Kant patrzy na Wolszczana

Skasowany kolejny wybitny. Mieliśmy astronoma z pierwszej światowej ligi, ale co tam, wyhodujemy sobie nowego, a sprawiedliwości musi stać się zadość.

Nie chcę o lustracji, czy jest słuszna czy nie i na jakich zasadach i co zrobić z IPN itd. Fakty są takie, że jest lustracja, i jest IPN, i prezes Kurtyka, i panowie G i C, i że na tym tle wystąpiły w społeczeństwie głębokie, chyba niepokonywalne, podziały. Ja byłem generalnie za, ale odkąd teczki zamieniły się w amunicję do walki z przeciwnikiem politycznym, przestałem.

Sprawa Wolszczana (sądinąd rad bym poznać opinie o niej uczniów astronoma z Torunia) wyskoczyła tak raptem, że trudno było oprzeć się wrażeniu, iż to dlatego, by dorzucić do lustracyjnego pieca. Niedługo po Wolszczanie wyskoczyła sprawa Borodziejów – ojca i syna. Według syna, do obiegu publicznego trafiły materiały, których jemu, synowi, odmówiono, co jest sprzeczne z prawem. Obie sprawy trafiły do mediów, kiedy ważą się losy budżetu IPN. Może to przypadek, a może nie. Nie wiem.

Patrzę na dyskusje TV o astronomie. Co mnie w nich uderza, to to, że niektórzy ludzie przy tej okazji serwują nam frazesy o tym, że ład moralny musi być. Ładu moralnego nie tworzą paragrafy ustawy o IPN. Ani wyroki fundamentalistów lustracji. Tworzą go ludzie dokonujący wyborów na rzecz dobra, najlepiej świadomie i dobrowolnie.

To dlatego nawet na samym dnie, w kacetach i gułagach możliwe było bohaterstwo etyczne, czyli świętość. Ład moralny był i działał. Wolszczan nie jest bynajmniej bohaterem, chyba że nauki, ale wyciąganie jego sprawy, tak jak ją znam z mediów, nie znajduje usprawiedliwienia. Jaka z niej płynie nowa nauka moralna? Nie wierzę, by po jej nagłośnieniu cokolwiek się w Polsce zmieniło etycznie. Za to powstała znów okazja do oracji naszych Katonów.

Trudno znieść ton ludzi dwa razy młodszych występujących w szatach sędziów i stróżów moralności przeciwko człowiekowi, który moim zdaniem starał się zachować przynajmniej teraz przyzwoicie. Pewnie tak samo musieli zachowywać się ZMP-owcy rugający za burżuazyjne poglądy przedwojennych profesorów.

Kant mówi jasno: gwiaździste niebo nade mną i prawo moralne we mnie. Jakoś mi to pasuje do sprawy astronoma.

XXX
Jeszcze o sprawie Hryniewicza. ,,Wodnik53” – piszę o Hryniewiczu, a nie o historii inkwizycji, Kościoła, czy Watykanu. W tym sensie ta konkretna sprawa, sprawa żywego konkretnego człowieka, jest właśnie czymś nowym pod słońcem. Blog nie jest o abstrakcyjnym problemie stosunku Kościoła do wolności dociekań teologicznych, lecz o cierpieniu człowieka wciągniętego w jakąś kościelną wirówkę nonsensu. Anns, sceptyk – dziękuję i polecam uwadze ,,Krzysztofa Bramorskiego” (swoją drogą doszukiwanie się w w tym blogu pogoni za sensacją uważam za ignorowanie meritum. Eddie – nie mam tak pesymistycznegi cynicznego obrazu Kościoła i Watykanu i właśnie dlatego piszę o Hryniewiczu. Nie przekonują mnie także wpisy typu: czy Pan nie rozumie, że instytucja musi się bronić przed takimi naiwniakami czy też antyortodoksami. Nie jeden z wielkich teologów katolickich bywał przez Kościół potępiany, a potem wracał do łask, w XX w. choćby de Lubac czy Congar. Antynazista – wpis zdradza dogłębną nieznajomość tematu, może warto poczytać o idei apokatastazy i samego Hryniewicza, a nie pchać się z tym Hitlerem. Łukasz – przykro mi, ale nie mam tu dobrych doświadczeń. Czy to biskup, czy prałat czy proboszcz – w Polsce jak nigdzie indziej na świecie rozmowa (jeśli swobodna, sami swoi) zaczyna się i kończy od polityki, a w antraktach są właśnie te kawały. Na pocieszenie dodam, że najlepsze kawały o księżach słyszałem od księży. Anuszka – dzięki za interesujący przyczynek.