Odprawa w Lucieniu

Obecny cel obozu Kaczyńskiego to rozbicie opozycji demokratycznej i uniemożliwienie sformowania nowego rządu. Temu służyła narada szefów służb bezpieczeństwa, w tym ministra Mariusza Kamińskiego, kontrolowanych przez PiS, zwołana tuż przed wyborami 15 października.

Paweł Wojtunik, były szef CBA, zadał im publicznie w sobotę, w rozmowie z Piotrem Kraśką w TVN24, cztery pytania dotyczące tego spotkania. Zamiast rzeczowej odpowiedzi usłyszał od Macieja Wąsika, że „kłamie jak Tusk”. Warto zaznaczyć, że 12 grudnia ma się zacząć rozprawa w sprawie wyroku skazującego obu pisowskich notabli na karę więzienia, który umorzył prezydent Duda, ale Sąd Najwyższy uznał ten akt łaski za bezskuteczny.

Rzeczową odpowiedzią byłoby publiczne zaprzeczenie, że nie taki był cel odprawy w Lucieniu, tylko inny, i podanie jaki. Taka odpowiedź nie padła. Od rzecznika służb usłyszeliśmy natomiast, że działają one zgodnie z prawem. Faktycznie, jak zaznaczył sam Wojtunik, tzw. pięciodniówki nie wymagają zgody sądu, wystarczy zgoda prokuratury, a ta jest obecnie kontrolowana przez obóz Kaczyńskiego, więc służby bez problemu mogą ją otrzymać. Jeśli otrzymały, to przez pierwsze dni po wyborach mogły „zgodnie z prawem” podsłuchiwać kogo chciały.

Ale z pewnością nie mogły podsłuchiwać parlamentarzystów elektów, bo to nie jest zgodne z polskim prawem, chyba że ktoś z nich byłby podejrzany na podstawie wiarygodnych dowodów o jakieś przestępstwo. Rzeczowa odpowiedź służb mogła, bez ujawniania danych wrażliwych, podać taki przykład. Nic takiego się dotąd nie stało. Jeśli teza Wojtunika, że odprawa mogła być spiskiem przeciwko demokratom, się potwierdzi – a z pewnością zbada to nowy parlament – sprawa jest bardzo poważna: podjęto działania dla zachowania władzy w rękach obozu Kaczyńskiego. To byłby zamach na praworządność i demokrację. Nadużycie prawa dla bieżących celów politycznych w stylu reżimów autorytarnych.

„Pięciodniówki” prokurator może przedłużyć, więc podsłuchiwanie i kontrola bilingów telefonicznych może dostarczać ludziom Kaczyńskiego cennych informacji. Wojtunik mówił, że celem są głównie ludzie Trzeciej Drogi. Widocznie służby pisowskie uznały ją za najsłabsze ogniwo potencjalnej demokratycznej koalicji rządowej. Wyłuskiwanie z TD osób podatnych na szantaż, a przez to być może gotowych do przejścia na stronę PiS w nowym parlamencie, to sposób na rozbicie koalicji demokratycznej i uniemożliwienie wyłonienia przez nią nowego rządu. Logiczne w tym scenariuszu jest więc to, że „kontrolę operacyjną” uruchomiono dopiero w momencie, kiedy było już jasne, że PiS utraci większość sejmową.

Paweł Wojtunik to państwowiec, a nie chłopak na polityczne posyłki. Jeśli zdecydował się na publiczne wysunięcie tak poważnych wątpliwości co do roli służb w walce PiS o utrzymanie władzy, trzeba jego pytania potraktować poważnie. Nie wszyscy w służbach uważają, że PiS jest najważniejszy, tylko praworządne państwo demokratyczne. Prędzej czy później opinia publiczna pozna prawdę o odprawie w Lucieniu.