowanych w faktach i aktach polskiej polityki AD 2006 i niesfrustrowanych, choć dość zaniepokojonych aktualną sytuacją polityczną. Zaskoczyła mnie chyba tylko jedna wypowiedź, że nie ma wolnej Polski, a jedynym prawdziwym rządem po 1989 r. był rząd Jana Olszewskiego. A pewna pani zapytała, czy nie mam moralnego kłopotu jako dziennikarz, kiedy krytykuję obecną koalicję rządzącą. Ale w sumie te dwie godziny rozmowy o Polsce były dla mnie nie mniej ważne niż rozmowy z studentami polsko-kanadyjskimi i polsko-amerykańskimi w Canmore.
To seminarium „Poland in the Rockies” uważam za jedną z najciekawszych inicjatyw polonijnych, z jakimi się bezpośrednio zetknąłem. W Canmore też byli sympatycy programu i retoryki PiS, zawsze gotowi dać odpór liberałom jak ja, więc młodzież miała jakąś próbkę naszych krajowych sporów. Z żalem żegnałem Canmore, wspaniałą panią Irene Tomaszewski, szefową programową, wszystkich świetnych Polaków poznanych dzięki tej konferencji. Tyle miałem tej pozytywnej energii, że lot powrotny do Warszawy z przesiadką w Toronto zniosłem bez problemu. A jeszcze ta premia: widok Oceanu niczym z „Solaris” Lema – bezkresna i jakby żywa pomarszczona tafla wody po horyzont obramowany pomarańczowo-żółtą poświatą. Wieczność. Co tam nasze polskie potępieńcze swary!
Witaj Polsko!
Ale w Polsce trudno żyć metafizyką gór i oceanów. Na dzień dobry czytam w Wyborczej Karola Modzelewskiego, że wprawdzie nie obawia się w Polsce państwa policyjnego, ale systemu autorytarnego – kto wie. Pocieszam się, że prof. Modzelewski nie ma twardych socjologicznych dowodów na swoją tezę, że w Polsce rośnie rozczarowanie naszą demokracją, więc siłą rzeczy rośnie też przyzwolenie na autorytaryzm. Wtedy widzę w gazecie newsa, że prezydent Kaczyński nazwał targowiczanami tych, którzy za granicą krytykują Polskę. Od razu przypomina mi się pani na spotkaniu w Calgary, która pytała mnie, czy nie mam wyrzutów sumienia, kiedy krytykuję obecną ekipę. Nie mam. Bo nie zawsze krytykuję, czasem bronię, jak przed zarzutami, że bracia Kaczyńscy to antysemici. Ale w demokracji media mają być z rządem obowiązkowo tylko w stanie wyższej konieczności: podczas wojny lub jakiejś innej wielkiej katastrofy narodowej. Poza takimi wyjątkowymi sytuacjami niezależne media z góry na „tak” dla ekipy aktualnie u władzy, to sprzeczność w założeniu. Ja to już widziałem w PRL.
Komentarze
Panie Adamie
Czytałem w GW Karola Modzelewskiego i w przeciwieństwie do Pana nie mam wątpliwości,że w Polska zmierza do autorytaryzmu.Co prawda Modzelewski nie dowodzi tego”twardo” w swym tekście,ale wyniki rozmaitych badań socjologicznych od lat wskazywały na tę tendencję. Zresztą wynik ostatnich wyborów nie pozostawia złudzeń,jak i rozlewająca się po kraju atmosfera radykalizmu dotąd milczących ludzi i gorliwości różnego typu funkcjonariuszy państwowych.Państwo staje się utorytarne w odpowiedzi na ludzką potrzebę,by trzymać wszystko krótko za mordę-tak jak było w śnionych po nocach wspomnieniach z młodości,gdy świat był prosty,sprawiedliwy i bezpieczny.Polska jak stary zmęczony człowiek zanurza się w infantylnych wspomnieniach z dzieciństwa,dziecinnieje po prostu.Wraca po 17 latach do komunizmu bez komunistów,bez kapusi za to z szubienicą, cenzurą i ulicznymi inscenizacjami zamieszek,w których przebierańcy-zomowcy udają,że pałują przebierańców-demonstrantów. Czy ten infantylny idiotyzm warto krytykować?Krytykując staje się Pan aktorem tej inscenizacji obsadzonym w roli Targowicy.Przypomina Pan sobie pewnie artykuły z Trybuny Ludu i słowa umundurowanych spikerów o zdrajcach piorących nasze sprawy za granicą za judaszowe srebrniki.Mnie się ostatnio przypominają.I myślę,że chyba szkoda zdrowia na krytykę tej farsy.Szkoda chyba czasu na grę w tej komedii.Chyba najwyższy czas,aby ludzie w końcu zaczęli odpowiadać za swoje decyzje. Nie można im bez końca powtarzać jak dzieciom-„To się fatalnie dla was skończy”Niech spektakl trwa i zamienia się w makabreskę.Jeszcze trochę zostało do zniszczenia-stabilny pieniądz,otwarte granice.Po cholerę strzępić język w walce z tym co nieuchronnie nadchodzi.
Pozdrawiam ciepło mimo codziennego,porannego rozgoryczenia
Jeżeli chodzi o targowicę to chyba prezydent wie, że przyłączył się do niej król. Czyli najwyższa władza w Polsce ówczesnej. Czyżby prezydent Kaczyński chciał porównań. Targowica tam gdzie władza (tak by przewrotnie wychodziło)
Targowiczanami nazwal nie krytykow a krytykantow i klamcow wypisujacych brednie o faszyzmie i chcacy szukac pomocy dla obrony interesu kraju. a tu nie kraj a ich interes jest zagrozony, wiec sluszne porownanie.
Polecam to.
Panie Wojtku z Przytoka,
Co do Pana oceny naszej politycznej rzeczywistości (jakże okrutnej), jestem w stu procentach przychylny!!!
Natomiast co do kwestionowania sensu krytyki, mam odmienne zdanie…
Ja jako jeszcze dosyć młoda osoba, wychowana światopoglądowo już raczej w latach po „okrągłym stole”, odnosząca się z wielkim uznaniem dla tak dziś szkalowanej III RP, uważam krytykę za rzecz potrzebną na dzisiejsze czasy- szczególnie!
Uważam, że gdyby nie ona, to w polityce szczególnie mielibyśmy doczynienia z zakłamaniem, ukrytym za fasadą IV RP chociażby.
Gdzie rzeczy jakże istotne i godne pamięci ( np. rok ’89), w imię walki politycznej są w pewnych aspektach przekreślane…
Także zanegowanie krytyki, jako takiej uznawałbym za negowanie demokratyzmu panującego jeszcze póki co w Polsce…
Do widzenia panie Adamie!
Ewa
Ocean widziany z wysokosci 13 km to rzeczywiscie cos.
Kiedy leci sie zima, wtedy widac biale platki kry na powierzchni morza.
Kiedy przelatuje sie w ciemnosci nad Morzem Pn, widac plonace pochodnie platform wiertniczych.
Kiedys podczas lotu nad Ocenem pilot poinformowal nas, ze wlasnie oto bedziemy „wyprzedzac” inny samolot, ktory aktualnie znajdowal sie po naszej lewej stronie, kilkaset metrow nizej, i oczywiscie w bezpiecznej odleglosci. Dla zabawy, obywda samoloty zaczely wymieniac sie pozycjami, ciagle utrzymujac swoj pulap, tak wiec raz mielismy towarzystwo z prawej, a raz z lewej strony samolotu. Trwalo to pare minut. Niebo bylo bezchmurne, a wiec z dolu taki spleciomy warkocz smug kondensacyjnych musial wygladac calkiem niecodziennie.
Gdyby tylko jeszcze jedzenie w samolocie bylo do strawienia…
Gratuluje wielu wrazen z Kanady.
Mam nadzieje, ze nasze dyskusje na blogu stanowily w miare ciekawy dodatek do rozmow i spotkan w Albercie.
Jacobsky
Zafascynowal mnie lot pasazerski na pulapie 13000 m. Musiala to byc niezwykla maszyna ,albo niezwykly lot, bo Boeingi trzymaja cruising altitude 9000m do 11000m i takie dostaja korytarze. Tylko specjalne, rasowane jak Gulf Stream II, z 14-16 miejscami, wyjezdzaja na 14400 m. A jesli prywatny, albo corporate Gulf Stream to jedzonko musialo byc wysmienite. Nie bylo ? Kradna, cholery.
Malo, ze kradna, to jeszcze chuligania: „dla zabawy, obydwa samoloty zaczely wymieniac sie pozycjami…” Piloci musieli miec wysokie
powiazania z kontrola. Gdyby nie mieli, to natychmiast po wyladowaniu, oba przyglupy wylecialy by z pracy „na zbity pysk” i prawdopodobnie odpowiadali by w sadzie za narazanie pasazerow na niebezpieczenstwo i wylot za korytarz (ok.400 m. w pionie i ok. 1500 w poziomie.) Kazdy musi isc w parametrach swojego korytarza. Kapitan linera nawet w nosie nie moze sobie podlubac „dla zabawy”. Chyba, ze to byl samolot gnetsa nie lometsa, albo ktorejs z bylych republik. Tam sie jeszcze lepsze rzeczy dzialy, ale nie wiem jak jest teraz.
Panie Luciusie
Przemawia przeze mnie rozgoryczenie recydywą głupoty,która się aktualnie odbywa.Mam już swoje lata i grubą,wygarbowaną skórę, ale nie mogę spokojnie patrzeć na ten zbiorowy,destrukcyjny amok.W ostatnich latach nabrałem nadziei,że w końcu zacznie się w tym kraju układać(naiwniak stary-wściekły jestem na swoją głupotę)I znów epidemia masowych zaburzeń emocjonalnych.Patrzę na to i mściwie myślę-Niech będzie jak chcecie!Ostatecznie każdy powinien odpowiadać za swoje decyzje.Ja będę grzał stare kości w Portugalii,pił z rybakami kwaśne wino w portowym barze i oglądał w zawieszonym pod sufitem telewizorze jak się wam życie rozpieprza na własne życzenie.Dyskusje z tymi oszołomami,krytyka ma znaczenie dla nas tylko terapeutyczne.Do nich się słowami nie dotrze.Mówimy jednym językiem,ale tworzymy dwa kompletnie nierozumiejące się światy.
Panie Adamie,
miło znów Pana powitać w Ojczyźnie naszej ukochanej. Zaraz tu (na blogu) na Pana napadną. Zazdroszczę Panu tych niewyczerpanych (jak mi się zdaje) pokładów tolerancji, życzliwości dla ludzi i miłości bliźniego, bo moje skromne zasoby są już na wyczerpaniu. Przynajmniej wobec niektórych ludzi, a zwłaszcza polityków. Ale ja nie o tym chciałem. Tak mi się tylko skojarzyło, że wrócił Pan do polskiego piekiełka.
Bardzo mnie zciekawiła w ostatniej „Polityce” Pańska rozmowa z Yaronem Karolem Beckerem. Wiele się z niej dowiedziałem, choćby tego, że w ogóle istnieją (i, jak czytam, rozwijają się) polsko – izraelskie projekty edukacyjne. No i sama postać Pańskiego rozmówcy. Chyba nie tak liczna jest ta grupa do której należy i która „proponuje przewodnikom, by nie traktować Polski jako jednego wielkiego cmentarza i kraju, gdzie Żydzi zaznali tylko samych nieszczęść (…)” ? Ale dobrze, że taka grupa jest i że coś pozytywnie w stosunkach między Polakami i Żydami zmienia. Rozmowa bardzo dla mnie pouczająca i gdyby nawet nic innego w niej nie dostrzec, to choćby ze wzglądu na to jedno zdanie p. Beckera (wyróżnione w tekście) zasługuje na zapamiętanie, chyba przez każdego rodaka. Opinia, z którą się całkowicie zgadzam, nie jest niezbyt popularna u nas. Nawet tytuł rozmowy skłania do refleksji szerszej niż sam jej temat. „Popatrzmy razem na Auschwitz”, ale też popatrzmy razem na Polskę… Dziś, tu i teraz. To są słowa zaproszenia do dialogu i jednocześnie deklaracja słuchania się wzajemnie, do pozbawionej demagogii otwartości na argumenty. Bardzo wątpię, czy np. Jarosław Kaczyński zdolny byłby je dziś skierować do wszystkich Polaków. Raczej tylko do swego brata, ale to tak jakby mówił do lustra.
Serdecznie pozdrawiam.
G. Okon,
jeszcze raz: swiat sie zmienil od dziesiatek lat.
1. W samolotach pokazywany jest na bierzaco miedzy innymi
aktualny pulap (w tym wypadku 39 tys. stop, co odpowiada z grubsza 13 km).
2. Samolot opisywany to McDouglas DC-10, amerykanski, a nie „republikanski”, a wiec podane przez Ciebie parametry Boeninga sie nie stosuja.
3. Linia lotnicza, ktora lecialem to duza firma z tradycjami: KLM.
4. Na prywatne jety mnie nie stac, ale moze w Twoich stronach sa one normalka – w koncu kazdy farmer ma u Ciebie zrodelko ropy…
5. Jedzenie bylo nie tyle podle, ile trudne do strawienia. Jest to wylacznie moja opinia, poniewaz znam ludzi o strusich zoladkach, ktorzy zjedza wszystko. Jesli Ty do nich nalezysz, to winszuje. Jesli zas uwazasz, ze cyt. „kradna, cholery”, to Twoja sprawa. Ja tego nie napisalem.
6. O tym, jakim prawem piloci robili to, co opisalem i dlaczego nie wypowiadam sie, bo to nie ja pilotowalem samolot, nie tez nie pytalem pilota o jego zdanie. Wiem co to korytarz i wiem, ze samoloty w nich lataja. Lot, ktory opisuje odbywal sie 16 stycznia 2006, z Amsterdamu do Montrealu. Uzyj swojej – jak widac rozleglej wiedzy o lotnictwie cywilnym do wyciagniecia wiecej szczegolow na temat wspomnianego lotu, jesli nie wierzysz w to, co pisze.
Opisywana przygoda miala miejsce nad Atlantykiem, a pilot byc moze nie robil az tak wielkich esow-floresow, zeby wykroczyc z korytarza (przypominam, ze nie zmienial pulapu), a wiec zeby tym samym zlamac reguly. Sadzac po wieku kapitana, chyba wiedzial, co robi.
Co do dlubania w nosie pilotow to nie wypowiadam sie. Byc moze dlubia, tylko kontrola naziemna tego nie widzi.
O kurde, Jacobsky ty to masz odpowiedz na wszystko!
Oko nie dawaj sie! Trzym sie! Jacobsky jest zlosliwy!
A co do Atlantyku to jest nudny, najpiekniesze widoki sa jak sie leci dniem przez interior Kanady. Pan Adam albo lecial w nocy albo mial bardzo zla pogode. Wielkie Jeziora robia wielke wrazenie a do tego pustka zielonej Kanady i tylko gdzieniegdzie slady obecnosci ludzkiej i drogi proste jak strzaly, niesamowity widok! Dech zatyka!
Ewa
Ewa,
dla mnie kazdy pejzaz widziany z gory jest ladny. Kiedy latam, moge godzinami patrzec na to, co defiluje pode mna. Nawet na chmury, jesli te zaslaniaja ziemie. Szkoda, ze nie dane mi bylo jeszcze zobaczyc wiecej.
„Jacobsky ty to masz odpowiedz na wszystko!”
Kiedys uczylem sie na adwokata. Moze dlatego…
Nie mniej, nie na wszystko mam odpowiedz.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Jestem przekonana że tak inteligentny czlowiek jak pan zauważył głeboki charakter zmian jaki w Polsce się dokonuje,niemozliwa do przeprowadzenia lustracja przez 17 lat staje się bulka z maslem po prostu,mozna oczywiście szukac dziury w calym ale od 1989 roku mamy pierwszego niezaleznego Prezydenta i premiera ktory błędy zapewnie popelniac będzie ale juz interesów z oligarchami spod znaku SB i WSI nie bedzie zapewne,a ropa może za pare lat poplynie bez posrednikow muzycznych z korzyścią dla ceny koncowej,mnie wstyd za tkz opiniotworcze elity ktore z taką zacieklością i oczywiście „bezintetresownie” atakują PiS a potem okazuje się że albo musialy bo były na nich haki ,teczki lub inne akcesoria,nieprzypadkowo najwięksi antylustratorzy okazuja sie kapusiami….