Kompromis historyczny?
Wybory pokazały, że mamy trzy siły polityczne – PiS-PO-Centrolew – i w tym trójkącie będzie teraz toczyła się gra. Mam nadzieję, że ciekawsza niż przez ostatni rok. Może Platorma wreszcie złapie wiatr w żagle, a jej wyborcy przyjmą do wiadomości, że obecni liderzy PiS z liderami PO gadać nie chcą i nie będą, co oznacza że jeśli Paltforma chce odsunąć PiS od władzy, musi gadać z centrolewicą. Wiem, jakie to dla niej trudne – to przecież końcówka rządów premiera Millera torowała drogę zwycięstwu PIS-u- ale innej drogi do osiągnięcia tego celu politycznego nie widzę. Słowem, będzie pewnie po PiS-ie, jeśli Platorma zawrze no może nie historyczny, ale taktyczny kompromis z lewicą. Laboratorium tej opcji będzie bitwa warszawska- drugie starcie. Jeśli Platorma niczego nie popsuje, ma stolicę, a to bardzo dobry przyczółek.
W polityce jak w ekonomii, bardzo wiele zależy od psychologii. Kiedy wszędzie słyszy się narzekania i czarne wróżby, dominuje apatia.A przecież Widać że Polska nie jest skazana na rządy PiS-LPR-Samoobrony, że istnieje całkiem wyraźna alternatywa: PO-Centrolew-PSL, jak nie centralnie, to lokalnie. Platforma wchodząca w sojusz z umiarkowaną lewicą jest bardziej wyborczo czytelna niż PiS podpierający się Lepperem i Giertychem. W sprawach Europy, polityki zagranicznej, pokoju społecznego, a nawet gospodarki więcej dziś Platformę z centrolewem łączy niż dzieli. Wątpię na przykład, by liderzy SLD gotowi byli administracyjnie wstrzymywać produkcję Jelfy pod hasłem, że winna wszystkiemu jest III RP.
Prawdziwą kością niezgody pozostawałyby sprawy światopoglądowe, kwestia lustracji i dekomunizacji, i stosunku do PRL. To ważne różnice, ale czy tak ważne, by nie szukać mimo to przymierza czysto politycznego? PiS z PO w tych kwestiach prawie wszystko łączyło, i co z tego? Zamiast nowoczesnego centroprawicowego tandemu zmieniającego Polskę mamy drobnomieszczańsko-roszczeniową koalicję tradycjonalizmu, populizmu i nacjonalizmu. Taki układ – choćby bracia Kaczyńscy mieli najlepsze intencje reformistyczne – skazuje kraj na permanentne buksowanie w oparach absurdu.
PiS musi walczyć z PO, ale też walczyć o dominację nad LPR – tu rękawicę ministowi Ziobro rzucił ostatnio wicepremier Gierytych na odcinku bezpiecznej szkoły – i Samoobroną. Nie można sprawnie kierować państwem, kiedy się walczy na tylu partyjno-ideologicznych frontach. Po roku doświadczeń widać, że demokracja według Kaczyńskich polega na politycznym antagonizowaniu i kadrowej czystce nieswoich (PiS czyści z takim samym zapałem jak kiedyś SLD). Dla Platformy i dzisiejszej centrolewicy – raczej na grze na zwłoce i na kompromisie – takim, kiedy zawiesza się pewne, nawet ważne, sprawy w imię załatwienia jeszcze ważniejszych dla państwa i obywateli. Propaganda walki i rewolucji moralnej jest bardziej efektowna niż obrona kompromisu jako zasady demokratycznej, ale czy przypadkiem wczorajsze wybory nie pokazały, że metoda PIS przestaje już działać?
Komentarze
PO szczerzy zęby w uśmiechach, ale czeka ich wizyta u dentysty.
Wybory, jak prawie każde, były bardziej plebiscytem za lub przeciwko obecnej władzy, niż rzeczywistym wyborem lokalnych liderów i przywódców. Struktura władzy w naszym kraju wymusza takie zachowania, ostatnie posunięcia PIS koncentrujące władzę w ?centrali? tylko potęgują efekt.
Upartyjnienie wyborów lokalnych to błąd, który będzie nas dużo kosztował, ten zły obyczaj tylko oddala nas od ucywilizowanego sposobu rządzenia społecznością lokalną. Wyraźnie dawał odczuć się nadmiar partyjniactwa w tych wyborach.
Czy PIS poniósł klęskę?
Nie, w takim samym stopniu, jak PO odniosła sukces. Jeśli coś może naruszyć istniejące status quo, to coraz wyraźniej rosnąca pozycja partii lewicowych skupionych w koalicji SLD, UD, SDPL.
W jaki sposób?
Jeżeli będą zyskiwać poparcie w takim tempie, będą coraz ważniejszym graczem i nikt nie może ich lekceważyć. Znaczenie ta koalicja ma już ogromne w kontekście oczekiwanej przez wielu wyborców współpracy z PO tak na szczeblu lokalnym, jak centralnym. Współpraca ta, bez wątpienia zatrzymałaby zwycięski pochód PIS-u. Szkopuł w tym, że PO nie jest do tego gotowa. Wepchnięta w koleiny poprawności prawicowej (żadnych układów z czerwonymi) przez PIS, nie potrafi pójść własną drogą. Jej wynik w tych wyborach nie świadczy o wysokim poparciu, raczej o braku rozsądnej alternatywy dla obecnych uczestników sceny politycznej. SLD także nie wydaje się jeszcze gotowy na szerszą współpracę, choć w stopniu daleko mniejszym, niż PO. Rodowód Platformy i obecnej koalicji lewicowo-centrowej jest podobny: to twory powstałe w opozycji do swoich protoplastów, którzy nie potrafili się zreformować i odpowiedzieć na aktualne wyzwania. To ich łączy, ale przecież nie tylko. Na pytanie: czego mogą oczekiwać po sobie i co mogą wspólnie zdziałać, muszą odpowiedzieć sobie liderzy. Pewne jest, że ignorowanie się nawzajem żadnej ze stron nie wyjdzie na dobre.
Postawa PO po tych wyborach pokaże, w którą stronę ta partia zmierza, czy zdecyduje się grać poważnie, czy tylko liczyć na potknięcia PIS. Prawdziwej władzy nie obejmują tchórze, dlatego Platforma musi zdjąć z siebie odium braku odwagi w podejmowaniu męskich decyzji.
Zatem szerokie uśmiechy liderów prezentujących się w telewizyjnych studiach wyborczych, są przedwczesne. Czeka was panowie i panie sprawdzian uzębienia, a to nie zawsze jest przyjemne, szczególnie, kiedy okazać się może, że tu i ówdzie pod lśniącym szkliwem czai się próchnica.
Prawdziwymi przegranymi w tych wyborach wydają się LPR i Samoobrona. Nie wyszło im na dobre blokowanie z PIS i kanibalizm polityczny, zapowiadany przez wielu, zdaje się dokonywać.
Pozostaje jeszcze wciąż teoretyczna możliwość wielkiej koalicji PiS z PO i taka lokalnie może się pojawić, ale w obecnej sytuacji, w sejmie to jest raczej wykluczone. Byłoby to nawet niezrozumiałe tak dla wyborców PIS jak i PO doświadczonych wzajemnymi oskarżeniami o najgorsze przewiny. Gra służbami PiS tyle samo warta co gra Jarucką PO,
nie budzi to zaufania wyborców ani do jednych ani drugich, niweluje niemalże do zera także zaufanie wzajemne. Dół kopany tak zawzięcie przez obie strony wydaje się nie do pokonania.
I chyba tak zostanie.
Frekwencja na poziomie 45% wcale mnie nie cieszy. To wciąż nie pozwala na postawienie tezy o reprezentatywności władzy ? tym razem lokalnej. To zdecydowanie lepiej niż 30%, ale nie ma powodów do radości. To wciąż dowód na brak wiary wyborców w nadawanie biegu sprawom lokalnym. Gdyby frekwencja wynosiła np. 75% to wówczas tak krytykowane ? często bardzo słusznie ? sondaże byłyby mniej potrzebne, a wykonywane w bardziej profesjonalny sposób i żylibyśmy w przeświadczeniu autentycznego poparcia dla tak wybranej władzy. A bardzo nam potrzeba poczucia, że mamy na nią autentyczny wpływ.
Przykład idzie z góry ? to powiedzonko tylko czasem jest prawdziwe, bowiem przykład dobrej współpracy na szczeblu gminy i powiatu to najlepszy dowód na wędrówkę przykładu do góry. Tylko czy góra zechce brać przykład z dołu?
Panie Adamie
Bardzo rozsądny komentarz.Mam tylko jedną uwagę.Od wielu miesięcy(roku)upowszechnia się idiotyczną teze,że tak zwana lewica ma elektorat lewicowy.To bzdura-klasyczny elektorat lęku i agresji,który reprezentowało przez lata SLD jesienią ubiegłego roku odpłynął do pis i samoobrony. Centrolew,jak Pan tę formację nazywa, grupuje tak naprawdę lewicowych liberałów. W tym kontekście fochy PO wobec Centrolewu są całkowicie niezrozumiałe.Chyba czas najwyższy by dojrzeli komunizm tam gdzie on naprawdę jest tzn w pis-ie i jego kompromitujących satelitach.Polska w d…pę zbiera od roku-to powinno w końcu nawet do łba Rokity dotrzeć i skłonić go do refleksji.Miejmy nadzieję,choć nadzieja matką głupich jest w krainie króla Ubu.
Pozdrawiam
Panie Adamie,
pisze Pan:
„Prawdziwą kością niezgody pozostawałyby sprawy światopoglądowe, kwestia lustracji i dekomunizacji, i stosunku do PRL. To ważne różnice, ale czy tak ważne, by nie szukać mimo to przymierza czysto politycznego? ”
NIe moge wyjsc ze zdumienia, ze tego typu kwestie dominuja w wyborach samorzadowych i chyba przeslaniaja to, co naprawde jest wazne na szczeblu danej wspolnoty lokalnej. Ale taki jest widac dyskretny urok systemu partyjnego w Polsce. Pozostaje tylko westchnac i przewrocic strone…
Pozdrawiam,
Jacobsky
Szanowny Panie Redaktorze!
Mogę z przyjemnością Panu donieść, że biorąć udział w kolejnych wyborach, nareszcie nie straciłem głosu, oddając go Demokratów PL, a to , że byli w sojuszu z partiami, które nie we wszystkim mi się podobają, to już inna sprawa.
W drugiej turze w Warszawie na pewno zagłosuję na p.Gronkiewicz-Waltz, bo to rzeczywiście szansa dla Warszawy, aby coś się w niej zmieniło. „Teatru ” Marcinkiewicza juz dosyć!!
Czy PO ma szanse na porozumienie z Centrolewem? Tutaj mam wątpliwości. Oni bardzo trudno się uczą. Na początek powinni wycofać p.Rokitę ze wszelkich kontaktów z mediami. On raczej szkodzi, niż pomaga.
Podstawowym problemem PO jest brak programu. Odebranie władzy PiS jako program, to zaledwie „celik” a nie cel. Czy w PO nie ma ludzi, którzy by to zrozumieli?
Pozdrawiam
Zupelnie sie z panem zgadzam co do tego, ze ewentualne dogadanie sie PO z centrolewica byloby z duza dla nas korzyscia. Mam jednak obawy, czy sie PO w swym zadufaniu do dego „znizy”. Wiadomo jak demokraci zabiegali o sojusz z PO (ktory przeciez bylby zupelnie naturalny). Platforma owszem chetnie wchonelaby demokratow zwlaszczy tych co bardziej znaczacych ale nie porozumiala na zasadze zachowania ich tozsamosci. W ten sposob praktycznie unicestwila partie deomkratyczna, ktorej czlonkowie rozpierzchli sie w roznych kierunkach po zawiazaniu koalicji z lewica.
Druga sprawa to ta, ze PO zabiega o ten sam elektorat co PiS. Skumplownie sie z centrolewica dodaloby im glosy inteligencji ale zabralo tych bardziej religijnych. No a kogo jest wiecej? Ilosc sie liczy!
Pozdrawiam E.
Jeżeli PO pozwoli się ograć w Warszawie plastelinowemu Marcinkiewiczowi ,
tylko dlatego , że jeszcze niedojrzała do przełamania w sobie zupełnie bezsensownych uprzedzeń do szeroko rozumianej lewicy , to w końcu będzie musiała otwarcie powiedzieć co jako partia chce osiągnąć w polskiej polityce.
Jak można odczuwać polityczny pociąg do PiS-u , składającego się z tysięcy Gosiewskich , Kuchcińskich i tylko jednego Dorna , a jednocześnie ze wstrętem odtrącać Centrolewicę , mimo że są w niej i Borowski i Onyszkiewicz i Frasyniuk? Czyżby nazwy i hasła były ważniejsze od ludzi , którzy za nimi stoją?…
A ja chciałbym z Panem porozmawiać na inny temat. Uważam te wybory za wielki sukces od lat samorządów.
Zawrócona została tendencja zniżkowa frekwencji, co jest niesłychanie pozytywne.
Po drugie – moim zdaniem – nastąpiło wyraźne rozdzielenie poszczególnych części składowych wyborów. Wyborcy zaczynają rozumieć, że co innego jest wybór Prezydenta/Burmistrza/Wójta, co innego wybór Rady itd. Nawet frekwencja(???) jest różna.
Chcę podkreslić olbrzymi wpływ na mieszkańców miast wyborów bezpośrednich na Prezydentów miast. Ludzie zaczynają powoli nie tylko rozumieć bezpośredni związek pomiędzy kartką a późniejszym działaniem, ale wręcz zaczynają lubić wybory (pod warunkiem, że wybierają pojedynczego człowieka).
I ostatnia rzecz optymistyczna. Ludzie zaczynają doceniać dobrą pracę bez względu na przynależność partyjną, popatrzcie dla przykładu – Wrocław (PO – PiS), Łódź (PiS), Rzeszów (Lewica), Trójmiasto (PO) – przechodzą w I rundzie. Bo są dobrzy i ludzie to widzą. I nie ma wtedy znaczenia, że pochodzi z jakiejś tam partii.
A może ze mnie za duży optymista?
Tak sobie czytam te wpisy pamięci nieboszczki Unii Demokratycznej i nie mogę się nadziwić, jak długo jej przychodzi się uczyć (bo przecież nie PO; PO stosunkowo szybko pojęła zasady gry, nawet jeśli jej politycy są mało wyraziści i nieskuteczni).
Z całym szacunkiem, ale nie da się oprzeć sukcesu na Geremku i Onyszkiewiczu, motywacja SLD do zblokowania się z PD była tak samo pragmatyczna jak PO, by się z tą partią nie wiązać.
„Inteligencja” (jako warstwa społeczna i jej poparcie) nie miała tu nic do rzeczy. Nie wiem też na jakiej zasadzie elaem przeciwstawia ilości wyborców religijnych (niedopowiedzianą wprawdzie, ale jasno wynikającą z tekstu) ‚jakość’ inteligencji. Czym jest ta inteligencja? Kim są ci ludzie? I kim są ludzie reprezentujący podobne stanowiska czy podobnie (sam sobie piszę definicję) aktywną postawę wobec świata ale inaczej określający swe przekonania? Pseudo-inteligencją? Strach pomyśleć: łże-inteligencją?
‚Inteligencja’ to nie jest kryterium według którego można cokolwiek skutecznie określić (wyjątkowo poza postawą życiową). Chyba, że ma się ochotę zamknąć krąg zainteresowanych na czytelników GW i TP, zwolenników Onyszkiewicza, ale już nie Borowskiego, broń Boże Bieleckiego, strach pomyśleć, że mogliby chcieć opowiedzieć się za Tuskiem inaczej niż z przymusu w drugiej turze wyborów. Z przykrością stwierdzam, że (‚Polityka’ to dobry wyjątek od reguły, potrafi złamać szablon; za to ją cenię) towarzystwo to przypomina kółko wzajemnej adoracji. Źle mi się czyta Dziennik i propisowską (mimochodem) oraz przeciwko UW/UD propagandę (wprost) wygłaszaną, ale w tym względzie krytycy mogą mieć szczyptę racji.
Krokiem naprzód było dla PD/UD zaangażowanie Belki i Hausnera, można było odnowić lewicę. Mogło to zrobić SLD, ale beton był za ciężki, trzeba czekać aż się wykruszy. Można było to zrobić razem. Niestety strach przed posądzeniem o sojusz z postkomunistami i wola kompromisu ideowego były widocznie zbyt wielkie. Potem została przykra konieczność.
Nie ma nawet szans odwołania się ‚do etosu Solidarności’ jako spoiwa duchowego. Pragmatycznego nie ma. Dla elit biznesowych partia jest niewystarczająco liberalna, pojęcie ‚socjalliberalizm’ nie przebije się do ucha lewicowego wyborcy, jeśli nie jest profesorem historii idei, umiarkowana konserwatywna klasa średnia chyba preferuje PO. Jednym słowem – sprawa przegrana. Przesadzam, ale tylko trochę.
Póki co zobaczymy co zrobią warszawscy wyborcy Borowskiego i to chyba będzie jakiś (pardon le mot) – w miarę wymierny – sygnalik. Ja osobiście oddam głos na panią, a nie na pana.
Sama PO niestety, jak już pisali przedmówcy, pewnie się zacietrzewi i nie będzie z „czerwonymi” gadać w obawie o słupki głosowalności. A szkoda.
Interesujące jest także i to, czy czasem mizerne wyniki Samoobrony i LPR nie przyczynią się do „ostatecznego krachu systemu korporacji” – czyli rozparcelowania ich klubów parlamentarnych na rzecz PiS-u.
Z nowszych ploteczek Pan Prezydent raczył dziś powiedzieć, że wybory są „nierozstrzygnięte”. Mam wrażenie, że niektórzy nie są chyba ontologicznie zdolni do myślenia, patrzenia na świat i mówienia (co dopiero – rozmawiania!) w innych kategoriach niż „wygrany-przegrany” „ja zabiję – on zabije”. Smutne to.
Chcialoby sie kompromisu.Czy jest jednak mozliwy kompromis z brednia.Prezydent podpisal ustawe lustracyjna i ….
wystepuje o jej nowelizacje, bo niedobra.
Czyzby na wzor swego Idola (dopoki tamten nie zdenerwowal sie i go nie wyrzucil)”jest za a nawet …itd.
SLD dawno juz nie ma nic wspolnego z lewica rozumiana jako partia broniaca interesow klasy pracujacej. Wrecz przeciwnie jest to obecnie partia uwlaszczonej komunistycznej nomenklatury i aparatu represji. Natomiast PO jest reprezentantem postsolidarnosciowych geszefciarzy i kosmopolitycznej masonerii wzbogaconej na rabunkowej prywatyzacjo – kradziezy majatku narodowego. Zadana z tych partii nie reprezentuje polskich interesow narodowych. Z tego wzgledu obie partie sa naturalnymi wspolnikami i ich koalicja bylaby tylko potwiedzeniem wspolnoty interesow, ktora tak czy inaczej juz praktycznie istnieje.
I całkiem nie na temat.
Toczyła się tu onegdaj dyskusja w sprawie bojkotu 7 Dni Świat, w związku z podziękowaniem panu Mroziewiczowi za współpracę. Nie widziałem Pana ostatnio w tym programie – jednak postanowił Pan zrobić przykrość redaktorowi Turskiemu (przed czym się Pan zarzekał)? A nie mówiełem – poradzi sobie.
pozdrawiam
Bernard
Bertoli!
Możesz się cynicznie śmiać ze mnie, ale ja tęsknię za Unią Demokratyczną. I masz prawo nazywać mnie głupim, sentymentalnym inteligencikiem.
Bertoli, masz duzo racji. Tez widzialam pewna nadzieje w „zaangazowaniu Belki i Hausnera”. to bylo naprawde rozsadne i mnie przekonywala.
Ta centrolewica z oczywistych wzgledow nie odwoluje sie do etosu postsolidarnosciowego, ale odwoluje sie do wspolnych celow, jakie im przyswiecaly: wstapienie do NATO i UE, i w ogole liberalno-tolerancyjny swiatopoglad, w czym nie przeszkadzalo autentyczne religijne zaangazowanie wielu przedstawicieli jak np.Mazowieckiego. Mozna przeciez wierzyc w Boga a nie byc oszolomem.
Pytasz pan, kim jest ta inteligencja. Ja nia jestem i mam wrazenie a moze nadzieje, ze nie jestem zupelnie osamotniona.
Bobola, jestem pewna, ze sie mylisz. To co piszesz to przeciez ideologia pisu. Wszyscy poza nimi a wiec PO i inni to kosmopolityczni geszefciarze i masoneria, wrogowie Polski ot co. Tak naprawde, w kazdej partii, zwlaszcza duzej, sa cwaniacy, cynicy i koniunkturalisci. Ale sa tez, gleboko w to wierze, ludzie przyzwoici, zaangazowani i bezinteresowni.
Pozdrawiam E.
Taktyczna mądrość PO powinna polegać na suchym stwierdzeniu:
„Podzielamy stanowisko Marka Borowskiego w wielu sprawach, wiele elementów naszych programów dla Warszawy jest zbieżnych. Są sprawy, które nas dzielą, ale łączy nas to, że nie zamierzamy dalej tolerować …” i tak dalej, byle zwięźle i bez zobowiązań.
Szanowny Gospodarzu i drodzy poprzedni blogowicze,
Czegoś tu nie rozumiem – jak można przyznawać rację wszystkim wypowiadającym się osobom (choć na pozór można by zauważyć, że ten, czy ów się z czymś nie zgadza lub uzupełnia). Widać jestem głupia i może nie rozumiem tych różnic. Więc skoro się zgadzam, to nie będę pisać dlaczego. Jednak jako baba (nie polityk uchowaj Boże) napiszę co ja bym na miejscu PO zrobiła. Wcielę się więc w takiego lidera partii, co nie ma nic wspólnego z obecnym liderem. No to jadę:
Moi drodzy, PO musi odbudować swoją pozycję. Najlepszą okazją w tym momencie są wybory samorządowe. W związku z tym pomimo, że samorządowe powinniśmy poświęcić dużo czasu i zachodu w tej kampanii z pozycji centrum. Jeśli nie da się zagarnąć wszystkiego, to skupmy się na najbardziej newralgicznych gospodarczo – samorządach województw (tu konieczność zgrupowania z PSL, tym bardziej, że przyda nam się w późniejszym okresie stworzenia trwałej koalicji w skali kraju). Drugi element to miasta – burmistrzowie i prezydenci, a także rady dużych miast. To opiniotwórcze i medialne środowiska na przyszłość. W powiatach i małych gminach może być gorzej, bo tam rydzokowo-lepperowe głosy mogą się przełożyć na PiS (szczególnie po zblokowaniu). Zarzuty zbytniego upartyjnienia wyborów samorządowych niech między bajki włożą – jeśli nie poślemy w sejmikach i dużych miastach PiSu do diabła, to i tak nigdy tam samorządów nie będzie – oni wszystko scentralizują. Dopiero po wygranej podejmiecie trud usamorządowiania, tak by doczekać się reelekcji – to nasza ostatnia deska ratunku. Jak po tych wyborach będziemy rządzić nieudolnie, to tak nas pogonią, że nie jeden a 17 Macierewiczów i Ziobrów za nas się weźmie.
Dobra, mamy władzę w Radzie Warszawy, na dobrą sprawę, to i w Sejmiku (razem z PSL, no i chyba jednak lewicą), więc PiS na Mazowszu jest skończony. Jeszcze bój o Warszawę! Nie można przyznać się za wcześnie do układania z lewicą. Wiadomo jakich argumentów użyje Kurski i s-ka. Więc delikatnie, tak, żeby zamiast zyskania elektoratu po Borowskim, nie stracić swojego, bo marionetka wygra. A wtedy koniec żartów rada nasza – ich prezydent (który natychmiast po wyborach zapewni o swojej lojalności dla Jarka). Zbyt wczesne oficjalne pokazywanie chęci do współpracy z lewicą jest nawet teraz niebezpieczne w terenie. Być może, że w niektórych rejonach zawiążą koalicję z PiS, ale jeśli będzie to margines, to będzie można kiedyś ich połknąć. A więc spokojnie – zapewniać o chęci współpracy i bliskości programów, ale bez zobowiązań. Jeśli już jaśniej opowiedzieć się za współpracą z lewicą, to pod koniec tej dwutygodniowej dogrywki – umniejszy się też liczbę ataków ze strony koalicji, że kumamy się z czerwonymi. Jednak trzeba być ostrożnym i elastycznym, żeby nie przecwanić (nie wiadomo, czy PiS nie wysmarzył czegoś w ujawnianiu agentów). Zdaje mi się, że PiS tylko na to czeka, żeby za pomocą ataku na SLD zaatakować przez to nas. A co po zwycięskich wyborach? Przygotowywać się do umacniania, ale bez zapiekłej wojny z lewicą, tak, by po następnych wyborach do sejmu można było się z nimi dogadać. Nie można im oddawać pola, wiadomo każda partia chce wygrywać i nie można mieć złudzeń – koalicje zakłada się dla celów strategicznych.
A teraz mogłabym powiedzieć „wiśta wio – łatwo powiedzieć”.
Taki podział kraju na PO-PSL-Centrolew z demokratami z jednej strony, a obecna koalicja konserwatywno-populistyczna z drugiej.
Tylko jak znam Polaków to i ta pierwsza i ta druga się rozsypie. A mogło być tak pięknie. Szkoda, że jestem stara baba i pewnie nie doczekam normalności.
A w sprawie 7 Dni Świat – bez starego składu było do kitu. Szkoda, bo było dla mnie porządnym źródłem wiedzy.
Akurat posłuchałem Tuska w „Gościu porannym” w TVN 24 i mam wrażenie że PO jednak pójdzie drogą pragmatyzmu, czyli: samorząd to samorząd, współpracujemy ze wszystkimi bez względu na barwy.
A że PiS protestuje że to postkomuna? A kto mówił że SO założyła SB i teraz jest z nią w koalicji?
Skądinąd mam wrażenie że im niższy szczebel samorządu, tym przynależność ustępowała dokonaniom kandydata i zapewnienia o swojej niezłomnej religijności nie miały już nic do rzeczy. I bardzo dobrze, bo po to właśnie jest samorząd.
Bernard i Sawa, w sprawie „7 Dni Świat” –
– zaraz zaraz, a Marek Ostrowski tydzień temu to niby jaką redakcję reprezentował? Ostatniego programu natomiast niuestety nie oglądałem.
Elaem;
Ludzie dobrzy i naiwni sa rzeczywiscie we wszystkich partiach politycznych. Nie mniej, istotniejsze od ich osobistych odczuc i pogladow sa programy polityczne partii, ich pragamatyka dzialania, koneksje zagraniczne i interesy osobiste partyjnej elity. Reszta czlonkow partii to mieso wyborcze, ktorego jedynym zastosowaniem jest zapewnienie tejze elicie dostepu do wladzy.
W PZPR, ktora zreszta uwazam za partie niepatriotyczna i agenture obcych sil politycznych, bylo zapewne tez wielu czlonkow, ktorzy uwazali, ze jesli w danej sytuacji politycznej nie moze byc inaczej, to niech bedzie chociaz troche lepiej.
Wybory powoli zaczynaja wygrywac wyborcy ale do pelnego sukcesu brakuje frekwencji powyzej 50-ciu procent.
Widoczna jest tendencja pozytywna ,ludzie glosuja na kandydatow ktorzy juz cos konkretnego zrobili dla spolecznosci lokalnej.
Kiedy to sie przelozy na wybory do Sejmu i Senatu moze pozbedziemy sie oszustow z ustami pelnymi frazesow i banalow.
Mniej ideologii wiecej konkretnych dzialan.Ole !
Zaraz, zaraz Panie Adamie,
Czy przeprowadził pan jakieś wiarygodne badania na temat czyszczenia „Pis czyści tak samo jak kiedyś SLD” ?.Tak się składa że pracowałem przez kilkanaście lat w Kancelarii Premiera, i mam na ten temat zupełnie inne poglądy, więcej nawet, mogę je udowodnić. Jeżeli chodzi o czyszczenie, to SLD pozostawał daleko w tyle poza wszystkimi rządami prawicy, a przedewszystkim urządzał konkursy i wdrażał Służbę Cywilną, zlikwidowaną przez Kaczorów. Natomiast PIS nie tylko czyści równo z glebą, ale w dodatku tworzy WŁASNA policję polityczną ( CBA ). Gdyby jakiś młody politolog zachciał napisac na temat czyszczenia w latach 1989 -2006 pracę magisterską to mogła by być dla Pana „porażająca”.
Torlinie, nigdzie nie pisałem o głupocie wyborców UD (ani jej nie sugerowałem). Sentymentalizm – owszem. Wydaje mi się, że to klucz do układanki – przeszkodził UD (a zasadniczo UW) w zauważeniu, że rzeczywisty spór w polityce szerokim łukiem omija jej panel dyskusyjny. W czasie gdy panowie dywagowali między atłasem i muślinem o ontologicznej zasadzie liberalizmu, do głosu doszli ludzie, których potrzeby, poglądy nie były właściwie reprezentowane w parlamencie. A to spotęgowało frustrację, do tego stopnia, że cyniczni ideolodzy nowej prawdy zmoblizowali elektorat i z bolszewicką manierą deptania dorobku poprzedników stawiają swoje pomniki.
Elaem (Elu-eM?), należysz do inteligencji i wierzę, że nie jesteś jedyną, która w ten sposób się określa. Ja się tak nie określam, ale przecież nie jest to najważniejsze. Wyląda na to, że zgadzamy się w punkcie, że lepiej określić partię atrybutami ideowymi (czyli dokładnie tak jak napisałaś) i pozostawić formułę otwartą, aniżeli zamykać się na myślących inaczej (co zresztą jest niekonsekwentne z linią programową partii)… Do tej pory UW/PD ścigało się po jednej prostej upadku z UPR. Te same błędy.
Pozdrawiam. 🙂
Panie Adamie !Podzielam Pański punkt widzenia a TesTeq sucho i pragmatycznie to ujął. Składam Majorowi Frydrychowi , wielkie wielkie dzieki, bo w Warszawie pokazał ,że są krasnale i gamonie oraz podgamonie z wynikiem 0,3%.
TadeuszuK!
Ale w ten sposób – zdaniem podgamonia – wyborcy stwierdzili, że się on znakomicie nadaje na posła.
Torlinie ! Ale tu złapałeś sie na „przepięknej” frazie wypowiadanej przez Wierzejskiego w Sejmie. To był szczyt odwracania kota ogonem. A jak zapewne zauwazyłeś tym razem elektorat wyczuł tych opowiadaczy dyrdymałów i zaklinaczy rzezcywistości (Włoszczowa).Wierzejski w nastepnym rozdaniu juz nie przejdzie ze swoja zakłamaną retoryką.Rodacy to nie gamonie.
Ma Pan całkowitą rację pisząc, że „Platforma wchodząca w sojusz z umiarkowaną lewicą jest bardziej wyborczo czytelna niż PiS podpierający się Lepperem i Giertychem”, nareszcie się zgadzam. Nawet więcej, uważam, że różnica między PO a Centrolewem jest głównie kwestią nazewnictwa i życiorysów przywódców. Centrolew ma tyle wspólnego z państwem prosocjalnym (czy jak chce PiS solidarnym) co Wierzejski z szansami na wygranie kolejnych wyborów na prezydenta stolicy
Dyskusja na temat sojuszu PO-CEntrolew niestety chyba nie ma większego sensu. Coś takiego jak program PO w przyrodzie nie występuje. Nie bardzo widzę kto z kim miałby rozmawiać? Miodowicz z jego metodami prowadzenia kampani wyborczej – niesławny twórca Jaruckiej i klęski Cimoszewicza? Rokita, którego wielkość wykreowała arogancja wobec prezydenta podczas przewodniczenia w komisji sejmowej? Ja nie wątpię, że oni nie czuliby żadnego dyskomfortu w spojrzeniu w twarz osobom, które z takim powodzeniem oczernili… Ten format postaci tak po prostu ma. Obecnie nazywa się to pragmatyzmem, bądź w ostateczności znajdzie się termin równie durny jak semantyczne nieporozumienie. Oni stworzyli ten model postępowania w polityce i oni nauczyli PIS jak należy postępować w mediach by ciemny lud „to kupował”. PIS jedynie twórczo rozwinął pewne metody postępowania i znalazł swojego Kurskiego i dał mu szansę się zrealizować.
No i z kim Tusk i Rokita miałby rozmawiać i o czym? Przecież przy liderach Demokratów i Borowskim okaże się, że oni tak naprawdę nie mają nic do powiedzenia poza mechanicznym powtarzaniem kilku haseł, niekoniecznie zresztą sensownych (podatek liniowy, podatek liniowy, poda…). Tego się boją i dlatego nigdy do takiej konfrontacji w ramach jednego obozu nie dopuszczą. Po prostu swoją pozycję liderów opierają na braku jakichkolwiek osobowości obok siebie. Jakakolwiek obecność charyzmatycznych osobowiści obok zagraża ich pozycji lidera i na tym powinien nastąpić koniec wszelkich dywagacji dotyczących ewentualnego aliansu. Niestety bycie liderem parti przez panów Rokitę i Tuska jest jedynym sensem istnienia Platformy – w tym niewiele różni się ona od swojego wielkiego rywala PIS i wszlkie Centrolewy dla tej walki są jedynie mało istotnym tłem…
Ma Pan całkowitą rację pisząc, że ?Platforma wchodząca w sojusz z umiarkowaną lewicą jest bardziej wyborczo czytelna niż PiS podpierający się Lepperem i Giertychem?, nareszcie się zgadzam. Nawet więcej, uważam, że różnica między PO a Centrolewem jest głównie kwestią nazewnictwa i życiorysów przywódców. Centrolew ma tyle wspólnego z państwem prosocjalnym (czy jak chce PiS solidarnym) co Wierzejski z szansami na wygranie kolejnych wyborów na prezydenta stolicy