Stop mowie nienawiści? Tak, ale jak?
Tylko działanie może pomóc w walce z mową nienawiści, same apele nie wystarczą.
To prawda, że prawica i skrajna prawica nie ma monopolu na hejt. Prawda, że hejt jest zawsze dewastacją debaty publicznej, a przez to zagraża demokracji, której filarem jest wolność słowa w granicach prawa. Mowa nienawiści jest jak rak toczący debatę publiczną, a w konsekwencji społeczeństwo.
Co robić? Reagować. Słowem i paragrafem w szczególnie haniebnych sytuacjach. Takich jak „teatrzyk kukiełkowy” pokazany w publicznej z nazwy telewizji. Ale też z hejterami ukrytymi pod pseudonimami w internecie. Zgłaszać policji pogróżki pod adresem swoim lub innych osób. Grożenie komukolwiek to bezprawie. Policja ma narzędzia, by hejtera zdemaskować. Mam nadzieję, że ujmie hejtera grożącego w internecie pani Gronkiewicz-Waltz. Przypominać, że polskie prawo zabrania szerzenia nienawiści. Żądać, by było egzekwowane.
Naturalnie łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Wśród wielu przeszkód na drodze akcji prawnej jest i ta, że organy wymiaru sprawiedliwości muszą być w pełni niezależne, a próby nacisku stanowczo odrzucane. Gdy nie ma pewności, że ta niezależność jest zagwarantowana, akcja może nie odnieść skutku.
Umorzenie sprawy „aktów zgonu” wymierzonych m.in. w prezydenta Adamowicza są podwójnie szokującym przykładem. Raz że w ogóle została umorzona, dwa – że prezydent Gdańska dowiedział się o tym niedługo przed tragiczną śmiercią. Tak, zbieg okoliczności, ale nabierający ponurej wymowy.
Mimo to, w szczególnie drastycznych przypadkach, akcja prawna jest pożądana. Po akcie nienawiści zostaje trwały ślad w dokumentacji, a dzięki niezależnym od władzy mediom może się o nim dowiedzieć sporo ludzi. Dokumentacja będzie przydatna, kiedy wróci pełna praworządność. Dobrze, jeśli akcja prawna zakończy się ukaraniem hejterów, ale nawet jeśli zostanie umorzona, to i tak jej nagłośnienie ma dobry skutek społeczny, bo zachęca ludzi do aktywności w obronie ich praw. Dobrze, że są prawnicy gotowi pomagać w tej walce, nieraz społecznie.
Ale to nie wszystko. W walce z mową nienawiści muszą wziąć udział liderzy religijni. Jest rzeczą niepojętą, że biskupi rzymskokatoliccy nie wydali dotąd wspólnego listu pasterskiego w tej sprawie. Jednoznacznie odrzucającego nienawiść we wszelkich jej publicznych formach jako antychrześcijańską i zaprzeczającą nauce moralnej Jezusa. Kościół musi reagować na wybryki takie jak głoszenie antychrześcijańskich poglądów przez świeckich i duchownych w świątyniach i poza nimi.
Ten sam obowiązek mają media i oświata publiczna na każdym szczeblu, zwłaszcza w szkołach średnich. Brawo należy się prezydentom Poznania i Wrocławia, że wezwali dyrekcje i nauczycieli do organizowania lekcji, czym jest mowa nienawiści i jak na nią reagować. Młodzież masowo włącza się w dzieło Orkiestry. Tragedia na scenie finału WOŚP w Gdańsku to dla niej szok i przerażenie. Nie można jej z tą traumą zostawić.
Komentarze
„Okrutne wytykanie wad” – jedna z nieprawidłowości mowy w filozofii buddyjskiej.
Właśnie to sformułowanie poleciłbym wszystkim starającym się o zniwelowanie mowy nienawiści, komunikacji nienawiści, wrogości, pogardy, w Kraju. Jest to nowe dla nas, świetne spojrzenie na problem.
Od lat piszę na forach, które odwiedzam, że z wolnością słowa wiąże się odpowiedzialność. Sądzę, że stosunkowo łatwo byłoby wprowadzić odpowiednią interpretację prawa i ewentualne jego korekty. Musi być jednak wola polityczna partii, zwłaszcza rządzącej i Kościoła, który dla osiągnięcia własnych celów gotów jest sprzymierzyć się diabłem. To Kościół odmówił współpracy z rządem PO w zwalczaniu mowy nienawiści w przestrzeni publicznej. Przyjmując oficjale pismo abp Głódź ubolewał, ale odpowiedź była negatywna. Dopóki Kościół popiera wszystkie niegodziwości PiS jak i własnych „szczujni” mamy małe szanse.
Oto fragment wywiadu z Don Normanem, amerykańskim inżynierem, psychologiem poznawczym :
‚Jest pan wymagający. Inżynierowie chyba za panem nie przepadają.
Przeciwnie, myślę, że mnie lubią. Sam jestem inżynierem, więc potrafię mówić ich językiem. Zachęcam: „Zamiast narzekać, że ludzie nie rozumieją twojego sprzętu, potraktuj to jako wyzwanie. Zaprojektuj rzecz tak, by ludzie zawsze używali jej we właściwi sposób”. A inżynierowie uwielbiają wyzwania.
Czasem pytają mnie, dlaczego testuję przedmioty na głupich ludziach. A przecież połowa ludzi w USA ma IQ niższe niż 100. W Polsce zresztą też. IQ jest tak skonstruowane, by 100 oznaczało przeciętną inteligencję. Tłumaczę inżynierom: nie możecie projektować tak, by połowa ludzi nie rozumiała waszych sprzętów.”
I to jest odpowiedź. Skoro mamy sprawić, aby ludzie pojęli o co chodzi z „mową nienawiści”, nie możemy mówić językiem, którego nie rozumie połowa mieszkańców kraju. A język PiS-u jednak rozumie.
@satrustequi
???
Oczywista oczywistość, oni pałą i nożem,my ich kwiatkiem. Róźą bez kolców.⚘☮
Sz.P. Szostkiewicz,
Ma pan tu swoje male poletko, moze pan u siebie ‚wypielic’ nienawisc. Tylko blogowe litterbugs probuja kamuflazu, niejednokrotnie w dziesiatkach pseudonimow. Wystarczy tylko takich wyeliminowac.
Nie jest ich wielu, ale sa ‚pracowici’, to tacy digital ‚pstrowscy’.
Polityka ma swoj IT albo korzysta z zewnetrzych uslug, oni w minute potrafia zablokowac konto/-a.
Nie cenzurowac, wystarczy nie udostepniac forum.
Oczywiscie, ze sam nie jestem bez grzechu, ale prosze odroznic ‚a flash of anger from hate’. Mam temperament, ale nie ma we mnie nienawisci, to jedna z najwiekszych lask jaka jest obdarzony.
Kosciol siedzi cicho bo ma dylemat czy potepic tych co badz co badz “bronia” chrzescijanskich wartosci tule ze w antychrzescijanski sposob. Swieta inkwizycja sie klania.
Moj drogi, kochany panie Redaktorze….no jak zatrzymac mowe nienawisci…to przeciez (jak pomaganie) dziecinnie proste. Zastapic ja trzeba mowa milosci. Zycze duzo zdrowia, radosci i sukcesow.
Redaktor Szostkiewicz pisze m.in.:
„To prawda, że prawica i skrajna prawica nie ma monopolu na hejt”.
O Boże!!!
Mimo wszystko dziękuje.
Determinanta powstania tekstu tożsama z tekstem Redaktora, dlatego sobie pozwolę umieścić. Nieprzypadkowo. Autor Jerzy Sosnowski. Pełny tekst na blogu wyżej wymienionego.
„…Przede wszystkim jednak: przyznajmy uczciwie, że na obelgi i insynuacje odpowiadaliśmy obelgami, a pewnie i insynuacje się zdarzały. Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto jest pewien, że nigdy nie powiedział, że władza to świry, ich entuzjaści to łotry i ciemniaki, a miejsce pana posła X. lub pani poseł Y. jest w kiblu. I jeśli Stefan W. ma nie okazać się zwiastunem nieodległej przyszłości naszego kraju, jeżeli mamy naprawdę zatrzymać się na tej drodze, to nie jest moment, żeby ustalać, kto zaczął. Fraza „A nie mówiłem?!” nigdy nie kończy żadnej kłótni, może ją tylko eskalować. Skoro zaledwie dwadzieścia lat po wojnie biskupi polscy potrafili napisać do biskupów niemieckich „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, skoro do pierwszej Solidarności przyjmowało się bez mrugnięcia powieką członków PZPR, a po 1989 roku na postulaty głębokiej dekomunizacji wzruszaliśmy ramionami – ja w każdym razie wzruszałem i nie byłem samotny – to nie ma ciągle jeszcze powodu, żeby entuzjastów „dobrej zmiany” traktować gorzej, niż w latach 60. Niemców, a w latach 80. i 90. – komunistów. I wzajemnie – bo nie chodzi mi o to, żeby ludzi, z którymi się fundamentalnie nie zgadzam, teraz pod pozorami poczciwego wywodu obrażać, tylko żeby pokazać, że dzieli nas (wciąż jeszcze) nie tak wiele.
Tak, są rachunki krzywd, ale periculum in mora: za chwilę Stefanów W. będzie więcej i wolę się nie zakładać, że tylko po jednej stronie. Tak, wiele zależy od reakcji na ten i podobne apele; jeśli ktoś uzna je za przejaw słabości i tylko zaostrzy język, to znaczy niestety, że jest głupi bezgranicznie i w najpoważniejszym sensie tego słowa: antypolski. Ale nadszedł ostatni moment, żeby spróbować się porozumieć. Cofnąć się przed granicę, która dzieli świat cywilizowany od barbarzyństwa.
W świecie cywilizowanym nie ma odpowiedzialności zbiorowej. W świecie cywilizowanym winnych się karze – nie linczuje. W świecie tym przeciwnikowi politycznemu wolno zarzucić, że się myli, ale nie, że jest łajdakiem (a jeśli jest nim naprawdę, idzie się z tą informacją do sądu, a nie do zaprzyjaźnionej telewizji).
Tłumaczę to także sobie i nie bez wysiłku – głęboko w nocy po jednym z najsmutniejszych dni od kilkudziesięciu lat.”
@samba
Wszystko, co pisze Jerzy, jest prawdą, ale dlaczego taki tekst nigdy nie powstał po stronie prawicy, obecnej władzy, ich mediów, w Kościele? Na tym polega problem.
„Mowa nienawiści” to przede wszystkim KŁAMSTWO, dodatkowo emocjonalnie doprawione przesadą lub/oraz wulgaryzmami. A kłamstwa słyszymy codziennie przede wszystkim z ust polityków, którym wszystkie media – nie pojmuję dlaczego – na notoryczne ich uprawianie przyzwoliły, traktując z rodzicielską pobłażliwością, jak fantazjowanie dzieciaka. Czytam oburzone głosy o kłamstwach w ogłoszeniu o sprzedaży „bezwypadkowego” samochodu, codziennych kłamstw płynących z ust polityków na ekranie TV nikt nie krytykuje, zostały uznane za normalność i jedynym komentarzem bywa najwyżej ….ale popłynął! Powstała nawet „nowa lista grzechów” na której zjedzenie pieroga z mięsnym nadzieniem w poście grzechem jest, a kłamstwo w polityce nim nie jest. Paradoksalnie, jakieś niezbyt ważne i nieparlamentarne słowa przez nierzadko tych samych ludzi wypowiedziane „przy kielichu i ośmiorniczkach” są uznawane za niezwykle istotne i długo są potem wypominane…
Póki nie będzie egzekwowania odpowiedzialności za wiarygodność publicznych wypowiedzi, nic nie zdziałamy w sprawie hejtu.
Ściganie Kowalskiego za bluźnięcie na jakimś forum (zaznaczam: nie dotyczy gróźb karalnych) w sytuacji kiedy poseł czy senator łże zupełnie otwarcie przed kamerą, jest zwyczajną pozoracją działań, tak jak słynne już skazywanie za kradzież batonika.
@dino
Tak, mowa nienawiści zawiera też kłamstwa, ale polega przede wszystkim na odzieraniu z godności i przyzwoitości kogoś zaatakowanego, degraduje go do poziomu podludzi, nie chce z nim rozmawiać, chce upodlić, wdeptać w ziemię, upokorzyć i przstraszyć. Są to same złe emocje, więc demolują międzyludzką komunikację, a wskutek tego społeczny pokój. Marsze nacjonalistów to orgia przemocy symbolicznej, a czasem i fizycznej. Antysemicka propaganda hitlerowska przygotowywała fizyczną eksterminację. Antykapitalistyczna propaganda sowiecka przygotowywała eliminację ze społeczeństwa posiadaczy majątków osobistych i wielki głód na Ukrainie. Ta sama propaganda sowiecka atakująca religię przygotowywała eksterminację tysięcy duchownych i konfiskatę majątku kościelnego i burzenie świątyń lub zamienianie ich w muzea ateizmu. Niestety, wszystkie te elementy odnajdujemy i dziś we współczesnej mowie nienawiści: rasizm, antysemityzm, ksenofobię, a także nienawiść do religii jako takiej.
„To prawda, że prawica i skrajna prawica nie ma monopolu na hejt.”
Po pierwsze, może i nie ma, ale w zestawieniu z opozycją jest pod tym względem jak Real Madryt wobec IV-ligowego zespołu z Koziej Wólki. Praktycznie każde wystąpienie Prezesa Tysiąclecia na każdej kolejnej miesięcznicy to był arsenał hejtu. A słowa i internetowe wpisy pani Koneserki Sałatek z Sejmowego Baru? Co temu wszystkiemu jest w stanie przeciwstawić reżimowa propaganda? Tylko (rzeczywiście niefortunne) słowa Schetyny o szarańczy i wygłoszone już wieki temu słowa Sikorskiego o dorzynaniu watahy. Bo już powoływanie się na słowa Tuska o dinozaurach to już rzecz mocno naciągana (sorry, pisowcy, ale słowa „wymrzecie jak dinozaury” to nie hejt, tylko co najwyżej ostra publicystyka).
Po drugie, jest coś, na co ludzie tego reżimu MAJĄ monopol: tolerowanie fizycznej przemocy, a czasem wręcz chwalenie jej. Dość przypomnieć słynne słowa pewnej pani, że kopanie KOD-owców w Radomiu nie powinno mieć miejsca, „ale też ich rozumiem”. Dość przypomnieć, że jeden z ulubieńców TVPiS uderzenie wykrzykującej „Konsytucja” Obywatelki RP przez pisowską urzędniczkę nazwał „bardzo pięknym gestem”. Dość przypomnieć umizgi do wszechpolaków i piłkarskich kiboli. No i co najbardziej chyba znamienne – wspólny marsz tej władzy, ramię w ramię z naziolami w setną rocznicę odzyskania niepodległości.
Tak się składa, że na innym blogu (edukacyjnym) komentowałem ten sam temat, więc zamieszczam, bo sądzę, że znacząco odnośny do wpisu.
–
Czarny jęzor nie rośnie na ugorze.
–
Ogólnie, to praca ze zrozumieniem celu i odbiorcy wyniku traktowanym w ten sposób podmiotowo, jest rezultatem cywilizacji i wolnego rynku.
I oczywiście edukacji.
Są to zbiory poznawcze nie obejmujące jednak kraju nad Wisłą, z jego populacją i edukacją skonstruowaną przeciwskutecznie, na czele.
Wśród tych wyników edukacyjnych tkwi i ten, że skupianie się na „mowie”, nienawiści czy czegokolwiek, oznacza pominięcie istoty rzeczy, a więc źródeł tej mowy – czyli postaw, wartości i przekonań (indywidualnych i społecznych).
Np. wygrana pissu nie wynika z naśladownictwa mowy ‚targetu’, a z rzeczywistego dopasowania mów do wartości i przekonań odbiorców, które ją kształtują.
Ta wygrana i charakter elektoratu pozwalającego w swej ilości na zwycięstwo ciemnoty, podłości i obskurantyzmu w mechaniźmie demokratycznym, to zabójczo dobitna cenzurka wystawiona przede wszystkim naszej edukacji i w ogóle kondycji społecznej.
Odpowiedzialne za to są potencjalne w cywilizacji elity (bez cudzysłowu), które np. jeszcze niedawno upajały się rzekomą celnością ekpiacji „byliśmy głupi” (zbyt liberalnie, zbyt mało czule epatując i głaszcząc emblematycznego dla ciemnej masy buca i nieroba).
Nadal wieć tacy jesteśmy, skupiając się na objawach, a żywiąc chorobę je tworzącą, wznosząc modły i wota rytuałom, olewając pracę i działania.
–
Adendum ad genium loci.
–
W wielu dyskusjach i dogłębnych analizach kondycji społecznej uwalniającej czarne jęzory wywalone wprost z buchających nienawiścią wątpi, elegancko pomijana lub wykoślawiana jest rola wspólnoty tworzącj instytucję zwaną w Polsce Kościołem (tu przez duże K).
Wszelkie takie analizy i dywagacje pomijające czy wręcz maskujące istotę wspomnianego wyżej źródła powszechnego kultu nienawiści: do bardziej majętnych, mniej białych, inaczej wiernych czy znaczniej rozumiejących, i ogólnie wszystkich wskazanych jako wykluczeni z tej wspólnoty ociemnienia, są wspólnictwem w szerzeniu źródeł zła, a nie lepszą stroną złej sprawy.
–
I jeszcze coś, ad meritum.
Oczekiwanie na oświadczenia zarządców instytucji jest płonne, gdyż profil instytucji tworzą w realu zachowania udziałowców.
Per analogiam, pobrząkiwania szabelką Sienkiewicza (ex ministra policji) „idziemy po was” były w rażącej sprzeczności z brakiem reakcji posterunkowych na zgłaszanie zaginięcia kota.
Taka daleka parabola, która myślącym ujawni, czemu to taki minister musiał „pójść od nich”, a nie odwrotnie.
Tak działa cywilizacja na niwie społecznej, że słowa bez desygnatu i niewynikające z postaw i zachowań, a mające je zastąpić, sieją demoralizację a nie sanację.
Oświadczenia episkopatów, przy dalszej bierności i zakłamanej uległości szeregowych funkcjonariuszy, a przede wszystkim udziałowców wpsólnoty, będą miały wagę i znaczenie jeszcze bogatszych i pełnych miłości szat, okrywających fałszem bezwstydnie nagiego króla.
Uszanowania.
Panie Redaktorze, w sprawie „mowy nienawiści” jest pan nieodrodnym dzieckiem nie/słusznie minionej epoki, w której jednym z naczelnych haseł była „jedność moralno-polityczna narodu”. Termin „mowa nienawiści” wtedy wprawdzie nie był w użyciu, ale i wtedy, i teraz używany jest – a przynajmniej może być – do zamykania ust przeciwnikom. Jest to tym łatwiejsze, że do jednego wora wrzuca się postawy prawdziwej nienawiści, czy wzywanie do rozprawy fizycznej, ale także jak najbardziej uzasadnioną, chociaż ostrą i zgryźliwą krytykę. Do tego dochodzi fakt, że każda ze stron sporu ma inne kryteria zaliczania wypowiedzi do „mowy nienawiści”. Przykład: kazania wielu księży traktowane są przez katolików (nawet jeśli nie przez wszystkich) jako wyraz miłości czy troski o bliźnich, podczas gdy przez wielu przeciwników KK jako mowa nienawiści. W tej sprawie nie ma i nie będzie chyba nigdy oczywistych kryteriów oceny. Czasami wydaje się, że w USA poszli w dziedzinie swobody wypowiedzi zbyt daleko: można tam powiedzieć praktycznie wszystko, poza przypadkami zabronionymi prawnie, które są znane wszystkim. Ale czy my nie przeginamy w drugą stronę?
Sprawa „aktów zgonu” – pełna nazwa „Akt zgonu politycznego” jest moim zdaniem rozdmuchana i służy jątrzeniu. Przecież tu nie chodzi o czyjąś śmierć w znaczeniu biologicznym, a o odejście z polityki. Tego nie wymyśliła przecież Młodzież Wszechpolska. Oni tylko przetworzyli znane od bardzo dawna terminy typu: śmierć polityczna, trup polityczny, czy trochę odleglejszy – wylądować na śmietniku historii. Wszystko to przenośnie znane na długo przed powstaniem MW i nikt tego nie traktował jako „mowy nienawiści”.
Pan Adam Szostkiewicz to bardzo trafnie ujął o 9:31. Odzieranie z godności i przyzwoitości i dalej.
Trzeba pamiętać że nawet taki Stefan z Gdańska albo Agca z Rzymu, są ludźmi i coś ukształtowało ich genetycznie po pierwsze, a po drugie środowiskowo. A uczestnicy życia politycznego na ogół tak okropni w działaniu jak ci dwaj wspomniani, po co apelować do ich najciemniejszej strony.
W zacytowanej na początku myśli buddyjskiej właśnie to co wydaje się szczególnie pomocne w Sprawie, to jakby zwrócenie się do miłośników prawdy, a wrogów kłamstwa, by nie byli okrutni w wytykaniu wad mniejszych od siebie, błądzących, nie tak mądrych.
Z tym oczywiście wiąże się trudność w poznaniu i przedstawieniu prawdy, a już na pewno całej prawdy.
Moim zdaniem spenalizowane powinny być wszelkie wypowiedzi lub heppeningi wprost nawiązujące do śmierci. Szubienice, albo wypowiedzi o „dozynanie watah” czy „szarańczy” powinny być karane przynajmniej z pozwu, a w szczególnych przypadkach z urzędu.
PS. Wczoraj Polsat informował że Stefan W. opowiadał znajomym że chciałby być strażnikiem w obozie koncentracyjnym oraz że był członkiem gangu Zachary. Mieszkańcy Trójmiasta sami wiedza o kogo chodzi.
Holden
16 stycznia o godz. 11:23
–
W istocie prawnej, pisanej, spenalizowane są.
W praktyce przworządności będącej brzytwą w rękach małpy – są brzęczeniem much.
W skutkach społecznych – widzieliśmy.
We wnioskach plemiennych z w/w – modły do buddy?
–
Mowa nienawiści – której Redaktor jest konsekwentnym przeciwnikiem – ma jak wszystko w świecie fizykalnej przyrody swoją przyczynę. Prawdopodobnie ciężko będzie ustalić jedną decydującą i akceptowaną przez wszystkich, ale …ziarnko do ziarnka i zbierze się …coś do kupy, a to w efekcie może przybliży nas do ujrzenia światełka w tunelu.
Co albo kto sprawił, że w niedzielę w Gdańsku…
Czasy!
Czasy w których żyjemy, które nie wiadomo kiedy przybrały taki właśnie kształt.
I nie mam wcale na myśli naszego polskiego grajdołka. Owszem, występuje pewna polska specyfika, ale problem jest globalny.
Świat pozbawiony zupełnie jakichś transgranicznych i transkulturowych autorytetów. A jeżeli one są, to tylko po to aby obrzucać ich łajnem.
Miejsce rzetelnej dyskusji skłaniającej do refleksji (obecnej w każdym wymiarze życia publicznego, ale i chyba prywatnego) zajęły poddane emocjom wygłaszane kwestie, które sprowadzają się do przedstawienia swoich racji i nieodzownego oblania mniejszym lub większym wiadrem pomyj swego politycznego, światopoglądowego, kulturowego adwersarza.
Zupełny brak w przestrzeni publicznej , a przynajmniej ograniczenie do minimum (mniejsza czy to efekt wymiany pokoleniowej, czy ona sama poddał się bez walki) znaczenia (ze swoim etosem)inteligencji
W dziejach ludzkości zawsze występowały momenty przełomów, końców kulturowych, politycznych projektów i czasy obecne prawdopodobnie również stwarzają coraz bardziej wrażenie końca jednego paradygmatu i wykluwania się czegoś nowego. Ci nowi z reguły zawsze byli określani przez tych ustępujących mianem barbarzyńców.
Oczywiście swoje musi zebrać znak firmowy doby obecnej, czyli Internet i jego wpływ na…
rynek medialny.
Przecież nikt nie zaprzeczy, że coraz mniejszy wpływ na umysły społeczeństwa rzetelnej, pozbawionej emocji informacji jest faktem.
Codzienna walka o byt tytułów prasowych, stacji radiowych i telewizyjnych powoduje coraz mniejsza dbałość o stronę merytoryczną i estetyczną przekazów informacyjnych.
Prawda owszem jest istotna, ale najważniejsza dzisiaj rzeczą w tym świecie ( nie tylko zresztą w medialnym) jest sprzedać towar. I niestety ten aspekt dla wydawców, właścicieli,akcjonariuszy większościowych jest priorytetem.
Ad personam nieco.
Czytam teksty na blogu i te na tematy bieżące na Polityka.pl autorstwa Redaktora Szostkiewicza
i ostatnio natknęłam się na tekst w którymś z Niezbędników Inteligenta o stanie i perspektywach religii, religijności w Europie. Po lekturze wniosek wysnułam treści następującej.
Owe niezbędniki to rodzaj znaku firmowego, nieco niszowego produktu POLITYKI przeznaczonego rzeczywiście dla Inteligenta, czy inteligencji i tekst Redaktora nosił znamiona takowych, to niektóre teksty na blogu, czy dotyczące tematów bieżących przeznaczone mogą być dla inteligentnych inaczej.
Przepraszam, ale takie wrażenie odniosłem.
I jeszcze o jednej rzeczy, raczej nie merytorycznej, ale zwróciło to moją uwagę. Szczególnie w aspekcie promocji i dezawuowania hejtu i hejterów.
Od jakiegoś czasu (około roku) portal Gazeta.pl zamieszczając komentarze pod swymi tekstami zaczął uciekać się do przewrotnej strategii.
Kiedyś pod tekstami komentarze zamieszczane były w kolejności tych które zyskały największą ilość komentarzy pozytywnych, co oznaczało jakąś w końcu normalność. Osoba chcąca zapoznać się z tymi które można określić „hejterskimi” musiała klikać, przewijać i w końcu je znalazła
Od kilku miesięcy strategia uległa zmianie. Pod tekstem ukazywały się te z największą oznaką dezaprobaty (hejt, hejterzy), a te które niosły ze sobą jakąś myśl głębsza, nawet jakieś przesłanie zostały zepchnięte gdzieś na koniec. I w poszukiwaniu ich klikaj, przewijaj, bo priorytetem wydawcy byli Oni.
Dzisiaj – pierwszy raz od niedzieli weszłam na ów portal – komentarze pod tekstami ponownie zaczęły się ukazywać tak jak kiedyś.
Chyba w ramach walki z hejtem.
I jeszcze o jednej kwestii o której pisze na swoim blogu również Jerzy Sosnowski.
O ferowaniu wyroków.
Tak po prawdzie to nieco się dziwię tej kampanii w obronie sądów i ich niezawisłości. Przecież dla wielu dziennikarzy ( z obu stron programowo-politycznej barykady) sąd jest juz właściwie anachronizmem. Oni w swoich tekstach, audycjach radiowych, reportażach, wywiadach właściwie znają winnych, pokrzywdzonych. Dla nich jakiś przewód sądowy jest zbyteczny. Oni wiedząc że lud jest niecierpliwy i domaga się winnych wydają wyrok, który w wielu przypadkach przyczynia się do publicznego linczu na ostatecznie niewinnych osobach.
Kto wie, może ów morderca z Gdańska przeczytał jakiś artykuł, obejrzał film, ale na użytek dyskusji mogę przytoczyć takie przykłady które miały miejsce po każdej ze stron dzisiejszego dramatu.
Takich kilka moich dosyć luźnych i chaotycznych spostrzeżeń.
@lubat
,,tylko przetworzyli”?! To przez takie przyzwolenie na draństwo szerzy się ta hejterska zaraza. Niech pan sobie wyobrazi, że to panu wystawiają ,,akt zgonu”. A sugestia, że jestem dzieckiem epoki jest w tym kontekście obraźliwa. W PRL nic przed publicznym zniesławianiem przeciwników politycznych nie broniło. Moje środowisko o taką ustawową ochronę walczyło i po demontażu PRL takie gwarancje zostały udzielone. A w odpowiedzi na inny post przypominam, jak rozumiem mowę nienawiści. Nie chodzi o żadne zamykanie ust czy tłumienie wolności słowa, tylko o sprzeciw wobec tolerowania hejtu pod pozorem, że to wolność słowa.
I wreszcie pamiętacie Państwo scenę z „Lincolna” Stevena Spielberga gdy grany przez Tommy Lee Jones’a Thaddeus Stevens przyrównuje na mównicy Kongresie jednego z demokratów do gada ale zaraz dodaje że nawet on ma prawo do życia? Albo kultowa kąśliwa Leszka Millera w stronę Palikota z wierszem Tuwima w tle? Ostrożnie z definiowaniem mowy nienawiści bo popadniemy w paranoję
Jak można było uniknąć katastrofy w Smoleńsku? Choć przyczyną był mix kilku elementów – bardzo prosto. Z tzw problemem nadmiernego wpływu ( bo nie fakt istnienia jest sednem) mowy nienawiści jest podobnie.
Filozofujemy (i dobrze) szukamy dogłębnych przyczyn, bijemy się (bo to takie na poziomie) albo i nie ( wkurzeni ewidentną niesprawiedliwością symetryzmu ) we własne piersi itd.
A sprawa jest banalnie prosta:
1) Do dymisji Ziobro i Brudziński ponieważ policja i prokuratura pod ich kierownictwem NIE DZIAŁA w tym zakresie. Gdyby przez 3 lata robiły to co TERAZ gdy ludzie za groźby karalne są zatrzymywani po paru godzinach a za chwilę będą pewnie oskarżeni i za miesiąc dwa skazani – nie było by problemu
2) Dymisja Jacka Kurskiego który zamienił rządowe media, mające największy wpływ na powszechną świadomość i emocje ludzi, w bezprecedensową kloakę i wyrzucenie tych których rękami takie się te media stały
3) zainwestowanie miliardów wydanych na niedzielną gwardię ministra obrony biegającą po lasach – w system przeciwstawiający się rosyjskiemu trollingowi
…i już. Byłoby po problemie. Hejt i mowa nienawiści oczywiście by była (jak była zawsze) ale śmiem twierdzić że już w ciągu paru miesięcy dostrzeglibyśmy znaczne wyciszenie emocji a może raczej ich „znormalnienie”.
Panie Redaktorze oczekiwać od kleru katolickiego potępienia mowy nienawiści? Szkoda gadać. Doczekać może się Pan (o ile w ogóle) jakiegoś napisanego EZOPOWYM językiem listu pełnego pięknych ornamentów stylistycznych, gdzie po wielokroć padną słowa,,miłość”, ,,bliźni”, ,,tak jak Jezus” ale bez czegokolwiek mocniejszego. Czegoś, czego Pan, jako katolik zaangażowany i świadomy oraz obdarzony zmysłem moralnym by oczekiwał.
BO CZYŻ MOŻNA OD RODZICA OCZEKIWAĆ BY W PEŁNI POTĘPIŁ SWOJE DZIECKO? I to dobre dziecko? No, cóż może trochę niesforne ale zwykle robiące i załatwiające to czego rodzic oczekuje? Trzeba pieniędzy? Da! Trzeba ziemi? Załatwi. Pilnie pilnuje porządków co takie matuś/ociec lubią.
Czy gdy kilkadziesiąt faszystów maszerowało po Warszawie z hasłem ,,My chceny Boga” – któryś ,,najotwartszy” biskup powiedział ,,hola, hola ale takiemu Bogu my autoryzacji nie dajemy”? W ilu duszach tych młodzianów nie gra to co uczynił ów osobnik w Gdańsku? Kto by tego lewackiego kurestwa, tych ciapatych brudasów…kto by tym feministkom łbów nie pogolił…Byśmy zobaczyli jak wygląda ,,chcenie Boga” gdyby pojawił się ktoś z czerwonym sztandarem PPS (o ile wcześniej policja takich ,,szaleńców i prowokatorów” by nie aresztowała) i zechciał wziąć udział w świętowaniu niepodległości.
Ja nie luczę na to i nie chcę – po co ta hipokryzja.
Ktoś ukształtował podpalaczy stodoły w Jedwabnem głosząc ,, co jest winien wilk, że się wilkim urodził a co jest Żyd, że się Żydem urodził ale przecież tępimy wilki”.
Ktoś musi powstrzymać ,,lewacką inwazję z Zachodu”…
Stało się…całe szczęście, że wariat (to jak Niemcy w Jedwabnem – na szczęście tam byli) , fatalnie zabezpieczona impreza (zresztą Owsiak już się przyznał – podał do dymisji), bezebub WOŚP już ledwie dyszy- może zdechnie do przyszłego roku – teraz trzeba pokazać, że to PO zaczęła – chociaż jak mówiliśmy to wariat…
@samba
No tak, ale na pytanie, jakie stawiam, nie spróbowała pani odpowiedzieć. Co do rynku mediowego, to prawda jest bardziej skomplikowana. Czyli mówiąc po imieniu, ulega pani stereotypowi. Przenosi pani swój ogląd tak zwanych nowych mediów, na cały konglomerat środków komunikacji społecznej. Nie wszystkimi jego segmentami rządzi logika komercyjna. W cywilizowanym świecie istnieją niezależne od aktualnej władzy politycznej media zwane publicznymi, głównie RTV.We Francji państwo może dotować prasę. Nie dostrzega też pani różnic gatunków dziennikarskich. Co innego artykuł, co innego blog, czyli bieżący komentarz do aktualnych wydarzeń. Artykuł to w mediach tradycyjnych owoc długiej pracy, w tym kwerendy. W moim przypadku na jedną stronę tekstu opublikowanego przypada 10 i więcej stron przeczytanego materiału pomocniczego. Krzywdzące uwagi o dziennikarzach jako sędziach zdradzają pani uprzedzenie. Tylko niektórzy dziennikarze ferują wyroki. I nie są to dziennikarze informacyjni, a jeśli zdarzy się ktoś taki w tej grupie, to nie jest to dziennikarz czy reporter, ale de facto pracownik takiego czy innego frontu ideologicznego. Co innego sfera opinii, czyli publicystyka. Tak jest w historii prasy polskiej od początku. Proszę przejrzeć felietony Prusa, Sienkiewicza, Słonimskiego, Wańkowicza. Od tego jest publicystyka, by przedstawiać subiektywny obraz zdarzeń czy postaci. Obiektywizm na tym polu polega na uszanowaniu faktów. Ferowanie wyroków, pod tym warunkiem, jest wręcz oczekiwane przez czytelników.
@Holden
Pan dalej rozmywa. Sytuacja jest jasna. Sprzeciw wobec hejtu nie jest popadaniem w paranoję, paranoją jest dzielenie włosa na czworo.
„Posłowie uczcili minutą ciszy pamięć prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Dziennikarze zwrócili uwagę, że tuż po jej zakończeniu na sejmową salę posiedzeń weszli prezes PiS Jarosław Kaczyński, a także wicemarszałkowie Ryszard Terlecki i Beata Mazurek.”
Mowa nienawiści może być również niema! Eskalacja postępuje i żaden „moment otrzeźwienia” nie nastąpił. Teraz „my” będziemy marznąć w kolejnych marszach, a „oni” robić to, co robili dotąd.
Samba Kukułeczka ciekawie napisała.
Co chciałbym jeszcze dodać do swoich wcześniejszych, nie oceniajmy co chwila, nie osądzajmy co chwila. Profesjonaliści w długim procesie pomylili się w osądzie T. Komendy, a w internecie werdykty ferowane są przez amatorów w trybie minut, jeśli nie sekund.
Jeśli ktoś jeszcze nie zorientował się, że nekanie przeciwników, oczernianie ludzi i dezinformacja to podstawowe narzędzia władzy, to nie jest zbyt bystry.
Trudno więc mówic o „mowie nienawiści” w odniesieniu do społeczeństwa w chwili, kiedy władza przed wyborami zatrudnia 3000płatnych trolli, dobrze zorganizowana nienawiść jest bowiem istotna cecha obecnej władzy a nie społeczeństwa.
Aby się temu przeciwstawić należy mówic własnym jezykiem: przestać się tłumaczyć, informować o kłamstwach i nadużyciach wladzy, organizować opór wobec bezprawia.
Na Kościół nie należy liczyć. Ostatnio przyznał wszak pierścień prawdomównosci p. Kurskiemu i okreslił jego telewizję „sanktuarium”. Trudno o bardziej jednoznaczną deklarację ideową.
Czeka nas kilka lat zamętu, zanim nakręcona przez zespolony z władzą Kościół spirala kłamstwa i nienawiści opadnie i powróca czasy na konstruktywne działania. W tym czasie proponuję nie zamulać przestrzeni publicznej równym dzieleniem win, bowiem ze źle postawionej diagnozy biorą się niepotrzebne i kontrproduktywne działania.
Moment kiedy można było to wszystko zatrzymać był tuż po katastrofie smoleńskiej. Była szansa na nowe otwarcie ale geny polskiej samo-destrukcji zwyciężyły. Teraz jest już za późno. W tej symbolicznej walce dobra ze złem jakim była WOŚP wygrało zło.
Politycy będą dalej to robić to co robili bo im się to najzwyczajniej opłaca. Takie jest społeczne zapotrzebowanie.
Na kościół też bym specjalnie nie liczył bo on jest częścią tego przemysłu nienawiści i pogardy dla drugiego człowieka. Czy ktoś wierzy, że przełożeni Jacka Międlara nie wiedzieli wcześniej o jego poglądach? W krajach wyznaniowych z definicji nie ma miejsca na tolerancję i tam przemoc jest najczęściej częścią krajobrazu politycznego. Nie przypadkiem ci politycy, którzy słyną z najbardziej jadowitego języka tak chętnie publicznie demonstrują swoją wiarę.
W kraju generalnie brak autorytetów, są lub zostały zniszczone i musimy niestety długo poczekać zanim pojawią się nowe. Bo chyba w końcu się pojawią.
Apel pana redaktora chwalebny ale bez większych szans na powodzenie. Można oczywiście starać się wyeliminować nienawiść ze swojego własnego poletka ale to tylko mała kropelka w morzu. Pewnie na to samo liczyli Żydzi w kraju rządzonym przez Nazistów, liczyli na to że oprawcy w końcu się opamiętają i dobro zwycięży. Raz wyzwolone demony jednak bardzo trudno zatrzymać.
Czarno to widzę, spirala nienawiści kręcić się będzie dalej. Mahatma Gandhi czy Martin Luther King też chyba niewiele mogli by w tej sytuacji pomóc. Musimy raczej nauczyć się z tym żyć.
Wreszcie, potrzebny jest pewien rodzaj syntetycznego, a więc łączącego myślenia, gdy przeważa najprostsze – analityczne, fragmentaryczne. Prosty przykład – nie byłoby możliwości nazwać i podziwiać kogoś za jego lewicowość, gdyby nie istniała prawicowość.
Na koniec: Bądź wzorem, raczej niż krytykiem. Pokazuj sobą to o co ci chodzi, raczej niż zwalczaj u innych jak znani profesorowie obu słynnych partii…:)
Pan Wojtek
16 stycznia o godz. 10:15
Uczciwa analiza. To pis, z kłamstwa, nienawiści i obłudy, zrobił celowo, jak najbardziej świadomie wykorzystywaną broń polityczną. Druga strona, czyli w istocie reszta sceny politycznej (z wyjątkiem Kukiza, Korwina i narodowców) stoi zbaraniała, z niedowierzaniem patrząc, jak jawne oszustwo i łajdactwo przynosi polityczną wygraną. I choć zdarzają się im przykre ekscesy, są one w istocie reaktywne i w żadnym wypadku systemowe, na dodatek ostro potępiane.
Mamy moment przełomu, w którym zdecydują się losy Polaków. Albo staniemy się świadomymi obywatelami, realizującymi swoje prawa i powinności wobec wspólnoty, albo zostaniemy poddanymi. Do tego poddaństwa, od tysiąca lat, wdraża nas Kościół, ze wszystkich sił starając się zniszczyć naszą obywatelskość w zarodku. To nie przypadek, że wsparł on najbardziej antydemokratyczną władzę i zachowuje się w sposób noszący znamiona skandalu. Ktoś powie, że nie należy mylić hierarchów z katolicką wspólnotą wiernych. Gdzie w takim razie jest głośny, wyraźny i dobitny głos sprzeciwu katolików? Nie słychać go, dlatego że to kraina nie tylko „schorowanej wyobraźni”, ale przede wszystkim odwróconych znaczeń. Gdzie nienawiść nazywa się miłością bliźniego, pogardę – szacunkiem dla godności osoby ludzkiej, autokratyczną władzę – posługą, a hierarchicznie dowodzoną strukturę – wspólnotą. Ten fałsz jest źródłem powszechnego kłamstwa na temat społecznej roli Kościoła i obłudy, której zadaniem jest jego ukrycie.
Karl Popper, w czasie wojny, napisał znakomity traktat „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie”. Opisał w nim w jaki sposób filozofia może prowadzić do tyranii i totalitaryzmu. Jest to swoisty wykład historii filozofii, dlatego autor nie zajął się religiami i ich wpływem na społeczeństwo. Obok ideii filozoficznych, do zniewolenia prowadzą jednak także monoteizmy. By się o tym przekonać, wystarczy wziąć do ręki dowolną uczciwą, niebędącą apologią, historię chrześcijaństwa czy islamu. Wszędzie tam, gdzie rządziła religia rozumiana jako najwyższa, ostateczna prawd – ludzie żyli uciemiężeni. Mieliśmy także epizod, w którym Kościół próbował pokazywać Polakom otwartą, przyjazną twarz. Sam był jednak wtedy w opresji, komunistyczna władza próbowała go zniszczyć. A ponieważ liberalna demokracja pozbawiła papieży dywizji, jedynym wsparciem na które mógł liczyć było społeczeństwo. Kiedy komuna upadła, błyskawicznie powrócił stary, dobrze znany Kościół. Kościół bezwzględnie dążący do udziału we władzy politycznej, antysemicko-narodowy, tropiący pedałów i lewaków, arogancki i pyszny depozytariusz jedynej prawdy moralnej. I wszyscy ośmielający się mieć inne zdanie, zostali wrzuceni do szufladki z napisem: „zdrajcy, wrogowie Chrystusa i Narodu”, wysłani prosto do piekła. Przede wszystkim ci, którzy do niedawna byli jego liberalną twarzą.
Stoimy jako społeczeństwo przed wyborem na lata. Liberalna demokracja, społeczeństwo obywatelskie otwarte na szacunek dla mniejszości, prawa obywatelskie i autonomia jednostki lub zerwanie ze strukturami zachodu i wymuszona „jedność”, autorytaryzm pośrednio czy wprost zarządzany z Kremla. „…Każdy ma prawo wybrać źle…” śpiewał Stanisław Staszewski. Lękajmy się!
@lubat:
> kazania księży jako przykład
Ja bym powiedział, że w zależności od środowiska wrażliwość się różni. To jest problem, ale to nie znaczy, że nie można poszukiwać kryteriów obiektywnych. Zresztą widzę u wielu osób w Kościele staranie by mówić apolitycznie — potrafią — tyle że jest dość wąskie „wycięcie” bezpośrednich odwołań do polityki, przy często niezręczności w stosunkach zewnętrznych. Zresztą kiedyś tu twierdziłem, że głównym problemem Kościoła jest jego medialna siła — ludzie Kościoła mogą się zamknąć w swoim środowisku i nie dostrzegać, nie rozumieć, nie uwrażliwiać, na cokolwiek poza środowiskiem klerykalnym — czyli nawet węziej niż katolickim, albo chrześcijańskim.
Bo faktycznie problemem jest to, że różne środowiska się nie rozumieją. I bardzo możliwe, że obecne możliwości jakie daje internet — zamknięcia się we własnej bańce — pogłębiają ten problem. Choć problemy z sianiem nienawiści i powstawaniem ruchów i sekt fanatycznych były zawsze.
> wolność słowa w USA:
Z lektur Wojciecha Orlińskiego: system w USA pozwala na pełną wolność słowa, ale też przyjmuje odpowiedzialność za słowa. Jeśli więc mówisz, ze należy wymordować Afroamerykanów, a potem jakiegoś napadną, to owszem, mogłeś to powiedzieć — cenzury nie ma — ale płaczisz słone odszkodwanie, jako osoba, która się przyczyniła.
Podobno to wyprowadziło rasizm KKK ze strefy publicznej — obawa przed bankructwem organizacji.
Ja kiedyś temu podejściu zresztą kibicowałem — widzę jak pismo X łże, więcej — wyłącznie łże — ale wszystkie sprawy rozbijają się o drobne kary. Kara, która mogłaby doprowadzić do bankructwa traktowana jest jako zamach na wolność słowa, nawet wobec takich właśnie czasopism. Ale szczerze mówiąc, zamiast odwoływać się do sądu i kary, wolałbym zacząć od edukacji.
Czytając „coś tam” a dotyczącego naszych wschodnich niegdysiejszych przyjaciół i ich problemów ze swoją historią „natkłam” się na ciekawy fragment.
Autor- rosyjski filozof Nikołaj Bierdiajew, emigrant (1922) szuka przyczyn swojej emigracji, rozgląda się wokół i szuka odpowiedzialnych, jakby nie było swojej życiowej klęski.
Prawdopodobne ten trop pomoże zrozumieć przyczynę i poznać winnych (raczej symbolicznych) gdańskiej historii, a przynajmniej pokaże, że w ten sposób można również mierzyć się z tragicznym faktem. Być może okaże się, że to wyczyn jakiegoś psychola, ale klimat w kraju pokazuje, że raczej wcześniej, czy później dojdzie do…
Oczywiście przyjmuje, że ostatnia polityczna zmiana w Polsce to jednak coś więcej niż normalny demokratyczny werdykt. Niekoniecznie rewolucja, ale coś więcej niż przekazanie politycznej sztafetowej pałeczki. I dlatego pozwalam sobie
Oto ten fragment. Przypominam pisany parę lat po rewolucji, u nas jakiś czas temu(1989) przeżyliśmy podobne odrodznie.
„Za rewolucję odpowiedzialni są wszyscy, a najbardziej reakcyjne siły starego reżimu. Od dawna uważałem rewolucję w Rosji za nieuniknioną i słuszną. Co więcej odpowiedzialność za wrogi kulturze religijnej charakter rosyjskiej rewolucji ponoszą działacze rosyjskiego odrodzenia z pocz. XX wieku. Renesans ów był aspołeczny, zbyt arystokratycznie hermetyczny. W największym zaś stopniu odpowiedzialność ta spoczywa na historycznym chrześcijaństwie i chrześcijanach którzy nie wypełnili swojego obowiązki.”
Może to nieco skomplikowane, ale chyba pewnej analogii można się doszukać.
@Ciućmok
16 stycznia o godz. 11:44
Pomarzyć…
Pomyśleć, że taki min. Ćwiąkalski podał się do dysmisji po wtopie (w sumie nie swojej) w sprawie (przynajmniej na etapie wiedzy nam dostępnej) KRYMINALNEJ. Ale to są dobrozmieńcy…oni sobie nie mają nic do zarzucenia (,,nie pochwalam ale rozumiem emocje”). Wyspowiadają się – na Wielkanoc opłatek bedzie smakował jak zawsze…
Stop mowie nienawiści ?
Dajmy sobie spokój ze sloganami.
Najświeższy przykład, Kaczyński i s-ka spóźnili sie na minute ciszy ku czci pana Adamowicza, chociaż byli w budynku Sejmu.
Wyjątkowy pokaz pychy buty, bezczelności i zakłamania.
Oni będą mówić o pojednaniu.
http://wyborcza.pl/7,75398,24369244,kaczynski-mazurek-i-terlecki-nieobecni-podczas-minuty-ciszy.html#sortBy:Popularity-Desc
Moja – autorska definicja mowy nienawiści.
Mowa nienawiści jest to taka forma przekazu informacji z precyzyjnie określonym „antybohaterem” ( „antybohater” może być przedstawicielem większej, jeszcze bardziej „antybohaterskiej” społeczności) kierowanego w stronę ściśle sprofilowanej grupy osobniczej po kontakcie z którym przedstawiciel owej grupy będzie czuł moralne prawo nie poparte orzeczeniem odpowiednich organów sądowych i administracyjnych wyjść na ulice i owego antybohatera przynajmniej skopać na ulicy wiedząc, że świadkami będą tylko reprezentanci do których adresowany był ten przekaz.
Ulica może być jedna. W mojej definicji występują dwie. A wiem, że nie wszyscy mieszkają w Warszawie, czy innym mieście powiatowym.
Jeszcze jedno po tekście Passenta wspierającym Owsiaka obok. Gdybyśmy spędzali czas wspierając to i tych którzy nam się podobają, zamiast jak to niestety jest w przypadku mediów antypisowskich, tak, wy piszecie 80% czasu nie tych co trzeba, zatraciliście kunszt chwalenia, a wyniki ostatnich wyborów to potwierdziły.
@leonidas
Ja też nie tryskam optymizmem, ale dla ścisłości namawiam właśnie do działania przeciwko nienawiści, a nie do apelowania, choć apele też są potzebne.
@gotkowal:
O ile pamiętam Poppera, to on obwiniając wiarę w znajomość ostatecznego celu o źródło totalitaryzmu, świadomie i jawnie ograniczał się do takich świeckich wiar, twierdząc, że religii to nie dotyczy. Nie wiem, czy to ówczesna poprawność polityczna, czy rzeczywista wiara Poppera że tak właśnie jest, ale nie da się powiedzieć, że nie zauważył, że jego wzór totalitarnej ideologii pasuje też do religii.
@sratustequi
??? Co wy tam palicie? Też chcę.
Mazurek po „spóźnieniu” się świętej trójcy: „…nie doszukujcie się drugiego dna…”
Mnie wystarczy pierwsze.
@gotkowal
16 stycznia o godz. 13:44
Dzięki za analizę będącą odpowiedzią na moją analizę 🙂
A tymczasem… właśnie się dowiedziałem, że Jaśniepan Prezes PRZEZ PRZYPADEK spóźnił się na uczczenie w Sejmie minutą ciszy zamordowanego prezydenta Gdańska. Przez przypadek! Jasne! Ciekawe, kto w to uwierzy (no, może gdyby Kaczor niezwłocznie pokajał się za to spóźnienie, to rzeczywiście istniałoby pewne prawdopodobieństwo, że był to skutek przypadku). Pod względem moralnym – ten facet już nie jest nawet zerem. To jest minus trylion.
Oczywiście popieram zwalczanie nienawiści, ale na pewno nie zwalczymy jej skutecznie, gdy wobec tak skandalicznych zachowań jak wyżej opisane „przypadkowe spóźnienie” Kaczyńskiego będziemy udawali, że nic się nie stało.
Swoją drogą, to nasza miniaturka Stalina rozmienia na drobne te demonstracje, najpierw przy okazji Wajdy,teraz inicjatywy Schetyny…
Powinien poczekać na jakąś miedzynarodową okazję, odpowiednią dla znaczenia polityka tej klasy i formatu.
Jego idol Putin nie tylko kazał na siebie czekać wszystkim przywódcom w Paryżu, ale i papiežowi.O!
Więc jak? Tak jak ze wszystkim prawie – ludzie wiedzą jak, tylko nie potrafią albo nie chcą.
Wystarczyłoby przecie by media zaczynały swoje doniesienia od: Dziś zachwyciło nas zachowanie… Jest na odwrót.
Mowa nienawiści zostanie ograniczoną i zminimalizowana jeśli odejdziemy od polityki wizerunkowej na rzecz merytorycznej tylko …czy spór polityczny oparty o wiedzę będzie atrakcyjny dla mediów ?
Politykę wizerunkowa może uprawiać każdy…poseł X jest ładny, Y ma kota , Z powiedział …Walka polityczna sprowadza się do poniżenia przeciwnika politycznego.
Tego typu nawalanka jest atrakcyjna dla gawiedzi bo zwiększa oglądalność i poczytność mediów a to się przekłada na pieniądze z reklam.
Wniosek …język nienawiści będzie kwitł w imię dobrych wyników finansowych. I to jest smutne.
Być może się mylę, ale obawiam się jednej rzeczy.
Mianowicie, że tak jak nieszczęsna katastrofa smoleńska – która dla każdego racjonalnie podchodzącego do zdarzenia – była po prostu nieszczęśliwym wypadkiem na który złożyło się wiele przyczyn ( od mgły do nadmiernej wiary w cuda pilotów samolotu podchodzących do lądowania) i stała się ostatecznie inspiracją do tworzenia legend założycielskich i wzniecenia antyrosyjskiej histerii.
Tak mam nadzieję, że zbrodnia dokonana prawdopodobnie przez chorego psychicznie człowieka – który być może i miał swoje preferencje wyborcze, ale nie one stanowiły inspiracje do dokonania zabójstwa – nie stanie się trampoliną do eskalacji swoich teorii dla drugiej strony politycznej cyrkowej areny, a które ostatecznie pogrążą w oparach absurdu polską przestrzeń publiczną.
Chciałabym się mylić, ale nie do mnie w tym przypadku należeć będzie ostanie słowo.
Prawdopodobnie wygrają emocje i polityczne kalkulacje.
@samba
obawy pani mają pewne uzasadnienie, ale nie powinny służyć do demobilizacji społeczeństwa obywatelskiego w obronie praw i wolności. To prawica podkreśla, że napastnik był chory, aby uniknąć dyskusji o odpowiedzialności politycznej i moralnej obecnej władzy.
@MarekOssey
wcale tak nie musi być. Ma pan zbyt uproszczony obraz mediów; pisałem o tym tutaj w innej odpowiedzi, bodaj ,,sambie” .
@Satrus
takie pomysły pojawiają się od dawna: dzień w mediach bez złych wiadomości, dzień bez wiadomości, dzień tylko z dobrymi wiadomościami. To nonsens, bo media informacyjne są od podawania informacji, i dobrych, i złych, byle sprawdzonych pod kątem prawdziwości i stosowności ich opublikowania.
@Wojtek
piszę o tym w kolejnym blogu.
@LK
niech pan już da spokój z tym usłużnym rozbrajaniem miny na którą władza sama się nadziała wskutek swojej polityki nieustannego konfliktowania wszystkich ze wszystkimi i dzielenia – według jakichś absurdalnych kryteriów – obywateli polskich na ,,sorty” i ,,opcje”. Polecam uważną lekturę artykułu profesora Macieja Kisilowskiego w czwartkowej GW. Reszta pańskich wpisów jest propagandowa pod tezę wygodną prokuraturze i władzy, ale nie przystającą do obecnej ponurej sytuacji. Jak PiS, usiłuje pan ją bagatelizować, co jest moralnie i intelektualnie nieprzyzwoite.
Jednak można jak się chce. Bez nienawistnego zacietrzewienia pisać .Brawo dla autora.
Wstyd Panie Redaktorze uciekać się do argumentu siły kiedy nie ma się siły argumentu. 🙁
@LK
proszę pana, tu nie publikujemy postów na temat ,,mafii” w gdańskiej polityce itp, a to pana główny temat, z tym proszę do szczujni prawicowych.
Ale być może ta cała gadka o walce z mową nienawiści jest tylko pretekstem do wyciszenia dysydentów, czyli realnej, pozaparlamentarnej opozycji. Nie oszukujmy się – przecież dziś, tak samo jak w czasach PRL-u czy Sanacji, realna opozycja to są przecież tylko dysydenci pozostający z definicji poza parlamentem. Ułomną, czyli pośrednią (przedstawicielską), demokrację mieliśmy przecież w Polsce tylko w latach 1918-1926. Prawdziwej, czyli bezpośredniej demokracji nigdy w zaś Polsce nie mieliśmy, jako że tzw. demokracja szlachecka tylko z nazwy miała coś wspólnego z demokracją, gdyż szlachta to nie był przecież demos czyli lud a tylko wąska elita posiadaczy ziemi i de facto chłopów pańszczyźnianych. Co więcej, zwolenników prawdziwej demokracji nazywa się dziś pogardliwie populistami, zapominając, że populizm to jest dokładnie to samo co demokratyzm tyle że to pierwsze jest z łaciny (populus = lud) a to drugie z greki (demos = lud). Chodzi więc o odebranie głosu ludowi, pod pretekstem, że jest on niedojrzały do zabierania głosu i używa zakazanej, niepoprawnej politycznie tzw. mowy nienawiści, przy czym o tym, co jest ową mową nienawiści decydować będą oczywiście, przez podległe sobie sądy, prokuraturę i policję, elity aktualnej władzy, tak samo jak np. w czasach PRL-u decydowały one poprzez cenzurę (GUKPPiW) o tym, co może być a co nie może być opublikowane.
@LK:
Uważam, że inteligentny człowiek potrafi powiedzieć wszystko bez nienawiści i obrażania. Jeśli więc „jedyna prawdziwa opozycja” musi używać mowy nienawiści, to znaczy, że niczego wartego dyskusji sobą nie reprezentuje.
O tym czym jest populizm są książki. Można sobie poczytać, bo temu słowu nadano dość dokładną definicję. Można dyskutować z nią, ale warto wiedzieć z czym się polemizuje. W skrócie: w dobrze działającej demokracji politycy mówią, że reprezentują podobnie myślących; w populizmie udają, że reprezentują wszystkich, by reprezentować tylko własne ego.
@LK
Opozycja pozaparlamentarna to neomarkistowska lewica i skrajna prawica. Jedni i drudzy demokracji nie szanują, rozumiem, że pan też, skoro w tych radykalnych grupach chce pokładać jakieś nadzieje. sakralizowany przez pana lud po 1989 r. niechętnie korzystał z praw wyborczych. W Polsce zaangażowanie w sprawy publiczne jest proporcjonalne do zaufania społecznego, czyli dramatycznie niskie, z wyjątkiem kryzysów historycznych. Teraz jest taki moment. Taki moment był w 1989 r. Frekwencja 4 czerwca wyniosła niewiele ponad połowę. Mowa nienawiści nie ma nic wspólnego z polityczną poprawnością. Nikt jej ludowi nie zakazuje i mamy skutki. Teraz zagrożona jest demokracja, w każdej formie.
@LK vel John Kowalsky i co tam jeszcze
Starczy. Adieu.