Reguła ambony

Ciężkie jest życie rzecznika kościelnego. Innych zresztą też. Na przykład rzeczników resortu sprawiedliwości pod zarządem Zbigniewa Ziobry albo innych instytucji państwowych kontrolowanych dziś przez PiS. Nie muszą tej funkcji pełnić, ale pełnią. Pełniąc, wystawiają się niemal codziennie na wstyd, jakim jest publiczne rozmijanie się z prawdą, ośmieszanie siebie i osób, którym służą.

Przekazem dnia jest dziś uporczywe trwanie w odmowie. Nie ma żadnej afery Piebiaka, a minister Ziobro opracuje kodeks etyczny obowiązujący sędziów, więc nie ma powodów do jego dymisji. Przeciwnie, jest w rządzie jeszcze bardziej potrzebny, a rząd nie ugnie się przed presją opinii publicznej i domknie wielkie dzieło poddania sędziów kontroli partii rządzącej.

Na odcinku kościelnym uporczywe trwanie w odmowie uznania faktów i krytyki z nich wynikającej polega dzisiaj na wmawianiu wierzącym, że Kościół jest brutalnie atakowany przez międzynarodowy spisek wrogów tradycyjnej rodziny i wiary, którzy chcą narzucić społeczeństwu „ideologię” LGBT i gender.

Ten kościelny przekaz dnia powielają w nieskończoność liderzy kościelni i prawicowi, media prorządowe i kościelne. Prawda i rzeczywistość nie mają w nich znaczenia. Wierni nie dowiedzą się z przekazu Kościoła, jaki jest prawdziwy cel i sens marszów równości i walki o prawa kobiet. W kampaniach prawicy politycznej i kościelnej liczy się emocjonalna mobilizacja mas pod hasłem ratowania wiary i Kościoła oraz naszych tradycji i narodowej tożsamości.

Drugim polem szczególnej aktywności wielu biskupów i księży jest wspieranie obecnej władzy. Przybiera ono formy tak ostentacyjne, że nawet w kręgach katolickich wywołuje zgorszenie.

I tu wchodzi na scenę obecny rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Paweł Rytel-Andrianik. Ten sam, który niedawno ostrzegł przed nienawiścią w życiu społecznym, ale nie po chuligańskich atakach w Białymstoku, lecz dopiero po niedopuszczalnym wybryku z symbolicznym podrzynaniem gardła kukle z podobizną abp. Jędraszewskiego.

Ks. Rzecznik, kiedy przeor dominikanów ukarał o. Gużyńskiego zakazem wypowiedzi w mediach, usprawiedliwił zakaz przepisami prawa kościelnego, nakazującymi poszanowanie dyscypliny kościelnej. Dyscyplina polega na okazywaniu szacunku kościelnej władzy. A ks. Gużyński wezwał do dymisji abp. Jędraszewskiego po kolejnym jego ataku na „tęczową zarazę”, więc niech pokutuje w milczeniu przez jakiś czas.

Najnowsza wypowiedź rzecznika KEP też dotyczy dyscypliny kościelnej. Tym razem w odniesieniu do ambony. Ks. Rytel-Andrianik słusznie przypomniał, że służy ona do głoszenia Ewangelii i nauk Kościoła rzymskokatolickiego. I tylko temu. A msze, nabożeństwa i liturgie to czas modlitwy. Po co to przypomnienie? Przecież to kościelna oczywista oczywistość.

Wszyscy wiemy, że wcale nie. Ostatnio pewien proboszcz zaprosił europosła PiS Czarneckiego do wygłoszenia w kościele kazania politycznego, a dygnitarz bez wahania z okazji skorzystał. Prawdopodobnie ten incydent zainspirował rzecznika KEP, czyli jego chlebodawców. Jest kampania wyborcza i władza kościelna woli nieco przyhamować z popieraniem rządu, który zaliczył właśnie wpadkę z Piebiakiem. No to przypomniano ustami rzecznika, że ambona nie ma służyć do celów politycznych.

Niestety, takie przypomnienie Kościoła nie przyhamuje. Niemal równocześnie z oświadczeniem o regule ambony abp Jędraszewski powtórzył w Myślenicach swoją mantrę o ateistycznej ideologii walczącej z polskim narodem i kulturą. Kto mu zabroni? Przecież nie ksiądz rzecznik, skoro Jędraszewskiego popierają chórem szef KEP, abp Gądecki, szef rzecznika, zagraniczni kardynałowie i prezes Kaczyński?

Nie ma się co łudzić: reguła ambony dziś w Kościele w Polsce przestała obowiązywać.