Jedenastu drani i Duda

Opiniotwórczy portal „Politico” o międzynarodowym zasięgu opublikował listę dwunastu dirty guys, którzy mieli się stawić w Davos na tzw. światowe forum ekonomiczne. Dla równowagi ogłosił listę ośmiu postaci pozytywnych. Na tej drugiej nie ma żadnego Polaka, na tej pierwszej znalazł się prezydent Andrzej Duda.

W krótkim komentarzu redakcyjnym czytamy, że wprawdzie Duda nie jest brutalnym dyktatorem, nie napadł na żaden kraj, to jednak zrobił wszystko, by nie utożsamiać jego wypowiedzi z głosem Polski, tylko z głosem jego nacjonalistycznego pisowskiego obozu politycznego, z którego się wywodzi. I który furiacko atakuje obóz demokratyczny pod przewodem Donalda Tuska.

Duda w Davos powtórzył, że mamy w Polsce więźniów politycznych, najnowsze hasło bojowe obozu Kaczyńskiego. Nie wzbudziło jednak szerszego zainteresowania, bo przecież liderzy biznesu i polityki światowej mogą łatwo sprawdzić, że to kłamstwo. A niektórzy z nich mają swoich prawdziwych więźniów politycznych, którymi się oczywiście nie chwalą. Trzeba jednak oddać prezydentowi, że w Davos nie tylko szerzył pisowską propagandę, ale też upominał się o solidarność z walczącą Ukrainę. Jej przywódca, prezydent Zełenski, znalazł się na liście good guys.

Poseł Czarnek, aspirujący do roli następcy Kaczyńskiego, próbuje z kolei zarzucić haczyk z „więźniami politycznymi” na multimiliardera Elona Muska. Łamaną angielszczyzną były minister edukacji zaprosił go na Twitterze do odwiedzin aresztów, gdzie siedzą W&K. Musk za kilka dni ma wziąć na zaproszenie Europejskiego Stowarzyszenia Żydowskiego udział w debacie w Krakowie na temat wzrostu antysemityzmu na świecie.

W&K nie są antysemitami ani heroldami walki z antysemityzmem, więc czemu Musk miałby się włączyć w pisowską rozgrywkę? W ramach wizyty w Polsce amerykański rekin biznesu ma odwiedzić obóz zagłady Auschwitz, po co mu wizyta pod polskimi aresztami? Jeszcze ktoś pomyśli, że zestawia z nimi miejsce kaźni? Oby wizyta w Auschwitz pomogła Muskowi zrozumieć zło antysemityzmu. Musiał się niedawno tłumaczyć z zarzutu tolerowania antysemickich treści na swojej platformie X.

Na liście bad boys zwracają uwagę populista Fico, antyukraiński sprzymierzeniec Orbána, zagorzale zwalczający aborcję, feminizm i prawa mniejszości, oraz saudyjski szef koncernu paliwowego Aramco, tego samego, któremu Obajtek sprzedał część Lotosu. „Politico” uważa, że Aramco to jeden z największych trucicieli środowiska naturalnego.

A wśród good guys mamy Ala Gore’a, który choć wygrał głosowanie powszechne w wyborach na prezydenta USA, decyzją elektorów musiał oddać zwycięstwo swemu rywalowi, Bushowi juniorowi. I oddał, nie podważając uczciwości wyborów ani nie wszczynając rebelii jak Trump. Po czym włączył się w światową kampanię na rzecz walki z ociepleniem klimatu, zamiast kontemplować swoją porażkę i zatruwać innych osobistą frustracją.

Mamy też dwie wybitne kobiety: amerykańską badaczkę szympansów Jane Goodall i Swiatłanę Cichanouską, która musiała emigrować z Białorusi, choć wygrała wybory prezydenckie, w tym przypadku rzeczywiście ordynarnie sfałszowane, a protesty brutalnie spacyfikowano. Trudno się nie zgodzić z „Politico”, że obie są po jasnej stronie mocy. To m.in. dzięki takim ludziom nie tracimy nadziei, że choć lista drani jest dłuższa od listy służących dobru, to jednak ostatnie słowo nie należy do drani w polityce i biznesie.