Za dobro nie wsadzają. Język państwa pisowskiego

Język „zjednoczonej prawicy” aż się prosi o polskiego Klemperera. Ta trująca mieszanina frazesów patriotycznych i bogoojczyźnianych z hejtem i łgarstwem, okraszana w internecie rynsztokowymi bluzgami, pokazuje, komu dostała się władza w państwie rządzonym przez PiS. Najnowsza odsłona to ujawniony przez Onet skandal w resorcie sprawiedliwości, afera Piebiaka.

W materiałach cytowanych w mediach niezależnych od obecnej władzy znajdziemy infantylnie patriotyczne frazy rodem z gier komputerowych i broszur propagandowych o „żołnierzach wyklętych”. Zaraz obok wulgaryzmy i obelgi pod adresem prezes Gersdorf. Ktoś wdaje się w wywody, że praszczurami Gersdorf są Krzyżacy. Ktoś wyznaje hejterce „Emi”, że dla niego Polska ma jej twarz i twarz „Inki”, rotmistrza Pileckiego. Jeden z sędziów z tej specgrupy deklaruje, że Polska jest warta tego działania. Inny zapewnia hejterkę, że nic jej nie grozi, bo za dobro nie wsadzają. Co za stan umysłu!

Oto grupa sędziów bez cienia wstydu i strachu wdaje się w przestępcze działania wymierzone w innych sędziów, tych godnych tego miana, celnie krytykujących publicznie dewastacyjną politykę obecnej władzy w dziedzinie sądownictwa. Dewastacja polega na podporządkowaniu wymiaru sprawiedliwości rządzącym politykom, tak jak jest w państwach autorytarnych.

Coś niebywałego w państwie członkowskim Unii Europejskiej. Coś, co wystawia Polsce pod rządami obecnej władzy świadectwo tolerowania przez rządzących działań mafijnych, a w szanujących konstytucję obywatelach budzi oburzenie i niepokój, gdyż afera Piebiaka oznacza, że instytucje państwowe mogą być wykorzystywane do działań bezprawnych, służących zwalczaniu osób i legalnych zrzeszeń uznanych za wrogów obecnej władzy tylko dlatego, że stanęli przeciwko niej, broniąc zasad konstytucji.

Trudno się dziwić, że mnożą się komentarze zestawiające aferę Piebiaka z czasami stalinizmu w Polsce. Nowa komunistyczna władza pod ochroną sowieckiej Rosji instaluje w Polsce swoje władztwo wszelkimi sposobami. Prawnymi, wprowadzając swoje kodeksy, i bezprawnymi, stosując przemoc na masową skalę.

Nowa kasta rządząca dobiera sobie do współpracy nowe kadry z ludzi ślepo lojalnych, fanatycznych, pozbawionych wszelkich skrupułów etycznych. Nie muszą być wykształceni, fachowi, uczciwi, ważne, by wierzyli, że rewolucyjny cel uświęca środki. I wiązali swoją przyszłość i kariery z nową władzą. Mogą sobie pozwolić na wszystko, bo są poza i ponad prawem. Prawo i państwo to nowa kasta rządząca.

Szaleli dobrych kilka lat, wyrządzając niesamowite zło m.in. akowcom, których nowa kasta obsadziła w roli kolaborantów z hitlerowcami i pod tym nikczemnym pretekstem skazywała na śmierć lub długoletnie więzienie.

Jeśli obecna władza nie chce, by tak ją kojarzono, niech wykona jakiś wiarygodny gest, który przekona niepisowską część opinii publicznej, że naprawdę kieruje się swoim hasłem „Bóg, honor, ojczyzna”. Dotąd się to nie udawało, ale dzięki niezależnym mediom ma kolejną szansę. Na przykład niech zdymisjonuje lub zawiesi ministra Ziobrę i pozwoli utworzyć sejmową komisję śledczą w sprawie afery Piebiaka.