Van Rompuy, czyli haiku

Głupie to dworowanie sobie z szefa Unii, że układa haiku. Po pierwsze, to rzadkość wśród polityków na tak wysokim szczeblu, że robią coś niekonwencjonalnego. To zasługuje na komplement, a nie złośliwości. (Tak, u nas chwalę z tego tytułu także Ludwika Dorna, choć jesteśmy na politycznych antypodach).

 
Po drugie, niech szydercy spróbują, czy sami daliby radę stanąć w poetyckie szranki z Hermanem V.R. Wiem coś o tym, bo w moim życiu tłumacza literatury pięknej sporo haiku przełożyłem. Na przykład w świeżo wydanym w Znaku tomie wierszy Koreańczyka Ko Una Raptem deszcz. A poezją haiku interesuję się od chyba trzydziestu lat, przede wszystkim japońską, bo to produkt kultury japońskiej, który dziś robi karierę globalną, co bardzo ułatwia Internet.

Haiku dla literackich tradycjonalistów w Europie jest trochę podejrzane: jaka to poezja, ot, kilka słów strząśniętych mimochodem z mankietu duszy, wielka mi poezja. Ale są uznani poeci europejscy, których ta forma pociąga: u nas Miłosz, Ryszard Krynicki, Grochowiak. A w Ameryce nurt haiku od co najmniej pół wieku jest częścią mainstreamu. Mistrzem amerykańskiego haiku jest tam Gary Snyder, którego miałem zaszczyt przedstawić czytelnikom Literatury na Świecie prawie 30 lat, w czym sekundował mi Piotr Sommer.

Haiku to taki flesz: olśnienie chwilą, która się więcej nie powtórzy, a wyraża nie tylko emocję poety w tym właśnie momencie, lecz jakąś tajemnicę bytu. Haiku klasyczne jest wbrew pozorom poddane regułom literackim i tylko amatorzy i grafomani, a są ich tysiące, myślą, że ich haiku warte są tyle samo co haiku mistrza Basho czy Ko Una. 

Rompuy mistrzem nie jest, ale i nie pretenduje. Nie jest też amatorem. Oto kilka przykładów, które przełożyłem z angielskiego, bo flamandzkiego nie znam: 

   Włosy                                                       

Włosy rozwiane na wietrze
Po latach wiatr się uspokoił
Niestety, włosów już nie ma
                                             

 Czas 
 Życie żegluje po morzu czasu
 Ale tylko morze zostaje
 
                                                              

Jordan

 W Wielki Piątek unosząc się 
Na Morzu Martwym, życie tuż obok

 

Plac Brukselskie Centrum Spotkań

Pałac na wzgórzu, pełen światła i zieleni. W pełni chwały

 

Na szczęście nie wszyscy w mediach i polityce są pozbawieni fantazji, poczucia humoru i gustu. Nie myślę teraz o Hermanie (piszę po imieniu, bo mam go za druha w cechu literackim). Myślę o dziennikarzach z dwóch poważnych gazet, londyńskiego Independent i amerykańskiego Wall Street Journal, którzy na cześć Rompuya jako twórcy haiku wyprodukowali własne wyroby haiku-podobne!  Zakończę może  najbardziej udanym: 
On pisze wiersze!
Pewnie osłodzi mu to nudy
Nasiadówek o taryfach na rudę żelaza

Aha, musi być też coś z Kissingerem:
 Kissinger dzwoni
 Van Rompuy odbiera telefon
 Henry: – Wybrałem zły numer

E tam zły. To się dopiero okaże. Nie strzelajmy do poetów polityków.   

XXXX
Krzysztof: Kościół Anglii zapowiada, że przyjmie katolików rzymskich rozczarowanych obecnym konserwatywnym kursem Watykanu, rozumiem, że akceptuje Pan tę ofertę anglikanów tak, jak akceptuje ofertę Benedykta pod ich adresem. Co do ordynacji kobiet: widzę to inaczej, nie chodzi o mszę (choć oczywiście to też jest element łamigłówki), lecz o męską władzę kościelną nad kobietami i brak przekonujących argumentów teologicznych wyprowadzonych z Ewangelii, stąd to, co możliwe w anglikanizmie i protestantyzmie, okazuje się niemożliwe w katolicyzmie (ale za 10 lat, kto wie?)
Ten kto zawsze itd. :  pozwoli Pan, że to ja będę prostował albo nie prostował swoich uwag, gdyby Pan wykazał choć odrobinę dobrej woli, znalazłby w mym felietonie powody, dla których sprawę anglikanów trudno uznać za trzeciorzędną, także poza oboma Kościołami. Szczerze mówiąc, wolę czytać książki niż takie wpisy. A za ofertę rozruszania serdecznie dziękuję, tylko proszę na innym blogu.              
Kubajurek, mało grzecznie jest pisać z błędem nazwisko autora, z którym się chce polemizować, a postulat, by o katolicyzmie pisali tylko katolicy przypomina instrukcje wyborcze bp Michalika. Co w takim razie powie Pan o podróżach i spotkaniach JPII czy BXVI z muzułmanami, o publicznym komentowaniu Koranu przez Ratzingera w  Ratyzbonie?  Werbalista: ditto. Proszę z ignorancji nie robić cnoty katolickiej. Levar: odpowiadam, choć zwykle jest Pan nieuprzejmy, a takie wpisy ignoruję – jestem z Westerwellem i w ogóle życzę obecnemu rządowi Angeli jak najlepiej;    
Wodnik53: coś w tym jest, ta ofensywa ,,konserwatyzmu”, to takie eleganckie słowo, nie wiem czy nie za eleganckie, bo w istocie często chodzi o siły i idee nazywane słusznie ,,reakcyjnymi”, jak w prawosławiu,  ma różne formy i przyczyny, ale pewno musiała przyjść po odwilży soborowej. W Kościele rzymskim jest tak jak gdzie indziej: po rewolucji przychodzi kontrrewolucja, potem znów odwilż (mam nadzieję).