Matka Polka, matka męczennika

Samego pogrzebu matki braci Kaczyńskich w Warszawie komentować nie zamierzam. Ani słów wygłoszonych na Powązkach . Ale otoczka tego pogrzebu nadaje się na kilka uwag. Bo coś mówi o Polsce dziś.

  
Organizatorzy zrobili – czy wbrew woli rodziny w żałobie, nie wiadomo – z pogrzebu (w końcu prywatnej osoby) pretekst do mobilizacji politycznej. To wyszło dość marnie. Same kluby Gazety Polskiej zapowiadały 10 tysięcy swych zwolenników podczas pogrzebu. W sumie zapowiadano co najmniej kilkanaście tysięcy. Przyszło ok. 6 tys. Może mróz, może śnieg, a może jakiś rodzaj przyzwoitości, by nie robić z wszystkiego antyrządowej i antypaństwowej polityki.

Zwracały uwagę prasowe kondolencje dla prezesa PiS ze strony czołowych polityków obozu rządzącego. Gdy zmarła matka Donalda Tuska, pielęgniarka, kondolencje złożył mu ówczesny prezydent Lech Kaczyński. Czy tylko z okazji pogrzebów potrafimy zachowywać się w polityce jak ludzie?

Transmisję ceremonii z wnętrza bazyliki św. Krzyża kościelna władza pozwoliła przeprowadzić na żywo tylko TV Trwam i TV PiS. Czy uważany za umiarkowanego kard. Nycz, głowa Kościoła warszawskiego, o tym wiedział? Czy się zgodził? Nie wiem, czy trzeba było zabiegać o transmisje z pogrzebu, czy to było wydarzenie tej rangi publicznej, ale jeśli już o nie proszono, to Kościołowi nie wypadało wskazywać ,,równych i równiejszych” w mediach.

Bp Antoni Dydycz nazwał w swym kazaniu pogrzebowym Jadwigę Kaczyńską ,,matką Polką”, matką prezydenta męczennika. Za to jej dziękował. Dziękował też za inne rzeczy, na szczęście. Ale nie podoba mi się, że na swój sposób też dość instrumentalnie potraktował Zmarłą. Dla mnie jako polonisty z wykształcenia ciekawe jest też to, że zabrakło w wystąpieniach pogrzebowych czegoś więcej o tym, czym Jadwiga Kaczyńska zajmowała się jako badacz literatury polskiej.