Do europarlamentu, mości panowie!
Marek Migalski kandydatem na eurodeputowanego z listy PiS w Katowicach. Ciekawe. Politolog z Uniwersytetu Śląskiego ma silnych rywali, na czeli z wciąż bardzo na Śląsku popularnym Jerzym Buzkiem. Jednak startuje. A jeszcze niedawno media emocjonowały się utrudnieniami, na jakie pro-PiSowski Migalski natrafił w kontynuacji kariery akademickiej. Mnie też te utrudnienia wydały się nieco podejrzane.
No i proszę, Migalski zaczyna nowe życie – kandydata na polityka w Parlamencie Europejskim. Czy to znaczy, że wycofuje się z działalności naukowej? Czy zamierza do niej wrócić po końcu kadencji eurodeputowanego? Migalski mógł mieć dość pracy na uniwersytecie, polilog podejmujący zawód parlamentarzysty to normalne, a jednak to wejście w szranki eurowyborów jakoś mnie nie zbudowało. W innym świetle każe przecież spojrzeć na lustracyjne boje Migalskiego na jego uczelni. Wygląda na to, że Migalski ma wielki apetyt na robienie polityki, a nie na jej komentowanie.
To jakby odwrotność losu Jana Rokity, zapewne dość politycznie i ideowo bliskiego Migalskiemu. Rokita jest pierwszym polskiem politykiem z pierwszej ligi, który przerzucił się z polityki czynnej = został z niej wypchnięty przez własną żonę = całkowicie na jej komentowanie. Jego analizy są jednak innego rodzaju próbą wpływania na politykę niż rozważania bezpartyjnych publicystów politycznych. Rokita musi, ale nie chce pozostawać poza polityką.
Tegoroczne wybory do Parlamntu Europejskiego zapowiadają się – nie tylko w Polsce – interesująco. U nas startuje cała plejada gwiazd. Nie mówmy, że zużytych, bo w polityce doświadczenie jest atutem. Wynik będzie pewnym testem przed wyborami narodowymi, choć chyba niezbyt miarodajnym, więc i niezbyt istotnym. Ale zwycięzcy będą nowymi twarzami polskiej polityki w PE i będą korygowali dotychczasowy jej wizerunek, podobno całkiem niezły.
Starcia w niektórych okręgach mogą być emocjonujące, wbrew opinii, że eurowybory to ziewająca nuda. Bardzo na przykład jestem ciekaw, jak pójdzie Ryszardowi Legutce we Wrocławiu i Zbigniewowi Ziobrze w Krakowie. Wielu kandydatów PiS potraktuje te wybory jako okazję do swoistego rewanżu za klęskę w 2007 r. lub udowodnienia sobie i innym, że dalej nie brak im politycznego wigoru.
W mediach słyszymy, że europarlament to jakby Sybir czy emerytura. Tak nie jest. Władza PE rośnie, a z nią rośnie polityczna waga eurodeputowanych. No i zawsze można się tu wiele nauczyć (porównajcie posła Czarneckiego z epoki Samoobrony i z epoki PE, albo posła Bielana). Ludowcy zrozumieli to w lot: wystawiają aż jedną trzecią klubu sejmowego, i to swoją pierwszą ligę. Gorzej z lewicą. Rozbita będzie się dalej marginalizowała. Jej eurowynik jest chyba najbardziej diagnostyczny z punktu widzenia przyszłości tej formacji także w polityce krajowej. Napieralski odetchnie od Olejniczaka, ale lewicy ten relaks przewodniczącego SLD da niewiele. Za to zwycięstwo pani Huebner może dać sporo Platformie, przełamując jej wizerunek jako niezdolnej do otwarcia na centrolewicę.
XXXX
Grzegorz – dzięki za wpis ze szczegółami, których nie znam i nie umiem ocenić; obstaję jednak, tak jak autorzy innych wpisów, przy postawie, nazwijmy to, konstruktywnej nieufności wobec łukaszenkizmu. Cokolwiek powiedzieć złego o tej ,,ostatniej dyktaturze” w Europie, to jednak w polityce za gesty powinny być gesty. I dobrze, że Sikorski oświadczył, iż Polska nie będzie wetowała przedłużenia zawieszenia sankcji przeciw reżimowi. Tak naprawdę los ekipy Łukaszenki mało mnie obchodzi w porównaniu z losem Białorusinów, zwłaszcza tych ciekawych świata i tęskniących za zmianą. To dla nich warto ryzykować ostrożną odwilż z Mińskiem. Trochę tak jak w imię ratowania Zimbabwe przed skutkami dyktatury Roberta Mugabe warto wspierać ryzykowną koalicję Mugabe-Tsvangirai. Polityka rzadko bywa tańcem z gwiazdami, chyba że w TV.
Komentarze
Wieloletnia członkini PZPR, Danuta Hubner, okazała się nielojalna wobec swojego środowiska. Co ją łączy z wiceprzewodniczącym PO Tomczykiewiczem, wywodzącym się z partii Janusza Korwin-Mikke, UPR, czy z b. ZChN- owcami ?
euroeuro:
A ja nie wiem, czy u nas w polityce nie za dużo jest takich kwesti lojalnościowych. Gdy lojalność (i niechęć do przyjmowania ludzi wywodzących się z innej tradycji politycznej) przeważa nad programem, to program cierpi. Myślę, że to jeden z powazniejszych problemów — raczej lewicy zresztą niż PO.
***
Co do Marka Migalskiego — walka o stopnie naukowe, to jak darwinowska walka o byt 🙂 Trochę sobie żartuję, ale nikt nie mówi, że będzie łatwo, miło i przyjemnie, a habilitację dostanie się za piękne oczy. Wręcz przeciwnie — z jednej strony upraszcza się procedurę, z drugiej strony wciąż słyszy się apele, by w celu podnoszenia poziomu nauki wymagać publikacji zagranicznych i to dobrych.
Migalski zapewne sobie nie pomógł — jak znam środowisko, to wysoko ceni się lojalność. Donosiciel jest tak samo źle widziany, jak ktoś kto wyciąga teczki z IPN. Żeby sobie na to pozwolić, trzeba być naprawdę mocnym merytorycznie, a Migalski nie jest.
Myślę – Panie Redaktorze, ze w tym pędzie do PE głównie chodzi o dość łatwy i atrakcyjny kawałek chleba oraz niezłą – ja na warunki polskie – kasę. Niebagatelny jest w tym pędzie aspekt ideologiczno-liryczny polskiej misji, wnoszącej kaganek oświaty na europejskie salony. Przecież Europa powinna być taka, jak Polska – nie ważne, czy ktoś zna języki obce, posiada odpowiednie kwalifikacje, doświadczenie we współpracy międzynarodowej, itd. Ważne, że wyznaje życzeniowo-roszczeniową ideologię własnej partii, lubi i chce zamieszać w dobrze ułożonym systemie europejskim.
To jest tak: Traktat Lizboński – nie, Karta Praw – broń nas Panie Boże…, działania proeuropejskie – nie nasza sprawa, ale liczy się samo uczestnictwo, niezłe zarobki i wydumane posłannictwo.
Co do europosła Bielana, to nie bardzo popisał się wypowiedzią na temat TL i interpretacją artykułu „The Economist” w zeszłym roku.
Jednym słowem: na mnie niech nie liczą. Pozdrawiam
Panie Redaktorze,
co było „podejrzanego” w utrudnieniach, jakie napotykał Migalski na rodzimej uczelni? To, że musiał zapłacić cenę obstrukcji srodowiskowej za to, że śmiał wystapić przeciw uczelnianej elicie, która nie chciała poddać się lustracji? A może to, że każdy kto w tej sprawie ma inny pogląd niż elity, jest już podejrzany (np. tylko o duchową przzynalezność do PiS..?)
Popieram wpis „kadetta”, mnie również nasunęło się to samo pytanie. Tylko, ze Pan redaktor na pewno nie zna na nie odpowiedzi, ale puscić smrodek.. czemu nie. Dr Migalski płaci cenę za niezależność i odwagę, ale te słowa chyba są obce Panu redaktorowi.
Torlin, 17.40. Niestety nie byłem na Białorusi. Czytam tylko nasz wolne media. Śledzę także los krajów, którym zaserwowano kolorowe lub kwiatowe rewolucje organizowane i finasowane przez CIA. Polscy pajacowaci mężowie stanu, jako sługusi USA też w nich brali czynny udział. Rezultaty i kształt demokracji sami widzimy. Ciekaw jestem natomiast reakcji naszego mocarstwa gdyby ze strony Białorusi organizowano agresję propagandową łącznie z obelgami rzucanymi na przywódcę. Białorusini prawdopodobnie są z tego zadowoleni z tego co mają, a najgorzej kogoś uszczęśliwiać przemocą lub budować demokrację rakietami jak Amerykanie w Iraku lub Jugosławii. Czy nie lepiej jest rozwijać z sąsiadem przyjazne stosunki gospodarcze, turystykę lub wymianę kulturalną, jeżeli z tej kultury jeszcze nam coś z niej pozostało? Wtedy chętnie pojadą zobaczyć Świteź lub Nowogródzka stronę.
Kiedyś doktor- sekretarz Komitetu Uczelnianego miał większe szanse na zrobienie habilitacji niż nie sekretarz.
Może teraz działalność polityczna już nie zastępuje w takim stopniu podstawowej oceny dokonań naukowych.Może za dużo partii? 😉
Czytajac wpis ewki 3-17, 12:20 przyszedl mi na mysl jeden ze zwyczajow ktory zauwazylem w USA. Amerykanie w towarzystwie pi.rdza bez zenady. To chyba atrybut spoleczenstwa demokratycznego. Dlatego nie dziwi mnie smrod dookola salonowcow i nie tylko w Polsce. Chca byc trendy.
Zauwazylem ostanio jak bardzo podejrzliwy stal sie Pan Gospodarz Blogu. Prawie w kazdym temacie kogos o cos gdzies „nieco” podejrzewa; oto probka z tego blogu:
„A jeszcze niedawno media emocjonowały się utrudnieniami, na jakie pro-PiSowski Migalski natrafił w kontynuacji kariery akademickiej. Mnie też te utrudnienia wydały się nieco podejrzane.”
Uczciwe dziennikartwo to prezentacja faktow i wlasnego, jasno sprecyzowanego sadu o nich. Wszelkiej masci podejrzenia nalezy zostawic babciom z magla lub paniusiom przy kawiarnianym stoliku.
co do podejrzen – przeciez nie Migalski i jego dzialanosc jest podejrzan, lecz utrudnienia na jakie sie napotkal.
Byly one rzeczywiste czy urojone? Byly normalna procedura czy tez specjalnie pod nogi rzucanymi Migalskiemu klodami?
Na straszliwe utrudnienia i obstrukcje narzekal PiS w czasie swoich rzadow, gdy mial wiekszosc w Sejmie, Senacie, przeydenta, Rzecznika Praw Obywatelskich, publiczne media, dwa przychylne duze ogolnopolskie dzienniki, tygodnik opinii publicznej (zwany takze slupem ogloszonieowym sluzb specjalnych) radio Maryja i niemrawa opozycje, ktora w najwazniejszych sprawach glosowala tak jak PiS.
Przy czym hierarchie spraw najwazniejszych ustalil prezes: Rozbicie WSI, lustracja, powolanie CBA wymienil jako najwazniejsze osiagniecia.
Jakas straszna obstrukcja ze strony nieprzychylnych sil dzialajacych przeciw PiSowi byla urojona. Jesli cos sie nie udawalo to przez wlasna nieudolnosc.
Nie znam Migalskiego ani stosunkow na jego uczelni zeby odpowiadac na pytanie, czy to Migalski jest nieudolny i obstrukcja tlumaczy swoja intelektualna niemoc, czy rzeczywiscie specjalnie mu zycie na uczelni utrudniano.
Pisze kadett o duchowej przynaleznosci do PiS – ta by wskazywala na tlumaczenie wlasnej niemocy zlosliwoscia innych.
Jak bylo naprawde? Czy pan redaktor wie? A czy wiedza kadett i ewka?
@Yevaud,
Tak, wiem, ale to nie jest specjalny powód do chwały. Dr Migalski raczył zawadzić pryncypała uczelnianego. W sposób otwarty i na domiar złego – publiczny. Pryncypał ów ma w swym życiorysie chwile słabości (świadoma współpraca ze stróżami starego porządku), z których – jak uważa – nie musi się nikomu tłumaczyć. Dr Migalski miał inne zdanie na ten temat i wyrażał je głośno, dezawuując przy okazji naukowe dokonania swoich kolegów. Zapomniał był o przysłowiu o wronach i krakaniu. Zwolennicy pryncypała, których nie brakuje na innych polskich uczelniach stanęli niemal murem w jego obronie. Wystawili dr Migalskiemu rachunek, gdy ten upomniał się o mozliwość habilitacji. Nie ma tu żadnego drugiego dna.
Inni podobni pryncypałowie na wielu uczelniach w Polsce równie niechętnie patrzą w swoją ciemną przeszłość. Manifestowali za to (w ostatnim sezonie przedwyborczym) swoje przywiazanie do demokracji i jasnej przyszłości zagrożonej faszystowskimi rzekomo ówczesnymi rządami niejakich Kaczyńskich na specjalnych wiecach uczelnianych i stołecznych pochodach
pod specjalną egidą Gazety Wyborczej.
Pozdrawiam
Czy ktoś z blogowiczów zna dorobek naukowy dr Migalskiego ?
Czy ktoś z blogowiczów czytał jego publikacje ?
Bez znajomości i to gruntownej tego dorobku trudno w obiektywny sposób bronić tezy, że dr Migalskiemu „rzucono kłody pod nogi” i uniemożliwiono przeprowadzenie habilitacji. Teza taka jest równie kiepsko udokumentowana jak i przeciwna, że utrudnień i kłód nie było.
Znamienne jest, że dorobek dr Migalskiego oceniony został jako nie wystarczający nie tylko na Uniwersytecie Śląskim ale także na UJ-cie w Krakowie. A są przecież i inne uczelnie w Polsce, na których można się habilitować, KUL-u np. nie pomijając. Macki antylustratorów chyba nie wszystkich uczelni wyższych sięgają.
PS. Dorobku naukowego dr Migalskiego nie znam. Stosunków na UŚ także.
Powtórzę więc za Yevaud: jak z tą habilitacją jest naprawdę ?
Nie intersuje mnie żaden Migalski od migania się. Natomiast interesują mnie sprawy podstawowe czyli np przestrzeganie konstytucji. Jedynym medium nadającym sie jeszcze/z przerwami/ do słuchania jest II program tzw publicznego Polskiego Radia. Otóż w dniu 17 marca o godzinie 8.00 rano podano wiadomości. Oto ich treść:
1. Wizyta papieża w Afryce łacznie z wyliczeniem ilości wizyt tamże JPII, po czym nastąpił komentarz szczekającego korespondenta PR w Rzymie na temat oczywiście papieski.
2. Problemy związane z beatyfikacją JPII, omówienie procedur i kłopotów jakie piętrzą sie w tej niezwykle skomplikowanej i ważnej dla ludzkości sprawie.
3. Kolejna kłótnia pajaców na temat przepychanki na stopniach samolotu do Brukseli.
4. Od północy nadciągają chmury z deszczem i sniegiem.
To był cały dziennik.
Myśle, że Redaktor biegły w sprawach niebiańksich wyjaśni czy jesteśmy państwem wyznaniowym czy nie. Kto tu właściwie rządzi?
@Lex
Już w samym pytaniu zawarta jest nie do ukrycia stronniczość, która -komu, jak komu – ale Lexowi nie przystoi.
A może tak?
– Czy Lex jest pewien rzetelnego dorobku naukowego byłych współpracowników pewnych tajnych służb, którzy mają dzisiaj oceniać rzetelność dorobku młodszych gniewnych, acz nie pozbawionych ambicji politycznych, jak słusznie zauważa AS?
Pozdrawiam
spin doctor pisze:
2009-03-17 o godz. 19:08
Odpowiadam: w eterze rzadzi Polskie Radio Maryja.
Po cichu ci podpowiem, ze mozesz zlapac jeszcze Wolna Europe, ale nie sluchaj za glosno, bo sasiadka moherowa doniesie do organow bezpieczenstwa: CBS, CBA, IPN … 😉
Niektórzy w tym blogu są jak dinozaury. Już pierwszy wpis (euroeuro) mnie zastanowił, tyle lat rozmawiamy na ten temat, przeżyliśmy najazd Braci, i u lustratorów nic się nie zmieniło. Można mieć wielkie osiągnięcia, pełnić ogólnoświatowe funkcje, nie mieć nic złego w swojej historii życia – tak jak Danuta Hübner, ale u nich jest tylko pogardliwy ton. Za to każdy lustrator jest natychmiast prześladowany, jeżeli nie dostanie tego, o czym marzy.
Panie Redaktorze!
Nie podzielam Pana optymizmu a propos wyborow do Europarliamentu. Czesc kandytatow nie widzi juz dla siebie miejsca w polskiej polityce, kariery juz raczej nie zrobi, a Parliament Europejski to piekne miejsce na przedwczesna (platna) ?emeryture?. Niewielu zapewne ma jakas wizje miejsca Polski w Europie, oby tylko nie bylo za duzej kompromitacji. Danuta Hubner jest rzeczywiscie wyjatkiem na tej liscie. Nie rozumiem ciaglego przypominania jej partyjnej przeszlosci. PZPR rozwiazala sie 20 lat temu?od tego czasu Huebner nieraz udowodnila ze potrafi reprezentowac Polske lepiej i skuteczniej niz niejeden byly antykomunistyczny dzialacz.
O Migalskim nie wypowiadam sie, nie znam jego radosnej tworczosci. Wiem tylko, ze potrafi zadbac o rozglos i wlasnie zaczyna ciekawa kariera. Niestety niepodlegla Polska nie stworzyla efektywnej klasy politycznej, od lat te same twarze, zmieniaja sie tylko nazwy partii.
Pozdrawiam
Udawanie, ze na polskich uczelniach istnieje normalna konkurencja jest albo oznaka braku kontaktu z rzeczywistoscia albo zla wola. Nagminna jest praktyka zaprzegania mlodych do pisania prac dla profesorow i ich dizeci. Czesto szczesciem mozna nazwac pozwolenie na podpisanie sie pod swoja wlasna praca po wpisaniu tam kilku innych nazwisk.
W tym wszystkim Migalski nie chcial tkwic i mysle pozbyl sie zludzen, ze jest tam w stanie cokolwiek osiagnac. Migalski z pewnoscia posiada okreslone preferencje polityczne i nie bylo to tajemnica.
Do bialosci doprowadza mnie udawanie, ze istnieje PIS albo prawica i neutralne eksperckie centrum zatroskane dobrem kraju.
Kuriozum, w ktorym Szostkiewicz uczestniczyl polegalo przez dlugie lata na tym, ze spor polityczny odbywal sie w obrebie 2 redakcji gazet, a czasem i jednej, kiedy to np w programach TV spierali sie Szostkiewicz z Mroziewiczem i Ostrowskim.
Po wtore pisanie w kilka miesiecy po sprawie, o „wydawaniu sie” jest jak juz tu ktos napisal miara z magla. Wystarczajaco wiele na ten temat pisala prasa, chocby o roznicach w odbiorze dorobku Migalskiego pod nazwiskiem i w anonimowych glosownaiach. Bylo tego na tyle, ze AS mogol byl cos wydumac.
Dodatkowo w kraju, gdzie niedawno (byc moze znowu) bezrobocie wynosilo kilkanascie procent doktoraty staly sie wlasciwie ucieczka z rynku pracy i byle magister w byle katedrze cos tam sobie wychalturzyl, co nigdzie na swiecie nie byloby nawet warte wzmianki. W tym sensie paranoja zatracaja watpliwosci, czy Migalski aby byl wystarczajaco dobry merytorycznie na to aby poslugiwac sie tytulem doktora uczelni rankingowanej na miejscu 500 w dol w swiatowych zestawieniach.
Co do wydawania sie:
Mnie sie wydaje, ze podejrzane jest, ze Polityka sprzeciwia sie lustracji.
Wreszcie w zalewie Florkow, Holowczycow, Koseckich, i temu podobnych nie plakalbym nad Migalskim w polityce.
PS.
Prosze sobie takze przesledzic dyskusje na temat doktoratu Ludwika Stommy, ikony Polityki.
Kadett,
powtarzam: nie znam dorobku naukowego dr Michalskiego – nie oceniam więc, czy mógł on stanowić podstawę habilitacji.
O „utrąceniu” habilitacji na UŚ z powodów „lustracyjnych” mówi i pisze sam zainteresowany oraz niektórzy dziennikarze, którzy – jak przypuszczam – dorobku dr Migalskiego również nie znają. Argumenty ich są zatem niemerytoryczne. Zarzuty Migalskiego zresztą także.
Zarzucajac mi stronniczość sam Pan jest stronniczy bezkrytycznie dając wiarę Migalskiemu i kwestionując przy okazji kwalifikacje naukowe recenzentów, którzy negatywnie oceniają dorobek naukowy dr Migalskiego ( nie tylko tych z UŚ), a których w czambuł zaliczył Pan do „współpracowników pewnych tajnych służb”. Dziwnych standardów obiektywizmu jest Pan zwolennikiem.
PS.1. O braku zaś ambicji politycznych dr Migalskiego najlepiej świadczy fakt kandydowania do PE. Okazuje się jednak, że p. Migalski ambicje polityczne ma.
.
Ralfie:
Na uczelniach bywa różnie. Złe rzeczy słyszę o pewnej akademii medycznej. Sam mam kontakty z politechniką — trafia się, że profesor oczekuje, iż napisze się publikację i do niego go dopisze, ale niczego gorszego nie spotkałem. (A i to trafia się, a nie jest regułą.) Zwyczaje mogą się różnić między poszczególnymi wydziałami nawet, a uleganie naciskom zależy także od charakteru potencjalnie naciskanego.
Lex:
Mogę powiedzieć, że dziwię się Migalskiemu, bo sprawił, że pół Polski dyskutuje o jego dorobku naukowym, który jest mierny. Jedna publikacja zagraniczna (z tego co pamiętam) — w znanych mi realiach politechnicznych oczekiwano conajmniej paru takich, najlepiej samodzielnych, jako warunku wstępnego dla habilitacji. (Ale znowu: to różni się od uczelni do uczelni i od wydziału do wydziału.) W każdym razie miałem nieprzyjemne wrażenie, że jeśli nawet Migalskiego na UŚ nie lubią za krytykowanie współpracowników i przełożonych (a kto to lubi?), to on sam zamiast zabrać się do pracy postanowił szukać politycznych pleców dla habilitacji. Swoją drogą, jak znam praktykę, zwykle próbuje się wcześniej wysondować, czy dorobek jest wystarczający do habilitacji, zanim się oficjalnie z czymś takim wystąpi. Czasem sondowanie może trwać rok, czy dwa.
@Lex
By trzymać się faktów (przynajmniej tych blogowych) – tylko zadałem pytanie dot. drugiej strony tego ‚fenomenu uczelnianego’, które Panu do głowy nie przyszło. Zamiast odpowiedzi, otrzymałem wiązankę życzeń.
Dr Migalski to fragment większej całości.
Już Pana zrozumiałem: Ubek – nauczyciel akademicki, od którego zależy kariera naukowa innych Pana w ogóle nie zajmuje. Taki sam wykładowca jak każdy inny. można miec i takie podejscie (całkiem merytoryczne, rzekłbym).
Torlinie ! Twoj wpis oddaje istotę sporu .
Pozdrawiam
Nachalna obecność Migalskiego w mediach lat 2005-07 ,a pózniej w TVN24 jako dyżurnego komentatora i przepowiadacza określiła go jako irtytującego trybuna tzw.IVRP. W grudniu 2007 miałem w ręku świąteczne wydanie polskiej gazety w Chicago . Migalski z Maciarewiczem opisywali Polskę w obrazach których niema .Osaczona twierdza ,rozdrapywana ,pełna agentów ,sowieckich ludzi i tak w tym stylu do tego oczywiscie Zborcza UNIA z Niemcami na czele ,a Rosja w tle..Prawdopodobnie taka Polska istnieje w wyobrazni w pewnej nieważącej cześci obywateli RP, zwykle patentowych leni i nieudaczników co to swoje niepowodzenia zycia zawsze gotowi są obraczyć działniem SIŁ TAJEMNYCH .Swietnie taki stan ilustrują wpisy Kadetta czy Ralfa .
Odejscie Migalskiego z Uniwesytetu SLASKIEGO dobrze zrobi tej uczelni,( przestanie Śląski kojarzyc sie z Migalskim) więc pradoksalnie dobrze mu życzę ,niech zostanie tym Eurodeputowanym i przejdzie tam resocjalizację ,przekona się ,że PiS należy do marginalnej Frakcji w Parlamencie Europejskim .
@Lex
Przecież Polityka pisała dość szczegółowo o sprawie Migalskiego. Gdyby otworzył przewód habilitacyjny na Śląskim, to dla świętego spokoju by go przepchnęli. Ale uniósł się honorem i poszedł na UJ, gdzie go sflekowali. A wtedy we Wrocławiu nie mieli wyjścia i tez musieli go spławić,żeby nie było że UWr jest mniej wymagający. Do Ralfa – nawet fanboje Migalskiego przyznają, że jego szef, na którego MM był uprzejmy donieść, mimo tego bardzo się stara być wobec niego w porządku. A że Migalski sobie strzelił w stopę – może mu się nie chciało już w nauce robić, a może z wnioskowaniem i przewidywaniem u niego słabo. Z jego poglądami jakoś by mnie to nie zdziwiło:) Bo ja mając te same przesłanki dochodzę do diametralnie innych wniosków niż MM, oczywiście nie tak bardzo słusznych jak jego.
Lex, szanowny , nie można chowac się za polityczną , b. kulturalną poprawnością . Post Ralfa wyjaśnia wszystko nt. doktoratów i habilitacji . Migalski ma dorobek i to niezły. 11 książek i 30 artykułów , wydanych często za granicą . Patrz Google . Nie jestem miłosnikiem Braci za zrobienie rozpierduchy w Polsce i głupi nawrót do historycznych bredni / które są ahistoryczne , wsteczne i zgubne / , ale karanie wszystkich ich akolitów jest niegodne. Przy okazji , przyda sie ktoś bardziej prawicowy w PE . Właśnie przeczytałem Londonistan p. Philips . Horror !!! Politycznie poprawni i zagubiona aksjologicznie lewica zachodnia musi mieć w PE kontrę . Wolę wyraziściej „prawego” Migalskiego , niż kogoś tak „lewicowego ” jak kawiorowy lewicowiec Rosati .
@Waldemar
Pańskie argumenty chicagowskie są mniej więcej tej samej próby, co wpowiedź obecnego ministra sprawiedliwości RP. Ten miał powiedzieć (cyt. z pamięci), że Polak prowadzący tam carę na trzeźwo jest ewenementem. Kiedyś dyskusję wszelką zamykały nazwiska Czaja i Hupka. Teraz taką funkcję pełni Macierewicz, inaczej zwany Maciarewiczem. No i Migalski, od czasu chicacowskiej lektury, która jest – jak w sam raz – lunetą na cały świat.
@ WojtekCz
uzywanie okreslen takich jak „doniesc” przy okazji bylych przelozonych Migalskiego to groteska.
Groteska jest tez rozmowa o dorobku naukowym jednego Migalskiego, podczas gdy istota sporu nie jest tenze dorobek ale partyjny beton, czesto wsparty o SBckie kontakty wypelniajacy katedry uczelni (bardziej tych humanistycznych, mniej technicznych) z jednej strony i facet od tego betonu zalezny, mowiacy glosno o lustracji z drugiej.
Na uczelniach nie bylo lustracji nawet w postaci sladowej. Kadra akademicka jest przezarta zepsuciem, lenistwem, miernoscia, czestokroc podloscia.
jakosc publikacji jest czesto zalosna, studentow zmusza sie do corocznego kupowania wznowien tego samego badziewia, rok w rok.
Ot co.
Kadett,
bardzo proszę, niech Pan z wyżyn swojego intelektu i dogłębnej znajomości okoliczności sprawy habilitacji dr Migalskiego oraz stosunków panujących na uczelniach i w środowiskach naukowych nie rozstrzyga co mnie zajmuje, a co nie.
Pańskie spostrzeżenie, że wszyscy recenzenci kwestionujący habilitacyjną wartość dorobku dr Migalskiego to ubecy ma swoją jednoznaczną wymowę, zwłaszcza w kontekście stawianego mi zarzutu stronniczości.
A już nadużyciem (eufemizm) jest imputowanie mi conajmniej obojętności
wobec – jak to Pan określił – „ubeków nauczycieli akademickich, od których zależy kariera naukowa innych”. Ciekawe gdzie Pan to wyczytał.
Wbrew swojemu przekonaniu – nie zrozumiał mnie Pan, a za Pańskie domysły i insynuacje odpowiedzialności brać nie mogę i nie mam zamiaru.
Waldemarze , nie przypuszczałem jednak , że z MM taki świrus . W Polsce jednak bardziej się hamował . Być może w US chciał dogodzić red neckom ze starej Polonii ???
Szanowny Ralfie,
Nie wiem, czy ktokolwiek narzeka na fakt, ze Migalski stanie do walki o fotel europarlamentarzysty.
Nie wiem tez skad Pan wyniosl przekonanie, ze polskimi uczelniami (moze za wyjatkiem uczelni o. Rydzyka) zarzadza partyjny beton wsparty SBecja.
Musi Pan miec niezly przeglad uczelni wyzszych w Polsce.
Moja wiedza ogranicza sie do jednego Uniwersytetu, ba jednego wydzialu, czy bedac jeszcze bardziej scislym – jednego instytutu. Wydzialy w ramach tego sa dosyc autonomiczne, Instytu w ramach Wydzialu tez.
Otoz w ramach Instytutu byly rozne zaklady.
Kierownicy dwoch z nich sie wzajemnie zwalczali. W koncu jeden zaklad objal wszystkie wazne funkcje w Instytucie a takze funkcje prodziekana ds. studenckich w ramach Wydzialu.
Odbilo sie to od razu na polityce przyznawania nagrod czy wyznaczania sal (dwie sale wykladowe mogace pomiescic ponad 50 osob – z czego jedna tylko byla w stanie pomiescic ponad 100) czy miejsc na studiach doktoranckich.
Gdy jednak przychodzilo do oceny dorobku naukowego nie bylo mozliwosci aby dezawuowac dorobek naukowy pracownikow drugiego zakladu. W czasie 5 lat studiow ze znanych mi przypadkow 5 osob zdobylo tytul doktora, jedna habilitacje jedna uzyskala tytul rofesora (nadzwyczajnego). Profesorem zostal pracownik zakladu rzadzacego (i to zanim jeszcze ten zyskal niemal pelnie wladzy w Instytucie), habilitacja to pracownik z „opozycji” na 5 nowych doktorow – 4 z opozycji 1 z obozu rzadzacego.
@Lex
Proszę nie wdrapywac sie na te „wyżyny”. Mnie wystarczą Pańskie jednostronne wątpliwości, żeby najwyrażniej w świecie źle sie poczuć w tym Pańskim ulubionym półmroku, gdzie nic nie jest na tyle jasne, ze wszystko może być całkiem ciemne.
Panu, Polityce, GW, TOK FM, jaśnie oświeconym TW, bojącym sie prawdy, jak diabeł święconej wody, innym usprawiedliwionym i zagorzałym przeciwnikom lustracji najwyraźniej w świecie odpowiada półmrok, gdzie wszyscy jednakowo szaro wyglądają i nie sposób odróżnić wczorajszego łachudrę, łajdaka i donosiciela od uczciwego i nie mniej zastraszanego cichego bohatera. Gdzie o nikim nie da się powiedzieć więcej, jak tylko „biedny szaraczek”. Rzecz w tym, że wielu z tych szaraczków nie chciało pogodzić się ze swą biedą i ochoczo donosiło na innych szaraczków, by wspiąć się na te „wyżyny moralne i intelektualne” a dzisiaj chcą być zrównani w prawach, czyli jak wczoraj wyróżnieni inaczej.
I proszę mi nie zarzucać, że spycham wszystkich nauczycieli akademickich
do jednego wora ubeckiego. Jest odwrotnie – to Pan zdaje się dobrze mieszać jednych z drugimi i zasłaniać się wątpliwościami moralnymi tam, gdzie ich być nigdy nie powinno. Trudno przyznać, że siła starego reżymu wspierała sie na ponurym strachu, szantażu, kapusiostwu, służalczosci i wymuszaniu posłuszeństwa.
PO postanowiła sięgnąć po politycznego zombie nazwiskiem Marian Krzaklewski. Katarzyna Kolenda-Zalewska już się z tego cieszy (nie będę tego komentował). Ciekawe, czy skutki tego będą takie same, jak wyciągnięcie z niebytu podobnego zombie nazwiskiem Kaczyński Lech (tak tak, ten sam)przez Jerzego Buzka?
momo:
Ten ‚dorobek’ Migalskiego nalezy podzielić przez dwa lub trzy 🙂
Po pierwsze, nie liczy się doktorat i to co przed doktoratem.
Po drugie, nawet Migalski nie twierdzi, że napisał 11 książek — był autorem, współautorem, lub stanowił część komitetu redakcyjnego. (Tu może warto wiedzieć, że przepisy ministerialne dotyczące oceny parametrycznej jednostek premiowały publikacje książkowe, co sprawiło, że pojawiło się wiele wydawnictw ‚książkowych’ faktycznie będących zbiorami artykułów, czy nawet krótkich notek.)
Po trzecie, tak na dobrą sprawę liczy się jedynie dorobek zagraniczny i to w dobrych wydawnictwach (dawne RWPG liczy się jak publikacja krajowa).
Jak to uwzględnić, to dorobek robi się mizerny.
(…)Panu, Polityce, GW, TOK FM, jaśnie oświeconym TW, bojącym sie prawdy, jak diabeł święconej wody, innym usprawiedliwionym i zagorzałym przeciwnikom lustracji najwyraźniej w świecie odpowiada półmrok, gdzie wszyscy jednakowo szaro wyglądają i nie sposób odróżnić wczorajszego łachudrę, łajdaka i donosiciela od uczciwego i nie mniej zastraszanego cichego bohatera…. itd.
Panie Kadett,
pan dalej insynuuje i domyśla się. Pańskie insynuacje i domysły współbrzmią ze znanym (cytuję z pamięci) : my jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Wy, tam gdzie stało ZOMO ( czy tak jakoś).
PS. Zapomniał Pan o Superstacji, Antyradiu, Trybunie i Nie.
momo,
przy wszystkich wątpliwościach na temat wartości dorobku naukowego dr M. Migalskiego, o których czytałem, uważam, że jego przewód habilitacyjny powinien być przeprowadzony. Właśnie po to by uniknąć zarzutów o lustracyjną zemstę. Obawiam się jednak, że gdyby dr Migalski po przeprowadzeniu pełnego przewodu habilitacji z powodów merytorycznych nie otrzymał, to ten zarzut byłby i tak dalej podnoszony.
Wniosek z tego zdaje się nasuwać jeden: dr Migalski powinien otrzymać habilitację bez względu na kwalifikacje naukowe bo tylko wtedy w jego przypadku nie będzie posądzeń o lustracyjną zemstę. Mam wątpliwości czy byłoby to w porządku.
@Lex
Co ja na to poradzę, że jeżeli już mam wybierać, to wolę ogrzewać się w słońcu, które wydobywa kontrasty, niż przebywać w ciemnych piwnicach, gdzie każdy kot jest jednakowo nijaki.
PS. Nie można zapomnieć czegoś, z czym nie miało się i nie ma do czynienia.
Pozdrawiam Pana
Steinbach i inni chwalą się, że do Związku Wypędzonych przystępują nowi członkowie. A więc wypędzenia trwają. Skąd i kto tych Niemców wypędza ?
Wybory do Parlamentu Europejskiego bez cienia watpliwosci dla polskich partii politycznych, sa proba generalna przed wyborami parlamentarnymi w Polsce.Szkoda jednak, ze takimi kryteriami odbierane sa zblizajace sie wybory do Parlamentu Europejskiego.Chyba celem nadrzednym powinien byc wybor takich europoslow z Polski, ktorzy swoimi kwalifikacjami, dosiwadczeniem gwarantowac beda wlasciwy nadzor nad sprawami Polski w Unii.Juz chyba wszyscy w Polsce maja dosc wstydu, kompromitacji.
Nie przypuszczam, aby przykladowo Ziobro powinien wogole byc odsuniety od mozliwiosci kandydowania gdziekolwiek.Nie moze byc miejsca ( mandatu) dla niego w Sejmie, a ma miec miejsce w EuroParlamencie? Cos tu chyba nie tak?
Widze coraz ostrzej potrzebe organizowania w Polsce z prawdziwego zdarzenia szkoly dyplomacji i politologii.Pan Marek Migaalski ( tytul sobie daruje), raczej nie bylby brany pod uwage, jako kadra dydaktyczna.Niech probuje swoich sil w Brukseli – nalezy mu dac ostatnia szanse udowodnienia samemu sobie, ze jest sie czegos wartym obywatelem RP
scznjz pisze: 2009-03-19 o godz. 13:03
?Steinbach i inni chwalą się, że do Związku Wypędzonych przystępują nowi członkowie. A więc wypędzenia trwają. Skąd i kto tych Niemców wypędza??.
To proste. Wypędzają ich nasi kombatanci, których też jest wciąż coraz więcej.
Lex: Kadett zadał Pani dosyć proste pytanie: Czy uważa Pani, że to jest w porządku, że na wyższych uczelniach wykładowcami, kierownikami katedr, dziekanami bywają ludzie, którzy w inionej epoce donosili na kolegów do SB? Pani unika odpowiedzi na to pytanie wpadając w szczególny rodzaj dialektyki rodem z partyjnych konwentykli – „wicie, rozumicie…” etc.
Mimo, ze dyskusja jest na temat dorobku pewnego naukowca, to nie moge sobie odmowic przyjemnosci skomentowania artykulu w GW na temat religii. Czynie tak z powodu zainteresowan Gospodarza. Jak sie okazuje, zdaniem hierarchow Kosciola Katolickiego, religia katolicka nie jest sprawa sumienia. Jest ona raczej sprawa nacisku administracyjnego. Jesli ktos nie uczeszcza, to trzeba poinformowac kogo nalezy. Co ciekawe, w sprawe zamieszany jest abp. Goclowski, ktory na tle innych hierarchow wyglada jak archanioł.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6401523,kuria_odpowiada__mamy_prawo_informowac_parafie__kto.html
Przy okazji przypomina mi sie, ze tenze archanioł przed swoim ustapieniem ze stanowiska zakonczyl sprawe Stella Maris posunieciem, ktore wyglada jak wyludzenie kilkunastu milionow zlotych od skarbu panstwa. O tym takze pisala GW kilka dni temu. To wszystko wyglada bardzo interesujaco. PZPR juz nie wydaje mi sie sie tak jednoznacznie paskudna, kiedy sobie pomysle o Kosciele Katolickim i jego hierarchach.
Andrzej49,
dla przypomnienia i porządku: moja dyskusja z Kadettem dotyczyła domniemywanych przyczyn odmowy wszczęcia przewodu habilitacyjnego dr Migalskiego, a konkretnie: czy była to zemsta anty-lustratorów, czy też odmowa ta miała powody merytoryczne. .
Nie mając dostatecznej wiedzy na poparcie żadnej z tych opcji napisałem:
Bez znajomości i to gruntownej tego dorobku trudno w obiektywny sposób bronić tezy, że dr Migalskiemu ?rzucono kłody pod nogi? i uniemożliwiono przeprowadzenie habilitacji. Teza taka jest równie kiepsko udokumentowana jak i przeciwna, że utrudnień i kłód nie było.
Natomiast na temat obsady stanowisk wykładowców, rektorów i dziekanów na uczelniach wyższych nie wypowiadałem się nie mając żadnej wiedzy w tym przedmiocie, która pozwalałaby mi na uogólnienia.
Proszę więc nie wekslować sporu w obręb tematyki, której nie dotyczył.
PS.1. Od urodzenia jestem mężczyzną.
PS.2. Czy i na ile na ocenę wartości dokonań naukowych powinny wpływać przekonania polityczne, czy wartości cech charakteru, postępowanie w życiu codziennym itp. ich autorów to temat na inną dyskusję. Czy wartość dokonań naukowych zależy/powinna zależeć od tego kim był, jak postępował w życiu i jakie miał przekonania polityczne, religijne itp. ich twórca ?
Przyznam się do własnej niedoskonałości. Nie mam jednoznacznego stanowiska w tej kwestii. Tkwię więc w ciemnych piwnicach, gdzie każdy kot jest jednakowo nijaki.No, może jednak nie do końca….
Podaje link do artykulu o Stella Maris i cudownym rozmnozeniu pieniedzy, ktore dokonalo sie z udzialem archaniola Goclowskiego. Chodzi o to, zeby artykul nie zniknal w ciemnych piwnicach, gdzie każdy kot jest jednakowo nijaki.
http://wyborcza.pl/1,76842,6385461,Jak_Stella_Maris_dostala_14_mln.html
Lex: Może i jest Pan mężczyzną (muszę wierzyć Panu na słowo), ale Pana nick (lex – to w języku łacińskim rzeczownik rodzaju żeńskiego – nie wie Pan o tym?) wskazuje na to, że mógł być Pan kobietą. A poza tym Pański „wywód” tradycyjnie – jak wszystkie poprzednie – ma naturę dialektyczną – jak tu odpowiedzieć, aby nie odpowiedzieć na zadane (być może dla Pana niewygodne?) pytanie. Trochę to jednak dziwne, że wszyscy wiedzą, iż wśród wykładowców akademickich są byli wspólpracownicy SB, donosiciele i kapusie – są i mają się dobrze, często pełnią wysokie uczelniane funkcje. Ale Pan jakoś o tym nie słyszał, Pana wiedza nie pozwala na ocenę tego – moim zdaniem nagannego (a zdaniem Pana?) – zjawiska. Zupełnie jakby się Pan wczoraj narodził… Choć trochę jednak Pan się w ostatnim wpisie „odkrywa” stawiając pytanie (przyznam – dysyć sprytnie i tradycyjnie dialektycznie, bo z jednej strony religia, z drugiej przekonania polityczne – sądzi Pan, że jedno determinuje drugie?): „Czy wartość dokonań naukowych zależy/powinna zależeć od tego kim był, jak postępował w życiu i jakie miał przekonania polityczne, religijne itp. ich twórca ?”. A zdaniem Pana absolutnie nie powinna? Donosiciele i i esbeckie wtyki powinni formować następne pokolenie? Jest to etycznie całkowicie obojętne, byle by byli jako tako dobrzy z przedmiotu, który wykładają? Jeżeli tak, to nie mam więcej pytań.
Szanowny Andrzeju49.
Śledzę wymianę opinii między Szanownym Lex’em a Szanownym Kadett’em, z których to polemistów jednego uważam za myślącego racjonalnie a drugiego za ogarniętego pewną fobią a Pan, mam nadzieję chwilowo doznając dysonansu poznawczego, wprowadził pewien bałagan zwracając się do Szanownego Lexa jak do kobiety. Jako znawcy „szczególnego rodzaju dialektyki rodem z partyjnych konwentykli” zalecałbym Panu zaaplikowanie sobie Alka Prim, co może doraźnie poprawić Pańskie zdolności percepcyjne i twórcze a wtedy może z równym zainteresowaniem będę czytał Pańskie wpisy „w tym temacie”. Tymczasem zalecałbym nie przeszkadzanie im.
Przykro mi, że nie potrafię być aż tak grzeczny jak Szanowny Lex ale po prostu nie mieści mi się w głowie że np. odkrycie pierwszego, poza naszym, układu planetarnego można oceniać przez pryzmat tego, czy odkrywca współpracował z kontrwywiadem PRL czy nie, bądź czy prezentował to odkrycie na partyjnym konwentyklu. Czy ten układ planetarny może przez to zniknął? Nie, zniknął wybitny naukowiec z naszej uczelni, który już nigdy nikomu nie zagrozi odmową wszczęcia przewodu habilitacyjnego z powodów sympatii lustracyjnych kandydata.
Mówię wprost, uważam że to nie jest w porządku, by fobie lustracyjne usprawiedliwiały niszczenie wartościowych ludzi.
@Nemer
Bardzo dziękuję za życzliwe zainteresowanie. Tak to już jest chyba, że Ci, którzy „śledzą” z zainteresowaniem, śledzonym zarzucają różne przejawy fobii. Pewnie dlatego ich śledzą, bo fobie mogą być społecznie groźne, nieprawdaż? 🙂
A przechodząc na ton poważny spieszę zapewnić, że dostrzegam subtelne różnice pomiedzy Szanowny a szanowany.
Z uszanowaniem
Andrzeju49
proszę nie zarzucać mi niewiedzy o faktach zatrudniania w polskich uczelniach pracowników naukowych i wykładowców obciążonych zarzutami współpracy ze służbami PRL. Nie wiem skąd się Panu takie przypuszczenie wzięło. Zapewniam Pana, że wystarczająco dużo na ten temat czytałem i słyszałem i nie tylko przy okazji i w związku z habilitacją dr Migalskiego.
Mój kłopot polega na tym, że nie potrafię jednoznacznie ocenić czy fakty takiej współpracy „unieważniają” ich osiągnięcia naukowe i dyskwalifikują ich jako wykładowców. Po prostu, tak mam i do pewnej swej ambiwalencji moralnej przy ocenie tych osób przyznaję się „bez bicia”. Bo z jednej strony fakty donosicielstwa ( jeśli prawdziwe) zasługują na potępienie ale czy dyskwalifikują wartość ich dokonań naukowych i dydaktycznych ?
Czy np. fakt, że Zygmunt Bauman był funkcjonariuszem służb PRL dyskwalifikuje go jako światowej sławy socjologa i filozofa oraz wykładowcę ? Podobne wątpliwości mam z np. W. Brusem skażonym funkcją oficera politycznego w armii Berlinga i dodatkowo mężem i to dwukrotnym Heleny Wolińskiej („tej” Wollińskiej).
A wspomniany przez Nemera prof. Wolszczan ?
Przyznam się Panu, że czasami zazdroszczę tym wszystkim, którzy w życiu dostrzegają tylko biel i czerń. Chociaż „pachnie” mi to daltonizmem.
PS. Uwagi na temat „dialektycznej natury moich wywodów” traktuję jako niezamierzony komplement pod moim adresem z pańskiej strony.
Dziękuję.
Lex: Jak już wcześniej napisałem, skoro uważa Pan, że bycie esbeckim agentem to nic zdrożnego i nie koliduje z rolą uniwersyteckiego wykładowcy, to nie mam więcej pytań. Zresztą nie dpowiedział Pan na poprzednie. A co się tyczy dialektycznej natury Pana wywodów, to nie był komplement, gdyż w powyższych wpisach nie stosuje Pan dialektyki w sensie pierwotnym, jako sztuki prowadzenia dyskusji (unikanie odpowiedzi na trudne i niewygodne dla siebie pytania trudno nazwać dyskusją), ale niestety w sensie marksistowskim. Ale pozwoli Pan, że nie będę Panu tłumaczył zasady wewnętrznych przeciwieństw itp., bo zauważyłem, że teoria Panu niepotrzebna i intuicyjnie stosuje Pan te metodę 🙂 Lata praktyki?
Nemer: Pana wpis litościwie pominę, bo niestety mogę Pana „wywody” (np. te farmaceutyczne) uznać jedynie za bełkot. Przykro mi, ale nie ma z kim i z czym polemizować.
@ Nemer, (Lex)
Istotnie, jak zauwazyl Andrzej po prostu belkoczesz.
Uklad nie zniknal. Jest ciagle tam gdzie jest.
Gdyby obic panu twarz np. jakims obrazem Van Gogha, to o ile by sie nie zniszczyl, tez by trwal, i nie ujeloby mu to nic z jego wielkosci.
Gdyby dusic pana strunami z fortepianu Chopina? Chcialby pan?
Podobne watpliwosci ma takze Lex. Ale rozmawiacie panstwo z jaimis wyimaginowanymi dla wygody pozycjami, bo nikt nie upiera sie nazywac Wolszczana „niedokrywca” ukladu planetarnego, ale po prostu kapusiem.
W obszarze filozofii, a scislej estetyki prowadzona byla zywa debata, na temat czy dzielo sztuki moze miec, nazwijmy to etyczna skaze.
Paradygmatycznymi przykladami sa tu filmy L. Riefenstahl, ale takze np. Kupiec Wenecki, badz co badz dzielo zatracajace antysemityzmem.
Dyskusja, jak dyskusja, ale istotne, ze jej przedmiotem jest film, czy test, a juz nie osoba autora. Mozna twierdzic, zajmujac okreslone miejsce w przywolanej debacie, ze Triumf Woli nie moze byc dzielem wybitnym.
I ci co sie z tym nie godza, beda kontrargumentowac, ze jest dzielem wybitnym, chocby z racji wizualnych, ale nie wpadna na pokraczny pomysl dyskutowania z pomoca argumentu, ze wizualnosc, decyduje o tym, ze Riefenstahl nie byla kanalia. I tyle.
Wiec drodzy panstwo jak Lex czy Nemer strzelacie z procy tam gdzie wroga nie ma. Obawiam sie, ze lata wpajania wam metod dyskursu Wyborczej robia swoje.
To, czy odkrycie ukladu planetarnego jest, czy nie jest osiagnieciem, to jedna rzecz, i do oceny przez astronomow.
To, czy Wolszczan nie wykonczyl po drodze zdolniejszego od siebie, ktory odkrylby podobny uklad szybciej i taniej, to druga rzecz i niestety bedzie tajemnica dawnej katedry Wolszczana, oraz wszystkich zdarzen domniemywanych, a niezaistnialych.
A to, czy Wolszczan zasluguje na miano kapusia, to dyskusja trzecia. Ale wy jej nie pojmujecie, dlatego w rozmowie z Kadettem czy Andrzejem niestety uprawiacie belkot.
I na koniec, zycze wam, zeby wielcy tego swiata (odkrywcy, pisarze, swietni aktorzy, wspaniali wiolonczelisci, i kto tam jeszcze) zdrowo was prali po tylkach, non stop i bez przerwy. Zeby wam niszczyli zycie, donosili i powodowali, ze zony beda od was odchodzic. I zycze wam, zebycie w waszym cielecym zachwycie, krzyczeli o jeszcze Appolinowy synu, i ty kochanku sprytnego Hefajstosa nie dosc mnie chloszczesz w stopniu adekwatnym do twych zaslug na niwie, czy w nauce.
Szanowni Panowie, Ralfie, Andrzeju i Kadettcie.
Wygraliście, przekonaliście mnie. Moje poglądy, to poglądy „SBckiej kanalii”, (tak to je Pan, Ralfie, w łaskawości swojej, określił kilka blogów temu?) a moja argumentacja to bełkot. Szanowny Ralfie, proszę złożone Szanownemu Lexowi życzenia wycofać i przełożyć tylko na mnie. To ja niepotrzebnie się zamieszałem kierując całą Pańską agresję na nas dwóch i teraz nie mogę sobie tego darować, że mogłem się przyczynić do narażenia Szanownego Lexa na argumenty z pogranicza inwektywy i Pańskie życzenia. Za swą krnąbrność gotów jestem odpowiedzieć podwójnie.
Gratuluję siły przekonywania.
Do”Ralfa”,”Kadetta” i „Andrzeja”; obserwuję wasze ,szanowni koledzy wpisy(„Kadetta”od dawna) i tak się zastanawiam, czy pamietacie, że w „miarę rozwoju komunizmu walka klasowa zaostrza się”. Taki slogan uknuł (podobno) Stalin i pozwoliło to mu wykończac kolejno swoich adwersarzy, jako WROGÓW LUDU.
Wy też z uporem godnym lepszej sprawy, niczym potomkowie Dzierżyńskego czyścicie Polskę ze złogów wrażych gadów i kanalii esbeckich. Zapał godny Krwawego Feliksa. Inkwizycja przy was, to pikuś. Już „Kadettowi” udowodniałem, że ukończenie uczelni nietechnicznej pozbawiło go zdolności trzeźwego myślenia. „Ralf”od dawna jest mi znany, jako miłośnik szamboidalnego słownika . I co z wami począć.
Powiem tak : ani do UB, ani do SB nie należałem, chocby z powodu wieku i wykonywanego zawodu(tam potrzebowali tych od „nadbudowy”), ale uważam za żenujące i uwłaczające rozumowi ludzkiemu potępianie wszystkich byłych funkcjonariuszy tych służb, wyzywanie ich od kanalii itd. Wszystkich, którzy sprzeniewierzyli się zasadzie przyzwoitości , popełnili przestępstwa, należy ukarać sądownie. Od tego są sądy, ale nie sądy ludowe. W Rosji po 1917 roku w zapale i w poczuciu dobrze spełnianego obowiązku takie „Ralfy” i „Kadetty” niszczyli dobra kultury, żeby wytępić wszystko, co carskie.
Przecież na całym świecie są służby wywiadu i kontrwywiadu. I żadne z tych służb nie pachną fiołkami i leją po pysku każdego, kto w ich przekonaniu szkodzi Państwu. Dlaczego ich się nie czepiacie.
Ja rozumiem, że racje tzw. polityczne mogą blokować rozwój kariery dla tych byłych funkcjonariuszy, ale , na Boga!!!, czy to, że Wolszczan coś tam rzekomo współpracował, a może nie współpracował, pozbawia go jego dorobku naukowego? .A gdyby mistrz olimpijski okazał się byłym SBekiem (albo synem SBeka),oznacza według was, że nie był najlepszy na olimpiadzie w swojej konkurencji?
Od początku cywilizacji zmieniają się koterie rządzące, dobierają sobie akolitów itd, ,w USA po zmianie ekipy czyszczone są wszystkie struktury administracyjne z poprzedników(no, teraz Obama robi odstępstwa), ale nikt nie żyga na poprzedników ,bo byli z innego rozdania. Ja przeżyłem w PRL trochę lat i już trochę w po 1989r. Bywałem wysoko i tu i tu i nikt mnie nie prześladował . Jeśli coś mi się nie powodło, miałem do siebie pretensje, chociaż bywałem wzywany dużo razy na „dywanik” za niewyparzoną gębę. Jak moim partnerem zawodowym był fachowiec, to nie pytałem go czy należy do czerwonych, czy zielonych.
Skąd w was tyle zapału morderczego ,koledzy, tyle poczucia czystości ideowej,skąd wiecie, że wy jesteście barankami bez skazy,skąd tak łatwo wyjmujecie topór i , jak przystało na żarliwych Czekistów, chcecie ścinać głowy „innym?” Może ktoś mi to wytłumaczy? A może jest to jakaś jednostka chorobowa?