Zlitujcie się z ojcem Hryniewiczem
Bolesna sprawa ks. Wacława Hryniewicza. Polska nie słynie z teologów wzywanych na dywanik przez spadkobiercę Inkwizycji. Poznałem go przed laty, zrobił na mnie wrażenie chrześcijanina z prawdziwego zdarzenia. Zamiast politykowania i antysemickich dowcipów, otwartość na rozmowy o Bogu, Kościele, chrześcijaństwie – bez stereotypów, bez kadzenia komukolwiek z możnych Kościoła, ale też pełnych woli zrozumienia stanowiska innych.
Intrygowało mnie, jak Hryniewicz daje sobie radę w KUL, któtego jest profesorem od ekumenizmu. Nie żeby KUL był antyekumeniczny, lecz teologia Hryniewicza była radykalna, a katolicka ortodoksja nie lubi radykalizmu. Hryniewicz w wielu rozmowach i książkach powtarzał myśl, bliską i Miłoszowi, że w Bogu nastąpi przemiana wszystkiego co skażone złem, a piekło okaże się puste.
Dla Hryniewicza Bóg jest raczej miłujący i miłosierny, zachęca do przebaczenia i pojednania, niż feruje surowe wyroki wiecznego potępienia. I oto przychodzą wieści, że ciężko chory teolog z Lublina ma kłopoty z władzą kościelną na najwyższym szczeblu. Watykańska Kongregacja Doktryny Wiary zakwestionowała katolickość artykułu Hryniewicza ogłoszonego w internetowym piśmie teologicznym Open Theology w 2007 r. Sekretarzowi Kongregacji (przedtem kierował nią kard. Ratzinger) abp. Amato tekst wydał się chaotyczny, emocjonalny, nie wykazujący dostatecznego szacunku wobec urzędu kościelnego.
O co poszło? O to, że Hryniewicz twierdzi, że Watykan cofa sę w eklezjologii i teologii ekumenizmu do czasów przed II Soborem Watykańskim, choć oficjalnie głosi pełne zaangażowanie w dzieło soboru. Hryniewicz pisze, że podziela ból i smutek chrześcijan niekatolików, którzy byli dotknięci niektórymi świeżymi watykanskimi dokumentami na temat statusu Kościołów chrześcijańskich. Odebrali je one jako odejście od soborowego ducha partnerskiego dialogu.
Dodam od siebie, że ludzie niewierzący i niepraktykujący mogą mieć kłopot a nawet ubaw, kiedy słyszą, że protestant czuje się upokorzony, kiedy chrześcinanin katolik ogłasza go jakby chrześcijaninem drugiej kategorii, bo należącym do wspólnot religijnych, które Kościół Rzymski nie uważa w pełni za Kościoły. A jednak ból i smutek protestanta jest autentyczny i godny szacunku.
KOngregacja w liście do Hryniewicza zażądała, by w odrębnym tekście dokonał krytycznej rewizji tez swego artykułu. Teolog odpisał, że działał tak jak mu każe sumienie i miał dodać, być może w geście łagodzenia, że więcej nie będzie komentował dokumentów watykańskich. Ostatecznie przełożony oblatów (Hryniewicz jest oblatem) wnioskował do Watykanu, by nie poddawać lubelskiego teologa sankcjom dyscyplinarnym (np. zakaz wypowiedzi).
Leży mi na sercu idea ekumeniczna, ks. Hryniewicz jest jednym z najwybitniejszych ludzi jej oddanych w Polsce i nie tylko w Polsce, ma ogromny dorobek. Jeśli on może trafić na cenzurowane w Kongregacji, to co dopiero młodzi adepci ekumenizmu, jego uczniowie czy miłośnicy. Sygnał jest jakby taki: nie idźcie śladem tych teologicznych fantazji Hryniewicza o powszechnym zbawieniu.
Sprawa nabiera rozgłosu. Kanclerz KUL abp Życiński zabiera głos i zarzuca internetowemu pismu, że przekłamało oryginał w angielskim przekładzie. Podwójnie ciekawe. Może to być albo próba odwrócenia uwagi od KUL, za który Życiński odpowiada jako ordynariusz, a w którym jak się okazuje pracuje teolog nieprawomyślny w perspektywy magisterium Kościoła. Lepiej na wszelki wypadek przerzucić odpowiedzialność na redakcję Open Theology, która jakoby zmanipulowała Hryniewicza do własnych, antywatykańskich celów.
Po drugie, ciekawe byłoby, że poważne niezależne międzynarodowe gremium teologiczne posunęłoby się do takiego nadużycia. Trudno mi w to uwierzyć. Tym bardziej, że znam poglądy Hryniewicza i jego pochwałę teologicznej ,,polifonii”. O co więc naprawdę chodzi? Czemu szarpie się Hryniewicza i kto napisał donos do Watykanu? Zlitujcie się z ojcem Hryniewiczem, to naprawdę świadek Ewangeli.
Komentarze
To z pewnością robota IPN albo Rydzyka.
Nie trzeba byc teologiem by zauwazyc odejscie Watykanu B16 od ducha soboru Vaticanum II. O. Hryniewicz postawil tylko kropke nad i. Swieta Inkwizycja nie przebacza jak… no wlasnie? Jak kto?
Szanowny Panie Redaktorze,
jest Pan wrażliwym intelektualistą, przesiąkniętym ideami czystego humanizmu, i taka pokrewna dusza , jaką ewidentnie jest dla Pana ks.Wacław Hryniewicz zaciemnia trochę Panu plan bardziej ogólny, czyli kontekstu ” Watykan a religia katolicka” ze wszystkimi tworzącymi ją zagadnieniami.
Na pewno zna Pan doskonale historię kościoła katolickiego od samego początku jego powstania, i po krótkim zastanowieniu się, albo i nie, przyzna Pan ,że dla Watykanu, religia to przedewszystkim polityka i biznes. Teologia w kontekście jej całej historii to tworzenie kolejnych wariantów manipulacji wiernymi -wokół legend pierwotnych .
Kolejne sobory, to kamienie milowe w konsolidacji tego biznesu .
To co w Pańskiej relacji oferuje, dobry człowiek ks. Hryniewicz, to strzał w jeden z najistotniejszych elementów watykańskiego „arsenału” . Jak można skutecznie manipulować miliardem dusz bez strachu? W swoim indywidualnym rozwoju, na użytek tak prawych osób jak Pan, ks. Hrynieiwicz może do takich niewątpliwie pięknych wniosków dochodzić. Ale, kiedy Watykan zacznie być równie sentymentalny jak on, to wszystko/bardzo przepraszam!/ diabli wezmą.
Podobnie ma się sprawa z ideą pięknoduchów ekumenizmem. Ekumenizm, Drogi Redaktorze, to zapanowałby, gdyby zniknęły wszystkie religie. Był taki moment ,za czasów naszego papierza, że lekko przymierzano się do tej naiwnej idei. Być morze, przymierzano się,a nuż uda się w sprzyjającej atmosferze coś ugrać na tym trendzie. W moim przekonaniu , wierchuszka każdej religii , po cichu myślała , że być może pod jej przywództwem. Watykan , biorąc pod uwagę atut swojej państwowości myślał tak z pewnością. Ekumenizm jednak od samego początku był ideą fix. Racją bytu każdej religii jest jej pełna odrębność, i całkowity monopol na jedyną słudzną doktrynę.
Mnie ,aż bolała naiwność myślenia zwolenników ekumenizmu. Popróbowali, popatrzyli i tym co mają moc podejmowania decyzji, jakby przeszło. Patrząc trzeźwo na problemy ks.Hryniewicza, nie sposób odmówić Watykanowi racji. To Watykan odpowiada za losy światowego katolicyzmu i on prowadzi politykę główną. Ksiądz Hryniewicz może być szlachetnym człowiekiem, ale dla państwa Watykan, to lekki dysydent.
Miłosierność Boga w chceniach i marzeniach k. Hryniewicza swoją drogą, a nasze życie na tym bożym świecie, staje się coraz trudniejsze. Zbawienie pośmiertne, jako akt ogłoszony wyłącznie przez takich pięknoduchów ,jak ks.Hryniewicz, nie rozwiąże naszych ziemskich problemów. Tutaj Bóg zaprowadził twarde reguły- walka przetrwanie i pochodne z mechanizmami ewolucji włącznie. Zasady genialne w swojej istocie, choć bezwzględne. Dopóki Bóg osobiście nam nie przekazuje zmian w regułach gry z nami, chyba powinniśmy kierować się zasadami wynikającymi z naszego poznawania świata.
Pozdrawiam,Eddie
Nie jest ważne, kto napisał donos ( zawsze jacyś „demaskatorzy” się znajdą). Ważne, jak KK zareagował. Widocznie rzeczywiście prawdą jest kurs konserwatywny i odejście od idei soborowych. W sensie instytucjonalnym KK zapewne się zlituje, wystarczy złożona już przez teologa obietnica milczenia. W innym sensie, jak w starym dowcipie, „róbta tak dalej…”
cytat:
„Zamiast politykowania i antysemickich dowcipów, otwartość na rozmowy o Bogu, Kościele, chrześcijaństwie – bez stereotypów, bez kadzenia komukolwiek z możnych Kościoła, ale też pełnych woli zrozumienia stanowiska innych.”
czy to znaczy że przeciętny chrześcijanin w pierwszej rozmowie politykuje i serwuje antysemickie dowcipy? Ktoś chyba może się obrazić za takie pisanie.
Pozdrawiam
Łukasz
Sprawa poważna, a ton felietonu trochę zawodzi. Pobrzmiewa niczym cienka czewona linia ton pogoni za sensacją. Szkoda.
Spór wokół artykułu ks. Hryniewicza ma charakter merytoryczny i wewnątrzkościelny. Bedąc księdzem katolickim jest Hryniewicz zobowiązany do respektowania nie tylko Magisterium, ale także do powaznego traktowania uwag urzędu powołanego do czuwania nad spójnością katolickiej teologii. Zamiast skupiać uwagę Czytelnika na rzekomym dziedzictwie inkwizycji warto byłoby głebiej przeanalizować, co w inkryminowanym artykule tak naprawdę wzbudziło zastzreżenia kongregacji. Zamiast doszukiwac się intencji manipulacji w pytaniach abp. Życińskiego – może lepiej poczekac na analizę tekstu oryginalnego i porównanie go z tłumaczeniem? Zamiast sugerować ewentualnego donosiciela – może trzeba założyć, że w Watykanie sa ludzie czytający angielskojęzyczne publikacje teologiczne?
Przy całym szacunku dla Pana Redaktora oraz ogromnym respekcie dla ks. Hrynieiwicza – niezdrowa pogoń za sensacją i iscie IPN-owska spiskowa teoria rzeczywistości chyba za bardzo zdominowały dzisiajszy post. Pozdrawiam pomimo to.
Drogi Gospodarzu
nietoperz trochę zajęty więc tylko króciutko i nie do tego co teraz się dzieje wokół o. Hryniewicza ale do jego poglądów , które sobie cenię mimo ,że jestem agnostykiem zgadzam się co do tego ,że :
– piekła jako pojęcia do rozważania przez każdego wierzącego , to strzał w „10”
– za mało w polskiej religijności samodzielnego myślenia , myślenia które zmusza człowieka do zastanowienia nad potrzebą zmiany w życiu
– zbyt doktrynerskie podejście do wiary niczego nie załatwia tylko zaostrza konflikt
– kiedy nasz stosunek do innych jest nacechowany życzliwością i bezinteresownością, wówczas nasze pytania i wątpliwości nabierają innego oblicza , potrafimy prowadzić dialog , a to wg mnie najważniejsze
Dla mnie osobiście najpierw w takich rozważaniach byłby na pierwszym miejscu ks. Tischner , potem prof. Gadacz , następnie ks. Hryniewicz w tym kontekście polecam przeczytanie :
http://www.polityka.pl//Text03,1150,166201,18/
pozdrawiam nietoperzyca
ps. nie dopatrywałabym się w postawie abp. Życińskiego asekuranctwa , kto napisał donosik sama jestem ciekawa , a litować się powinniśmy nad katolikami ,że tak mało jest takich teologów jak właśnie o. Hryniewicz
1. Eddie pisze:
2008-09-19 o godz. 22:47
uderz w stół a z fizyka wychodzi humanista ?? chcę ci przypomnieć tylko słowa klasyka:”jestem skończonym humanistą, i przy życiu i zdrowych zmysłach trzyma mnie fakt, że od czasu do czasu spotykam osoby, które podtrzymują moją wiarę w człowieka”
a teraz mała rozmówka :
E: Kościół, uprawiając swoją religię, spełnia głównie tzw. prostemu ludowi, w dobrze rozpoznawalnej pigułce indywidualne potrzeby duchowe. Na prowincji, gdzie ludzie żyją głównie z prostej pracy, dobarwienie ich siermięgi dość częstymi rytuałami organizowanymi przez Kościół/przynajmniej raz w tygodniu/ wyrywa ich z zupełnej stagnacji i monotonne szarzyzny (….)a zaznaczałem specjalnie, żeby poczynania hierarchów traktować rozłącznie od „strawy duchowej” dla prostego ludu
n: tylko niech hierarchowie/duchowy przekaźnik z nieba/ zachowują się normalnie a nie błazeńsko, bo co ma pomyśleć człowiek gdy widzi ,ze jego przekaźnik nagle idzie rakiem
ot i cały sens ten dobry o. Hryniewicz NIEZBĘDNY jest do et cum pet cum bo inaczej byłoby to niestrawne dla owieczek , a przekaźniki nadal zachowują się tak jak zachowywały aby chronić swój interes
pozdrawiam z chmur humanizmu nietoperzyca
Eddie, 22.47. Bardzo to logiczne co napisałeś. O tyle jest teraz lepiej, że dawniej takich odszczepieńców palono na stosach, otwartym pozostawał jedynie wybór rodzaju użytego drewna. Czy było ono suche czy mokre. Od tego zależał czas drogi do nieba. Ja już nie wdaję sie w dysputy o uchu igielnym i tym podobnych dziwolągach. Lansuję na mój własny użytek pogląd, że kościól katolicki należy zdelegalizować jako organizację przestępczą i pasożytniczą.
Droga Nietoperzyco,
jeszcze trochę ,a zanim zacznę uderzać w stół najpierw będę dokładnie badał co na nim leży, żeby uderzać we właściwej tonacji, ale wtedy moja wewnętrzna wolność i osiągalny obiektywizm/?/, baj!baj!
W moim poprzednim wpisie, specjalnie eksponowałem element osób o czystym pięknym wnętrzu, jako ważny element składowy. Ciebie stety/niestety lekką rączką zaliczam do grona takich pięknoduchów. I teraz już na pewno niestety- tzw. prosty lud , ma takie wzloty duch zupełnie w hipotetycznym gdzieś. Oni są na etapie chrztu świętego , pasterki, jasełek, niepokalanego poczęcia itd. Gdyby ich „przekaźnik” wykonywał rakiem pasadoble to albo nie zauważyliby w tym niczego dziwnego, albo wprost przeciwnie- odebraliby to jako cud. Póki te! owieczki są na swoim etapie , to jest dobrze, ale kiedy pięknoduchy trochę przedobrzą w swoich wspaniałych modyfikacjach/złagodzą rarykalnie strach przed piekłem/ to tak się owieczki pogubią, że stracą ustaloną przez wieki, od ich pańszczyźnianego przodka –harmonię ze światem,swoim światem. Wyobrażasz sobie, co by było ,gryby dopadła ich jakaś mutacja cierpień egzystencalnych pięknoduchów? Sądzę, że Mistrzowie z Watykanu, jako zawodowcy z branży, z tak olbrzymią tradycją, wiedzą co robią. W końcu , to ich cały biznes.
Pozdrawiam,Eddie
Spin doctor,
dzięki,
Pozdrawiam,Eddie
i na mój także,a również mojch znajomych,. wcale nie mało jest ludzi o naszych poglądach i co fajne że ich przybywa i nie tłumią swoich poglądów w tej kwestii.
Krzysztof Bramorski: 1:55
Artykuł wcale nie goni za sensacją. Sprawa nie ma wcale charakteru wewnątrzkościelnego (rozumiem: tylko dla duchowieństwa). To, jaki będzie katolicyzm obchodzi (albo powinno obchodzić) również świeckich katolików, i obchodzi Gospodarza tego blogu. Chyba, że przyjmiemy sztywny podział na pasterzy (którzy mają głos) i owieczki (które głosu nie mają, w każdym razie znaczącego). Jeśli tak, to tym bardziej cieszę się, że jestem z kompletnie innej parafii.
Kościół wynaleziono na długo przed Freudem.
Za psychoterapię się płaci. Specjaliści z tej dziedziny zarabiają nieźle. Dopóki człowiek będzie istotą podatną na emocje, pracy i kapłanom i psychoterapeutom nie zabraknie……..
Każde odstępstwo od kanonu musi być karane, w końcu „tort” do podziału na poszczególne religie ma określoną wielkość.
Państwo kościelne istniejące do XIX ? wieku, było koronnym przykładem nieskuteczności oddziaływania idei zwanej zbawieniem.
Ale niektórym jednostkom umożliwiało- jak każde państwo- realizację ich aspiracji – WŁADZA!!!!!!!
Echnaton miał na kilka tysięcy lat przed Chrystusem rewolucyjną koncepcję Boga i przegrał. Zbyt wiele interesów korporacji kapłańskich naruszył. Zaczyna się od małego kamyczka lawina, od drobnego przecieku zniszczenie tamy- Luter też chciał tylko trochę zmienić Kościół……..
Religie, czy ideologie nie znoszą odstępców, ale przygarniają neofitów….
Przy poprzednich tematach ktoś napisał, że istnieje 4000 miejsc kultu Maryjnego. Jakie to są dochody? Wyłom w doktrynie mógłby mieć nieobliczalne skutki finansowe……….
Żadne państwo nie lubi uszczuplenia budżetu. Ekumenizm to fajna rzecz, prozelityzm jest tępiony na całym świecie, przez każdą religię.
„….jeżeli nie wiesz o co chodzi, to na pewno o pieniądze……”
1. Eddie pisze:
2008-09-20 o godz. 12:04
Eddie
sprawdzaj bo łapy potrzebne teraz do czegoś innego , ja bym jednak chciała ,żeby nie traktować tych owieczek / myślę że oni też /jak baranów i nie sprowadzać wszystkiego tylko do et cum pet cum , wiesz mój dziadek / owieczka/był prostym „chłopem ” ale miał więcej mądrości niż niejeden pięknoduch
obdarzanie Mistrzów z Watykanu, takim bezgranicznym zaufaniem to jednak lekka przesada , już o nie jednym mówiliśmy ,że zawodowcy a potem okazywało się ,ze może i zawodowcy tylko ,ze nie z tej branży pozdrawiam „pięknoduch” nietoperzyca
ps. więcej wiary w owieczki !!!!!!!!! nie w przekaźniki , pozostał mi dylemat stety / niestety przerabiać to wnętrze czy generalny remont robić na gwałt ?
@Krzysztof Bramorski:
„Spór wokół artykułu ks. Hryniewicza ma charakter merytoryczny i wewnątrzkościelny.”
Może jestem niedoinformowany, ale wydaje mi się, że redaktor Szostkiewicz należy do Kościoła Katolickiego i stąd jak rozumiem ma pełne prawo wypowiadać się w jego sprawach. Nie jest to organizacja tajna, a sprawa księdza Hryniewicza jest publiczna i dyskutowana przez katolickie media.
Wracając do wpisu:
„Dodam od siebie, że ludzie niewierzący i niepraktykujący mogą mieć kłopot a nawet ubaw, kiedy słyszą, że protestant czuje się upokorzony”
Mnie tam nie dziwi ani zachowanie kościoła ani zawód protestantów. Na świecie jest podobno ponad 30 tys. różnych kościołów chrześcijańskich. Znajdą się wśród nich tacy, którzy uważają papieża za antychrysta a KK za nierządnicę Babilonu, a inni będą chcieli zjednoczenia wszystkich chrześcijan.
Co do owieczek i baranów…….
W dużych miastach owieczki zaczynają masowo rezygnować z lekcji religii, do seminariów duchownych zaczyna brakować chętnych……….
Parafrazując klasyka „byt zaczyna określać świadomość”
Z tortu do podziału większy kawałek zaczną uzyskiwać terapeuci i koncerny farmaceutyczne……..
Panie Redaktorze !
Chciałoby się napisać – nihil novi. Kończenie ducha Vaticanum II rozpoczęło się już 40 lat temu z momentem ogłoszenia przez Pawła VI Humanae vitae. Od tego dokumentu rozpoczął sie odwrót; Ratzinger porzucił „Concilium” i przeszedł na zupełnie wsteczne pozycje. Docenił to JP II mianujac go ober-inkwizytorem XX wiecznego Kk. Pontyfikat polskiego papieża też w przedmiocie doktryny, etyki czy moralności (zarówno w teorii jak i praktyce) był odwrotem od ducha Soboru. Zresztą kard. Wojtyła był głównym sprawozdawcą i referentem podczas IV Synodu B-pów w Rzymie gdzie miał znamienne wystąpienie nt. Teologicznych aspektów ewangelizacji (1974). I to wystąpienie było w swym duchu właściwie anty-ekumeniczne (ewangelizacja jako taka jest anty-ekumeniczna gdyż jest prozelityzmem i szerzeniem swojej wiary wśród innowierców lub „pogan” bądź niewierzących). Następnie całym pontyfikatem JP II cofał Kk na pozycje przedkoncyliarne – przede wszystkim w nominacjach biskupich (większość to tradycjonaliści i zwolennicy „konserwy”) a także w stosunku do niepokormnych teologow (vide Kueng, Boff, Forcano, Curren, Drewermann, Guttierez i wielu, wielu innych). Pan Redaktor widzi to dopiero dziś ?! A ten proces trwa już bez mała ponad 30 lat. H.Kueng (a i E.Drewermann i J.Curren) o tym wielokrotnie mówił i pisał – wtedy w Polsce nie wzbudzało to zainteresowania. O Boffie, Assmanie, Guttierezie czy dom H. Camarze nie wspomne. A jak JP II postąpił z wybitnie progresywnym generałem jezuitów, „czarnym papieżem”, P.Arrupe ? Czy to nie były symptomy inkwizycyjne ?
Trzeba sobie jawnie powiedzieć, że Vaticanum II to był autentyczny cud w Kościele. I duch oraz roztropność Jana XXIII (jak chcą wierzący – ja jako agnostyk uważam, iż to raczej heglowski „zeit-geist” i klimat ówczesnego świata zmusiły Kk do takiego a nie innego stanowiska). To sprzeczne z podstawami Kk który jest totalitarny w swym jestestwie (nauce, strukturze, doktrynie, postępowaniu etc.), hierarchiczny, nadal feudalny i a priori konserwatywny. To tylko polski paradoks (i śmiech historii) sprawiły że w naszym kraju uosobiono katolicyzm z demokracją, wolnością, swobodami obywatelskimi itd. Jak to możliwe kiedy podstawową zasadą Panie Redaktorze Kościola jest nadal zawołanie św.Augustyna iż bez Kościoła nie ma zbawienia ? I jak to pogodzic z ekumenizmem (kłania się tu instrukcja podpisana przez kard, J.Ratzingera aprobowana przez JP II w 2003 roku pn. DOMINUS IESUS).
Pięknoduchostwo, naiwność i patrzenie na świat „przez różowe okulary”. Już o.L.Molina (w XVI w), jezuita i twórca w zasadzie „jezuityzmu” próbowął na zasadzie łączenia przeciwstawnych poglądów i sprzecznych idei dla utylitaryzmu TJ opracować takie zasady. Na krótką metę przyniosło to sukcesy – kontrreformacyjne – potem jak było, każdy wie kto się interesuje historią. Tych rzeczy Panie Redaktorze nie da się połączyć i pogodzić. Jak ognia z woda.
Pozdrawiam.
WODNIK53
Nietoperzyca,
zacznę od końca. Najlepiej nic nie ruszać , nie kombinować dobrze est, jak jest. Religia to nie jest temat do analiz i dysput jeśli mamy na uwadze dobro owieczek. Jest to kwestia wnętrza,duszy itp, to jest zabawa na odczuwanie. Jeśli są osoby, które potrafią takie odczuwanie pogłębić to wspaniale, ale bez tych watykańskich rytuałów i skostniałych dogmatów , katolicyzm- stałby się stowarzyszeniem ludzi, których łączą podobne zapatrywania na sprawy ostateczne, nieporównywalnie większe od naszych ziemskich problemów -o charakterze np. Zen . Ludzie pokoleniowo ukształtoweani w konkretnej tradycji , nie nadają się w skali całej religijnej populacji , w krótkim czasie przystosować się do czegoś zmodyfikowanego, czyta nowego. Fakt, że wśród wiernych można znaleźć wiele osób pogłębiających swoją religiność , nie oznacza, że polityka Watykanu , jako państwa jest błędna. Jeśli kiedyś się owieczki z przekaźnikami rozminą , to bez zwierzchnictwa Watykanu, przyszłości religii, o tak wątłych podstawach jak katolicyzm, nie potrafię sobie wyobrazić.
Inspirującym dla takich przemyśleń może być film „Czarna szata” /reżysera nie pamiętam/ , gdzie główny bohater /misjonarz / próbował nawrócić plemię indian na prawdziwe, piękne ideały cheścijańskie. Zaczęli przestrzegać ich w codziennej praktyce, i… musieli wyginąć z powodu konfrontacji z realem.
Złota,cyniczna w tym wypadku zasada głosi, żeby nie poprawiać tego co jako tako działa. Z czasem samo wszystko ewoluuje wraz ze wszystkim.
Pozdrawiam,Eddie
Panie Redaktorze,
pisze Pan, że Polska nie słynie z teologów, których wzywa się na dywanik przez spadkobiercę Inkwizycji. Polska chyba w ogóle nie słynie z teologow. Polski KK był z reguły ślepo posłuszny wszystkiemu, co szło z Watykanu. Taki wierny syn, który zawsze słuchał poleceń ojca, a przez to zawsze będzie mógł liczyć na nagrode. Wierny, tyle ze … bezbarwny i nudny.
O wiele lepiej na tym tle wypada np. opłakiwana bez ustanku Francja, której Kościół kwitł fermentami, która produkowała nurty teologiczne, ożywiając w ten sposób Kościół i dodając mu kolorytu. A przynajmniej pobudzając do dyskusji w łonie tej skostniałej instytucji. Podobnie z kościołami Ameryki Płd.
Dlatego może dobrze się dzieje, że teraz „skandal” teologiczny wyszedł z Polski. Dobrze między innymi dla wizerunku polskiego Kościoła, który być może zyska w ten sposób kolejny wymiar i stanie się jakimś punktem odniesienia w konstruktywnych dyskusjach o Kościele i w Kościele. Być może lepiej będzie, żeby Kongregacja podrażniła się jeszcze trochę z ks. Hryniewiczem. To może wyprodukować całkiem ciekawe rezultaty…
Pozdrawiam.
Phi,
a już myślałem, że się w Polsce trafił kolejny esbek albo pedofil w sutannie, a tu tylko watykańskie politbiuro zażądało od księdza Hryniewicza złożenia samokrytyki za „chaotyczny, emocjonalny, nie wykazujący dostatecznego szacunku wobec urzędu kościelnego”* ton jego tekstu. Na marginesie: jeśli o nie-rzymskokatolickości wypowiedzi decyduje kryterium „chaotyczności i emocjonalności”, to jakim cudem ksiądz Rydzyk nie został jeszcze przywołany do porządku dziennego przez „urząd, będący bezpośrednim spadkobiercą Inkwizycji”?
„Dodam od siebie, że ludzie niewierzący i niepraktykujący mogą mieć kłopot a nawet ubaw, kiedy słyszą, że protestant czuje się upokorzony, kiedy chrześcinanin katolik ogłasza go jakby chrześcijaninem drugiej kategorii”
Bo tak trudno sobie wyobrazić, że ludziom niewierzącym dopóty totalnie zwisa, co o sobie nawzajem sądzą wyznawcy poszczególnych frakcji danej religii, dopóki religia nie ma wstępu do sfery publicznej – przez co teologiczne dysputy pozostają na poziomie wewnętrznych kłótni w rodzinie (tj. policję wzywa się tylko wtedy, kiedy dochodzi do użycia – lub groźby użycia – przemocy).
„Po drugie, ciekawe byłoby, że poważne niezależne międzynarodowe gremium teologiczne posunęłoby się do takiego nadużycia.” Bo Pan, Szanowny Panie Redaktorze – mniemam, że w przeciwieństwie do arcybiskupa Życińskiego – nie zdaje sobie sprawy, do jakich zbrodni i nieprawości jest się zdolny posunąć demoliberalny masonożydopedałoprotestanckofeminazistowskokomunistyczny Układ w celu zniszczenia Jedynej słusznej i Prawdziwej Rzymskiej Wiary.
* Czy ostatni zarzut oznacza, że ksiądz Hryniewicz, pisząc w swoim tekście o biskupie Rzymu, używał zwrotu „papież”, a nie „nasz najukochańszy i nieomylny Ojciec Święty”? Zalatuje mi to na kilometr zaleceniem peerelowskiej cenzury z lat 70-tych, żeby o przywódcy Partii nigdy nie pisać per „Edward Gierek”, tylko i wyłącznie „I Sekretarz PZPR, Towarzysz Edward Gierek”. I jak tu nie traktować poważnie Jana Woleńskiego, który stwierdził kiedyś, że Kościół rzymskokatolicki i PZPR to tak naprawdę bliźnicze organizacje?
1. wiesiek59 pisze:
2008-09-20 o godz. 14:22
Wiesiek
Skoro tak nieśmiało/ bezosobowo/ przywitałeś się ze mną to mnie nie pozostało nic innego jak głośno powiedzieć : CZEŚĆ
nietopezrzyca jako agnostyk , swoje 5 groszy dorzuciła do rozmowy ……rozumiem że inne niż Twoje
co do owieczek i baranów…… popieram filozofię !!!!!!!!!!!!!!!!
księży ci nas dostatek na razie ich nie zabraknie ……spoko
„byt dla siebie (…) jest tym, czym nie jest, nie będąc tym, czym jest ”
teraz śmietankę zamiast kościoła spijają inni …..skoro nie dbali o swoje owieczki to się doigrali jak zwykle serdecznie nietoperzyca
Panie Szostkiewicz, jeśli piekła nie ma, to znaczy że i Adolf Hitler będzie zbawiony. Że też Pański mistrz Miłosz na to nie wpadł. To może już teraz pomodlimy się
do św. Adolfa, co ? A co na to wszystko inny Pana ulubieniec T. Bartoś ?
„Zamiast politykowania i antysemickich dowcipów, otwartość na rozmowy o Bogu, Kościele, chrześcijaństwie „
O kim mowa, otóż o chrześcijaninie z prawdziwego zdarzenia:
„zrobił na mnie wrażenie chrześcijanina z prawdziwego zdarzenia.”
Czyli wiemy już jacy nie są chrześcijanie z prawdziwego zdarzenia, czyli zwykli chrześcijanie, bo wszak z prawdziwego zdarzenia nie może być wielu, bo już nie byliby z prawdziwego zdarzenia.
Panie Adamie, albo jest Pan skończonym głupcem, albo nienawidzi Pan chrześcijan, albo ma pan strasznego pecha i wśród Pana znajomych są sami antysemici dowcipnisie. Wybór należy do Pana.
Eddie – http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/?p=381#comment-92182 , świete słowa. Pozdrawiam
Było w naszym kościele kilku takich co miało wątpliwości. Mieli, umarli, lub odeszli z kościoła i koniec z wątpliwościami. Wątpiących nie potrzeba. Dla wszystkich myślących, jasne jest, że instytucja kościoła, nie zrezygnuje z absurdalnych dogmatów, których kwintesencją jest „nieomylność papieża”. Nie po to przez tak wiele lat budowano tą pajęczynę by teraz (choćby w kryzysie), ustąpić dla dobra ewangelii. My w Polsce patrzymy na K.K. jak na jednorożca, baranka, anioła, świętą krowę. Ja od dawna odnoszę wrażenię, że jest to instytucja-piramida, emocjonalno-finansowa. Pośród gromady ekonomów wiary, zawsze trafi się jakiś chrześcijanin. Tym gorzej dla niego. Hryniewicz, czy za chwilę inny, jast kolejnym trybem w tej maszynie.
Jestem niereligijny i zajmuję się ekonomią.
Patrząc z tej perspektywy wyjątkowo nietrafne wydaje mi się stwierdzenie ‚gdy nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze’; jest ono mniej więcej tak naiwne jak stwierdzenie, że wszystko jest biologią, fizyką, czy nawet matematyką. Nie wierzę w prymitywne prawo organizujące proces historyczny wokół pieniądza. Sądzę, że ludzie obsadzający stanowiska w różnych kościołach i kongregacjach robią to na poważnie i wierzą w to co robią. Czy wierzą mądrze, to inna sprawa. Nie mnie oceniać.
Pewien mądry wikary w mojej parafii (z którą miałem kontakt, dopóki nie zmęczyła mnie polityczna aktywność KK) w rozmowie wspomniał, że zdrowie religii mierzy się ilością heretyków. I że to nawet trochę źle, że w Polsce nie było żadnej herezji z prawdziwego zdarzenia.
KK obrał kurs konserwatywny, co dla mnie jest o tyle zrozumiałe, że konserwatyzm to dla kościoła chyba najprostszy sposób by zakomunikować, że ma on wobec wiernych wymagania. Nie potrafię tego rozumowania uznać za przekonujące, ale mieści się ono w pewnym schemacie rozumowania. Jeden z filarów takiego myślenia mówi, że liberalizm oznacza odrzucenie wymagań wobec człowieka, w szczególności człowieka względem siebie. Taka prosta opozycja jest w moim odczuciu fałszywa.
Nie podoba mi się postawa Kongregacji Nauki Wiary, i rozumiem, że dla osoby która nie chce wyjść z kościoła może być bardzo bolesna (jak również dla wyznawców innych odłamów chrześcijaństwa, których w moim odczuciu KK traktuje dość arogancko). Brak dyskusji nad dogmatami to duże zubożenie dialogu, które jeśli jest skuteczne może prowadzić do ociosania społeczności Kościoła do twardego ortodoksyjnego rdzenia. Rzeczywiście oznaczałoby potwierdzenie monopolu KK może nie tyle na prawdę, co na interpretację prawdy i odzierałoby ideę ekumenizmu z większego sensu.
W przeciwieństwie do Eddiego uważam ekumenizm za dobry i skuteczny. Można oczywiście uznać go za naiwny i zaniechać starań o porozumienie. W moim prywatnym odczuciu miałoby to jednak urok samospełniającej się przepowiedni ‚realistów’. Byśmy mieli jasność – ekumenizm nie oznacza uznania wartości uznawanych przez inne ‚warianty’ chrześcijaństwa za równoważne wartościom własnej religii. Oznacza natomiast wypracowanie pewnych norm umożliwiających wspólną refleksję, uznanie wspólnych korzeni, zaprzestanie traktowania innych religii jak herezji. W miejsce herezji pojawiają się tradycje.
Oczywiście, nakładają się na to problemy typowo polityczne, z prozelityzmem włącznie. Główną rolę ma tu prymat papieża, z którym kościół katolicki nie chce się rozstać i trudno mu też przychodzi uznanie, że z ekumenicznego punktu widzenia patriarchowie Kościoła wschodniego nie występują w tej hierarchii z pozycji syna marnotrawnego. Wiara w ‚jeden Kościół’ (a więc w jedność chrześcijan, nawet wobec heterodoksji) bywa nieopatrznie interpretowana jako wiara w ‚jeden kościół’, a więc ortodoksja instytucjonalna, z której wynika pierwszeństwo wartości, postanowień i teologii kościoła katolickiego. Konflikt wartości jest nierozwiązywalny, to jasne. Dlatego w ich sprawie zakłada się dialog (także wewnętrzny) natomiast stosunki bilateralne rozwija na innej płaszczyźnie.
Nie uważam, by ich (problemów politycznych) istnienie miało przekreślać starania na rzecz myślenia o ‚wspólnocie chrześcijańskiej’. Dla wspólnot chrześcijańskich mniejszym problemem jest transfer wewnętrzny a większym laicyzacja. Problemem nie są pieniądze, ale to czy duma i przekonanie o własnej słuszności pozwoli rozmawiać.
Pomyliłem się, chodziło o puste piekło, a nie o brak piekła. Tak czy inaczej teoria o pustym piekle zawiera przesłanie, że nawet największych zbrodniarzy nie czeka kara po śmierci. Jakże krzepiące jest to przesłanie. To, że nie ma sprawiedliwości na planecie Ziemia, wiadomo aż za dobrze. O. prof. Hryniewicz i inni przekonują, że sprawiedliwości nie ma nigdzie.
1. Eddie pisze:
2008-09-20 o godz. 15:37
Eddie
dlaczego tu pozdrowienia nie serdeczne tylko zwykle i dlaczego od końca ,
tu będzie ciężej niż na fizyce ,bo moje neurony bardziej poplątane niż Twoje ( połowa zwoi fizy-mat połowa hum ) ja nie znoszę stagnacji i rutyny , kocham ferment i myślenie , dlatego też tak bliscy w myśleniu z polaków bliscy są mi Tischner i Gadacz , o Kotarbińskim nie musze wspominać
nie znoszę kiedy za mnie czy za owieczki ktoś decyduje, owieczki potrafią sobie dać rade bez duchowych przekaźników zapewniam Cię , choć szanuje Twój punkt widzenia to tu jesteśmy prostymi równoległymi ,które w tej materii na pewno się nie spotkają
polityka Watykanu w wielu aspektach jest dla mnie nie do przyjęcia a pontyfikat JPII nie był żadnym wyjątkiem , jeżeli już to może pontyfikat Jan XXIII bardziej roztropny i ludzki
moje skromne nic nie znacząca opinia w sprawie owieczek w kontekście „morza” jak najbardziej uzasadniona / odnalazł ścieżynkę (….) to chyba jednak cud /
a film dowodzi tylko tego ,ze nie należy odwracać się od własnych korzeni dobrym przykładem jest inny film „Zulus Czaka” , a mnie aby nie należeć do podzbioru „smutasow” pozostaje zaśpiewać : oj dana, dana, / nie ma szatana, a świat realny / jest poznawalny pozdrawiam nietoperzyca
ps. ktoś b. mądry powiedział :s”trasznie trudno będzie Panu Bogu zbawić człowieka, który nie jest wolny i nie jest rozumny, ten człowiek wciąż jeszcze nie jest sobą , więc co tu można zbawiać ? skórę i kości” i przy tym poki co pozostanę
Ciekawa jest historia opublikowania tego newsa przez Tygodnik Powszechny:
http://jedyniesluszne.blox.pl/2008/09/Z-Tygodnika-Powszechnego-usunieto-artykul-o.html
W czwartek wieczorem TP zamieścił na swojej stronie www artykuł o problemach Hryniewicza na podstawie wiadomości agencji CNS. Po bodaj kilkunastu godzinach… usunął go! W piątek Tygodnik nie odpowiadał na pytania czytelników, co się stało z artykułem. W sobotę w sposób odrobinkę brutalny zmusiłam redakcję do odpowiedzi.
Ostatecznie Tygodnik odpowiedział, że zdecydował się na usunięcie tekstu, bo redaktorzy poniewczasie zorientowali się, iż opierał się na nierzetelnych wiadomościach. Usunięcie artykułu było więc ze strony redakcji próbą zatuszowania wpadki. Jednak nic w internecie nie ginie i kopie ich artykułu zachowały się na innych stronach www. Tekstu oczywiście nie dało się usunąć bez śladu.
Na moje nalegania, żeby Tygodnik uszanował czytelników i poinformował ich o powodach usunięcia tekstu, w sobotę redakcja zamieściła na swej stronie notkę. Podaje w niej główne tezy usuniętego artykułu opatrzone uwagą, że pochodziły z nierzetelnego źródła. Zapowiada poruszenie tematu w najbliższym numerze.
Zapytałam red. Sporniaka z TP, co jest prawdziwe – słowa Hryniewicza przytaczane przez CNS, czy słowa Hryniewicza przytaczane przez abp. Życińskiego? Obie wersje bowiem kolidują ze sobą. W jednej Hryniewicz mówi, że nie będzie się tłumaczył w obliczu śmierci. W drugiej – Hryniewicz tłumaczy, że tekst napisał w pośpiechu i znalazły się w nim słowa, których nie powinno tam być. Red. Sporniak odpowiedział mi, że w chwili obecnej nie wie.
Do”nietoperzycy” i „eddiego”, dziś jest święta niedziela,więc tak przed sumą w kościele proszę was-jako niewierzący, jeśli już musicie od kilku tygodni wypełniać 50% blogu gospodarza wzajemnymi duserami i zachwytami oraz szczebiotem do siebie, to przynajmniej zasłońcie zasłony, bo od przewijania palec mnie boli, a chę poczytać i inne wypowiedzi, a tu, gdzie spojrzę, tam eddi nad nietoperzycą, albo nietoperzyca nad eddim
Droga Nietoperzyco,
trochę nam się wszystko pomieszało. Ja zacząłem od możliwie obiektywnych ocen własnych na temat sprawa ks.Hryniewicza a Watykan. Pierwszy mój wpis dotyczył tylko tej sprawy , bez owieczek,. Głównie były to dwa krótkie rzuty na perspektywę ks. Hryniewicza i Watykanu. Nie próbowałem nic z teg wymksować.
W pewnym momencie zeszliśmy na boczny, w powyższym kontekście wątek i mam wrażenie, że troszkę brniemy. Ja indywidualne dociekania owieczek na tematy „boskie” uważam za dokładnie to samo co robią watykańczycy, tylko na własną rękę i trochę inaczej. Czy mądrzej? Tego chyba nigdy nie będę w stanie ocenić. Bo czy można mądrzej prowadzić indywidualne rozważania na temat np Harryego Pottera? A przecież to taka sama zabawa. Chyba,że ktoś uważa inaczej, zgodnie z ego świętym , boskim prawem.
Bardzo serdecznie pozdrawiam,Eddie
P.S.
1Techno, to już biofeetback!!!
2.Twój pies je prawie to samo co ja.
1. Eddie pisze:
2008-09-21 o godz. 11:08
Eddi
To wszystko przez te neurony popłatane , masz rację dzięki za subtelnie powiedziane „słońce za bardzo przygrzało” chyba konieczny mi dłuższy urlop skoro po przeczytaniu Twojej informacji o biofeedback =techno
jak zwykle serdecznie pozdrawiam ,nietoperzyca
To, że arcybiskup Życiński w żaden sposób nie kontroluje KUL-u, którego formalnie jest kanclerzem, jest oczywiste. Nie sądzę, aby w tej sprawie na obronie KUL-u mu zależało. Obecną wypowiedź Życińskiego w sprawie księdza Hryniewicza – że to, panie dzieju, przekłamania w tłumaczeniu – interpretuję jako (dosyć naiwną) próbę obrony samego księdza Hryniewicza i redakcji Tydognika Powszechnego (patrz wypowiedź Anuszki wyżej) poprzez udawanie, że żadnej sprawy nie było, to wszystko jakiś nieudolny tłumacz sknocił, a ksiądz się z Kongregacją nie skonfliktował i wcale to a wcale nie uważa, że Kongregacja się chyłkiem, boczkiem z Vaticanum II wycofuje. Cóż…
Teresa Stachurska
niereformowalny ateista dziękuję za „święte słowa”.
Pozdrawiam,Eddie
Pielnia 1,
najpierw zacytuję osobę , którą jako ostatnią mógłbyś posądzać o nieżyczliwość wobec Twojej szanowności. „Drogi Pielnio1,może byś się przywitał po przerwie ze swoimi druchami?”. Jeśli Cię uraziłem moim tupetem , to zanim uzewnętrznisz swoje oburzenie, pozwolę sobie życzliwie się Tobie zwierzyć, że w takim przypadku ujawnię osobę ,którą cytowałem. Proszę bardzo Twój wybór.
A co do meritum Twojego wpisu, , to gdybyś od czasu do czasu pozwolił odsapnąć Twojemu palcowi od przewijania wpisów, i od czasu do czasu przeczytał nasz „chłam”/Nietoperzyco, przepraszam , jakby co/ to zauważyłbyś już dawno, że biedna Nietoperzyca kilkakrotnie ujawniała „duszę na ramieniu” z powodu naszego zbaczania w prywatę. W każdym więc przypadku, ja jestem sprawcą tego całego zła.
Z czasów wolnej młodości pamiętam, że dla osób trzecich , znajdujących się trochę z boku takiego „duserowania” , najlepszym rozwiązaniem było przyłączenie się do wspólnego grona. Wówczas monotonię N na górze, E na dole itd ,. możnaby uatrakcyjnić np. tak-E na górze, P1 na dole a N w środku itd . etc. itp….
Pamiętaj drogi Pielnia1, nie ma się czym przejmować. To wszystko co my za sobą ciągniemy, na tym blogu również – to tylko życie!
Witam serdecznie po przerwie ,Eddie- całe zło
Jak wiemy doskonale z historii – Watykańska mafia jest organizacją przestępczą. Amen.
Nauka zaangazowana
Niegdys teologowie i zakonnicy scigali, potepiali, a bywalo, ze i palili naukowców, którym sie kolana nie zginaly. Dzis role sie odwrócily: nauka triumfuje, a teologia walczy o przetrwanie.
Dzisiejsi teologowie wiedza, ze nauka jest dla nich grozna, dlatego korumpuja poszczególnych naukowców, bo przeciez kazdy sojusznik sie liczy. W przeciwienstwie jednak do triumfujacej teologii, naukowcy walcza jedynie slowem i pismem.
Do najwazniejszych zaangazowanych naukowców nalezy bez watpienia Steven Weinberg (ur. 1933) ? wybitny amerykanski fizyk, laureat Nagrody Nobla, która otrzymal w roku 1979 wraz z Sh. L. Glashowem i A. Salamem za wklad w rozwój teorii oddzialywan miedzy czastkami elementarnymi, a zwlaszcza za sformulowanie tzw. zunifikowanej teorii oddzialywan slabych i elektromagnetycznych, w która po jej ogloszeniu w 1967 r. uwierzylo jedynie nieliczne grono fizyków. W latach 1969?1973 byl profesorem Massachusetts Institute of Technology; w latach 1973?1983 ? profesorem Harvard University; od 1982 r. ? University of Texas w Austin. Jest czlonkiem Narodowej Akademii Nauk (NAS), Towarzystwa Królewskiego w Londynie, Amerykanskiej Akademii Sztuk i Nauk, Miedzynarodowej Unii Astronomicznej i Amerykanskiego Towarzystwa Filozoficznego. Jest autorem wielu ksiazek, m.in. ?Pierwsze trzy minuty? (1977 r., wyd. pol. 1980; przetlumaczona na ponad dwadziescia jezyków. Kiedy Hawking pisal w 1988 r. swoja ?Krótka historie czasu?, ksiazke Weinberga uznal za jedna z najlepszych, jakie napisano do tego czasu o wczesnym wszechswiecie); ?Discovery of Subatomic Particles?; ?Dreams of a Final Theory?; ?Gravitation and Cosmology?; ?Facing Up: Science and Its Cultural Adversaries? (Harvard University Press, 2001). Weinberg w czasie Holocaustu stracil cala rodzine swojej matki. Jego zona jest profesorem prawa University of Texas.
Mówi sie o nim jako o prawdziwym, autentycznym ?czlowieku Odrodzenia naszych czasów? albo ?Einsteinie naszych dni?. Ma honorowe tytuly naukowe najwazniejszych uniwersytetów calego swiata. W 2002 roku American Humanist Association przyznalo mu nagrode Humanist of the Year (znamienne: naukowiec ? humanista roku!). Ponadto otrzymal Narodowy Medal Nauki, Nagrode Heinemanna z dziedziny matematycznej fizyki, Medal Cressona Instytutu Franklina, Medal Madisona Uniwersytetu w Princeton, Nagrode Oppenheimera i in. Od czasów L. Eyseleya czy L. Thomasa nikt tak jak on nie ukazywal tak pieknego oblicza nauki w utworach poetyckich. Otrzymal Nagrode Thomasa jako ?najlepsze ucielesnienie naukowca-poety?. Kiedy odbieral te nagrode, powiedzial, ze oprócz nauki pasja jego zycia jest uwalnianie ludzi z przesadów religijnych.
Przekonywal m.in., ze religia jest obraza ludzkiej godnosci: ?Osobiscie sadze, ze nauczanie nowoczesnej nauki jest czynnikiem korodujacym dla wierzen religijnych i calkowicie to popieram! Rzecz, która faktycznie prowadzila mnie przez zycie, to przeswiadczenie, ze jedna ze spolecznych funkcji nauki jest uwalnianie ludzi od przesadów?; ?Cala historia ostatnich tysiecy lat byla historia religijnych przesladowan, wojen i krucjat?; ?Mam nadzieje, ze ta dluga i smutna opowiesc, napedzana przez ksiezy, pastorów i rabinów, ulemów, imamów, bodhisattwów, dobiegnie konca. Jesli nauka moze sie przyczynic do zakonczenia tego, to najwazniejsza przysluga, jaka moglibysmy uczynic, bedzie rzeczywistosc, w której nie bedziemy juz musieli ogladac wiecej ksiezy, pastorów i calej tej reszty. Religia jest kompletnym nonsensem i okropna szkoda dla ludzkiej cywilizacji?.
W kwestii zaslug religii dla moralnosci spoleczenstw Weinberg zauwazyl: ?Z religia czy bez, dobrzy ludzie beda postepowac dobrze, a zli ? zle, ale zle postepowanie dobrych ludzi to tez zasluga religii?. Z pasja zwalcza pseudonaukowe roszczenia kreacjonistów. Wyznal nawet, ze swym kolegom zajmujacym sie biologia ewolucyjna zazdrosci najbardziej tego, iz znajduja sie na pierwszej linii walki z kreacjonizmem. Jednoczesnie wystepuje przeciwko myslicielom postmodernistycznym i filozofom nauki w obronie racjonalizmu i obiektywizmu naukowych teorii.
Kiedy w 1999 r. otrzymal zaproszenie na konferencje ?Kosmiczne pytania?, która miala dotyczyc nauki i religii, powiedzial: ?Dowiedzialem sie, ze celem tej konferencji jest konstruktywny dialog pomiedzy nauka i religia. Jestem zwolennikiem dialogu pomiedzy nauka i religia. Jednakze nie konstruktywnego dialogu!?. Sam fakt, ze przybyl, byl juz jego ustepstwem ? na ogól uwaza, ze taki dialog moze sprawic wrazenie, iz nauka moze z religia prowadzic dialog, a wedlug niego, jest to absurd, który niepotrzebnie stwarza pozory wiarygodnosci. Na konferencji wykazal sie jednak otwartoscia niebywala i oswiadczyl, ze móglby nawet zmienic swój poglad w kwestii Wielkiego Projektanta (Inteligent Designer, nowy koncept kreacjonistów), gdyby otrzymal jakis sensowny dowód: ?Gdyby nagle do tego oto audytorium zstapil aniol z plonacym mieczem i ugodzil mnie?.
Oczywiscie, nie jest to jedyny wybitny naukowiec, który odrzuca postulowany obecnie przez Kosciól ?dialog religii i nauki?.
Niels Bohr, noblista z fizyki, uwazal, ze ?przekonania religijne sa bledne, przynosza szkode?.
Inny noblista fizyczny, Richard Feynmann, stwierdzil: ?Nie wydaje mi sie, by ten fantastycznie cudowny wszechswiat, ta ogromna przestrzen istniejaca przez tyle czasu oraz rózne gatunki zwierzat, wszystkie te rozmaite planety i atomy z wszystkimi ich ruchami, i tak dalej, aby ten caly skomplikowany swiat byl jedynie scena stworzona po to, by Bóg mógl obserwowac ludzi walczacych o dobro i zlo ? a taki jest wlasnie poglad religijny. Ta scena jest zbyt duza jak na ten dramat?.
Lynn Margulis, twórczyni endosymbiotycznej teorii o pochodzeniu mitochondriów i chloroplastów, napisala: ?Przyznaje, ze wedlug moich wlasnych przekonan wszystkie zorganizowane religie sa zinstytucjonalizowana zluda, wzajemnym oszalamianiem sie i smiesznym, dzikim trybalizmem?.
Bertrand Russell, matematyk, logik, wspólautor dziela ?Principia Mathematica?, napisal cala rozprawe o sprzecznosci religii i nauki, wyznajac m.in.: ?Mój poglad na religie jest taki jak Lukrecjusza. Religie uwazam za zrodzona z leku chorobe i zródlo niewypowiedzianych cierpien rodzaju ludzkiego?.
Nawet Wolf Singer ? naukowiec zwiazany z Papieska Akademia Nauk w Rzymie (dzieki niej doszlo do uznania przez Watykan teorii ewolucji) ? otwarcie glosi swa niewiare: ?Jak dlugo wszystko to, co rozgrywalo sie przed naszymi oczami, nie mialo wytlumaczenia, latwo bylo przypisac dzialaniu kierujacej reki. Teraz, kiedy w wiekszosci mozemy znalezc wytlumaczenie dla tego, czego doswiadczamy, nie potrzeba nam juz wytlumaczenia w postaci kierujacej reki. Sami potrafimy zrozumiec, dlaczego po A nastepuje B?.
Najbardziej interesujacym przypadkiem jest Albert Einstein, bo z jednej strony cytuja go obroncy idei ?dialogu?, z drugiej zas ? ateisci. Wierzacym sluzy on takimi myslami, jak: ?Bóg nie gra w kosci?, a zwlaszcza: ?Nauka bez religii jest kulawa i odwrotnie ? religia bez nauki jest slepa?. A jednak Einstein byl ?walczacym agnostykiem? i nie byl za tym, co dzis rozumie sie jako ?dialog nauki i religii?, czyli… niekrytykowanie przez naukowców religijnego punktu widzenia.
Swiadcza o tym chocby takie jego wypowiedzi: ?Nie potrafie sobie wyobrazic Boga, który karze i nagradza stworzone przez siebie istoty i którego zamiary wzorowane sa na ludzkich. Slowem ? Boga, który jest odbiciem ludzkich ulomnosci. Nie wierze tez, by czlowiek mógl przetrwac po smierci swego ciala, choc ludzie slabego ducha wierza w takie rzeczy, kierowani strachem lub pozalowania godnym egotyzmem?; ?Przy wpajaniu ludziom tego, co moralnie sluszne, kaznodzieje powinni zdobyc sie na odwage i odrzucic doktryne osobowego Boga, to znaczy nie powolywac sie dluzej na owo zródlo strachu i nadziei, dzieki któremu w przeszlosci kaplani skupiali w swych rekach tak ogromna wladze?; ?Moralnosc czlowieka zalezy od zdolnosci wspólodczuwania z innymi ludzmi, wyksztalcenia oraz wiezi i potrzeb spolecznych; zadna religia nie jest do tego potrzebna. Czlowiek bylby zaiste zalosna istota, gdyby kierowal sie w zyciu wylacznie strachem przed kara i nadzieja na nagrode po smierci?; ?W kwestii istnienia Boga zajmuje stanowisko agnostyka. Jestem przekonany, ze aby uswiadomic sobie zasadnicze znaczenie zasad moralnych w czynieniu naszego zycia lepszym i szlachetniejszym, nie musimy odwolywac sie do idei osobowego prawodawcy, zwlaszcza takiego, który karze i nagradza?.
Kropka nad ?i? jest tutaj niedawno upubliczniony list Einsteina z 1954 roku do filozofa Erica Gutkinda, w którym wyraza on swe radykalne poglady na religie: ?Slowo ?Bóg? nie jest dla mnie niczym wiecej niz wytworem ludzkiej slabosci, a Biblia ? zbiorem wspanialych, pierwotnych legend, które sa jednak dosc dziecinne (…). Dla mnie osobiscie religia zydowska, jak wszystkie inne, jest wcieleniem najbardziej dziecinnych przesadów?.
O cóz wiec w tym chodzi? Czy Einstein mówil sprzeczne rzeczy? Oczywiscie nie. Szarpiacy go apologeci wyrywaja po prostu jego mysli z kontekstu, bez którego nie da sie ich wlasciwie zrozumiec. Po pierwsze, Einstein uzywa metafor (np. ów ?Bóg niegrajacy w kosci?), a jesli glosi niesprzecznosc religii i nauki, to nie mysli o religii wypchanej swietymi, aniolami, bogami i dogmatami, lecz o specyficznym uczuciu religijnym, które jest wazne, wedlug Einsteina, takze dla naukowca, bo jest ono impulsem do badania naukowego.
O co chodzi? ?Bardzo trudno wyjasnic to uczucie komus, kto jest go calkowicie pozbawiony, zwlaszcza ze zadna antropomorficzna koncepcja Boga temu nie odpowiada. Jednostka odczuwa nicosc ludzkich pragnien i celów razem ze wzniosloscia i cudownym porzadkiem, które objawiaja sie zarówno w przyrodzie, jak i w swiecie mysli?. Gdzie indziej powiada: ?Religia przyszlosci bedzie religia kosmiczna. Przekroczy ona osobowego Boga i odrzuci dogmaty i teologie. Bedzie opierac sie na religijnym zrozumieniu, wyplywajacym z doswiadczania natury i duchowosci jako pelnej znaczenia jednosci?. Jesli wiec Einstein broni religii, to nie chodzi mu przeciez o religie papiezy czy popów, lecz o religie nowoczesna… ateistyczna.
Zaśliniony Jamnik:
Nie chodzi o pieniądze?
To o co?
Ideę?
Rację bytu?
Przekonania?
Duma?
Czy to nie grzech pychy?
Dlaczego spadła ilość powołań kapłańskich w Polsce? Czy nie ze względu na możliwość zarabiania w inny sposób?
A zresztą……..wiara nie podlega dyskusji………
Dla mnie jest to proteza potrzebna wielu ludziom, na pewnym poziomie rozwoju ludzkości……..
Ale, dlaczego nie miseczka ryżu, jak w Buddyzmie?
Dlaczego pięciopokojowe mieszkanie na plebanii?
Dlaczego Mercedes, zamiast Fiata?
Standardy św Bernarda, czy Franciszka, czy Borgii?
Siedem grzechów głównych, w pełnej krasie………..
Cały czas piszę, to TYLKO ludzie, produkt konkretnej kultury.
Gdzie Teologia Wyzwolenia?
Kościół walczący o bliźnich ma sens, kościół walczący o kasę sensu nie ma, staje się instytucją nastawioną na komercję………
Nietoperzyca:
Fragment jednego z wykładów z filozofii którego wysłuchałem [8 rano, to nie moja pora….]
„…….a gdy już zwątpisz we wszystko, to w jedną rzecz nie możesz zwątpić- fakt swojego istnienia….”
jest mi to bliskie…….
Polecam Spinozę…….
Mój komentarz?
Boga stworzyli ludzie, z konkretnej kultury, szerokości geograficznej, na konkretnym poziomie rozwoju technologicznego………
Jedyne „walczące religie ” to chrześcijanie i Islam.
Za jakieś 2000 lat, i one się „ucywilizują” tak jak Buddyzm, Konfucjanizm,Lamaizm, czy Szinto, które jednak fizycznie nie niszczyły innowierców.
Religia była prywatną sprawą człowieka…….
Nawracanie mieczem było im obce. Dojrzalsza kultura?
„Osiągnięcia ” Katolicyzmu na tym tle są „godne podziwu”…..
Dopiero w skali globu , mamy odpowiedni punkt odniesienia……….
http://tygodnik.onet.pl/15057,artykul_info.html
Z powodu awarii Tygodnik Powszechny wydrukowany zostanie dzień później. Co za pech, że przy tym samym numerze już drugi raz zachodzi nieoczekiwane wydarzenie, które może potencjalnie wystawić Redakcję na nieprzychylne i spiskowe interpretacje…