Piebiak i hejterka: dramat państwa polskiego

Sprawa Łukasza Piebiaka to skandal polityczny, który w normalnym państwie demokratycznym powinien wywrócić rząd. Premier Morawiecki uważa, że podanie się wiceministra do dymisji kończy sprawę.

Jest przeciwnie: dopiero ją zaczyna, a do dymisji solidarnie z Piebiakiem powinien podać się minister Ziobro, jeśli nie sam Morawiecki, który przecież nadzoruje prace całego rządu i ponosi za nie odpowiedzialność polityczną i moralną.

Jeśli nie wiedział, to fatalnie, a jeśli wiedział, to katastrofa. Głos powinien zabrać i zająć stanowisko prezydent Duda. Tak by to wyglądało w demokratycznym państwie prawnym, którym wciąż na papierze, czyli w konstytucji, jest Rzeczpospolita.

Bo afera z p. Piebiakiem uderzyła w dobre imię państwa polskiego pod rządami PiS. Skoro wysoki urzędnik i były sędzia może współpracować z prywatną osobą w celu zbierania i rozpowszechniania informacji mających  kompromitować sędziów występujących w obronie zasad konstytucyjnych, to w jakim państwie dziś żyjemy?

Jeśli państwo staje się stroną sporu z obywatelami, traci zdolność arbitrażową. To oznacza, że obywatele zdani są na kaprysy rządzących, nie mogą liczyć na ochronę swych praw i swobód przez służby i instytucje do tego powołane.

Prof. Marcin Matczak w rozmowie z Moniką Olejnik przywołał aferę Watergate. Też zaczęło się od śledztwa dziennikarskiego, a skończyło odejściem prezydenta Nixona. Nie od razu, ale Nixon w końcu został ukarany za skandal, jakim było założenie podsłuchów w centrali opozycyjnej Partii Demokratycznej.

W Polsce młyny demokratyczne mielą dziś dużo wolniej niż w USA, więc mało kto spodziewa się, że afera zostanie potraktowana na Nowogrodzkiej inaczej niż poprzednie, równie poważne. Zwłaszcza że mina wybuchła na dwa miesiące przed wyborami do parlamentu.

A jednak prof. Matczak w dłuższej perspektywie może mieć rację. Afera z hejterką nie może zostać zagadana i zapomniana. Opozycja parlamentarna musi żądać powołania sejmowej komisji śledczej w tej sprawie, choć wiadomo, że PiS żądanie odrzuci. Żadna władza, nawet samodzierżawie, nie trwa wiecznie. A wszystkich obywateli nie da się podsłuchać, zhejtować, wsadzić, słowem: arbitralnie wykluczyć i napiętnować szkarłatną literą.