Tusk w Andach

Szczęśliwy premier, któremu wytykają, że sobie zrobił wycieczkę na koszt podatnika. Dla prezydenta, który lata częściej, jakoś PiS i pro-PiSowskie media są łaskawsze. Pożytek polityczny z wizyt w Ameryce Południowej jest mniej więcej taki sam jak z wizyt w Gruzji czy w Izraelu – no, może wizyt w Izraelu nie doceniam. Niech przywódcy latają, dokąd uważają za stosowne.

Kiedyś za PRL reżimowe media skrzętnie liczyły koszty ponoszone przez panstwo w związku z wizytami papieża. Teraz, w demokracji, jest moda na tanie państwo. Jednak pod tym dość populistycznym hasłem podpisywał się i obecny premier, więc szczerze mówiąc, nie powinien się teraz dziwić, że się jego latynoską wyprawę krytykuje pod tym właśnie kątem. 

Ale chyba nawet te Andy mu nie zaszkodzą. W inkaskim stroju mu do twarzy, a może prędzej czy później dowiemy się też jakichś znaczących politycznie szczegółów o meritum tej podróży na antypody. Szczyt Ameryka-Europa to nie tylko okazja do efektownych tyrad antyzachodnich w wykonaniu Chaveza et consortes, lecz także okazja do poważnej rozmowy o politycznej przyszłości świata. Jest o czym myśleć i dyskutować. Globalizacja postępuje, czy to się komuś (np. Chavezowi) nie podoba czy podoba jak wielonarodowym korporacjom. Dobrze, że Polska jest w tym dialogu obecna. Prezydent Kaczyński zdaje się mniej rozumieć jego znaczenie niż ,,polityczny turysta” Tusk.

Lada moment USA będą miały nowego prezydenta. Prawdopodobnie Obamę. To będzie zwrot w sytuacji międzynarodowej. Nowa jakość, nowy rozdział. Nie wiemy niestety co myślą o tym nasze polityczne elity. Nie oczekuję od Tuska, Sikorskiego czy Lecha Kaczyńskiego jakichś referatów, a tym bardziej jednoznacznych deklaracji – to wbrew elementarzowi dyplomacji – ale rad bym usłyszeć coś więcej na ten temat w częstych przecież ich mowach do narodu.

Wciąż pokutuje u nas przeświadczenie, że ,,nasza chata z kraja” – na codzień liczy się tylko polityka wewnętrzna, a zagraniczna służy do wewnętrznych gier partyjnych lub do kreowania newsów, najlepiej sensacyjnych: Polska coś ugrała, Polska coś straciła itd. Prawie każdy uważa się za kompetentnego w tej materii.

Politycy często ledwo dukający w obcych językach lub w ogóle językowi analfabeci strofują takiego ministra Sikorskiego czy prof. Geremka. Można się nie zgadzać z ich opiniami czy posunięciami, to jasne, ale przydałoby się więcej skromności i taktu. Akurat ten rząd, rząd Tuska ma kilka prawdziwych asów w rękawie. Niedawno widziałem w BBC World długą rozmowę (Hard Talk) z Sikorskim, który wypadł bardzo dobrze. Minister Rostowski przechodzący swobodnie z polskiego na angielski i z angielskiego na francuski robi piorunujące wrażenie na wyjadaczach w Brukseli. O wiele większe niż polskie pouczenia z czasów PiS.  A teraz przypomnijcie sobie angielszczyznę Marcinkiewicza. 

To niby drobiazgi, ale z takich drobiazgów składają się arcydzieła. Nie tylko w sztuce, jak głosił Michał Anioł.
XXX

Jaruta – w zasadzie się zgadza, zwlaszcza z Kurskim, Kempą czy samym Prezesem, ale to właśnie w mediach ,,publicznych” kontrolowanych przez ludzi PiS mają oni dziś trybunę, jak za czasów przed przegraną, a mniej w TVN, gdzie przynajmniej doprasza się zwykle polemistów. Grba – uważam, że proponowana przez PO reforma PRTV stwarza relaną szansę na odpolitycznienie tych mediów, a projektowany fundusz mediów publicznych – na zachowanie autentycznej ,,misji”. Wojtek – National Public Radio i National Public Broadcasting w USA są dowodem, że nawet w ,,dzikim” kapitalizmie amerykańskim mogą działać i to na poziomie media ,,misyjne”, a co jeszcze ciekawsze – utrzymywane głównie ze skladek firm biznesowych. Prywatyzacja jest lepsza od kolektywizacji. Spin doktor, przytomny2, politycykłamią – pisałem już na tym blogu, że znam się z Bronkiem Wildsteinem od prawie 30 lat i że nasze polityczne drogi się rozeszły; akurat jako szef Radia Kraków zrobił on na początku dużo dobrego, niestety, później (ale nie wtedy kiedy sprzątał po w radiu po PRL) popełnił ciężkie błędy i podzielił zespół, który stał wcześniej za nim murem, tak głęboko, że radio już się z tego kryzysu nigdy do końca nie podniosło.