Pułapki pragmatyzmu: Merkel, Steinbach, Tusk
To dziś najgorętszy temat w polityce niemieckiej, w każdym razie polityce historycznej . Równie ważny w Polsce. To, że Warszawa nie chce pani Steinbach w fundacji dokumentującej wypędzenia Niemców z naszej części Europy po II wojnie światowej, wiemy doskonale.
Ale mniej wiemy, jak ta sprawa gmatwa sytuację w rządzie federalnym Niemiec. A zamęt w rządzie szybko może się przełożyć na zamęt w stosunkach polsko-niemieckich, z takim trudem odbudowywanych przez rząd Donalda Tuska. Należę do tych, którzy kibicują obecnemu kursowi Warszawy wobec Berlina, więc życzę pani kanclerz, by przez Steinbach rząd niemiecki się aby nie rozpadł.
To możliwe, choć, mam nadzieję, kryzys w rządzie aż tak się nie zaostrzy. Merkel jest zakładnikiem obietnicy wpisanej do programu wyborczego chadecji, że to sami zainteresowani, czyli związek wypędzonych, którego szefem jest Steinbach, zdecyduje , kogo deleguje do fundacji Ucieczka, wypędzenia, pojednanie. Teraz wypędzeni, a to spora siła polityczna, mówią: sprawdzamy panią kanclerz.
Czytam w Spieglu, że Angela wymyśliła, iż zaproponuje Erice wysoką posadę rządową w resorcie edukacji z pensją 9 000 euro miesięcznie i limuzyną z kierowcą. I że Erika wybierze rząd, a z fundacji zrezygnuje. A tu zaskoczenie: Erika wykazała się charakterem i odmówiła, bo uznała, że rezygnacja byłaby niehonorowa względem związku wypędzonych, który murem stanął za jej wejściem do władz fundacji. Mało tego: zwązek ogłosił, że sprawa Steinbach jest testem na jakość niemieckiej demokracji!
Tylko że równie twarda jest opozycja przeciw Steinbach w rządzie i parlamencie. W rządzie nie zgadza się na poparcie Steinbach, a musi ona uzyskać zgodę rządu, lider liberałów, minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle, który dał to do zrozumienia już podczas swej pierwszej wizyty zagranicznej, jaką złożył w Warszawie (co było podwójnie znaczącym gestem dobrej woli szefa niemieckiej dyplomacji, chyba niezbyt docenionym w Polsce).
Ale część chadecji, zwłaszcza chadecja bawarska, jest za Steinbach, no bo słowo się rzekło, a poza tym ten odłam chadecji po prostu sympatyzuje z Eriką, bo czuje, jak silne ma ona poparcie w chadeckim, a też i socjaldemokratycznym elektoracie. W Polsce mało się wie o tym, że Steinbach, u nas przedstawiana skrajnie negatywnie i to ponad wewnętrznymi polskimi podziałami politycznym, w Niemczech uważana bywa za umiarkowaną jak na działaczkę BdV, związku wypędzonych. I za odważną, skoro nie raz wyprawiła się na dyskusje do Polski, gdzie jest ,,hate-figure”.
Jak zjeść tę żabę? U progu nowej kadencji Merkel zalicza poważny uszczerbek na swym prestiżu. W zderzeniu z pryncypialną Steinbach jawi się jako słaba, niezdolna do rozwiązania problemu zagrażającego spójności nowego rządu. Na dodatek także opozycja w parlamencie jest przeciw wejściu Steinbach do fundacji i ma mocny argument: to zaszkodzi stosunkom z Polską.
Trzeba wybierać: co jest tu dla Niemiec ważniejsze? Dobre stosunki z Warszawą czy kontrowersyjna i w Polsce, i w Niemczech, obsada władz fundacji? Oczywiście, że dobre stosunki. Pani kanclerz to wie i wymyśliła tę nieszczęsną próbę przekupstwa Eriki właśnie dlatego. Ale się przeliczyła i chyba nie wie, co dalej.
Płynie z tego pata lekcja o szerszym wymiarze. Widzimy mało apetyczną kuchnię wielkiej polityki, lecz i coś więcej. Pojedynek politycznego pragmatyzmu (Merkel) z politycznym uporem, trwaniem przy pryncypiach (Steinbach). Pojedynek jeszcze ostatecznie nierozstrzygnięty, lecz na razie ze wskazaniem na Erikę jako rozgrywającą.
Niedawno premier Tusk wyznał, że jego ulubionym pisarzem politycznym jest John Gray, który z twardego liberała przeszedł na pozycje pragmatyczno-realistyczne. Nie deklamuje o zasadach, lecz zaleca podejście zadaniowe: robić to, co możliwe. Nie wiem, czy pani kanclerz czyta Graya, ale sprawę Steinbach usiłuje rozwiązać tak, jakby go czytała i wzięła sobie do serca. No i co? Porażka metody przeczekiwania i grania na niskich ludzkich instynktach. To powinno dać do myślenia polskiemu premierowi. Oczywiście nie tylko w kwestii Steinbach.
XXXX
Rad jestem, że wywiązała się dyskusja o haiku, momentami zabawna i odświeżająca, w czym zasługę mają m.in. Sebastian, kubajurek, Kartka z podróży i Helena (dziękuję! Happy Thanksgiving to you!) Michał ? nie rozumiem, czemu mam atakować Rompuya, tylko dla efektu zaskoczenia? Ten co zawsze itd. ? jednak chyba nie czyta Pan mnie tak uważnie, jak Pan deklaruje, to pewnie skutek, nazwijmy to biegunki blogowej (od biegania po blogach). Pisałem owszem wiele razy o traktacie i Unii w jego kontekście, a także o kwestii obsadzenia nowych stanowisk, ale akcent kładłem nie na personalia, lecz na sterowność i w tym sensie wybór HVR mi naturalnie nie przeszkadza (polecam tekst Duet na miarę Wawrzyńca Smoczyńskiego w najnowszej Polityce). Tak, jestem w mniejszości, ale argumenty przeciwko Hermanowi i lady Ashton uważam za nieprzemyślane i pochopne, dyktowane emocjami rodem z tabloidu. Pewnie, że twarz znana byłaby efektowniejsza w mediach i polityce PR, ale czy skuteczniejsza? Czy Blair jest skuteczny w swej misji na Bliskim Wschodzie? Unia nie jest państwem, tylko przymierzem do osiągania konkretnych celów , Tak zwany prezydent UE ma spinać przymierze i pilnować roboty, do tego charyzma nie jest potrzebna. Taka zresztą była wspólnota europejska od narodzin. Tworzyli ją politycy wybitni, z formatem, o jakim dziś możemy sobie tylko pomarzyć, lecz bez charyzmy w znaczeniu dzisiejszym, tele-populistycznym. I może to jeden z powodów, dla których projekt wszedł w życie i ma szansę żyć dalej.
Komentarze
O co to oskarżają baronessę europejscy reakcjoniści ? Katoendeccy lustratorzy podnoszą łapę na ministrę spraw zagranicznych UE
To jak to w końcu jest? Sto razy nam powtarzano, że jesteśmy świry, że toczymy boje o kobietę, która ma być w Niemczech kompletnie nieznaną, trzeciorzędną, bez znaczenia itd. A tu się nagle okazuje, że to spora siła polityczna, że intratna posada rządowa, że Westerwelle się angażuje, Spiegel pisze…
Gdzie jest prawda?
Po środku. Obawy Gospodarza niepotrzebne 🙂 Rząd BRD nie rozpadnie się z powodu Steinbach (czy Polski), bo nie są nienormalni. W przeciwieństwie do naszych politykow, co skutkuje tym, że Niemcy, choć przegrały wojnę, wyglądają, jak wyglądają, a Polska, która wygrała, też wygląda, jak wygląda.
Tylko czemu przez 10 lat wmawiano nam, że jesteśmy rąbnięci, bo Steinbach „nic nie znaczy”?
Panie Redaktorze,
Dziekuje za odpowiedz. Pisal pan o personaliach owszem. W felietonie ‚Naprzod, Europo’ fantazjowal pan, ze Blair bylby dobrym wyborem. W ‚Pan a moze Pani Europa’ opowiadal o Guyu Verhofstadtcie i Jeanie Junckerze.
Rzecz nie w tym, ze nie wyciagnal pan z kapelusza Van Rompuya, tylko, ze pomylil pan ligi, pomylil pan zabawe, w ktora zagrano, i zachowal sie jak czlowiek, ktory mierzyl fraki na wiejska zabawe.
Naiwnosc nie jest grzechem, ale zawodowe zarazanie nia innych jest szkodliwe, a w nadmiarze nawet nieprzyzwoite.
Nie powiedzialby pan raczej nastolatce, ze przez pierwsze 10 razy wspolzycie nie grozi ciaza? Skad wiec podobnej trafnosci diagnozy i zalecenia w polityce miedzynarodowej?
A to, ze ucieka pan teraz w formule, o tym, ze interesuje pana sterownosc, to strzal w 10. Jest szansa, ze bedzie sterowny. Takie jest zdaje sie zalozenie.
Konflikt na Bliskim Wschodzie tez wybrany wysmienicie. Jeszcze sie taki nie urodzil.
Mimo wszystko uwazam, ze jednak cokolwiek pan ostygl i w ogolnym rachunku zyskow i strat mam nadzieje, ze na panskim blogu wrzuci pan odrobine wiecej realizmu.
Dziekuje za polecenie artykulu Smoczynskiego. Przeczytam.
I czekam z wypiekami na ustach jak kilku dziennikarzy z The Observer czy Guardian zrelacjonuje zamieszanie w sprawie pani Ashton i jej mlodosci.
Oraz jesli mialyby okazac sie prawdziwe, co bardziej przeszkadza w zjednoczonej Europie, mlodociany narodowiec na czele frakcji, czy odpowiedzialna za dyplomacje skarbnik, pobierajaca kaske od ludzi, ktorzy w WB potrafia nafaszerowac rtecia sushi.
Co do dzisiejszego wpisu:
Uderza mnie, ze tak ubolewa pan nad ciezkim losem niemieckiej sceny politycznej, ktora na naszych grzbietach i naszym kosztem ma rozwiazywac swoje problemy.
Budzil pana gniew fakt, ze Kaczynski byl zmuszony aktywizowac niemily panu elektorat. To samo powinno dotyczyc Merkel.
Po drugie, odnosnie ‚politycznej kuchni’, szkoda, ze zabraklo panu setnej czesci tego zrozumieniaw felietonie:
Ojciec Rydzyk, bezdomna kobieta i Tasmy Beger.
Widze takze, ze niepostrzezenia dotarlismy do nowego etapu. Od mantry, ze Steinbach to folklor i niemiecki margines przeszlismy do rozwazan, czy sie przez nia rzad niemiecki nie rozpadnie. No wybaczy pan, ale przynajmniej w jednym z tych wypadkow nastapilo totalne rozminiecie sie z prawda.
I znowu ci nieszczesni szydercy mieli wiecej rozumu i intuicji.
@Janek, za przeproszenienim, wojnę wygrały Stany Zjednoczone, Związek Radziecki, może na papierze Anglia, ale reszta???
A jeśli chodzi o prawdę, to prawda leży tam gdzie leży.
Już w przeszłości pewna Erika zaginała parol na naszego Hansa KLosa i przegrała.
Szanowny Gospodarz , dzisiejszym wpisem, zainspirował mnie do rozważań, jakich wcześniej bym nie przewidział. Tak oczywiste wartości jak pragmatyzm, czy realizm, nie miały dla mnie dotychczas większych wad. Żyłem sobie z przekonaniem, że wystarczy osiągnąć w swoich poczynaniach te wartości , i… można żyć i działać optymalnie.Oczywiście , moja przekorna natura wciągała mnie nieraz w jakąś „walkę z wiatrakami” które czasami udawało mnie się nawet wygrać, ale to były tylko te sławne wyjątki…z regułą w tle.
Z drogiej strony, racjonalizm i pragmatyzm, odbierałem jako nudne przeżuwanie rzeczywistości, bez porywów zmagających niemożliwe, często będące jedynym wyjściem. Te dwie wartości zawsze lekko zalatywały mi stałą gotowością do uległości. Wystarczyłoby np. gdyby gracz, z którym mamy konflikt interesów przyblefował, a my byśmy nie „przeczytali ” jego blefu- zgodnie z tymi wartościami, którym byśmy akurat hołdowali- moglibyśmy własną porażkę uznać za działanie racjonalne , bo na tyle nas ,w naszej ocenie byłoby stać. Gdzie więc leży „zwanzig” jak mawiają Erika z Angelą?
Sądzę, że jak zwykle w osobowościach graczy.
Jestem np. pewien ,że Erika nie układa haiku, a za Angelę w tym względzie bym nie zaręczył.
Od wartości pojedyńczych graczy, zależy więc wartość oceny warunków dla zachowań racjonalno-pragmatycznych. Oprócz ich intelektualnych predyspozycji do optymalnych i prawdziwych ocen sytuacji , niemałe znaczenie ma ,jak widzimy na przykładzie Eriki i Angeli siłaosobowości gracza.
Angela , usiłując „uwieżć” Erikę atrakcyjną posadą wykazała brak realizmu wojującego, a wykazała się wyłącznie realizmem ugodowym, w kierunku kapitulanckiego. Trąciło pokazaniem „miękkiego poddbrzusza. Angela żle oceniła sytuację dla swojego!!! realizmu i zawistowała niemądrze. Jej oferta dla Eriki była po prostu skrajnie nierealistyczna, oparta na bardzo kiepskiej ocenie osobowości Erici , będącej w konkretnej sytuacji politycznej. Jeden błąd i z pragmatyczno-realistycznej postawy Angeli została tylko fasada.
Niestety, nasz premier też jest wyznacą pragmatyzmu , przedewszystkim zachowawczego. Póki co , mamy szczęście, że nie ma zyt często sytuacji z silnymi osobowościami. Chwilowo, z napewno nie układającym haiku Putinem – tylko się muskają w przelocie , bez udziału jakichś konfliktowych konkretów w grze albo-albo. Narazie , conajwyżej, lekko się rozpoznają poprzez podskubywanie. Obawiam się jednak, że nasz pierwszy w kraju, programowy racjonalista-pragmatyk , w grze z Putinem o ważny konkret, zacznie od pokazania „miękkiego podbrzusza , podobnie jak to uczyniła Angela wobec Eriki. W moich odczuciach, nasz premier w konfrontacji z tak silą osobowością jak np. Putin, ma trudności z opanowaniem tendencji do takiego zachowania się. To chyba jest taki subiektywnie zracjonalizowany pragmatyzm…
Pozdrawiam,Sebastian
to jest „prawdziwy” problem ,warto poczytac i zastanowic sie
Polska ma tam tez wojsko
http://www.faz.net/s/Rub594835B672714A1DB1A121534F010EE1/Doc~ECF2F454612D64C1E804BFFDD5ABBE2A2~ATpl~Ecommon~Scontent.html
http://www.sueddeutsche.de/,tt2m1/politik/471/495794/text/
http://www.taz.de/1/politik/deutschland/artikel/1/der-sumpf-von-kundus/
Do Janek : Pani Steinbach do czasu histerii rozpetanej w Polsce byla malo znanym politykiem CDU . Tak jak Hupka czy Czaja reprezentowala prawe skrzydlo chrzescijanskiej demokracji , tradycyjna pozycje niemieckich wypedzonych stanowiacych badz co badz znaczycy potencjal w zyciu politycznym Niemiec . Moze to niepojete dla polskiego czytelnika ale faktycznie Steinbach dokonala pieriestrojki w zlozonej w przewazajacej czesci z rewanzystow starej kadrze Zwiazku ! Przypuszczam ze ci starzy polako-i czecho-zercy smieja sie dzis do rozpuku widzac co to sie powyrabialo !
Rzad RFN sie nie rozpadnie / przynajmniej nie z powodu Steinbach / ma za to bardzo nieprzyjemny problem ktory trzeba jakos rozwiazac. CDU /CSU twierdzi ze jezeli dzis rzad ugnie sie pod polska presja w sprawie merytorycznie drugorzednej to nie trzeba bedzie dlugo czekac a trzeba bedzie i w sprawach o wiele powazniejszych liczyc sie z ingerencja czy to Warszawy czy Pragi czy kogo tam jeszcze…
Ja nie wiem, czy to jest sens, abym ja po raz kolejny pisał to samo, ale cóż…
Powinniśmy się zachowywać jak normalne państwo europejskie, silne swoją gospodarką, obywatelami, kulturą, a nie jak zakompleksiony malutki Jasiek, któremu ktoś rzucił śnieżką w twarz. Nawet jak gdyby była ta wystawa – to co? I gdyby była Steinbach – to co? Świat się zawali? Powinniśmy wziąć udział w wystawie, poprosić organizatorów o jedną z lepszych sal (a za zgodę to dostaniemy najlepszą) i oprócz „normalności” rąbnąć wielki pokaz o wyrzuceniu Polaków zza Buga, a dla niecierpiących Steinbach dać opis ze zdjęciami jej „polskiego” życia. Przede wszystkim być ponad to, gdyż są sprawy ważniejsze.
A ten artykuł koniecznie trzeba przeczytać, ustawi sprawę na odpowiednim poziomie, bez demagogii.
http://www.dw-world.de/popups/popup_printcontent/0,,4929551,00.html
Torlin pisze:
2009-11-27 o godz. 08:45
„Powinniśmy się zachowywać jak normalne państwo europejskie, silne swoją gospodarką, obywatelami, kulturą”
Szanowny Panie,
gdybyscie byli normalnym panstwem,
gdybyscie mieli silna gospodarke,
gdybyscie mieli rozwinieta swiadomosc obywatelska
i uznawana przez innych kulture
to inni zastanowiliby sie 10 razy zanim odwazyliby sie
Was sprowokowac.
Gdybyscie posiadali liczacy sie potencjal, Niemcy juz dawno sami
uciszyliby taki element jak Steinbach czy Pawelka.
Niestety jestescie czym jestescie i macie to co macie, dlatego byle dziad
pozwala sobie wymachiwac Wam kijem pod nosem.
Petar,
Pan wierzy w te dyrdymaly, ktore pan wypisuje, czy to z rozpedu?
Bo zdaje sie, ze napisal pan w jednym akapicie:
1) Polacy stworzyli Steinbach
2) Niemcy nie moga pozwolic, na mieszanie sie Warszawy do niemieckiej polityki.
No to ja pytam, jak sie ma 1) do 2), bo zdaje sie, ze doszlismy do wniosku, ze to Polacy kreca scena polityczna w Niemczech tworzac golemy zdolne ja zrujnowac, a przynajmniej zdestabilizowac.
Dlaczegoz zatem Niemcy pozwolili na stworzyc Steinbach?
Prosze sie zdecydowac na jakas wersje, i wtedy pisac o niej do woli.
Torlin,
Swietna rada. Rownie dobra jak radzic umierajacemu na pustyni, aby wygladal bardziej dystyngowanie i szampana (ktorego nie ma) pil drobnymi lykami.
Ja wierze w panskie dobre intencje. Ale to zdecydowanie za malo.
Spokoj i powaga to jedno. A brak zgody na targanie za uszy to drugie. I mocno ida w parze.
Dzieki za artykul.
Z całym szacunkiem Panie redaktorze, ale wałkowana po raz setny tzw. kwestia Eriki Steinbach już przyprawiam mnie o mdłości. Odnoszę wrażenie, że polscy politycy i dziennikarze muszą mieć jakiegoś niemieckiego straszaka. Kiedyś byli nim pp. Hupka i Czaja, teraz jest p. Steinbach. Czy my nie mamy poważniejszych problemów i zmartwień niż Pani Steinbach? Czy agresywny i niszczycielski ton naszej debaty publicznej nie jest dla Pana poważniejszym zmartwieniem od kwestii p. Steinbach?
Wydaje mi się, ze rząd polski powinien sobie dać spokój ze stawaniem pani Steinbach na drodze do rady fundacji.
Powinien panią Steinbach ignorować.
Zyskalibyśmy w oczach nie tylko niemieckiej opinii publicznej.
Żadnych zagrożeń, z powodu takiej polityki nie widzę.
Każdy kraj ma swoją Steinbach.
Jeszcze dodam, że narodowo nastawiony elektorat i tak będzie przez liderów straszony panią Steinbach, czy będzie, czy nie w radzie fundacji.
Jak w niej zasiądzie, to paradoksalnie sprawa przycichnie, bo w końcu przestanie się ciągle ubiegać.
Problem p. S. jest moze wazny dla PiS i ludzi mobilizujacych polskie narodowe morale, ale na pewno nie dla stosunkow polsko-niemieckich. Odgrzewanie nieswiezego kotleta niewiele w tym pomoze.
O Tonym Blairze tez juz wspominalem kilkakrotnie, ze byl to polityk, ktory wykorzystal swoja polityczna szanse, a jego talenty polityczne sa watpliwe. Latwiej bylo pomagac Amerykanom w eskalacji konfliktu kosowskiego lub wojny irackiej niz stworzyc cos trwalego i konkretnego. Pokoj na Bliskim Wschodzie wymaga kogos z wyobraznia i inicjatywa. To kiedys pokazalo norweskie Min. Spraw Zagranicznych doprowadzajac do kompromisu miedzy I. Rabinem i Y. Arafatem. To przerasta Tony’ego B. On pasuje raczej do brytyjskiego kolorytu lokalnego. Zreszta, moim skromnym zdaniem, trudno oczekiwac pokoju bliskowschodniego za kadencji Obamy z Ms. Clinton u steru amerykanskiej polityki zagranicznej. Skonczy sie na lokalnym gaszeniu mniejszych ognisk zapalnych i wydawaniu pozwolen na przejazd kilku ciezarowek z makaronem z Izraela do strefy Gazy.
@ Janek „To jak to w końcu jest? Sto razy nam powtarzano, że jesteśmy świry, że toczymy boje o kobietę, która ma być w Niemczech kompletnie nieznaną, trzeciorzędną, bez znaczenia itd. A tu się nagle okazuje, że to spora siła polityczna, że intratna posada rządowa, że Westerwelle się angażuje, Spiegel pisze?
Gdzie jest prawda?”
Steibach jest wspierana przez zwiazek wypedzonych, który jest silny głównie w Bawarii (gdzie żyje w symbiozie z CSU). Jesli popatrzec na politykę niemiecką na poziomie federalnym, to jest ona prawym skrzydłem prawicowej CDU, która jest obecnie największą siłą polityczną w kraju. Jak widać z ostatnich wydarzeń w Niemczech, Steinbach nie może jednak liczyć na wsparcie żadnej innej siły politycznej. W sytuacji polskiej trudno to opisać, bo nie mamy landów ze zróżnicowaną sceną polityczną. Moim zdaniem najlepszym porównaniem byłaby posłanka Sobecka w czasach rządów PiS, która lokuje sie na prawym skrzydle tej partii, nie porzuciła jej dla partii Marka Jurka lub LPR czy ONR, ale stara się pociągnąć całą partię dalej na prawo. Lider każdej parii wie, że na zewnątrz kraju taki polityk jak Steinbach czy Sobecka to wstyd, ale pozwala ugrać parę procent więcej w polityce wewnętrznej. Dlatego się ich hołubi, a na zewnątrz dyskretnie sie dystansuje od ich poglądów :-)) A o rząd niemiecki bym się nie martwił bo Merkel to nie Kaczynski.
Nie zgadzam się też z Peterem: argumentów o uleganiu polskiej presji używaja tylko politycy CSU i BdV, czyli nasze radio Maryja. Nikt rozsądny tego tak nie formułuje.
Zgoda z Torlinem: Steinbach w zarządzie też by nam nie mogła zaszkodzić. Niestety w międzyczasie stała się na własne życzenie negatywnym symbolem w stosunkach polsko-niemieckich, a w stosunkach międzynarodowych symbole są też ważne. Dlatego jej wybór byłby windykacją dla naszych wesołych prawicowców z PiS i dalej na prawo oraz dużą porażką symboliczną dla polityki zagranicznej Tuska. Nowy rząd niemiecki zdaje sobie chyba z tego sprawę i w trosce o dobre stosunki z Polską będzie musiał tą żabę jakoś zjejść.
@ tuciu:
Landów nie mamy, ale…
Polska odzyskała niepodległość 11 listopada 1918 roku, tj. 91 lat temu. Tymczasem po każdych kolejnych wyborach ogólnopolskich, gdy pokazują mapę poparcia dla poszczególnych partii, to granice zaborów są widoczne na pierwszy rzut oka 🙂 To może nie jest to samo, ale pewne podobieństwa są.
@ Torlin:
Na naszą wystawę zajrzałaby tylko niemiecka Polonia, której zresztą nie trzeba przekonywać.
Janku!
To trzeba wziąć pierwszą salę, przechodnią 😉
„Na naszą wystawę zajrzałaby tylko niemiecka Polonia, której zresztą nie trzeba przekonywać.”
Polonia czeka na nowy budynek ambasady prze Unter den Linden w Berlinie. Tego dziadostwa które stoi i straszy nie da się już ogladać – ale co robić oto rząd „Kochajmy sie wszyscy Tuska” podarowal 12 miliardów i znowu zabraknie na wizytówkę nad Sprewa…
Polska powinna realizowac swoje placówki kulturalne – uważam ze pozycja i znaczenie Instytutu Sikorskiego w Londynie powinna byc bardziej przez wszystkie rzady doceniana i finansowana. Londyn obok Paryża jest najważniejszym miejscem na kontynencie – Polska powinna być w tych miejscach widoczna !
Dzięki Tuciu za wyjaśnienia – w końcu syntetyczna informacją.
Murator, też tak uważam – akurat na placówki dyplomatyczne i kulturalne nie powinno się skąpić. Paradoksalne ale jesteśmy za biedni żeby na to skąpić. Tymczasem czytam od lat o wlokących się inwestycjach albo obcinaniu środków a to jest karygodne. Tyle, że znów uaktywni się „polskie piekło” – wystarczy przypomnieć aferę z zakupem budynku na placówkę w Waszyngtonie.
Pozdrawiam
murator pisze:
2009-11-27 o godz. 22:24
„Polska powinna być w tych miejscach widoczna !”
Polska powinna się skupić na tym, by mieć co w tych miejscach pokazać,moim zdaniem.
Jak będziemy mieli coś wartościowego do pokazania, to się pokaże.
Nie my musimy budować infrastrukturę kulturalną Londynu,Paryża czy Berlina.
Tam jest całkiem niezła siec placówek.
Budujmy w Warszawie.
Co do ambasady w Berlinie, to byłbym za sprzedaniem i kupieniem za te pieniądze mniej okazałego i kosztownego budynku.
Brawo Muratorze!
I chcę dodać, że ze Steinbach należy po prostu rozmawiać. Czytałem z nią wywiady i nie zauważyłem, żeby na śniadanie jadła polskie dzieci. Straszono nas za czasów komunistycznych Hupką i Czają. Przeczytajcie sobie ten przesympatyczny artykuł
http://progressforpoland.com/artykul/steinbach-jak-hupka-i-czaja
Trzeba pamiętać, że ci ludzie naprawdę byli wypędzeni, mają swoją traumę, czasami bezsilną zaciekłość. Z nimi trzeba rozmawiać.
Nie zgadzam się z Parkerem. Unter den Linden 74 to jest adres. W życiu!
@ Torlin:
Nie w tym przypadku. Nie może być mowy o traumie, ponieważ liczyła ona sobie wtedy rok i sześć miesięcy. Natomiast informacje podawane przez nią i jej organizację w tak wielu przypadkach mijają się z prawdą, że rozmowa z nią nie ma sensu. Rozmowa z kimś, kto ma obiektywnie złą wolę nie prowadzi do niczego konstruktywnego.
Torlin pisze:
2009-11-28 o godz. 07:55
„I chcę dodać, że ze Steinbach należy po prostu rozmawiać.”
A z naszej strony, do rozmowy bym desygnował posłów Karskiego i Brudzińskiego.
Rozmowa była by na odpowiednio patriotycznym poziomie,
a przede wszystkim obydwie strony, po takim dialogu, były by zadowolone.
Zyskałyby w wewnętrznych notowaniach, przyciągnęły nowych radykalnych zwolenników.
Torlin pisze:
2009-11-28 o godz. 10:04
Czytałem latem, w polityce chyba, artykuł o planach przebudowy polskiej placówki.
Projekt nawet ładny powstał, ale bardzo kosztowny.
To olbrzymi obiekt.
Nie czuję sentymentu.
Wydaje mi się przemawia przez Ciebie chyba nasze
-A Ojcowizny ruszyć nie pozwolę!
Adres dobry, ale to nie Hotel Lambert.
Zamiast remontować ambasadę przy Unter den Linden 74
wyremontujmy Dworzec Centralny.
Więcej Niemców postęp cywilizacyjny Polski zauważy.
A nie, zastaw się a postaw się.
Parkerze!
Trzeba myśleć o przyszłości, Polska będzie wielkim, dobrze zarządzanym krajem, któremu należy się siedziba przy reprezentacyjnej ulicy. Mierz siły na zamiary.
Po prostu musi wymrzeć grupa ludzi pamiętająca komunizm, Sierpień i stan wojenny (mówię również o sobie, zdałem na studia za Gomułki).
Kartka z podróży pisze:
2009-11-27 o godz. 23:22
„akurat na placówki dyplomatyczne i kulturalne nie powinno się skąpić”
A wyjaśnisz czemu, akurat na to mamy nie skąpic a na co innego tak.
Na co skąpic?
W zadnym wypadku nie zgodze sie ze postawa Eriki Steinbach wynika z jej przekonan. To jest efekt dziwnego przekonania gospodarza ze polityka w wymiarze ogolnym jest pochodna gry o redystrybucje dobr. Steinbach faktycznie ma w Polsce okropna prase ktora czesto niezrozumiana jest w Niemczech ale wlasnie dlatego ze ona jest polityczna pragmatyczka, w dodatku skuteczna. Nie chce rezygnowac ze zwiazku bo zwiazek jest pewniejszy i hojniejszy niz rzad! Oficjalne wyngarodzenia sa nieistotne. Duzo istotniejszy jest fakt ze stojac na czele zwiazku Steinbach ma de facto wieksze wplywy. Kobieta ta jest zwyczajnie madrym graczem.
Z kolei nie potrafie zrozumiec niecheci do Steinbach w fundacji. Niewygodna, kontrowersyjna postac w takim miejscu to nasz ATUT! Niemcy zdaja sobie sprawe ze jest klopotliwa (nie na tyle zeby ja usunac) ale wlasnie dlatego mozna by ciagle grac te karta! Cwana wytrawna polityka oparta na najlepszych wzorcach genialnego de Talleyrand-Périgord Ale to trzeba umiec…. a nasz premier-dupa…
No i cokolwiek by nie mowic wypedzeni Niemcy maja 100% racji! Tylko ze zazalenia powinni kierowac do Moskwy a nie do Warszawy… My akurat jestesmy bardziej wygrani na tym wiec powinnismy siedziec cicho… 😀
Guido Westerwelle i polscy rewanzysci probuja sie profilowac na szczeblu politycznym, aby od powaznych problemach gospodarczych tych dwoch panstw: Niemiec i Polski swoje narody omylic. Tu ktos sugieruje waznosc tematu, ktora nikogo nie interesuje.
Torlin pisze:
2009-11-28 o godz. 16:05
Podobnie jak Pan widzę przyszłość Polski w jasnych kolorach.
Uważam jednak, że skromność sfery publicznej, jest najlepszą drogą do osiągnięcia błogostanu przez nasze wnuki.
Zostawianie im w spadku, rachunku za remont ambasady, nie wywoła chyba uśmiechu na ich twarzach, jak kopertę z testamentem otworzą?
peter pisze „RFN”
Ani RFN ani DDR nie istnjeja juz od dwudziestu lat. Panskie wpisy staja sie bezwartosciowe jesli popelnia Pan tekie bledy.
pozdrawiam mimo to
w.j.b