Tusk w Andach
Szczęśliwy premier, któremu wytykają, że sobie zrobił wycieczkę na koszt podatnika. Dla prezydenta, który lata częściej, jakoś PiS i pro-PiSowskie media są łaskawsze. Pożytek polityczny z wizyt w Ameryce Południowej jest mniej więcej taki sam jak z wizyt w Gruzji czy w Izraelu – no, może wizyt w Izraelu nie doceniam. Niech przywódcy latają, dokąd uważają za stosowne.
Kiedyś za PRL reżimowe media skrzętnie liczyły koszty ponoszone przez panstwo w związku z wizytami papieża. Teraz, w demokracji, jest moda na tanie państwo. Jednak pod tym dość populistycznym hasłem podpisywał się i obecny premier, więc szczerze mówiąc, nie powinien się teraz dziwić, że się jego latynoską wyprawę krytykuje pod tym właśnie kątem.
Ale chyba nawet te Andy mu nie zaszkodzą. W inkaskim stroju mu do twarzy, a może prędzej czy później dowiemy się też jakichś znaczących politycznie szczegółów o meritum tej podróży na antypody. Szczyt Ameryka-Europa to nie tylko okazja do efektownych tyrad antyzachodnich w wykonaniu Chaveza et consortes, lecz także okazja do poważnej rozmowy o politycznej przyszłości świata. Jest o czym myśleć i dyskutować. Globalizacja postępuje, czy to się komuś (np. Chavezowi) nie podoba czy podoba jak wielonarodowym korporacjom. Dobrze, że Polska jest w tym dialogu obecna. Prezydent Kaczyński zdaje się mniej rozumieć jego znaczenie niż ,,polityczny turysta” Tusk.
Lada moment USA będą miały nowego prezydenta. Prawdopodobnie Obamę. To będzie zwrot w sytuacji międzynarodowej. Nowa jakość, nowy rozdział. Nie wiemy niestety co myślą o tym nasze polityczne elity. Nie oczekuję od Tuska, Sikorskiego czy Lecha Kaczyńskiego jakichś referatów, a tym bardziej jednoznacznych deklaracji – to wbrew elementarzowi dyplomacji – ale rad bym usłyszeć coś więcej na ten temat w częstych przecież ich mowach do narodu.
Wciąż pokutuje u nas przeświadczenie, że ,,nasza chata z kraja” – na codzień liczy się tylko polityka wewnętrzna, a zagraniczna służy do wewnętrznych gier partyjnych lub do kreowania newsów, najlepiej sensacyjnych: Polska coś ugrała, Polska coś straciła itd. Prawie każdy uważa się za kompetentnego w tej materii.
Politycy często ledwo dukający w obcych językach lub w ogóle językowi analfabeci strofują takiego ministra Sikorskiego czy prof. Geremka. Można się nie zgadzać z ich opiniami czy posunięciami, to jasne, ale przydałoby się więcej skromności i taktu. Akurat ten rząd, rząd Tuska ma kilka prawdziwych asów w rękawie. Niedawno widziałem w BBC World długą rozmowę (Hard Talk) z Sikorskim, który wypadł bardzo dobrze. Minister Rostowski przechodzący swobodnie z polskiego na angielski i z angielskiego na francuski robi piorunujące wrażenie na wyjadaczach w Brukseli. O wiele większe niż polskie pouczenia z czasów PiS. A teraz przypomnijcie sobie angielszczyznę Marcinkiewicza.
To niby drobiazgi, ale z takich drobiazgów składają się arcydzieła. Nie tylko w sztuce, jak głosił Michał Anioł.
XXX
Jaruta – w zasadzie się zgadza, zwlaszcza z Kurskim, Kempą czy samym Prezesem, ale to właśnie w mediach ,,publicznych” kontrolowanych przez ludzi PiS mają oni dziś trybunę, jak za czasów przed przegraną, a mniej w TVN, gdzie przynajmniej doprasza się zwykle polemistów. Grba – uważam, że proponowana przez PO reforma PRTV stwarza relaną szansę na odpolitycznienie tych mediów, a projektowany fundusz mediów publicznych – na zachowanie autentycznej ,,misji”. Wojtek – National Public Radio i National Public Broadcasting w USA są dowodem, że nawet w ,,dzikim” kapitalizmie amerykańskim mogą działać i to na poziomie media ,,misyjne”, a co jeszcze ciekawsze – utrzymywane głównie ze skladek firm biznesowych. Prywatyzacja jest lepsza od kolektywizacji. Spin doktor, przytomny2, politycykłamią – pisałem już na tym blogu, że znam się z Bronkiem Wildsteinem od prawie 30 lat i że nasze polityczne drogi się rozeszły; akurat jako szef Radia Kraków zrobił on na początku dużo dobrego, niestety, później (ale nie wtedy kiedy sprzątał po w radiu po PRL) popełnił ciężkie błędy i podzielił zespół, który stał wcześniej za nim murem, tak głęboko, że radio już się z tego kryzysu nigdy do końca nie podniosło.
Komentarze
Podróże do Peru, dla polityka średniego kraju z Unii Europejskiej, to ewidentna strata czasu nie przynosząca Polsce żadnych korzyści. Politykę zagraniczną w UE będzie przecież robił powołany do tego minister i ministerstwo UE. Wiadomość ta z pewnością dotarła do polityków Platformy, którzy głosowali za ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego. Znajomość języka obcego ministrowi polskiemu nie zaszkodzi, ale nie można przykładać do posiadania tego typu umiejętności, specjalnego znaczenia. Znajomość języka jest umiejętnością czysto mechaniczną i sam znam dziesiątki ludzi mówiący wieloma językami, a niewiele z tej umiejętności korzyści dla innych ludzi. Premier Tusk już się nie uwolni od etykietki „lenia politycznego” , ale ta wycieczka do Ameryki Południowej tylko w niewielkim stopniu wpłynie na tą etykietkę. Po wielu miesiącach rządów Platformy wiemy już z przerażającą pewnością , że szuflady tych polityków były puste , tak jak się okazały puste szuflady literatów po transformacji ustrojowej. Koalicja PO-PSL drepcze w miejscu i przy władzy utrzymają się tylko dzięki zamieszaniu na lewej i prawej stronie. Oni zresztą z tego zdają sobie sprawę i cała energię poświęcają na podżeganiu w środowiskach ewentualnych przeciwników politycznych w przyszłych wyborach.
Tusk w Andach ! a niech i bedzie i popatrzy na te biede w krjach Ameryki Poludniowej.Zeby tak jeszce pokrecil sie po Ekwadorku, Columbii i innych takich jak Chile na chwile.Mnie tam nie zal pieniedzy podatnika dla polskiego politycznego patnika do ziem swietych aztekow i innych indian.
Co do tego ze Obama bedzie Prezydentem nie jestem tak pewien. Czas pokaze i moje notwania wksazuja na McCaina o ile jednak konwencja partii demokratycznej nie przechyli czaszy sprawiedliwosci na strone Hilary Clinton.
Co do waszmosc dobrodzieja naszego Prezydenta i jego wizyt o charakterze czyasto antyrosyjskim i antyniemieckim jestesmy juz chyba przywyczajeni i sens tych wycieczek juz nie tyle zerowy co raczej szkodliwy dla poslkiej dyplomacji tak jak sama kadencja jego wysokosci Lecha II Kaczynskiego. Tu szkoda pieniedzy podatnikow!
Co do reszty tekstu Szanownego Pana Adama w calosci i rozciaglosci sie zgadzam i popieram punkt widzenia.
Ciekaw jestem czy dojdzie do spotkan w Warszawoe premierow Rosji i Polski. Ja mowie o Warszawie a nie Moskwie! Nie sadze, by Miedwiediew chcial i pala ochota spotkania z Kaczynskim, wiec tematu spotkania obu prezydentow nie podnosze, bo byloby to puste bicie piany i nic wiecej.
Ciekawe wydarzenia dzieja sie wokol nas, nie da sie ukryc. Najwazniejsze jednak ze pierwsze lopaty poszly w ruch przy budowie stadionu narodowoego w Warszawie.Wierze, ze ABW i CBA beda czuwac nad bjudowa stadionu a nasi dziennikarze beda stale nas nasycac najswiezszymi wiadomosciami z placu boju.
Drogi Panie Adamie wyrazam swoj szacunekm i podziw za pana ironizujacy felietonistyczny i specyficzny jezyk. Z ogromna przyjemnoscia czyta sie Pana teksty i art. w Polityce. Dziekuje i prosze o wiecej
Obawa prawdopodobnie prezydentem…
Osobiście byłbym jeszcze bardziej ostrożny w swych przypuszczeniach niż Pan w powyższym tekscie.
Ja natomiast widziałem wczoraj „wywiad” z Lechem Wałęsą. Pokazała go kanadyjska telewizja publiczna. Na nieszczęście moja kanapa jest za niska, żeby się pod nią schować ze wstydu. Och boy, jak to dobrze, że Wielki Elektryk przeszedł już do historii. Tylko wielka szkoda, że dziennikarze ciągle go proszą o wywiady, a On ich udziela…
Nawet po polsku to wszystko było żenujące. Dobrze, że tłumacz był łaskawy dla Wałęsy.
Po tym, co Pan napisał zachciało mi się zobaczyć nie ważne kogo z naszych polityków, który mógłby wypłukać niesmak pozostawiony przez bufonadę Wałęsy.
Pozdrawiam.
miało być „Obama”… to ten serwis od wstawiania polskich „ogonków”, polonizator ( http://polszczyzna.info/polonizator ) przekręca niektóre słowa…
Nie mniej ciekawie wyszło 🙂
Panie Redaktorze,
czy można dziwić się niechęci „dyplomatów” z PiS-u wobec wizyt premiera w Ameryce Łacińskiej (a zwłaszcza w Chile)? Toż nie kto inny jak prezydencki człowiek-do-wszystkiego, Michał Kamiński, odwiedzał p. Pinocheta w Londynie by staruszkowi dodać otuchy 🙂 Współczesna Ameryka Łacińska z całą pewnością nie stanowi miejsca miłego sercu naszych „patriotów” (oprócz pana W.C. rzecz jasna): wszędzie, poza Kolumbią, rządzi lewica (jak rządzi – to już inna sprawa; w Chile bodaj nienajgorzej). Jakimż to przykładem mogłaby więc dla nas świecić Ameryka Płd.? Antyamerykanizm, antyklerykalizm (nawet jeśli prezydentem zostaje biskup), antyglobalizm (choć to akurat powinno się Braciom podobać).
Jeśli idzie o wizyty p. prezydenta na Kaukazie: sądzę, że to temat wart szerszej dyskusji – jak dalece prezydentowi wolno narażać bezpieczeństwo i powagę Rzeczypospolitej? Osobiście do niedawna jeszcze byłem zdecydowanym przeciwnikiem majstrowania przy obecnej konstytucji; teraz – pod wpływem działań p. prezydenta – powoli zmieniam zdanie.
Pozdrawiam
Geograf
Adalbert
Wspólna polityka zagraniczna UE to kwestia przyszłości. Jak na razie jest w pieluchach. Nieobecność polityka średniego ( jak słusznie punktujesz) kraju Unii na spotkaniu Unia ? Ameryka była by raczej czymś dziwnym.
Znajomość języków jest miarą kultury i szansą, iż znający je nie jest prowincjuszem zamkniętym w jednym systemie medialnym, że uczestniczy w globalnym obiegu intelektualnym nie tylko za pośrednictwem tłumaczy. Być zamkniętym z jednej strony Polityką z drugiej Wprost, myśleć w ramach wyznaczonych z jednej strony przez Legutko, a z drugiej przez Łagowskiego to dla współczesnego polskiego inteligenta ograniczenie poważne. Nie jest to zresztą zjawisko związane z globalizacją. Kiedyś jeszcze nie tak dawno nieznajomość łaciny wykluczała z możliwość aktywnego uczestnictwa w życiu naukowym, nie tak dawno nieznajomość francuskiego z poważnego uczestnictwa w życiu kulturalnym. Dziś, kto nie mówi i tym bardziej nie czyta po angielsku jest tylko tolerowany na forum międzynarodowym.
Słaba znajomość języków jest poważnym brakiem u Polaków urodzonych w latach 40/50 nawet wśród tych nieźle wykształconych. Nie rozumiem, dlaczego lekceważysz tę umiejętność.
Geograf
W sprawę konfliktu Rosyjsko Gruzińskiego angażuje się nie tylko Polska, ale także np. Szwecja(misja ministrów Sikorskiego i Carla Bildt). Nie popieram stylu prezydenta Kaczyńskiego, ale moim zdaniem polski palec w Gruzji, jaki i szwedzki są potrzebne. Jakby na to nie patrzeć to jest to nasza bliska zagranica a Polska i Szwecja mogą doskonale się uzupełniać w sprawach wschodniego wymiaru polityki UE. Spróbujmy bez kompleksów.
Bildt i Sikorski nie potrzebują tłumacza.
Odwiedzam wlasnie moja rodzine w Polsce, co wywoluje nowe skojarzenia po dlugim pobycie na obczyznie.
O analfabetyzmie jezykowym polskich politykow wspominalem kilka razy. Rzeczywiscie zenujacy. Ale mialbym rowniez uwagi do umiejetnosci lingwistycznych S. Harpera lub G.W. Busha. Moim idealem sa plynni w angielskim i czesto w niemieckim albo francuskim politycy holenderscy lub skandynawscy. Ale nieznajomosc jezykow to sprawa polska. Jestesmy takim mocarstwem, ze to inni powinni sie do nas dostosowac. Lecialem z Londynu do Polski WizzAirem i podsluchalem madrosci ludu na ten temat. Wniosek: izolacja PRLu od swiata nie byla przyczyna ignorancji. Jak napisal J. Stryjkowski w „Glosach w ciemnosci” getto buduje sie w sercu, od srodka. No i koncowa uwaga: Polakow nie interesuje polityka zagraniczna panstwa, a raczej manipulacje nia przez rozne ekipy. Jest to potezniejaca apatia z ignorancja. Wyjalowienie informacyjne jest powodowane glownie przez media elektroniczne. Po obejrzeniu newsu tak prawde nie wiadomo, co sie zdarzylo. „Na Zachodzie bez zmian”. I na Wschodzie tez, dodalbym.
Pozdrowienia
Nie stawialabym twardo na Obame. Wydaje mi sie, ze Stany zjednoczone nie sa jeszcze gotowe na prezydenta o ciemniejszym kolorze skory. Obama tez chyba zdaje sobie z tego sprawe bowiem bardzo czesto w swoich wystapieniach podkresla, ze matka i dziadkowie sa biali.
To wbrew elementarzowi dyplomacji,ale nie dla Władysława Bartoszewskiego. W 2000 r. minister Bartoszewski opowiedział się publicznie po stronie kandydata republikanów. Kaczyńscy prezentują podobny poziom profesjonalizmu,co p. Bartoszewski.
@ dana 1: w sprawie konfliktu gruzińsko – rosyjskiego trudno nie być sercem po stronie Gruzinów. Oczywiście, Gruzja – jaka by nie była – zasługuje na wsparcie Polski. Ale o styl właśnie idzie – jestem pewien, że mądry pomysł uzyskania wsparcia UE w tej inicjatywie nie wyszedł z Pałacu Prezydenckiego, ale z MSZ-u. Natomiast romantyczne wyczyny prezydenta, włącznie z lataniem poradzieckim złomem do Gruzji pod wpływem emocji, dobrze się Polsce nie przysłużą (Gruzji raczej też nie). Bo też jaką pomoc możemy Gruzinom zaoferować w razie – nie daj Boze! – wojny? Co najwyżej siedzibę rządu na uchodźctwie, bo na interwencję NATO przecież liczyć nie można.
Kolejny problem, to bezapelacyjne poparcie naszego prezydenta dla ekipy Saakaszwilego – zrozumiałe przed kliku laty, w czasie Rewolucji Róż, ale już nie przy okazji ostatnich wyborów prezydenckich. Przypomina to trochę politykę ukraińska prezydenta Kwaśniewskiego a rebours: popieranie Kuczmy niemal do końca (niemal – bo w ostatniej chwili zdążył Kwaśniewski wystąpić w roli rozjemcy między Juszczenką a Janukowyczem – i chwała mu za to!).
Pozdrawiam
Geograf
Redaktorze, dzisiaj na temat tournee Tuska po Ameryce Południowej bardzo przytomnie wypowiadał się w TokFM Jarosław Gugała. Akurat teraz Ameryka Południowa nie jest tym kierunkiem mniej ważnym i nawet nie lubiąc Hugo Chaveza, Evo Moralesa czy Inacia Lula da Silva dobrze jest ich poznać osobiście. Wenezuela czy Brazylia (w odróżnieniu od Gruzji) są obecnie poważnymi graczami w świecie światowej polityki i nie wolno ich lekceważyć.
geograf
Oczywiscie że Prezydent robi = gada głupstwa.
Ale PL jako członek UE w tawarzystwie innych powinna być obecna przy rozbrajaniu tego konfliktu. MSZ chyba to robi.
Kontrowersje, jakie budzi wizyta premiera Tuska w Ameryce Południowej powinny dotyczyć tylko czy pojechać, czy zrezygnować, a nie czy przy okazji coś zwiedzi. Najdroższy był przelot.
Jestem przekonany, że cokolwiek by zrobił, jazgot przeciwników byłby taki sam. Gdyby poleciał samolotami rejsowymi, uznano by to za wstyd i dziadostwo, gdyby zrezygnował, zarzucono by mu lekceważenie polityki zagranicznej itp.
Ot, typowa polska zawiść. Nic nowego.
Redaktorze, poniżej cytat z „Trybuny” – artykuł Piotra Skury:
W paszczy idola
Na własnej skórze
W ?podróży życia? po Ameryce Południowej premier Donald Tusk wraz z małżonką dotarł do Villi Grimaldi, miejsca, gdzie DINA, osławiona policja polityczna gen. Augusto Pinocheta, przetrzymywała, torturowała i mordowała tysiące opozycjonistów. Ciekawe, czy oprowadzający szefa Platformy po miejscu kaźni gospodarze i byli więźniowie wiedzieli, że mówią do człowieka, który jeszcze niedawno publicznie wychwalał ich kata?
Po zamachu stanu gen. Pinocheta Villa Grimaldi stała się symbolem prześladowań demokratycznej i lewicowej opozycji przez wojskową juntę. W latach 1974-1978 w tym ponurym miejscu przetrzymywano, bito i torturowano ok. 5 tys. osób. Według ostrożnych obliczeń, ok. 240 z nich zostało zamordowanych. Wszystko to było dziełem DINA, policji politycznej chilijskiego dyktatora, która na jego polecenie podjęła się eksterminacji opozycji. W tym Alberto Bacheleta, ojca obecnej prezydent Chile Michelle Bachelet, który trafił do Villi Grimaldi jako członek rządu obalonego prezydenta Salvadora Allende. Bachelet został zabity w 1974 r.
Premiera Tuska oprowadzały wczoraj po więzieniu jego ofiary ? Miguel Montesinos i Rodrigo del Villar. Tłumaczyli mu, że trafili tu, bo chcieli spełnienia lewicowych ideałów ? stworzenia systemu sprawiedliwości i równości społecznej. Szef polskiego rządu unikał jednoznacznych deklaracji. Z jednej strony stwierdził, że ?prezydent Bachelet, jej postać symbolizuje prawdę, która dzisiaj doszła do głosu, że odpowiedzią na komunizm nie może być prawicowa dyktatura?. Chwilę potem jednak dodał: ? Nie jest dzisiaj naszą rolą oceniać, kto miał więcej racji: Allende czy Pinochet. Bo w takim miejscu rację mają tylko i wyłącznie ofiary. I nie jest to racja polityczna, tylko najgłębsza racja moralna.
Donald Tusk przemilczał fakt, że jeszcze niedawno gorąco popierał działalność prawicowych dyktatorów, a stosowane przez nich metody ?pałki i karabinu? chciał przeszczepić na polski grunt. W listopadzie 1994 r. w wywiadzie dla ?Gazety Wyborczej? chwalił gen. Pinocheta i przestrzegał przed przesadną krytyką gen. Franco. ?Zdarza się, że niedemokratyczne siły służą wolności. Dzisiaj Hiszpanie inaczej oceniają generała Franco. I mają chyba rację, że dyktatura Franco przyniosła mniej nieszczęść niż dyktatura komunistów, która nastąpiłaby, gdyby nie Franco. Albo Chile. Dziś bardziej wstrzemięźliwie ocenia się rolę Pinocheta w Chile, niezależnie od zbrodni, jakie zostały tam popełnione? ? powiedział. Zaraz też dodał: ?Jeśli mówię o wieloznaczności różnych wydarzeń i postaci historycznych, to po to, by uzmysłowić rzecz w Polsce niezbyt oczywistą ? że demokracja tyle jest warta, ile służy zabezpieczeniu wolności?.
O co konkretnie mu chodzi, wyjaśnił dwa lata wcześniej, w maju 1992 r., gdy gościł w warszawskim Klubie Dziennikarza. Swoich słuchaczy przekonywał, że głównym zadaniem polskich elit jest utrwalanie kapitalizmu w naszym kraju. Zgadzał się, że w wyniku budowy gospodarki rynkowej pojawią się ofiary, bo zmiana ustrojowa musi godzić w najbiedniejszą część społeczeństwa. Jednak zaraz potem dodawał, że nędza, głód i inne koszty transformacji nie są i nie powinny być troską władzy państwowej. Wyraził też pogląd, że demokracja powinna przede wszystkim służyć budowie kapitalizmu, a nawet w imię wyższych celów można poświęcić zasady demokracji i sprawiedliwości. Wystąpienie Tuska relacjonowało w czerwcu 1992 r. ?Życie Gospodarcze?. Dziennikarka Agnieszka Gutowska odnotowala też opinię lidera KLD, że zmiana systemu społeczno-gospodarczego będzie wymagała od władzy siły, która będzie mogła zdławić niezadowolenie społeczne. ? Mam nadzieję, że ta siła nie będzie musiała objawiać się przez pałki i karabiny ? rzucił Tusk.
Do dziś premier nie odciął się od swoich ówczesnych poglądów. Co więcej, nerwowość, z jaką reaguje na wszelkie wybuchające w czasie jego rządów protesty społeczne oraz konsekwencja, z jaką buduje w Polsce kapitalizm kosztem całego społeczeństwa, każe podejrzewać, iż złożona w Villi Grimaldi deklaracja, że ?nie jest naszą rolą oceniać, kto miał więcej racji: Allende czy Pinochet?, jest tylko pustym frazesem pod adresem gospodarzy. Tusk wie, kto z jego punktu widzenia miał wtedy więcej racji.
Dlatego warto mu teraz od czasu do czasu przypominać o Villi Grimaldi i Klubie Dziennikarza.
Sprawie sobie satysfakcje i zacytuje felieton Pana Redaktora z czwartego stycznia:
„…za Obame tez bym nie dal dzis zlamanego grosza. Nie, zeby mi przeszkadzal pierwszy w historii prezydent Mulat. To moglaby by byc realna wielka zmiana mentalna i spoleczna. Prosze bardzo: Bialy Dom jest tez dla kolorowych.” Tyle tylko widzial Pan w senatorze Obama? Kolorowy. Ani slowa wiecej. A dzis Pan pisze „Lada moment USA beda mialy nowego prezydenta. Prawdopodobnie Obame. To bedzie zwrot w sytuacji miedzynarodowej.” A w styczniu wiedzial Pan, ze to prawnik i profesor Harwardu ? Ze senator ? Ze mocno dzialal w robotniczym Chicago ? Dlaczego, zamiast tego napisal Pan tylko: „Mulat” i „Kolorowy” ? Taki jest pryzmat patrzenia na USA z ulicy Slupeckiej 2 ? I jeszcze dolozyl Pan biednej Obamie piszac: „mniejsze zlo czyli Hilary”. W styczniu wysmaruje Pan pewno sensacyjny tytul: Obama Prezydentem ! Tragedia. Wieksze zlo sie stalo. Prezentujac polskiemu czytelnikowi amerykanska kampanie wyborcza zbyl Pan kandydatow republikanskich krotkim „… albo byly pastor, albo mormon”. A ze jeden i drugi byli gubernatorami stanow i mieli za soba okreslona kariere polityczna – bez znaczenia. Mormon i pastor. Znajac dobrze ten kraj stwierdzil Pan, ze „Ameryka szuka lidera wsrod religijnych”. A widzial Pan prezydenta ateiste ? Mnie sie nie zdarzylo. Jak inaczej rozumiec to odkrywcze stwierdzenie ? Ani maverick McCain, ani sen.Obama, ani sen.Clinton nie chwalili sie swoja poboznoscia, a sen. Obamie zazylosc z pastorem Wrightem bokiem wyszla. A czy wie Pan, ze znakomita wiekszosc ludzi jest religijna ? To dlaczego przezydent mialby byc inny ? Mial Pan jeszcze jedno odkrywcze stwierdznie: „Ameryka jest podzielona na pobozny lud i wyksztalciuchow”. A innych 148 podzialow Pan Redaktor nie zauwazyl ? Mam wyliczac ? Znowu uproszczony schemat widzenia tego kraju. Skoro znow Pan zaczal o Ameryce, bardzo prosze, prosze przyjechac i popatrzec. Posluchac. Porozmawiac. Moze wtedy te Stany nie beda taka latwe do szufladkowania ?
W koncu felietonu robi Pan Redaktor rewelacyjna propozycje: niech Premier i Prezydent ” lataja dokad uwazaja za stosowne „. Dziekuje w ich imieniu za przyzwolenie. I namawiam na wycieczke do USA, po wyborach.
Olek 51 7.19
Wielkie brawa za zacytowanie Piotra Skury ! . Donek ma za uszami znacznie więcej, niż palenie trawki w młodości. Ja osobiście uważam że jego najgorszą cechą jest uporczywe trwanie w błędzie analfabetyzmu ekonomicznego i ślepa wiara w neoliberalizm. Ale w PO są sami debile ekonomiczni, którzy nie wiedzą, że jak się obnizy bogatym PIT z 40 na 32 procent ( narazie) to zabraknie forsy w budżecie. No i będą kombinowac jak tu dowalic coś w akcyzie, albo w innym podatku, tak aby ci biedniejsi zapłacili za ten prezent dla elity. Przy takim Chlebowskim, Rostowski to geniusz i lewicowiec, chociaz też prawdę powiedziawszy ( tu cytat z Rewizora: „Adin prokuror czestnyj czełowiek …
Ponadto proponowane zmiany w Kodeksie Pracy i nie przyjęcie Europejskich Praw Człowieka to skandal socjalny i nie pomogą tu deklaracje Donka o dokarmianiu dzieci w szkole i pracy dla seniorów !
Jedyną rzecz bym mu darował – autostrady !
To co sie dzieje w tej sprawie w Polsce to kompletna paranoja ! Mamy do czynienia z bałaganem organizacyjnym, brakiem mocy przerobowych i nieznanym na całym świecie skretynieniem ekologicznym. Od Bałtyku po Tatry i od Odry po Bug, nie można wbić łopaty w żiemie, bo Miłośnicy Kleszczy i Komarów protestują, wytaczają procesy i domagają się szmalu ! Ale jadące ciurkiem TiR-y po starych drogach są OK ? Ale fermy świńskie na 30 tys świn jakoś im nie przeszkadzają ? Czyżby Smithfield i Animex posmarowały ekologów ? Jakoś nie słyszałem, żeby ekolodzy przykuli się w gnojowicy ?
Polecam artykuł w NIE ” Łosiu coś Polskę” nr 21, 22 maja 08.
Autostrad nie ma, nie będzie i nie potrzeba, bo mamy wspaniałe drogi krajowe !
Wizyty p. Kaczyńskiego u swych, jak pisze Wprost, ?strategicznych przyjaciół? w Izraelu nie będę komentował, bo zaraz mnie tu okrzykną ignorantem, który nie rozumie, dlaczego oficjalny przedstawiciel demokratycznego państwa europejskiego spędza niemal tydzień w Azji, w gościnie antydemokratycznego aparatu państwa, który nie respektuje prawa międzynarodowego, nie potrafi pokazać na mapie własnych granic, nie posiada konstytucji i od lat dopuszcza się brutalnej przemocy wobec słabszych, wypędzając ich z własnych domów, bombardując, najeżdżając czołgami i buldożerami. Nie rozumie także powiązań pp. Kaczyńskich z firmami Izraelskimi, np. z Metropol NH, który jak donosi dziś na swoim portalu TVN24, kupił sporą część budynku przy ul. Nowogrodzkiej, będącego w dyspozycji p. Kaczyńskiego. Dlatego powstrzymam się od komentowania tej zadziwiająco długiej wizyty.
Chciałbym tylko zwrócić uwagę p. Redaktora, na drobną pomyłkę, którą znalazłem w jego tekście, mianowicie p. Redaktor napisał ?wielonarodowym korporacjom? zamiast międzynarodowym, ewentualnie globalnym korporacjom – niby drobiazg, a czyni różnicę.
Odnośnie Hugo Chaveza, oglądałem ostatnio nienowy już, ale niezmiernie interesujący film na Google Video, pokazujący, że klawego życia to on w Wenezueli raczej nie ma, a wszystkie media, poza kanałem 8, przyprawiają mu taką gębę, która samego Gombrowicza z pewnością musiałaby zadziwić, zainteresowanym podaję link: http://video.google.com/videoplay?docid=-7804847028067404785 ? film z polskimi napisami.
Barack Obama moim zdaniem zostanie prezydentem USA, co mnie osobiście cieszy i musi cieszyć każdego zwolennika wolnego świata, bo daje nadzieję na odsuniecie od władzy złych ludzi, którzy z wojen, zbrojeń, grabieży oraz ucisku innych uczynili sobie źródło dochodu. McCain nie ma szans w demokratycznych wyborach, poparł go Bush, a to dla niego jak pocałunek śmierci.
Olku i Jean Paulu!
Ja nie jestem absolutnym wielbicielem Tuska, ale wypowiadał się wielokrotnie na ten temat (sam słyszałem). Mówił wyraźnie, że zupełnie inaczej człowiek widzi rzeczywistość ekonomiczną kraju, wszystkie uwarunkowania, kiedy jest na zewnątrz, a poglądy może sobie bez żadnych konsekwencji wygłaszać. Sam opowiadał, że był zdziwiony, jak sam się zmienił.
Ale przecież nie tylko on, przypomnijcie sobie Goryszewskiego, który na początku gadał głupoty, jak został wicepremierem, to raptem zmądrzał. Przypomnijcie sobie Kropiwnickiego, po którego tekstach mdlał Balcerowicz, a teraz proszę, nawet ja go lubię. Kropiwnicki, nacjonalista, teraz tworzy Festiwal 4 Kultur.
Jesteście wobec Tuska niesprawiedliwi.
Andiboz!
Ludzie tacy są, Kwaśniewski się nie ubrał ładnie – nawet ubrać się nie potrafi; ubrał się ładnie – o! odstawił się jak stróż w Boże Ciało. To samo z Tuskiem i samolotem.
Krytyka Tuska ze strony PiSu nt. jego wyjazdu do Ameryki Poludniowej pokazuje jasno, ze ta opozycja nie ma zupelnie polotu. Jest ciemna jak w tabaka w rogu – taka np. pani Beata Kempa, ktora jest zaprzeczeniem wszelkich standardow politycznych (i nie tylko, ale to jej sprawa). Oczywiscie te ataki (podobnie jka kiedys dziadek z Wehrmachtu) maja nosnosc w tej czesci spolecznestwa, ktora lubi populizm i draki (te ok. 20 porc. zelaznego elektoratu PiS). Miejmy nadzieje, ze cale pozostale 80 proc. tym wyrazniej widzi smiesznosc PiS.
Kto populizmem walczy ten od populizmu ginie. Tuskowcy podliczali Kaczorowcom wydatki na hotel, teraz Kaczorowcy Tuskowcom… Potem…